Cześć wszystkim.
Jestem z drugą częścią miniaturki dziewiątej.
Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.
Who
Jestem z drugą częścią miniaturki dziewiątej.
Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.
Who
Minęły
dwa tygodnie odkąd zostałam zabrana przez Malfoy'a do twierdzy
Śmierciożerców. Dwa długie tygodnie siedzę tutaj zamknięta. Nie
mam żadnej książki, nawet głupiej poezji. Nie znoszę jej, a z
braku laku dobre było by i to. Byle tylko nie siedzieć bezczynnie.
Mogłam co prawda iść do salonu i siedzieć przed komikiem, ale nic
więcej.
Teraz wykąpana leże na
swoim pojedynczym łóżku i rozmyślam o tym wszystkim. Jestem tutaj
tyle czasu i jeszcze ani razu nie zostałam postawiona przed obliczem
Voldemorta. Co jednocześnie mnie cieszy jak i przeraża. A co jeśli
szykują dla mnie coś bolesnego. Nie chcę tego wiedzieć. Wolę żyć
jeszcze z myślą, że trzymają mnie tutaj tylko aby ściągnąć
Harrego. Możliwe iż chcą by informacja o moim miejscu pobytu
dotarła również do niego, Wiem, że tak nie będzie. Tuż po
śmierci Dumbledora powiedzieliśmy sobie, że nikt ma nie szukać i
nie reagować jak coś usłyszymy o sobie. Bo wojna przecież kiedyś
się skończy, a my to przecież przeżyjemy i będzie jak dawniej.
Moje rozmyślania
przerwało otwieranie drzwi. Wstałam by ubrać szlafrok i stanęłam
przy łóżku. W progu stał blondyn. Zdziwiła mnie jego przybycie.
Nigdy tutaj nie przychodził. Wszedł go do środka i stanęłam obok
drzwi. Spojrzałam na niego pytająco czekając na to aż się w
końcu odezwie. Milczał uważnie mi się przyglądając. Dopiero po
kilku minutach się odezwał.
-Słuchaj Granger. Jutro
mam cię przyprowadzić na przesłuchanie do Czarnego Pana. Miałem
ci nie mówić, ale pewnie chcesz się psychicznie przygotować.
-Dziękuję za to choć
wiem, że mnie nienawidzisz. Ale i tak dobrze wiesz, że nic nie
powiem Volde...
Nie zdążyłam dokończyć,
gdy dłoń chłopaka znalazła się an moich ustach, Był to
delikatny, ciepły dotyk, który wywołał ciarki na moim ciele i nie
były one z obrzydzenia co mnie zdenerwowało bo nie powinien tak na
mnie działać. Jesteśmy przecież wrogami. Nie powinno tak być.
Staliśmy tak przy
ścianie. Między nami panowała cisza. Spojrzałam w oczy Malfoy'a.
To co w nich zobaczyłam zaintrygowało mnie. Nie widziałam w nich
zobojętnienia czy obrzydzenia tylko czyste pożądanie. Nie trwało
to jednak długo bo chwilę później znowu przybrał na twarz tą
swoją maskę obojętności. Myślałam, że się ode mnie odsunie.
Nie zrobił tego. Nadal trzymając dłoń na moich ustach powiedział
-Nie wymawiaj jego
imienia. Jest na nie nałożone taboo. Nie chcesz chyba by Czarny Pan
zjawił się w Twojej sypialni?
Kiwnęłam przecząco
głową gdyż nie mogłam nic powiedzieć. I ponownie nastała między
nami cisza. Uważnie obserwowałam jego twarz. Powoli zabrał dłoń
lecz nadal trzymał mnie blisko ściany. Nie ukrywam, że ciepło od
niego bijące było bardzo przyjemne. Ron, z którym byłam nigdy tak
nie zrobił. A później okazało się iż woli chłopaków. Niestety
Draco działał na mnie uspokajająco. To było dziwne uczucie.
Przemówił ponownie tym swoim uwodzicielskim głosem, od którego
miękły nogi. Dobrze, że mnie trzymał bo pewnie już dawno był
upadła.
-Pachniesz moim szamponem
Granger.
