Witam.
Wiem, że tak długo mnie nie było za co bardzo przepraszam.
Opowiadanie jest moją małą odskocznią od codzienności
jednak są też rzeczy ważne i ważniejsze.
Opowiadanie jest moją małą odskocznią od codzienności
jednak są też rzeczy ważne i ważniejsze.
Teraz jednak powróciłam i mam dla was nowy rozdział.
Jest to już ostatni przed epilogiem.
To były długie trzy lata z tym opowiadaniem.
Wzloty i upadki. Trud przy braku weny
i wielka radość na wasze komentarze i liczba wyświetleń.
Moja praca nad tym opowiadaniem zakończona.
Powodzenia dla każdego z was.
Pozdrawiam mała gwiazdka.
"Czas przemija wypowiedziane słowo pozostaje."
Początek
końca i koniec początku.
Od ślubu państwa Potterów minął
miesiąc. Kasztanowłosa dziewczyna szła właśnie do domu, w którym
mieszkała przez tyle lat. Po jej policzkach płynęły łzy. Sama
nie wiedziała czy były one ze smutku czy wręcz przeciwnie z
radości. Wracała właśnie od magomedyka z wizyty kontrolnej.
Dzieciątko, które trzymała pod swoim sercem rozwijało się
prawidłowo. Dzieciątko, o którym nadal nie powiedziała swojemu
chłopakowi. Bała się. I tak jak już tyle razy mówiła swoim
przyjaciółkom nie zamierza mówić w ogóle. Weszła do małego niebieskiego domku i
od razu zabrała się za sprzątanie bałaganu jaki pozostał po
śmierci rodziców. Nie miała dalszej rodziny więc domek należał
do niej.
Skończywszy sprzątać rzuciła wiele
zaklęć maskujących na posiadłość i teleportowała się do domu
swoich biologicznych rodziców. Sprawnie by nikt jej nie przeszkodził
spakowała wszystkie swoje rzeczy i zmniejszając je wrzuciła do
torebki i wyszła poza bramę domu. Spojrzała po raz ostatni na
niego i wróciła do poprzedniego miejsc. Jednym zaklęciem
rozpakowała się i zaparzyła kubek herbaty siadając na kanapie z
ulubioną książką i uśmiechem na twarzy. Była pewna, że teraz
nikt jej nie znajdzie.
***
Draco bardzo nerwowo przechadzał się
po swoim pokoju. Już od ponad pół roku przeszukał całą Anglię
w poszukiwaniu ukochanej mu osoby. Nigdzie jej nie znalazł, a był
pewny że dziewczyna nie opuściła kraju. Czuł to całym sobą, że
jest gdzieś blisko, a jednocześnie daleko niego. Nie umiał skupić
się na niczym. Przerwał nawet szkolenie medyczne aby całymi dniami
móc jej poszukiwać z czego nie byli zadowoleni rodzice. Oboje
woleli by ich syn zajął się czymś pożytecznym chociaż uważali
iż Hermiona jest dla niego ważna i na pewno nie przestanie
poszukiwań. Nikt również nie wiedział, gdzie przebywa Hermiona i
pomimo jego wielu próśb nie mogli mu pomóc. Przyjaciółki
dziewczyny bardzo się o nią martwiły, a rodzice odchodzili od
zmysłów. Mimo, że Kasztanowłosa wysyłała im raz na tydzień
list lecz i tak nie mogli jej znaleźć ani wytropić.
Blondyn kolejną noc ślęczał nad
mapą Londynu zaznaczając kolejne miejsce, które właśnie
sprawdził. Miał już za sobą całą magiczną część Londynu i
połowę tej niemagicznej. Zaznaczył kolejny hotel i ruszył do
stolika znajdującego się na środku pokoju, usiadł w fotelu obok i
nalał sobie Ognistej Whisky. Był bardzo zmęczony, ale na dzisiaj
zostało mu jeszcze jedno miejsce do sprawdzenia.
***
Hermiona powoli i z przerwami wspinała
się po schodach na pobliski most. Było jej ciężko iść lecz
musiała w końcu dotrzeć na przystanek autobusowy skąd mogła
pojechać w kierunku szpitala św. Munga. Termin porodu zbliżał się
nieubłaganie szybko i został jej jeszcze tylko jeden dzień. Wolała
jednak być wcześniej w szpitalu bo nigdy nie jest wiadomo, kiedy
jej dziecko postanowi przyjść na świat.
