Cześć.
Jestem z nowym rozdziałem.
Dedykuje go czterem wspaniałym dziewczyną.
Tonks, Ameneris Firegold, Amanda M oraz Love Dramione.
Dziękuję za miłe komentarze i wsparcie.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.
Panna
Annie
-W związku z tym musieliśmy znaleźć
nowego nauczyciela eliksirów, a jest nim... Severus Snape.
Na Wielkiej Sali momentalnie zapadła
cisza. Wszyscy uczniowie patrzeli niedowierzaniem na swoją
dyrektorkę. Kilka osób głośno stwierdziło, że nauczycielce coś
się poprzewracało w głowie. Kiedy Mistrz eliksirów zajął swoje
miejsce przy stole nauczycielskim dwoje Prefektów Naczelnych
spojrzało na siebie wymieniając przy tym porozumiewawcze uśmiechy.
Tylko ta dwójka wiedziała o powrocie profesora nawet bardzo przy
tym pomogli. Ponownie spojrzeli na dyrektorkę, która ponownie
zabrała głos.
-Profesor Snape będzie kontynuował
nauczanie was. Pierwsze zajęcia zaczynacie jutro. Teraz życzę wam
dobrej nocy. Dobranoc.
I każdy rozszedł się do swojego
dormitorium.
***
Nastała piękna, kolorowa i złocista
jesień. Liście pospadały z drzew, a ptaki szykowały się do
odloty w cieplejsze strony globu. Powietrze było rześkie i lekkie.
Wiatr delikatnie stukał w szyby pokoju pewnej brązowowłosej
Gryfonki, która zaczęła się budzić ze snu. Przetarła piąstkami
swoje czekoladowe oczy i rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu
swojego małego pupilka imieniem
Diabełek. Nazwała go tak gdyż przypominał jej pewnego
czarnoskórego Ślizgona. Mały, czarny kotek leżał wtulony w swój
ulubiony kocyk znajdujący się niedaleko drzwi. Jeszcze zaspana
Hermiona podeszła do swojego pupilka i pogłaskała go za uszkami.
Ten cichutko miauknął i wtulił się w dłoń swojej pani.
Dziewczyna uśmiechnęła się mimowolnie. Wyswobodziła rękę spod
główki kota i udała się do łazienki na poranną toaletę.
Dwadzieścia minut później ubrana w szkolny mundurek udała się do
wielkiej sali na śniadanie. Usiadła na swoim ulubionym miejscu przy
stole wspólnym Gryfindoru i zagadnęła do swojej najlepszej
przyjaciółki Ginny.
-Jak tam Gin? Wyspana i przygotowana na
zajęcia?
-Taaa - odpowiedziała Ruda ziewając. – A tak
w ogóle mamy nowy plan zajęć. Wiedziałaś o tym? Musieli
dopasować go na nowo bo wielu uczniów chce wrócić na zajęcia z
eliksirów, tak jakby Slughor nie potrafił uczyć, albo może chcą
się dowiedzieć czy Snape nie jest przez kogoś sabotowany. A my
mamy jak na złość teraz wszystkie zajęcia ze Ślizgonami. Wiesz
dla mnie to dobrze bo będę wiedziała co robi Blaise. A Mionuś bo
zapomnę. Diabełek się pytał czy będziesz miała coś przeciwko
temu byśmy mogli siedzieć razem?
-Jeśli ty będziesz siedzieć z nim to
z kim ja mam siedzieć? Bo pewnie Harry będzie chciał z Pansy, z
Ronem nie rozmawiam. To kto niby mi zostanie. Wiesz, że nie chce
siedzieć z kimś kto nie jest wystarczająco skupiony na zajęciach?
-Wiem, wiem - na chwilę zamilkła po
czym kontynuowała. - Tak sobie pomyśleliśmy z Blasie'm, że możesz
siedzieć ze Smokiem. No wiesz sama. Jest dość inteligentny i w
ogóle.
-Yhm - mruknęła. – A co na to
Malfoy?
-Blaise z nim zaraz będzie pozmawiać.
I obie panie zakończyły rozmowę.
***
W tym samym czasie na drugim końcu
Wielkiej Sali dało się słyszeć rozmowę dwóch przyjaciół.
-Zwariowałeś Diable? - Zapytał
blondyn. – Ja mam siedzieć z Granger? Oszalałeś normalnie.
Przecież ona mi żyć nie da.
-Nie marudź Smoku. Przecież każdy
wie, że Hermiona nie jest ci obojętna. Proszę zrób to dla mnie -
prosił jego przyjaciel.