Wciągnął powietrze i
delikatnie wypuścił. Spojrzał na moje usta. A następnie w oczy
jak by pytając o pozwolenie. Chciałam by mnie pocałował. Nie
zabroniłabym mu tego zrobić. Nadal się we mnie wpatrywał.
Kiwnęłam ledwie zauważalnie głową. Jakby tylko na to czekając
wbił się w moje usta. Nie był to zachłanny mocny pocałunek,
wręcz przeciwnie. Był bardzo delikatny jak muskanie skrzydeł
motyla. Oddałam go. Językiem otworzył moje usta pogłębiając
pocałunek. Pieścił nim moje podniebienie co wywołało kilka fal
przyjemności. Było mi przyjemnie. Jęknęłam kiedy przyciągnął
mnie bliżej siebie. Chyba pod wpływem chwili przeczesałam palcami
jego włosy. I nagle wszystko się skończyło. Malfoy odsunął się
ode mnie i wyszedł z sypialni lekko zatrzaskując drzwi. Nawet na
mnie nie spojrzał. Tak jakby wróciła mu świadomość i
przypomniał sobie z kim się całuje. Chciał pewnie tylko chwili
zapomnienia. I mnie do tego wykorzystał. Źle się z tym czułam, bo
mi to naprawdę sprawiło przyjemność. Potrząsnęłam głową
chcąc odpędzić od siebie nieprzyjemne myśli. Nadal czując dotyk
jego ust na moich ułożyłam się na łóżku chcąc zasnąć.
Niestety sen nie przyszedł aż do następnego ranka.
***
Wszedłem
do swojej sypialni i zrzuciłem dzban z wodą na podłogę. Co się
ze mną dzieję? Całowałem Granger. Nie całowałem Granger, ja
całowałem się z nią. I muszę przyznać przed samym sobą, że mi
się to podobało. Nawet bardzo. Jej usta takie słodkie i miękkie.
No i oddała ten pocałunek. Byłem pewien, że dostanę w twarz, a
tu takie zdziwienie. Pozwoliłam mi się całować. Jeszcze nikt nie
całował mnie z taką czułością i delikatnością.
Rozebrałem się i
poszedłem w stronę naszej wspólnej łazienki. Wszedłem pod
prysznic i puściłem zimną wodę. Dla ochłodzenia. Chciałem zmyć
z siebie jej zapach, sięgając po szampon zrozumiałem, że jest to
nie możliwe. Szybko się umyłem i w samym ręczniku ruszyłem z
powrotem do sypialni. Rzuciłem się na łóżko. Nie minęła
chwila, a oddałem się w objęcia Morfeusza.
Poranek nastał szybciej
niż się spodziewałem. Moim zdaniem świt nastał za szybko.
Leniwie wstałem z łóżka. Ubrałem się w mój ulubiony strój
czyli białą koszulę i czarne spodnie, a na nogi wojskowe buty. No
jeszcze do tego peleryna Śmierciożercy i będę gotowy na spotkanie
z Tym Którego Imienia Nie Wolno Wypowiadać. Wszedłem do salonu. Na
kanapie znajdującej się na zaraz przed kominkiem siedziała Ona z
parującym kubkiem w dłoni wpatrując się w płomienie. Nie
spojrzała na mnie cały czas wpatrzona w ogień. Zastanawiałem się
czy wie w ogóle, że w tym pomieszczeniu jesteśmy razem. Nie
wiedziałem jak mam zareagować na jej obecność obok mnie.
Postanowiłem nie poruszać tematu wczorajszego pocałunku.
-Jesteś gotowa na
spotkanie z Czarnym Panem? - powiedziałem. - Powiedz mu od razu to
co chce usłyszeć, a nie będziesz musiała cierpieć. Wiem, ze Twój
Gryfoński upór ci na to nie pozwoli, ale zrób to by przeżyć.
Rozumiesz?
-To nie ma znaczenia
Malfoy – odpowiedziała spoglądając na mnie. - I tak nie pozwoli
mi długo żyć więc czemu nie skończyć tego teraz? Chcę tylko by
Ginny przeżyła. Możesz coś dla mnie zrobić? Przekaż jej ten
list po wszystkim.
Podała mi złożoną
kartkę. Wziąłem ją i odłożyłem na biurko do swojej służbowej
teczki. Ponownie podszedłem do dziewczyny.