Po kilku minutach doszła do celu i
usiadła na małej lekko zaśnieżonej ławce aby odpocząć. Chwilę
później przyjechał jej transport, do którego wsiadła i ruszyła
w stronę centrum Londynu. Jechała kilkanaście minut, a będąc już
na miejscu ruszyła w kierunku zamkniętego centrum handlowego.
Rozejrzała się dookoła czy nikogo w pobliżu nie ma i przemówiła
do manekina znajdującego się za szybą. Zaraz potem weszła przez
szybę do środka. Znalazła się w szpitalnej poczekalni. Ruszyła
do recepcji i powiedziała młodej kobiecie po co przyszła. Została
skierowana na drugie piętro, gdzie przyjmuję czarodziejski
ginekolog. Nie miała siły iść po schodach więc postanowiła na
windę.
Weszła na oddział położniczy i od
razu przy niej znalazła się pielęgniarka. Zabrała ją do jednej z
sal, gdzie pomogła przebrać się w piżamę i zaprosiła pannę
Granger na badania.
Trwały one przez bardzo długi czas.
Przecież trzeba było sprawdzić czy wszystko w porządku z
maluszkiem. Wróciła do swojej sali, gdzie na szczęście znajdowała
się sama co ją niezmiernie ucieszyło. Położyła się i pozwoliła
organizmowi wypocząć.
***
Małżeństwa Parkinsonów i Potterów
siedzieli w salonie tych pierwszych rozmawiając na codzienne tematy
popijając ciepłą herbatę. Kobiety wdały się w dyskusję na
temat nowo wypromowanej kreacji wiosennej. Panowi zaś rozmawiali na
temat ulubionego sportu czarodziei to znaczy Quidditcha. Niedługo
miała się odbyć finałowy mecz ligi światowej więc mieli o czym
rozmawiać. Kiedy tak rozmawiali w ich salonie pojawił się biały
obłok, z którego wydobył się męski głos.
-Do Pani Potter. Pani siostra prosiła
przekazać, że znajduję się w szpitalu św. Munga w Londynie.
Bardzo prosiłaby o przybycie. Prosiła również by przekazać aby
nie informowała Pani nikogo, gdzie panna Granger właśnie przebywa.
Z poważaniem Zayn Showhan.
Wspomniana dziewczyna zbladła na
twarzy i z szokiem spojrzała na pozostałych domownikach. Widziała
w ich oczach pytane o co właściwie chodzi. Była pewna, że
Hermiona nie wiedziała w jaki sposób zostanie jej przekazana
wiadomość. A magomedyk pewnie chciał jak najszybciej ją
poinformować. Skąd mógł wiedzieć, że dziewczyna przebywa w tym
czasie ze swoim mężem i rodzicach. Wstała więc szybko i ruszyła
w stronę drzwi chcąc wymigać się od odpowiedzi na niezadane
pytania, a wiedziała że taki na pewno będą. Została jednak
zatrzymana przez swojego ojca.
-Pansy Potter proszę z powrotem usiąść
i nam to wszystko wyjaśnić – powiedział nieznoszącym sprzeciwu
głosem.
-Pansy córeczko – zaczęła jej
matka. - Proszę powiedź nam czy wiesz co z Hermionką? Tak bardzo
się o nią martwimy. Już tyle czasu jej znowu nie widziałam.
-Mamo, tato ja obiecałam jej że
nikomu nigdy tego nie powiem – powiedziała dziewczyna. - Nie chcę
złamać danego słowa.
-Kochanie, a co jeśli byśmy cię wraz
z rodzicami śledzili. I tak byśmy się zaraz dowiedzieli prawdy –
rzekła Harry.
Zrezygnowana dziewczyna usiadła na
kanapie. Zakryła dłońmi twarz i po chwili zaczęła mówić.
-Hermiona jest w szpitalu. Nie
moglibyście poczekać aż od niej wrócę. Może to coś poważnego.
Nie chcę tego odwlekać.