-Dobra zrobię, ale ty w sobotę
jedziesz ze mną do Azkabanu, a potem do matki i wisisz mi butelkę
Ognistej.
Oboje byli zadowoleni z obrotu takiej
sprawy. Ten pierwszy będzie mógł podokuczać Gryfonce, napić się
dobrej Whisky i sam nie idzie odwiedzić ojca. Zaś drugi cieszył
się, że nawet w czasie zajęć będzie mógł być ze swoją
miłością.
Tydzień minął szybko. Pewien
siedemnastoletni letni blondyn zastanawiał się jak poprosić
Minerwę McGonagall o to by dała mu i jego przyjacielowi pozwolenie
na opuszczenie w dniu jutrzejszym szkoły. Nie mając innego wyjścia
ruszył powolnym krokiem do gabinetu profesor McGonagall. Kiedy
znalazł się na miejscu wypowiedział hasło, a kiedy był przy
drzwiach zastukał w nie lekko. Usłyszawszy ciche proszę wszedł do
środka. Kobieta układała jakieś dokumenty na swoim jakże
ogromnym biurku. Draco zawsze podziwiał ten gabinet. Okrągły,
pełno w nim było różnorakich instrumentów. Nie wiedział do
czego większość z nich służy. Rozejrzał się po wszystkich
obrazach, na których znajdował się każdy dyrektor od samego
założenia szkoły. Uśmiechnął się do obrazu Phineasa Blacka
swojego przodka ze strony Matki. Usiadł w fotelu kiedy usłyszał
pytanie właścicielki jakże wspaniałego pomieszczenia.
-Co pana sprowadza do mnie panie
Malfoy?
-Miałbym do pani wielką prośbę pani
dyrektor - zaczął. – Mój ojciec umiera w Azkabanie, a ostatnią
Jego wolą jest zobaczenie mnie przed śmiercią. Moja mama wysłała
mi list z prośbą odwiedzenia ojca. Chciałbym się tam wybrać i
chciałem zabrać ze sobą Blaise'go. Jest moim przyjacielem i na
pewno by mnie wsparł w tym wszystkim.
-Wie pan panie Malfoy, że pan może
opuścić teren szkoły. Wystarczyło mnie tylko poinformować, ale
jak Pan się pyta to zezwalam na opuszczenie szkoły pana i pana
Zabiniego.
-Dziękuje Pani bardzo. Do widzenia.
Uśmiechnął się do opiekunki
Gryffindoru i opuścił jej towarzystwo. Szybko pokonał te kilka
pięter i był już w Pokoju Wspólnym Slytherinu. Kiedy tylko
znalazł się w środku wiele Ślizgonek zaczęło rozbierać go
wzrokiem. On nie był żadną z nich zainteresowany. Przeszedł
obojętnie przez salon. Szybko odnalazł przyjaciela i zaciągnął
go na górę. W środku nalali sobie po szklaneczce Ognistej i
rozmawiali o dziewczynach, quidditchu, nauce, quidditchu. Ten sport
był wielką pasją ich obu więc potrafili non stop o tym rozmawiać.
Obmyślali nową taktykę na rozpoczynający się nowy sezon.
Dwie godziny później lekko wstawiony
blondyn powiedział przyjacielowi dobranoc i udał się do swojego
prywatnego pokoju znajdującego się na trzecim piętrze. Miał
nadzieję, że nie spotka żadnego z nauczycieli gdyż dziesięć
minut temu wybił dzwon ogłaszający ciszę nocną.
Szybko znalazł się w swoim
dormitorium. Przebrał się w krótkie spodenki i z zamiarem
popływania udał się do łazienki. Wchodząc do środka nie
spodziewał się zobaczyć tam swojej współlokatorki. Momentalnie
wytrzeźwiał kiedy ujrzał jej szczupłe ciało ubrane jedynie w
skąpe bikini. Stała do niego tyłem więc nie mogła go zobaczyć.
Po cichu podszedł do niej. Złapał ją w pasie i wraz z dziewczyną
na rękach wskoczył do ciepłej wody. Kiedy oboje się wynurzyli
dziewczyna zaczęła krzyczeć na winnego.
-Co ty sobie wyobrażasz Malfoy? Mogłeś
mnie idioto utopić. Na mózg kompletnie ci padło? Upiłeś się czy
naćpałeś? Nienawidzę cię!
Zamierzała wyjść z wody gdy chłopak
ją zatrzymał.
-Nie upałem na mózg. Nie utopiłabyś
się przy mnie. Nie zaprzeczę, że trochę wypiłem. Przecież
jesteś cała i zdrowa. Po co te krzyki. Ja nic takiego nie zrobiłem
Powiedział z miną zbitego psa.