-Idźmy już bo za chwilę
mamy być na miejscu. Powiedz to co chce wiedzieć i będzie po
sprawie.
Nie odezwała się już
więcej. Podeszła bliżej. Chyba tylko odruchowo, ale złapałem ją
za rękę. Ruszyliśmy w stronę wyjścia. Droga do głównej sali
przesłuchań nie zajęła nam dużo czasu. Otworzyłem wielkie wrota
i ostatni raz spojrzałem na Granger. Ledwie zauważalnie kiwnęła
głową i weszliśmy do środka. Zdziwiłem się obecnością prawię
wszystkich sługusów. Czarny Pan zauważyła nasze przybycie bo od
razy wskazał środek sali. Tam miałem zostawić Gryfonkę.
Popchnąłem ją trochę mocniej niż zamierzałem tak aż upadła na
kolana. A ja sam stanąłem w szeregu między Severusem, a Blasiem
gdzie było moje miejsce. Na twarz przywdziałem maskę obojętności.
Nikt nie musiał wiedzieć w jakim stopniu było mi jej naprawdę
szkoda. Lord nic nie powiedział tylko od razu rzucił w dziewczynę
Cruciatusem. Nie krzyknęła. Zauważyłem, że z jej oczu
poleciały tylko łzy. Wiedziałem cierpienie na jej twarzy. Nie
mogłem jednak nic zrobić. Mogłem jedynie patrzeć na to co
czarnoksiężnik robi. W jej stronę poleciało kolejne zaklęcie
torturujące. Wiem, że jest bardzo silna, ale musiała w końcu tego
nie wytrzymać. Z jej gardła wydobył się przeraźliwy krzyk. Robił
to specjalne. Tak by ją złamać. Śmierciżercy za każdym razem
tak robili by tylko wydobyć ze swojej ofiary potrzebne im
informacje.
-Mów Granger gdzie
znajduję się Potter – rozbrzmiał mocny głos Voldemorta.
-Nic ci nie powiem –
odparła ledwie słyszalnie. - Możesz mnie zabić, ale i tak nic ci
nie powiem. Nigdy w życiu.
Została potraktowana
jeszcze wieloma potężnymi zaklęciami. Nie powiedziała jednak nic.
Aż z bólu i wycieńczenia zemdlała. Lord kazał ją zabrać i
wyszedł. Słudzy jeden po drugim opuszczali salę. Zostałem tylko
ja, Granger i Severus, który podał mi eliksiry dla dziewczyny. Tak
delikatnie jak tylko mogłem wziąłem ją na ręce i ruszyłem do
swoich komnat.
***
Czułam
ból. Tak bardzo mocny, że nie umiem tego opisać. Ból rozrywał
moje ciało na milion kawałeczków. Rozpadałam się. Byłam pewna,
że ten potwór mnie zabiję. Chyba miał inne plany wobec mnie. Oby
tylko nie były gorsze niż to co teraz przeżyłam. Wiem, ze
straciłam przytomność. Wiem, że ktoś mnie bardzo delikatnie
podniósł i niósł po schodach. Każdy krok tej osoby sprawiał mi
ból. Ale byłam pewna, że nie robi tego specjalnie. Wiedziałam, ze
niósł mnie Malfoy. Któż by inny? Ułożył mnie na miękkim
posłaniu. Moje było małe i nie zbyt wygodne. Czyżbym leżała na
jego łóżku? Aż tak się poświęcił. Czyżby zżerało go
poczucie winy. Mógł przecież nie gonić mnie i Gin tamtego dnia.
Byłybyśmy obie bezpieczne.
Zostały mi podane jakieś
okropne eliksiry, ale czułam iż moje ciało zaczęło się
regenerować. Poważniejsze rany opatrzone. Leżałam tak próbując
otworzyć oczy. Lecz niestety nie mogłam. Pozwoliłam by ciemność
zawładnęła moim ciałem. Miałam tylko nadzieję, że jeszcze będę
mogła zobaczyć wolny od wojny świat.