-To nasza córka, tak samo jak i ty, a
wy wszystko ukrywacie. Nie tak cię wychowałem – wykrzyknął, a
po chwili dodał już spokojniej. - W takim razie pójdziesz do
szpitala, a my ci potowarzyszymy. Hemriona również nie jest bez
winy więc i ona otrzyma reprymendę ode mnie.
***
Już kolejną godzinę męczyła się
z silnymi skurczami. Nie były one jeszcze tak intensywne by zabierać
ją na salę porodową więc leżała i myślała o całym swoim
życiu. Z jej oczu płynęły łzy. Łzy bólu i samotności. Niby
poprosiła lekarza o przekazanie informacji Pansy lecz nie wiedziała
kiedy dziewczyna będzie mogła do niej przybyć. Byłą również
pewna, że jeśli była u rodziców to na pewno nie mogła zrobić
tego od razu. Poczuła kolejny silny skurcz i cicho krzyknęła.
Chwile później do jej sali weszła czarnowłosa dziewczyna.
Uśmiechnęła się smutno i podeszła do łóżka siostry.
-Cześć Hermiona. Proszę nie gniewaj
się na mnie za to.
Kasztanowłosa już miała zapytać o
co chodzi, gdy do pomieszczenia weszła jej biologiczna matka, a
zaraz za nią ojciec. Była w szoku i gdy chciała coś powiedzieć,
znowu poczuła ostry ból.
-Pam... Proszę... Zawołaj...
Lekarza... Już się zaczęło.
Czarnowłosa wybiegła z sali nie
patrząc na rodziców. Starsza z kobiet szybko zrozumiała o co
chodzi i podbiegła do łóżka córki klękając na zimnych
kafelkach. Złapała ją za dłoń i dodawała słowa otuchy. A
Valentine stał cały czas przy drzwiach nie wiedząc co ma teraz
powiedzieć. Właśnie się dowiedział, a raczej zobaczył, że
zostanie za chwilę dziadkiem. Był w wielkim szoku i dopiero
przybycie magomedyka przywróciło mu trzeźwość myślenia. Zostali
wyproszeni z pokoju, a chwile później jego starsza córka została
wywieziona z sali na porodówkę. Usiadł wraz z żoną i drugą
córką na ławce i czekali na jakiekolwiek informację.
W tym czasie Hermiona od kilku minut
mocno parła, aby jej dziecko mogło wyjść na świat. Na całe
szczęście nie trwało to zbyt długo bo po dobrych dwudziestu
minutach na świecie pojawił się jej synek Scorpius Draco Granger.
Zmęczona mama tuliła ze szczęściem na twarzy swojego potomka.
Szybko również została przewieziona na salę poporodową. Była
wyczerpana lecz czekała ją jeszcze rozmowa z rodzicami. Wiedziała,
ze to jej nie ominie więc czekała aż do niej przyjdą i była już
nawet gotowa im wszystko powiedzieć. W końcu przez pół roku ją
nie widzieli. Nie musiała czekać długo. Po kilku minutach do
pomieszczenia weszło małżeństwo. Spojrzała na nich
przepraszająco i wskazała krzesła by usiedli. Przytuliła się do
chłopca i wzięła głęboki oddech. Nie zdążyła nic powiedzieć,
gdy kobieta usiadł na brzegu łóżka i spytała cicho.
-Córeczko mogę potrzymać mojego
wnuka?
Uśmiechnęła się do niej i podała
matce swojego syna. Brenda Parkinson z delikatności wzięła
dzieciątko na ręce i usiadła obok męża patrząc cały czas na
chłopca uśmiechając się o niego.
-Hermiono co się z Tobą działo?
Dlaczego nie powiedziałaś nam, ze jesteś w ciąży? Dlaczego to
wszystko przed nami ukryłaś i zniknęłaś na pół roku? - Zaczął
zadawać pytania ojciec dziewczyny. - Wstydziłaś się nas?
Myślałaś, że cię odrzucimy i wydziedziczymy?
-To nie tak – zaczęła Hermiona. -
Nie chciałam być dla nikogo przykrym obowiązkiem. Nie chciałam by
wszyscy patrzeli na mnie z współczuciem. Nie chciałam być do
niczego zmuszana. Mam dopiero 19 lat i już zostałam mamą, bez
ślubu. Wiem, że w arystokratycznych rodzinach tak nie przystoi. Nie
chciałam tego.