Podpłynął do stojącej bliżej podestu dziewczyny. Widział w jej
oczach lekki strach. Zastanawiał się czy to nie przez to, że ona
boi się głębokości.
-Granger? - Zaczął.
-Wal się Malfoy - odpowiedziała mu.
-Z Tobą chętnie. Powiedz mi czy ty
się boisz głębokości? - zapytał.
-Jesteś zboczony. Skąd ci to przyszło
do tej tlenionej główki? - rzekła.
-Nie umiesz kłamać. Widać to po
Tobie.
Dziewczyna spojrzała na niego
pytająco. Usiadła na brzegu basenu zanurzając w nim nogi. Unikała
wzroku Ślizgona. Zastanawiała się czy u powiedzieć dlaczego boi
się głębokiej wody. Po chwili wahania zaczęła dość cicho.
-Miałam wtedy piętnaście lat. Było lato. Wraz
z moją mugolską przyjaciółką, jej rodzicami i bratem wybraliśmy
się nad wodę. Kocham pływać i Shirley też. Urządziłyśmy
wyścigi, która pierwsza dopłynie do boi znajdującej się w
połowie jeziora. Ona była szybsza. Ja musiałam zatrzymać się by
złapać oddech wtedy jej brat wciągnął mnie pod wodę. Nie
zdążyłam nabrać powietrza. Kiedy myślałam, że to koniec puścił
mnie. Czym prędzej popłynęłam do brzegu. Zabrałam swoje rzeczy i
płacząc uciekłam do domu. Do tej pory boje się głębokości.
Jeśli kiedyś komukolwiek to powtórzysz przeklnę cię czymś
paskudnym.
-Spokojna twoja rozczochrana. Nikt się
o tym nie dowie.
Powiedział i usiadł obok niej.
Wzrokiem zjechała go z góry na dół. Swoje oczy zatrzymała na
średniej wielkości bliźnie znajdującej się przy miednicy
chłopaka.
-A ty skąd to masz? - zapytała
wskazując na bliznę. – Ja ci powiedziałam swój sekret. Teraz
ty.
-No dobra. Miałem dziesięć lat. Ojciec
wrócił z pracy upity. Rzucał cruciatusami na prawo i lewo.
Moja mama niestety jednym z nich oberwała. Chciałem jej pomóc. Ale
co może zrobić dziesięciolatek? No nic. Stanąłem przed nią
broniąc moja rodzicielkę własnym ciałem. Nie usłuchałem ojca by
zejść mu z drogi. Leviosą rzucił mnie o schody. Kawałek
drewna wbił mi się i tak mam tą bliznę.
-Nie chciałeś się jej pozbyć? - Nie
dawała za wygraną.
-A myślisz, że nie próbowałem?
Robiłem to wiele razy. Nic się nie poprawiało. A blizna przypomina
mi jak czasami warto stanąć w obronie osoby, która jako jedyna
okazywała ci miłość.
Zamilkł. Siedzieli jeszcze tak przez
kilka minut. Po czym Hermiona wstała. Ubrała na siebie szlafrok.
Pocałowała chłopaka w policzek życząc mu dobranoc i szybko
czmychnęła do swojej sypialni.
Chłopak siedział nadal rozmyślając.
Ta kasztanowłosa dziewczyna zaintrygowała go i to bardzo.
Zastanawiał się czemu zwierzyła mu się ze swojego sekret. Jestem
pewien, że nikt o nim nie wie. Czuj się wyróżniony Malfoy. To
znaczy, że ona jako tako ci ufa mówiąc ci swoją słabość.
Z rozmyśleniami o Gryfonce udał się
do sypialni gdzie rzucając się na łóżko od razu zasnął.
Nastał nowy dzień. Sobota. Wielu
uczniów smacznie spało w swoich ciepłych i wygodnych łóżkach.
Pewien blondyn przewracał się na drugi bok kiedy poczuł coś
mokrego na twarzy. Nie przypominał sobie by zapraszał jakąś
dziewczynę na noc. Natychmiast otworzył oczy i zobaczył małą
kupkę czarnego futerka. Dobrze wiedział czyje to zwierzątko. Wziął
je na ręce i ruszył do pokoju sąsiadki. Bez ceremonialnie wszedł
do jej pokoju i głośno krzyknął.
-Granger. Otwórz te swoje oczęta bo
inaczej pożegnasz się z tym małym Diabłem.
Dziewczyna otworzyła swoje oczy i
spojrzała na jasnowłosego. Widziała jego cyniczny uśmieszek.