***
To
już tydzień jak nieprzytomna Granger nadal nie otworzyła tych
swoich czekoladowych oczu. Tydzień mi wystarczył by zdradzić
mojego Pana i przejść na jasną stronę. Nie było łatwo grać
rolę podwójnego agenta, ale miałem oparcie w Severusie i o dziwo
moim ojcu. Oboje już dawno temu udali się na tą lepszą stronę.
Czekali kiedy i ja dojdę do wniosku jakim potworem jest Lord. Blaise
i kilku innych niżej postawionych rangą Śmierciożerców również
postanowiło odpowiedzieć się po lepszej stronie. Dlatego
pozwoliłem sobie na potajemne przyprowadzenie Ginevry do
nieprzytomnej dziewczyny. Byłem pewien, ze jej obecność pomoże
odzyskaniu przytomności. Niestety się nie udało. Zabini zabrał
Rudą do swojej siedziby.
A ja powoli traciłem
nadzieję, że jeszcze kiedyś zobaczę jej oczy i będę się mógł
z nią pokłócić. Na dodatek sprawa Pottera stoi w miejscu.
Weasley'ówna nie chce powiedzieć gdzie on się aktualnie znajduje.
A my z Diabłem nie chcemy by Czarny Pan wiedział o tym że o ona
została schwytana. Utrzymujemy to wszystko w tajemnicy. Nawet to że
Snape wraz z Zakonem planują w najbliższych dniach atak na
siedzibę. Lecz do tego wszystkiego brakuje nam Pottera.
Gryfonka zajmuję moje
łóżko więc kolejny dzień śpię na fotelu. W bardzo niewygodnym
fotelu. Muszę tu być bo jak się obudzi trzeba podać jej eliksiry
wzmacniające. Tak więc ułożyłem się w najwygodniejszej pozycji
próbowałem zasnąć. Prawie mi się to udało. Lecz nad ranem
usłyszałem cichy jęk. Szybko poderwałem się z fotela i
podszedłem do łóżka, gdzie dziewczyna właśnie otworzyła oczy.
***
Ciemność
ogarnęła mnie całą. Próbowałam ją przezwyciężyć. Nie wiem
ile czasu byłam w tej ciemności. Słyszałam różne głosy mówiące
bym wróciła. Nawet głos Gin. Ciekawe dlaczego tutaj była? Mam
tylko nadzieję, że nie musiała przechodzić przez to co ja.
Powoli spróbowałam
otworzyć swoje oczy. Nic mnie nie trzymało. W końcu udało mi się
to zrobić. Nade mną wisiał baldachim z szmaragdowego materiału.
Wyglądał imponującą. Spróbowałam się podnieść. Niestety moje
ciało było wycieńczone. Jęknęłam cicho i chwilę później
głowa blondyna pojawiła się na widoku. Usiadł obok mnie
przytykając do moich ust fiolkę z eliksirem. Był ohydny ale
wiedziała, że mi pomoże.
-Gin – powiedziałam
cicho.
-Przyjdzie tutaj później.
Teraz musisz odpocząć. Potrzebujesz czegoś? - zapytał.
-Wody – udało mi się
powiedzieć trochę głośniej.
Dostałam wodę do picia.
Chłopak spojrzał na mnie z ulgą wymalowaną na twarzy. Co mnie
zaciekawiło. Miałam tyle pytań lecz nie chciałam na razie nic
mówić. Musiałam nabrać trochę sił. Czułam, że eliksir zaczyna
działać. Siedzieliśmy. A raczej ja leżałam on siedział nie
odzywając się do siebie. Tak w ciszy, którą przerwało głośne
stukanie do drzwi wejściowych. Chłopak szybko wyszedł, a ja miałam
możliwość rozejrzenia się po sypialni. Był to duży prostokątny
pokój. Dwa wielkie okna osłonięte dużymi zasłonami. Między
oknem a równoległą do łóżka ścianą stała trzydrzwiowa szafa.
Na środku pomieszczenia znajdował się stolik do kawy i dwa fotele.