-Nie byłabyś przykrym obowiązkiem
dla nikogo Hermiono – rzekła Brenda. - A nie ukryłaś się z tego
powodu prawda. Nie chciałaś by to Draco się dowiedział, że
zostanie tatą prawda? Bałaś się, że będzie taki sam dla dziecka
jak Lucjusz dla niego.
-Nie mamo – pierwszy raz zwrócił
się tymi słowami do kobiety. - On powiedział mi, że nie nadaję
się na ojca. Nie mówiłam mu o ciąży bo nie chciałam by się na
mnie zawiódł. Nie chciałam mu zabierać wolności by się nami
opiekował. Dam sobie sama radę. Mam domek Grangerów, trochę
pieniędzy po nich w spadku. Poradzę sobie jakoś sama.
-Nie możesz decydować za niego
Hermiono – powiedział Val. - Powinnaś mu chociaż powiedzieć, że
został tatą i pozwolić samemu podjąć decyzje.
Kasztanowłosa nieśmiało się
uśmiechnęła. Siedzieli w trójkę jeszcze przez jakiś czas. W
końcu rodzice dziewczyny poszli do domu by mogła wypocząć.
***
Valentine pomimo swoich słów od razu
po przybyciu do domu za pomocą sieci fiuu udał się do dworku
Malfoyów. Zamierzał porozmawiać ze swoim przyjacielem na ten
temat. Nie miał zamiaru tego ukrywać, tym bardziej, że w świecie
arystokracji to haniebny czyn.
Wyszedł z kominka znajdującego się w
salonie i zawołał Lucjusza. Blondyn od razu pojawił się w
pomieszczeniu i zaprosił przybysza do gabinetu, gdzie mogli w
spokoju porozmawiać. Panowie usiedli w wygodnych fotelach i
spojrzeli po sobie.
-Val co się stało? Nie przybywasz bez
zapowiedzi – zaczął Lucjusz.
-Bo to nagła sytuacja Lu –
odpowiedział. - Znaleźliśmy Hermionę.
-O to wspaniale już wołam Dracona by
mu to powiedzieć.
-Nie tak szybko – zatrzymał go. -
Jest coś o czym najpierw chcę z Tobą przedyskutować.
-O co chodzi? - Zapytał siadając z
powrotem w fotelu.
-Jak by to ująć? Twój syn i moja
córka jak wiesz spotykali się w szkole. Uchodzili za parę, aż do
sierpnia kiedy to Hermiona uciekła. Zrobiła to ponieważ Twój syn
spłodził wraz z nią potomka.
-Że co proszę?! - krzyknął bardzo
głośno.
-Właśnie dzisiaj Hermiona urodziła
syna. Jej i Dracona. Od razu to widać. Scorpius ma białe włoski i
jego szare oczy.
***
Draco właśnie szedł korytarze.
Zatrzymał się przed gabinetem ojca kiedy usłyszał jego krzyk.
Zamierzał wejść do środka i dowiedzieć co się stało, gdy
usłyszał drugi głos. Wiedział, że nie powinien podsłuchiwać,
ale ciekawość wzięła górę. Podszedł bliżej drzwi i usłyszał
to co zwaliło go z nóg. Z szoku usiał na podłodze korytarza.
Doznał szoku. Gdyby nie jego matka
pewnie siedziałby tak długo aż panowie wyjdą z gabinetu.
Zaciągnięty przez kobietę do salonu na dole nie wiedział czy to
sen czy prawda. Właśnie dowiedział się, że został tatą. Nie od
matki dziecka tylko od jej ojca.
-Draco co się stało? - Dopytywała
dziewczynka. - Draco!! Ocknij się!
-Mamo? Co ja tu robię?
-Szłam do ojca, gdy zobaczyła cię w
szoku na klęczącego na podłodze. Coś się stało?
-Mamo ja muszę gdzieś szybko iść
coś sprawdzić. Opowiem jak wrócę.