Wstała i zabrała mu swojego pupilka po czym ponownie weszła do
łóżka. Zaskoczony chłopak lekko się zirytował. Przecież nikt
nie będzie go olewał. Wziął lekki rozpęd i wskoczył prosto na
łóżko dziewczyny lekko ją przygniatając. Ona zaś speszyła się
trochę i próbował go z siebie zrzucić. Był jednak za ciężki i
nie dała rady. Chłopak położył się tak by móc spojrzeć jej w
oczy.
-Wiesz co Granger? Mnie się nie olewa.
Teraz trochę pocierpisz - powiedział.
-Złaś Malfoy. Jesteś ciężki -
odpowiedziała mu.
-A może by cię tak. Hmmm...
Dziewczyna nadal próbował go zrzucić.
Bezskutecznie. Chłopak uśmiechnął się. Zszedł z niej ale nadal
trzymał ją blisko siebie. Hermiona intrygowała go trochę i chciał
wiedzieć czy ona jest taka uległa jak inne dziewczyny. Obejrzał ją
od stóp po sam czubek głowy i uśmiechnął się lubieżnie. Miała
na sobie krótką, lekko prześwitującą zieloną koszulę nocną.
Przejechał ręką po jej nagim ramieniu. Poczuł jak dziewczyna
lekka zadrżała. A więc mój dotyk doprowadza ją do takich
rzeczy. Nachylił się nad nią z zamiarem zdenerwowania jej.
Ich usta dzielił zaledwie centymetr. Draco miał wielką ochotę
zasmakować jej malinowych ust. Właśnie zamierzał to zrobić gdy
usłyszał wołanie z pokoju Wspólnego Prefektów Naczelnych. Zły
na swojego przyjaciela powiedział do Gryfonki
-Jeszcze to dokończymy mała.
I wyszedł. Oszołomiona dziewczyna nie
wiedziała co ma o tym wszystkim sądzić. Nie żeby Ślizgon nie był
jej obojętny. Może i chciała tego pocałunku. Ale to nie powinno
mieć miejsce. Ona w nic nie chce się angażować by później nie
cierpieć przez tego łamacza kobiecych serc. Nie myśl o nim
Hermiona. Tak będzie lepiej powiedział jej cichy głosik
gdzieś w głowie.
W tym samym czasie blond włosy chłopak
patrzał na swojego najlepszego przyjaciela wzrokiem, którego by się
nie powstydził sam bazyliszek. Gdyby ludzki wzrok mógł zabić
czarnoskóry chłopak leżał by teraz martwy na środku salonu.
-Diable po co jesteś tu z samego rana?
- zapytał.
-Aż tak bardzo ci przeszkodziłem? Wczoraj powiedziałeś, że mam byś na dziesiątą. A
jak byś nie zauważył już jest kilka minut po.
-Dobra dobra. Czekaj pięć minut muszę
się ogarnąć i zaraz idziemy.
I poszedł do swojego dormitorium.
Zabini usiadł wygodnie w jednym z foteli i czekał na przyjaciela.
Równe pięć minut później blondyn był już gotowy.
Używając kominka przenieśli się do
Malfoy Manore. Draco nawoływał swoją matkę. Kiedy pokazała mu
się uściskał ją. Kobietę lekko zaskoczył czyn syna lecz szybko
odwzajemniła tym samym. Zaprosiła chłopaków na śniadanie i już
po chwili zajadali przepyszne przysmaki przyrządzone przez domowe
skrzaty. Po zjedzonym posiłku udali się powoli na odwiedziny ojca
Malfoya.
***
Hermiona dopiero po dłuższym czasie
otrząsnęła się po wizycie Dracona. Wiedziała, że chłopak robił
jej tylko na złość i na pewno nie chciał jej pocałować. Było
jej trochę przykro. Lubiła go chociaż nie tak jak powinna.
Pokręciła głową by odgonić wszystkie myśli dotyczące Malfoya.
Wstała z łóżka, ubrała się i zamierzała iść do biblioteki
odrobić prace domowe kiedy do jej salonu weszły jak burza trzy
dziewczyny. Jedna ruda Gryfonka i dwie Ślizgonki. A były nimi nie
kto inny jak najlepsza przyjaciółka Ginny Weasley oraz dwie nowe
koleżanki Pansy Parkinson i Astoria Greengrass. Pierwsza z
przybyłych przemówiła.
-Mionuś idziemy wszystkie do ciebie.
Musimy trochę poplotkować.
Pozostałe dziewczyny zgodziły się z
nią i chwilę później siedziały wygodnie na łóżku najstarszej
z nich i zaczęły rozmawiać o
chłopakach robiąc ranking najgorętszych przystojniaków
Hogwartu.
***
Właśnie wraz Blaisem i Narcyzą
wracali z Azkabanu. Jego ojciec mówił coś o jakiejś kobiecie o
dziecku. Nikt nie rozumiał jego paplaniny. Ale czy to była prawda?
Jedyna osoba wiedziała o co chodzi. Była nią Narcyza. Miała
zamiar powiedzieć wszystko przy obiedzie. Kiedy znaleźli się w
restauracji gdzie zawsze jadali obiady poza domem. Usiedli przy
jednym ze stolików. Zamówili sobie obiad. Jedząc młody Malfoy
przyglądał się swojej matce. Dobrze wiedział, że kobieta coś
ukrywa. Miał racje bo po chwili przemówiła.
-Draco mam dla ciebie chyba nie zbyt
dobrą wiadomość. Kiedy miałeś trzy latka Twój ojciec miał
romans z moją najlepszą przyjaciółką Helen Berks*. I mają razem
dziecko. Helen przyszła do nas i wszystko mi opowiedziała. Mówiła,
że nie chce żadnych pieniędzy od nas ani pomocy. Nie potrzebuje
łaski. Tak więc nikt się nie dowiedział o romansie Lucka. Kilka
dni temu dostałam list od niego, że przyjdzie do mnie pewna
kobieta, a ostatnim jego życzeniem jest to bym ją wysłuchała. Tak
też zrobiłam. Godzinę później w progach naszego domu stała
Helen. Wyglądała okropnie, tak jakby ktoś torturował. Obok niej
stała mała blond włosa dziewczynka. Tak na około czternaście lat.
Zaprosiłam je do środka. Usiadłyśmy w salonie. Helen opowiedziała
mi jak spędziła te kilkanaście lat. Jak samotnie wychowywała
córkę. Przed wyjściem poprosiła mnie o opiekę nad dziewczynką.
Helen jest chora na raka, zostało jej tylko kilka miesięcy życia.
Poprosiła również bym przygarnęła mało bo nie ma nikogo, a tak
bardzo by nie chciała córki w sierocińcu. Odmawiałam jej. Mówiła,
że Lucjusz jest jej ostatnią nadzieją. Tak więc w końcu
zgodziłam się. Chcę ci synku powiedzieć, że zamieszka z nami i
będzie uczęszczać do Hogwartu. Musi się normalnie uczyć, a nie w
domu jak było do tej pory. Nie miej mi tego za złe, ale nie mogłam
postąpić inaczej.
Chłopak był w ogromnym szoku. Nie
wiedział co kierowało jego rodzicielką. Szok był tak wielki, że
jego świadomość nie chcę przyjąć do wiadomości to, że on
jedynak ma teraz siostrę i to od niego młodszą o trzy lata.
Chwilę później do restauracji weszła kobieta, która prowadziła
za rękę małą jak na swój wiek dziewczynkę o blond włosach
takiego samego odcienia jak ma nasz bohater, małych szarych oczkach.
Stanęła koło nich. Spojrzała na dwóch chłopaków po czym na
Narcyzę.
-Draco to jest Annie. Annie to Draco. Twój starszy brat - przedstawiła ich sobie po
czym dodała – Synku Annie idzie do Hogwartu, a ty masz się nią
tam zająć jak będzie potrzebować pomocy. McGonagall już wszystko
wie i dzisiaj Annie będzie przydzielona do któregoś z domów. A
teraz zmykajcie do szkoły.
Tak więc nie mając innego wyjścia
Draco zmniejszył kufer, który miała ze sobą, wziął za rękę
nie ufną dziewczynkę drugą złapał przyjaciela i teleportował
ich przed bramę szkoły.
*Helen
Berks to wymyślona przeze mnie osoba tak samo jak Annie. Annie nosi
nazwisko Malfoya. Poprosiła o zmianę go Helen.
Świetne :D jestem ciekawa jak to teraz się wszystko potoczy :D i niech ci wena dopisuje :D
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że świetnie to wymyśliłaś. Fajnie, że Draco ma siostrę.
OdpowiedzUsuńDramione True Love <3
Super :D czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: Dziękuję za dedykacje, a komentuje z anonima, bo chwilowo nie mam internetów :)
OdpowiedzUsuńPo drugie: Świetne!!! Ten pomysł z siostrą Malfoya jest super! Zaciekawiłaś mnie ogromnie i możesz być pewna, że zostane z Tobą :*
I ostatnie co chce napisać to:
Pozdrawiam i weny życzę na kolejny tak samo wspaniały rozdział ;)
Tonks :*