Wszystko było drogo zdobione lecz w dobrym guście. Żadnego
przepychu. Na ciemnozielonych ścianach wisiało kilka krajobrazów,
w tym zamek szkoły i Wrzeszcząca chata. Na małej komodzie stało
kilka ramek ze zdjęciami. Niestety nie widziałam co się na tych
zdjęciach znajdowało. Moje obserwacje przerwało przybycie mojego
szkolnego wroga. Rzucił wzrokiem w moją stronę i podszedł do
szafy, z której wyciągnął strój, w którym był na moim
przesłuchaniu. Bez skrępowania przebrał się. Mogłam zobaczyć
jego prawie nagie ciało. Był dobrze zbudowany, mięśnie tam gdzie
powinny się znajdować. Z lekkim rumieńcem odwróciłam wzrok.
-Muszę wyjść –
poinformował mnie. - Znaleźli ślad Pottera w Hogsmead. Idę to
sprawdzić. A ty możesz robić to co chcesz. Tylko nie wychodź poza
komnaty. Wezwij skrzata by przygotował ci coś do zjedzenia. Zapytam
się go czy to zrobiłaś. No i za około godzinę powinien zjawić
się tu Zabini. Przyprowadzi ze sobą Rudą. Nie wiem kiedy wrócę.
Tylko nie wychodź z komnat. Za dużo osób chce się do ciebie
dobrać i pewnie nie tylko po to by osobiście przesłuchać. Do
środka nikt kto nie jest nie upoważniony nie wejdzie. Tylko Blaise
i Snape. Idę Granger. Do zobaczenia.
I wyszedł. Nawet nie
zdążyłam nic powiedzieć. Cóż trzeba coś pożytecznego zrobić.
Nie mogę wiecznie leżeć w jego łożu. Powoli podniosłam się i
podpierając się ściany ruszyłam do łazienki. Napełniłam wodą
wannę i dolałam do niej płynu, który znalazłam na półce.
Pachniał czekoladą i malinami. Mój ulubiony zapach. Czyżby zrobił
to specjalnie dla mnie? Czy może przeszkadzało mu to, że używam
jego szamponu? Sama nie wiem co mam o tym myśleć. Możliwe iż
zrobię to później teraz czas na odświeżenie mojego ciała.
Rozebrałam się i weszłam do gorącej wody. Wszystkie myśli i
troski odeszły w głębsze zakamarki. Nie wiem ile tak leżałam. Z
mojej chwili relaksu wyrwało mnie nawoływanie przyjaciółki.
Odpowiedziałam jej, że jestem w łazience i zaraz do niej przyjdę.
Szybko wytarłam się mięciutkim ręcznikiem i ubrałam się w
zakupione na początku mojego pobytu przez służące mieszkające w
Twierdzy. Rozczesałam włosy i ruszyłam do salonu, gdzie z
pewnością siedziała Ginny. Chwilę później byłam już
przytulana przez Rudowłosą.
Usiadłyśmy na kanapie
opowiadając sobie co się działo przez ten czas gdy się nie
widziałyśmy. Gin opowiedziała mi jak tego samego dnia co ja
została złapana przez czarnoskórego. Jak został jej zapewniony
osobny pokój w domu byłego Ślizgona. Oficjalnie nikt nie wiedział,
że jest u niego. Lecz tak naprawdę na wiele więcej miała
pozwolenie. Mogła nawet pracować. Oczywiście tylko w szpitalu i to
pod przebraniem oraz czujnym okiem swojego „Pana”. Co jej wcale
nie przeszkadzało. Od zawsze chciała zostać magomedykiem. Może
nie pracowała na stanowisku, które sobie upatrzyła, ale cieszyła
się iż ogólnie mogła pomagać ludziom. Ja jej w zamian
opowiedziałam jak minął mi czas tutaj. Jak codziennie się
nudziłam i nie miałam z kim porozmawiać, a z blondynem się
unikaliśmy. Jak byłam torturowana i jak dzień wcześniej chłopak
mnie pocałował.
-Malfoy cię pocałował,
a ty mi dopiero to mówisz na samym końcu? - powiedziała lekko
oburzona. - Opowiadaj.
-Nie ma co opowiadać –
opowiedziała. - Prawię na głos powiedziała imię Czarnego Pana.
Zatkał mi usta dłonią. Potem wspomniał coś o zapachu i mnie
pocałował. Całował naprawdę nieziemsko. Szkoda, że skończyło
się to tak szybko. Wyszedł nawet na mnie nie patrząc.