I z cichym trzaskiem aportował się w
centrum Londynu. Szedł szybko w stronę nieczynnego centrum
handlowego i nie zważają czy są ludzie dookoła wszedł przez
szybę do magicznego szpitala. Udał się w kierunku recepcji i żądał
poinformowania go gdzie przebywa Hermiona Granger. Kobieta nie
chciała udzielić mu informacji, gdyż zostało to zastrzeżone
przez dziewczynę. Zdenerwowany udał się więc na drugie piętro bo
jak przypuszczał tam powinna się znajdować dziewczyna skoro
dopiero co urodziła. Przeszukał całe piętro aż w końcu dotarł
do ostatnich drzwi na tym oddziale. Spojrzał przez szybę czy to na
pewno ona tam siedzi i chwilę obserwował. Jako, że wszystko było
dokładnie słychać wiedział co dziewczyna mówi do maleństwa.
Zdenerwował się na jej słowa i gwałtownie wszedł do środka.
Zszokowana kasztanowłosa spojrzała na niego z niedowierzaniem.
-M....Mal...Malfoy co ty tu robisz?
-Przyszedłem zobaczyć czy to prawda
co mówił Twój ojciec mojemu – odpowiedział. - I widzę, że nie
kłamał. Jak mogłaś mi to zrobić? Dlaczego nic mi nie
powiedziałaś? Wiesz, że przez te ostatnie pół roku szukałem cię
po całej Anglii? Nie ty nic nie wiesz! Wolałaś się ukryć jak
jakiś tchórz. Co z ciebie za gryfonka skoro uciekasz przy pierwszej
lepszej okazji?Dlaczego? Dlaczego to zrobiłaś?
Uklęknął na podłodze i zakrył
twarz rękoma ukrywając tym samym łzy, które popłynęły z jego
oczy. Hermiona była w szoku. Nie wiedziała co ma teraz zrobić.
Bała się co może nastąpić po tym wszystkim. Chłopak miał
rację. Była tchórzem. Nie tak została wychowana. Wstała więc z
łóżka, delikatnie ułożyła synka w szpitalnym łóżeczku i
podeszła do chłopaka. Uklęknęła przed nim i pociągnęła za
jego dłonie.
-Przepraszam. Tak bardzo cię
przepraszam Draco. Bałam się. Bałam się na całą tą sytuację –
płakała. - Nie chciałam byś wiedział. Sam powiedziałeś, że
nie chcesz mieć dzieci. Zadałam ci wtedy tamto pytanie bo czułam, że jestem w ciąży.
A to co od ciebie usłyszałam przeraziło mnie. Nie mogłam ci
powiedzieć. Nie chciałam cierpieć. Rozumiesz?
-Więc przemilczałaś to, a gdy
nadszedł czas uciekłaś prawda?
-Bo nie chciałam byś czuł się
zmuszany do kochania mnie i Scorpiusa.
-Głupia jesteś Granger. Niby taka
mądra ale jednak głupia. Mogłaś mi powiedzieć. Pewnie by w końcu
to do mnie dotarło. Zawiodłaś mnie. A teraz mnie posłuchaj Panno
– wiem – to – wszystko. Kochałem cię i cały czas kocham.
Jestem na ciebie zły, ale nie pozwolę ci już więcej uciekać.
Rozumiesz?
Kiwnęła głową i pozwoliła się
chłopakowi przytulić. Tak bardzo im tego brakowało. Klęczeli tak
przytuleni do siebie dopóki nie przeszkodził im płacz malucha.
Dziewczyna szybko wstała i podeszła do chłopca. Wzięła go
delikatnie na ręce i kołysała cicho nucąc jakąś piosenkę.
Draco również wstał i podszedł do nich. Objął Hermionę i
spojrzał na swojego syna.
-Witaj na świecie Scorpius.
-Cieszę się, że tu jesteś Draco.
-A wiesz co to oznacza? - Zapytał, a
dziewczyna spojrzała na niego pytająco. - Będziesz musiała wyjść
za mnie. Nie pozwolę by nasz syn wychowywał się bez jednego z
rodziców.
-Nic nie będę musiała –
uśmiechnęła się.
-Tego będą oczekiwać od nas ojcowie.
Uklęknął na jedno kolano i wziął
ją za rękę.
-Hermiono Jane Granger czy zostaniesz
moją żoną. Nie mam wprawdzie pierścionka lecz to chyba nie jest
ważne. Kocham cię. Zostań moją żoną.
-Kocham cię również. I z chęcią
zostanę Twoją żoną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz