Witam.
Jestem z kolejnym rozdziałem.
Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Rozdział jest betowany przez Ameneris Firegold.
Zapraszam również do niej.
Pozdrawiam i zapraszam do lektury.
Marietta
Jesień zbliżyła
się szybciej niż można było się tego spodziewać. Długimi
krokami zbliżał się pierwszy w tym sezonie mecz quidditcha.
Wszystkie cztery drużyny ostro trenowały. Każda chciała być tą
najlepszą. Nawet dość dobrze im szło.
Po skończonym treningu drużyna
Slytherinu zmierzała właśnie do szatni. Kapitan, którym w tym
roku został Draco Malfoy był tak wściekły, że reszta drużyny
bez pałkarzy by do niego nie podeszła. Każdy z nich chciał się
dowiedzieć dlaczego nie był w humorze? Przecież oni grali dzisiaj
dobrze. Bez narzekania słuchali jego poleceń i wszystko było tak
jak powinno być. Jednym słowem zrezygnowani szybko się przebrali i
uciekli do zamku aby bardziej się nie narażać blondynowi. Jednak
nie wszyscy podzielali takiego samego zdania. Pewien czarnoskóry
ścigający, którego zwą „Diabłem” postanowił dowiedzieć się
dlaczego jego najlepszy przyjaciel ma taki humor.
-Ej Smoku co jest? - zapytał.
-Nie twój interes Zabini -
odpowiedział Draco.
-No weź nie bądź taki. Jesteśmy
przyjaciółmi co nie?! To może w końcu się ogarniesz i mi powiesz
co jest grane.
-Nie ma co gadać Blaise - odparł. –
Nasza drużyna jest do bani bo gra z nami dziewczyna i chłopaki
ciągle się na nią oglądali zamiast obserwować grę.
-Chyba nie myślisz wyrzucić z drużyny
As? Ona naprawdę gra o niebo lepiej niż połowa naszej drużyny. Aż
trudno uwierzyć, że przez tyle lat ukrywała swój talent.
-Nie wyrzucę jej. Po pierwsze jest za
dobra, a po drugie nie mamy nikogo na jej miejsce - rzekł lekko
zirytowany Malfoy.
-Wiem, że nie to cię męczy. Czyżby
chodziło o naszą Mionę? Bo nie przychodzicie razem na posiłki.
Ona się przesiadła do Parvati. Co jest grane? - Dopytywał nadał
ścigający.
-Jejku jaki ty
spostrzegawczy jesteś. Ona mnie unika. Od tego szlabanu u Snape'a.
Pamiętasz go? - A gdy otrzymał odpowiedz kontynuował. – No to na
nim musieliśmy układać jakieś cholerne eliksiry. Dużo było na
wysokich półkach, a ona się uparła, że sama je pościąga. Stała
na drabinie. Ta po chwili się zachwiała, a Granger wylądowała w
moich ramionach. Spojrzałem w jej oczy i ją pocałowałem. Nie wiem
co mną kierowało. A ona zamiast mnie odepchnąć oddała pocałunek.
Byłem zaskoczony. No przecież żadna mi się przecież nie oprze,
liczyłem iż w jej przypadku będzie inaczej. A było nawet miło. A
potem wszedł Severus oznajmiając, że koniec szlabanu. Granger
zabrała swoją różdżkę i uciekła. A teraz gdy wracam do salonu
jak ona tam jest to od razu idzie do biblioteki albo do swojej
sypialni. Nawet na mnie nie patrzy.
-Smoku czy ty się przypadkiem nie
zakochałeś? - Zapytał śmiejąc się Diabeł. – Bo zwykle nie
obchodziło cię to co robi Hermiona. A ona unika cię specjalnie. Ty
tego nie widzisz. A ja i Gin tak. Po prostu nie chce być twoją
kolejną zabawką. Ona nie jest taka łatwa jak wszystkie te
panienki, z którymi spałeś. Jak ci zależy to poproszę moją
Wiewióreczkę by z nią porozmawiała i się dowiedziała
wszystkiego.
-Diable ja się nie zakochałem -
odpowiedział zdenerwowany Draco. – Ja nie kocham nie zapominaj o
tym. Wracajmy na kolację bo umieram z głodu. I więcej nie będę z
tobą rozmawiać na takie tematy.
I poszli w stronę zamku. Malfoy
rozmyślał o tym co przed chwilą powiedział jego kolega. Czyżby
była to prawda, że Hermiona nie chce go widywać bo boi się iż ją
skrzywdzi? I czy on postrzega ją jako kogoś innego niż tylko
koleżankę? Ale on nie kocha. Nigdy nie darzył uczuciem nikogo z
wyjątkiem matki. A sam osobiście uważał, że miłość nie
istnieje. Według niego ludzie tacy jak oni nie mają prawa być
szczęśliwymi. Ma zbyt mroczną przeszłość i mroczny znak na
lewym przedramieniu. Nikt o zdrowych zmysłach nie kochał by byłego
śmierciożerce.
Z takimi rozmyśleniami wszedł z
przyjacielem do Wielkiej Sali na kolacje.
***
Od kilku ostatnich dni unikała pokoju
wspólnego Prefektów Naczelnych. Spędzała ten czas w bibliotece
lub swojej sypialni. Od pamiętnego szlabanu nie zamieniła z
Malfoy'em ani jednego słowa. Unikała go. Nie chciała być przez
niego zraniona. Dobrze wiedziała jaki jest blondyn. Potrafił bawić
się dziewczynami. No w końcu był największym casnową w całej
szkole.
Potrząsnęła głową aby odgonić
myśli o chłopaku. Zbliżała się dwudziesta, a co za tym idzie?
Urodzinowa impreza Blaise'go. Chłopak urządzał wielkie przyjęcie
w pokoju wspólnym Slytherinu. Nie chciała tam iść z jasnych
powodów. Ale pewna Rudowłosa osóbka wymusiła to na niej. Tak więc
nie mając innego wyjścia ubierała na siebie sukienkę przygotowaną przez przyjaciółkę. Zabierając ze sobą
prezent na czarnoskórego chłopaka ruszyła w kierunku Wielkiej
Sali, gdzie miała się spotkać ze swoimi przyjaciółkami. Pansy, Ginny i Astoria stwierdziły, że najlepiej będzie się spóźnić
aby zrobić sobie wielkie wejście.
Kilka minut później wszystkie cztery
nastolatki powolnym krokiem przeszły przez wejście do salonu
Ślizgonów. Będąc już w środku wszystkie oczy były zwrócone w
ich stronę. Niektóre z podziwem i zachwytem, a inne (w
szczególności dziewczyn) z chęcią mordu i zazdrości. Nie minęła
chwila, a byli już przy nich Blaise, Teodor i Harry. Chłopcy
zabrali swoje dziewczyny na parkiet przepraszając Hemrionę, która
poszła w stronę baru wcześniej odkładając prezent na spory już
stos. Usiadła na stołku i poprosiła o Ognistą Whisky. Powoli się
nią delektując rozejrzała się po sali. Uśmiechnęła się gdy
zobaczyła wywijających Gin i Diabła, wirującą w objęciach Teo z
As i dziwaczny taniec Harrego z Pam. Spojrzała dalej i zobaczyła
blondyna tańczącego z Dafne Greengrass. Poczuła w sobie gniew do
tej blondynki i szybko poszła w przeciwnym kierunku by nie oglądać
ich razem.
-Co
się z tobą dzieje Hermiono? -
Zapytała się jej podświadomość. -Ty
jesteś o niego zazdrosna. Jak to się stało? Mówiłaś, że nie
możecie być razem, a tu proszę chyba bardzo go lubisz I nie mów
mi, że nic do niego nie czujesz. Ja wiem o tobie wszystko i nic się
przede mną nie ukryje.
-Och
cicho bądź - powiedziała do
swojej podświadomości. – On nie
kocha nikogo ino samego siebie. Może i go lubię, ale wiem
jaki on jest. Siedź lepiej cicho i nie wspominaj mi o nim. Chcę się
dobrze bawić.
Tego wieczora już więcej nie
usłyszała głosu swojego wewnętrznego ja. Dobrze się bawiła.
Tańczyła z wieloma nowymi znajomymi z domu węża, ale również
lwa. Ciężko było uwierzyć, że od zawsze dwa wrogie domy za
sprawą wielu miłości nie drą już ze sobą kotów. Ale to była
szczera prawda.
Hermiona siedziała na kanapie
zmęczona po kolejnym tańcu z jakimś Ślizgonem. Trudno jej było
uwierzyć, że dzisiejszego wieczoru tak dobrze się dogadywała z od
zawsze wrogim domem, no ale cóż fajnie jest tak czasami zapomnieć
o uprzedzeniach.
Siedziała tak i obserwowała ludzi w
tle właśnie leciała powolna piosenka więc prawie wszyscy byli do
siebie przytuleni. Piła swojego drinka kiedy usłyszała swoje imię.