Wraz z moją najlepszą
przyjaciółką spędziłyśmy bardzo miło dzień. Oczywiście nie
wychodząc poza komnaty. Razem zjadłyśmy obiad przygotowany przez
skrzata Malfoy'a. Uwielbiałyśmy wymieniać zdania. Gin potrafiła
rozbawić mnie do łez.
Wieczorem odebrał ją
Zabini. Obiecała, ze jeszcze mnie odwiedzi. Złapała chłopaka za
dłoń i wyszli. Usłyszałam jeszcze tylko jak zabezpiecza zaklęciem
drzwi i zostałam sama.
Nie wiedziałam co mam ze
sobą zrobić. Blondyn nie powiedział kiedy wróci. Zauważyłam
regał z książkami. Podeszłam do niego. W większości znajdowały
się na nim książki czarno magiczne i do eliksirów. A na samym
dole znajdowała się Historia Hogwartu. Od razu wzięłam ją
do ręki i usiadłam na dywanie opierając plecy o fotel zagłębiając
się w lekturze.
***
Było
już dawno po północy kiedy wróciłem do swoich komnat. Niestety
Pottera nie udało nam się złapać, ale taki był nasz plan. Miał
się tylko pojawić, a ja miałem grać pozory, że go szukam. Jak na
złość rozwścieczyło to Czarnego Pana. Oberwałem paroma
cruciatusami,
na
szczęście
przeżyłem. Byłem może zbyt cenny dla niego by mnie zabił. Myślę
jednak iż znajdzie inny sposób by i mnie złamać. Dobrze, że tak
doskonale potrafię Oklumencję.
Wiedział by już o zdradzie i nie tylko mojej.
Wszedłem do środka i
zobaczyłem leżącą na podłodze dziewczynę. Podszedłem do niej
nie pewny dlaczego tak leży. A ona sobie spała w najlepsze
przytulając Historię Hogwartu do siebie. Jak mogło być
inaczej. Wyjąłem z jej dłoni książkę i odłożyłem na miejsce.
A Granger wziąłem na ręce i zaniosłem do swojej sypialni. Jakoś
tak było mi bliżej. Przyzwyczaiłem się do jej obecności w moim
łóżku. Ułożyłem ją na nim, a ona otworzyła swoje oczy.
-Draco? - zapytała cicho.
- Kiedy wróciłeś?
-Przed chwilą –
odpowiedziałem. - Śpij Granger.
Ruszyłem do drzwi kiedy
światło lampki padło na moje poplamione krwią ubranie. I ona
musiała to zauważyć bo wyskoczyła z łóżka jak poparzona.
Podeszła do mnie i uważnie mi się przyjrzała.
-Jesteś ranny –
bardziej stwierdziła niż zapytała. - Co się stało?
-Czarnemu Panu nie
spodobało się niepowodzenie akcji złapania Twojego przyjaciela.
Potraktował wszystkich uczestników zaklęciami. Nie jest źle.
-Chodź opatrzę cię.
Powiedziała i pociągnęła
mnie w stronę łazienki. Skąd brała tyle siły? Przecież dzisiaj
dopiero przytomność odzyskała. Zadziwia mnie coraz bardziej. Będąc
w łazience zaczęła przeszukiwać szafki w celu znalezienia
odpowiednich eliksirów. Ja w tym czasie rozebrałem się z koszuli
wrzucając ją do kosza na pranie. Gotowa dziewczyny odwróciła się
w moją stronę wciągając głośno powietrze. Niby wiedziałem
dlaczego lecz wolałem się nie odzywać. Granger sprawnie opatrzyła
moje rany i kilka minut później jedliśmy w salonie bardzo późną
kolację. Rozmawialiśmy na neutralne tematy unikając naszych
szkolnych kłótni i czasu wojny. Ona opowiedziała mi trochę o
swoim dzieciństwie, ja jej o swoim. Ziewanie zmusiło nas do udania
się spać. Kiedy byliśmy już w korytarzyku prowadzącego do dwóch
sypialni i toalety stanęliśmy. Chciałem ponownie zasmakować jej
ust. I tak też zrobiłem. Tylko przez krótką chwilę była bierna.
Z przyjemnością oddała pocałunek, a ja delikatnie przycisnąłem
ją do ściany. Objęła rękami moją szyję. Złapałem ją za
tyłek i podniosłem do góry zmuszając ją by oplotła nogami moje
biodra. Zaniosłem ją do swojej sypialni i ułożyłem na łóżku
cały czas całując. Oboje chcieliśmy zapomnienia w tym wojennym
zgiełku. Chwili przyjemności tylko dla siebie. Rozebraliśmy się
wzajemnie nigdzie się nie śpiesząc. Spojrzałem na jej nagie
ciało. Była śliczna. Nie za gruba i było widać jej żebra, ale
to dlatego, że podczas wojny nie miała szansy na porządny posiłek
bez udania się do siedzib Śmierciożerców. Piersi miała idealnie
wpasowując się w moje dłonie. Jęknęła kiedy bawiłem się jej
sutkami.
-Spójrz mi w oczy –
poprosiłem. - Na pewno tego chcesz?
Byłem zły na sam siebie
za to pytanie, lecz kiwnęła głową na znak zgody. Dłużej nie
czekając powoli w nią wszedłem stając się jednością. Była
bardzo ciasna co mnie jeszcze bardziej podniecało. Kochaliśmy się
delikatnie bez pośpiechu wzajemnie doprowadzając się na szczyt
rozkoszy. Po wszystkim zasnęła przytulając się do mnie. Tak więc
i ja oddałem się w objęcia Morfeusza.
***
Zbudził
mnie potężny huk. Nie mogłam się podnieść z łóżka bo coś
mocno mnie trzymało. Odwróciłam głowę by spojrzeć na śpiącego
Malfoy'a, który w najlepsze spał. Nastąpił drugi huk. Tym razem
chłopak wyskoczył z łóżka z różdżką w dłoni. Spojrzał na
mnie zdezorientowany. I ponownie huknęło obok nas.
-Ubieraj się szybko! -
rozkazał odchodząc od okna. - Twierdza jest atakowana.
Pobiegłam do drugiej
sypialni, gdzie znajdowała się szafa z moimi ubraniami. W przeciągu
dwóch minut byłam już w drodze do salonu zawiązując włosy w
koński ogon. Stanęłam w pełni gotowa zaraz przed nim. Draco
wręczył mi moją różdżkę, którą tyle czasu nie miałam w
dłoniach.
-Chyba to koniec wojny
Granger – powiedział przyciągając mnie do siebie. - Jak to
wszystko się skończy i jak my przeżyjemy zabiorę cię na
prawdziwą randkę. Co ty na to?
Kiwnęłam głową na znak
zgody i pocałowałam go mocno i namiętnie. Po czym wybiegliśmy z
komnaty. Dookoła nas szaleli Śmierciożercy rzucając zaklęciami
na prawo i lewo. W ostatniej chwili udało mi się zablokować nas
przed jednym z nich. Powiększając zaklęcie tarczy poszliśmy w
stronę schodów prowadzących na zewnątrz budynku. Zdołałam
zauważyć Harrego wraz z pozostałymi członkami Zakonu do których
dołączyła Ginny z Blaisem, Severus i o dziwo Lucjusz Malfoy co
mnie najbardziej zdziwiło. Spojrzałam pytająco na blondyna ten
tylko kiwnął głową że powie mi o tym później. Dobiegliśmy do
grupki i wszyscy razem ruszyliśmy do walki.
Bitwa była zaciekła.
Zginęło wiele ludzi. Na szczęście udało się pokonać Czarnego
Pana i wyłapać większość jego popleczników. Teraz byłam pewna,
że cały świat może odetchnąć z ulgą. A wszystko w końcu wróci
do normy.
***
6 miesięcy później
Draco
tak jak obiecał zabrał mnie na randkę. I to nie jedną. Zaraz po
zakończeniu wojny Blasie z Ginny ogłosili swoje zaręczyny i dwa
miesiące później wzięli ślub, zasądzając huczne wesele
zapraszając na nie dwieście osób.
A ja jestem szczęśliwa u
boku chłopaka, którego przez tyle lat nienawidziłam, a teraz pałam
do niego wielkim uczuciem. Mamy w planach zakupienie domu i założenie
rodziny, ale jak na razie skupiamy się sobie i naszych potrzebach.
Świetna miniaturka ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i weeny ^^
~gwiazdeczka