-Hermiona? Jestem Marietta Turner. Może
mnie pamiętasz?
-Tak pamiętam - odpowiedziała. – To
przez ciebie Ben się mną interesował. Czego chcesz? Mam coś
lepszego do robienia niż rozmawianie z tobą.
-Chciałam ci wyjaśnić jak to
naprawdę było. - zaczęła panna Turner. – Ja nic do ciebie nie
mam. Przepraszam za tamtą „szlamę” ja wcale tak nie myślę po
prostu znam Bena bardzo długo czas. Poznałam jego rodziców i
siostrę. Kiedy Voldemort powrócił pozbył się państwa Nicholsów.
Ben i Audrey mieli takie szczęście, że ich nie było. Nie chce
tłumaczyć Benjiego ale wiem co on przeżył. Wkręcił mnie w swoją
zemstę. Ja naprawdę przepraszam. Od kiedy dostałam od ciebie
drętwotą chciałam cię przeprosić. Poznałam Adriana to on mi
powiedział o tobie dużo rzeczy. Wiem, że jesteś bardzo
inteligentna i zrozumiesz. Adrian mi to powtarza od tego dnia co
przyłapałaś nas z Malfoyem. Proszę zrozum mnie.
-Wiesz co Marietta? - Powiedziała
Miona. – Ok rozumiem to, że Ban chciał się zemścić, ale
dlaczego na Harrym i mnie?
-Bo powiedział, że gdyby Potter
pokonał Czarnego Pana już wtedy to on nie straciłby rodziców.
Jego życie się zrujnowało. Musiał dorosnąć szybciej niż wielu
w jego wieku. Jego siostrę wychowuje moja starsza siostra Letty. Mu
nie jest łatwo. A zaczął od ciebie bo sądził, że Harremu na
tobie najbardziej zależy, ale się mylił. On jest zdolny do wielu
rzeczy, dlatego już się z nim nie przyjaźnie. Musicie na niego
uważać, a ja naprawdę żałuję tego jak wobec ciebie się
zachowała.
-Miło, że mi to wszystko wyjaśniłaś
- rzekła panna Granger. – Mogę ci wybaczyć, ale nie myśl, że
mną da się manipulować. Będę cię obserwować i wtedy zdecyduje
czy zasłużyłaś na przebaczenie. A teraz przepraszam uciekam bo
nie chcę spotkać tu jednej z osób.
-Do zobaczenia Hermiono - powiedziała
i odeszła.
Hermiona ruszyła w stronę barku.
Nagle poczuła jak ktoś ją ciągnie w stronę schodów. Było dość
ciemno więc nie widziała twarzy tej osoby. Została zaciągnięta
do jednego z pokoi. Usłyszała trzaskanie drzwiami i zapalane
światło. Przed nią stał młody dziedzic fortuny Malfoy'ów.
-Czego chcesz Malfoy?! - krzyknęła. –
Wypuść mnie stąd natychmiast.
Chłopak nie ustępował. Nie odzywał
się. Stał tylko i się w nią wpatrywał. Zdenerwowana zaczęła go
bić sowimi piąstkami po torsie krzycząc by ją ktoś uratował.
-Nie krzycz nikt cię nie usłyszy.
Ściany są dźwiękoszczelne. Ojciec kazał zrobić mi taką komnatę
do nauki na piątym roku. Oczywiście służyła do czegoś innego. Teraz
mieszka tu Blaise, ale wie co kombinuje i nie przeszkodzi mi w tym.
-Czego chcesz? - powtórzyła pytanie.
-Chcę się dowiedzieć dlaczego mnie
unikasz. Tylko nie mów, że żałujesz tego o wydarzyło się na
szlabanie?
-Mam swoje powody by cię unikać
Malfoy. Wypuść mnie proszę cię.
-Nie ma mowy. Będziemy tu tak długo
siedzieć dopóki mi nie odpowiesz.
I położył się na łóżku.
Zrezygnowana dziewczyna zsunęła się po ścianie na podłogę.
Zastanawiała się dlaczego właściwie go unika. Bo gdyby ten
pocałunek na początku tygodnia dla niej nic nie znaczył to by
normalnie z nim rozmawiała. Powinna była nie przejmować się tym
co się między nimi wydarzyło. To był tylko zwykły pocałunek. A
uważała, że taki, który zdarza się bardzo rzadko. Pocałunek
budzący w niej uczucie, którego wcześniej nie znała. I pierwszy
raz zapragnęła to poznać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz