Witajcie czytelnicy.
Jestem z nowym rozdziałem.
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział bo mam trochę
problemów zdrowotnych i większość czasu spędzam na
bieganiu po lekarzach.
Jak wszystko się unormuje zostaniecie o tym poinformowani.
Pozdrawiam was i zapraszam do czytania.
Rozterki.
Dni mijały nieubłaganie szybko.
Śnieg pokrył cały teren Hogwartu, a chatka Hagrida wyglądała jak
wielki lodowy tort. Do świąt Bożego Narodzenia zostało dwa
tygodnie, a co za tym idzie? Koniec pierwszego semestru.
W północnej wieży Griffindoru
czworo przyjaciół siedziało i rozmawiało ze sobą o zbliżających
się świętach oraz o pewnej dziewczynie. Zastanawiali się jak
zorganizować jej czas by nie miała kiedy myśleć o próbie
samobójczej. Hermiona już jutro miała wyjść ze szpitala, a oni
nawet nie wiedzieli co nią zrobić. Mieli tylko ustalone kto i o
jakiej porze dnia miał przy niej czuwać.
Wszyscy bardzo się martwili o
dziewczynę. Od próby samobójczej z nikim nie zamieniła ani słowa.
Pomimo tego, że zawsze ktoś u niej był. Najczęściej była to
Ginny albo Draco.
***
Siedziała na łóżku w Skrzydle
Szpitalnym. Czytała notatki, które przyniósł jej współlokator.
Zdziwiło ją to, że chłopak potrafi tak elegancko pisać. Notatki
były bardzo dokładne i zawierały wszystkie potrzebne informacje.
Czyżby specjalnie uważał na zajęciach? No bo jak inaczej to
wytłumaczyć? Od września to od niej wszystko przepisywał. Chociaż
przynajmniej raz to ona mogła odpisać. Chyba wpadam w
depresje. Pani Pomfrey mówiła już im, że będzie mnie ciężko z
tego wyciągnąć. Wiem, że chcą mnie chronić. Wszyscy. Ale ja
potrzebuję rodziców. Mam dopiero osiemnaście lat i ich potrzebuję.
Kto mi pomorze wejść w dorosłe życie? Kto będzie przy moich
życiowych porażkach? Pomimo tego iż mam tak wspaniałych
przyjaciół jestem sama. Rozmyślała kasztanowłosa. Wiedziała,
że póki co może na nich polegać. Na wszystkich, ale zastanawiała
się co będzie dalej? Bała się tego co czeka ją potem.
***
Siedział i pisał esej na temat
eliksiru szczęścia. Lubił eliksiry, ale nienawidził pisać
wypracowań. Zawsze je odrabiał by nie mieć marnych ocen. W tym
roku pomagała mu Hermiona. Pokazywała co i gdzie znaleźć lecz nie
pisała za niego. Czasami tylko sprawdzała czy czegoś nie pomylił.
Nie minęło dziesięciu minut jak
usłyszał stukanie w portret. Zastanawiał się kto to może być bo
wszyscy jego i Miony najbliżsi przyjaciele znali hasło. Chcąc nie
chcąc poszedł otworzyć.
Na korytarzu stała jego młodsza
siostra. Nie pytając o pozwolenie weszła do środka i usiadła na
kanapie. Zrezygnowany chłopak usiadł na swoim miejscu i spojrzał
na dziewczynkę.
-Co cie do mnie sprowadza? - zapytał.
-A co już nie można przyjść do
swojego starszego brata? - odpowiedziała pytanie na pytanie.
-A tak naprawdę? - rzekł
-Dowiedziałam się co przytrafiło się
twojej współlokatorce.
-Takie informacje za szybko się
rozchodzą – powiedział.
-To nie tak. Nikt o tym nie wie. Ginny
mi powiedziała kiedy zapytałam ją co z Mioną bo od kilku dni jej
nie widzę. No to powiedziała mi, że jest w Skrzydle Szpitalnym.
Poszłam do niej i z nią porozmawiałam.
-Czekaj. Rozmawiała z Tobą? -
zapytał, a kiedy kiwnęła twierdząco głową powiedział. - Z
nikim nie chciała rozmawiać więc dlaczego zmieniła zdanie?
-Bo ja ją rozumiem. Straciła rodziców
tak samo jak ja. Nie było jej dane się z nimi pożegnać. Ja ją
rozumiem więc dlatego ze mną rozmawia, a z wami nie. Ona potrzebuje
zrozumienia, wsparcia i miłości. Trzeba zastąpić jej rodzinę.
Musi mieć kogoś kto będzie ją kochał tak samo jak jej rodzice.
Co czujesz do Hermiony?
Zapytała niespodziewanie. Zaskoczyła
go tym pytaniem. Co czuje? Tego sam nie wiedział. Nie była mu
obojętna tego był pewien. Podobała mu się. Lubił patrzeć kiedy
się uczy, jak marszczy nos gdy czegoś nie rozumie. Lubił gdy
słodko i niewinnie się rumieni gdy ktoś powie jej komplement.
Pociągała go jej idealna figura, która już nie była zasłonięta
obszernymi swetrami.
-Draco? Zawiesiłeś się czy jak? -
zapytała.
-Zaskoczyłaś mnie takim pytaniem
Annie – powiedział.
-Odpowiedz na nie – poprosiła.
-Nic nie czuję. Lubię jako koleżankę.
Dobrą koleżankę.
-Podoba ci się. Widzie to. Nawet jak
mam czternaście lat rozumiem więcej niż nie jeden dorosły
człowiek. Mogę zobaczyć co kto czuje do danej osoby. Taki mój
dar. A ja wiem, że Hermiona ci się podoba. I nie możesz
zaprzeczyć.
-I nie przeczę. Jest ładna i
inteligentna – odpowiedział uśmiechając się lekko.
-To już wiem – odparła. - Oboje
macie się ku sobie lecz boicie się odrzucenia. Żadne z was nie
chcę się do tego przyznać nawet przed sobą. Ty bo nie chcesz ją
zranić, a ona nie chce być Twoją kolejną zabawką.
I nie czekając na odpowiedz brata
wyszła zostawiając go samego.
Ta mała mnie zadziwia. Skąd ona
wie, że traktowałem dziewczyny jak zabawki? Ciekawe skąd ma ten
dziwny dar. Trzeba się będzie przed nią ukrywać z uczuciami i
myślami. A ta inteligencja. Nie znałem Helen, ale na pewno nie
odziedziczyła jej po ojcu. Z taką siostrą będzie zabawnie.
Przebrał się i ruszył w stronę
Skrzydła Szpitalnego w odwiedziny do swojej współlokatorki.
***
Siedział na schodach w Wielkiej Sali
czekając na dziewczynę, która mu się podobała. Nie byli
wprawdzie parą ale spędzali ze sobą bardzo dużo czasu, sypiali
razem, całowali się, ale żadne z nich jeszcze nic nie powiedziało
nic na temat związku i chciał to zmienić.
Ciekawe co powiedzą jej rodzice jak
się dowiedzą, że ich jedyna córka chodzi z byłym Śmierciożercą.
Ale damy radę. Nie mam mrocznego znaku na przedramieniu. Matka tego
nie chciała, a Voldemort szanował jej zdanie. Może mnie polubią
za to kim jestem teraz, a nie kim byłem w czasie wojny. Chociaż
stałem po dobrej stronie. Cóż zobaczymy w święta bo Ona zaprosiła mnie na pierwszy dzień. Myślę iż może być zabawnie.
***
Leżała i patrzyła na księżyc za
oknem kiedy do szpitala wszedł blondyn. Spojrzała na niego, a kiedy
usiadł na krześle powróciła do obserwowania nocnej gwiazdy.
Wiedziała, że chłopak posiedzi tu aż do kolacji. Nie
przeszkadzało jej to. Siedzieli milcząc tak już od sześciu dni. Ona nie
chciała teraz z nikim rozmawiać. Bo i po co? Wyjątkiem była
Annie. Tylko ona ją rozumiała.
Spojrzała ponownie na chłopaka i
zauważyła, że chce coś powiedzieć. Zanim jednak to zrobił
weszła pielęgniarka.
-Miło, że pana widzę panie Malfoy.
Pomoże pan panience Granger dostać się do jej dormitorium. Jest
osłabiona tym wszystkim.
-To ona może już dzisiaj wyjść? -
zapytał chłopak.
-Tak. Właśnie to powiedziała. Panno Granger może pani już iść. Tylko proszę codziennie brać ten
eliksir. Najlepiej rano przed śniadaniem. A teraz do widzenia.
Powiedziała i wyszła do swojego
gabinetu. Draco spojrzał na koleżankę.
-Chodź idziemy – powiedział.
Zabrał jej torbę i wyszli z
pomieszczenia. Szli powoli nic nie mówiąc. Mijali wielu uczniów,
którzy patrzeli na nich z zaciekawieniem. A para nie wracała na
nich uwagi. Hermiona chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim
dormitorium by móc posiedzieć z dobrą książką w łóżku i mieć
wszystko gdzieś. Draco natomiast zastanawiał się jakie będą
teraz relacje między nim, a dziewczyną. Miał nadzieję, że
wszystko będzie tak jak dawniej. Że będzie mógł się z nią
wydurniać, dokuczać jej i patrzeć jak się uroczo denerwuje.
Spojrzał na koleżankę i już wiedział, że będzie inaczej.
Śmierć rodziców bardzo nią wstrząsnęła.
Kilka minut później weszli do salonu
wspólnego Prefektów Naczelnych. Miona od razu skierowała swoje
kroki do dormitorium za nim chłopak zdążył coś powiedzieć jej
już nie było. Więc usiadł na fotelu kończąc swoją pracę
domową.
Panna Granger w tym czasie przebrała
się w coś wygodniejszego i usiadła na łóżku. Rozmyślała.
Zamierzała się wziąć za prace domowe lecz nie miała pojęcia co
było zadane, a nie chciała z nimi rozmawiać. Napisała więc
krótki list do blondyna i posłała zaklęciem do niego.
Nie minęło pięciu minut jak
usłyszała pukanie do drzwi sypialni. Draco chciał coś powiedzieć
lecz zabrała mu szybko listę prac domowych i zamknęła drzwi. Nie
chciała teraz rozmawiać. Nie była jeszcze na to gotowa. Usiadła
przy biurku i zabrała się za pisani wszystkich esejów. Miała tego
bardzo dużo, no w końcu nie było jej aż tygodnia na zajęciach.
Ale oczywiście Hermiona była pilną uczennicą i szybko poradziła
sobie z pracami.
Dwie godziny później zmęczona
położyła się na łóżku zwinięta w kłębek. Koło niej ułożył
się Diabełek – jej mały, czarny kotek. Leżała i głaskała
pupila myśląc o swoich rodzicach. Tak bardzo za nimi tęskniła.
Wspominała wszystkie wspólne chwile spędzone wraz ze swoimi
rodzicielami. Przy wspomnieniach zapadła w lekki sen.
***
Nie wiedział co się dzieje z jego
współlokatorką. Chciał z nią porozmawiać to zamknęła mu drzwi
przed nosem. Nie sądził, że może być aż tak źle. No cóż
każdy ma się prawo pomylić. Nawet jemu się to przydarza. Nie
mając innego zajęcia zabrał się za resztę prac domowych na
jutro.
Dwadzieścia minut przed dziewiętnasta
zwinął wszystko i zaniósł do swojej sypialni. Wracając zapukał
do sąsiadki. Nikt nie odpowiadał, a nie widział by dziewczyna
wychodziła więc wszedł do środka. Rozejrzał się i stwierdził,
że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Podszedł do łóżka i
szturchnął kasztanowłosą. Poczekał chwilę, a gdy otworzyła
swoje brązowe oczy zapytał.
-Idziesz na kolacje? - zaprzeczyła
głową. - Granger musisz jeść. Wstań i chodź na kolacje.
-Nie mam ochoty nic jeść –
odpowiedziała szybko odzywając się pierwszy raz. - Zostaw mnie
samą.
-Jak mam cię zostawić? Masz w tej
chwili wstać i iść ze mną bo będę zmuszony ci tam zanieść.
Nie każ mi tego robić.
Wykłócała się z nim jeszcze przez
kilka minut. Zdenerwowany chłopak złapał ją za ramie i przerzucił
przez swoje wychodząc z pokoju. Hermiona burzyła się przez całą
drogę. Dopiero przed Wielką Salą postawił ją na nogi i nie
zważając na protesty złapał za rękę i wciągnął do środka.
Doszedł z nią do stołu Gryffindoru i posadził między Harry, a
Ginnym.
-Dopilnujcie żeby coś zjadła.
I odszedł do swojego stołu
obserwowany przez uczniów jak i nauczycieli.
***
Jak ten zakichany w sobie, pieprzony
arystokrata, tleniona fretka śmiała zanieść mnie na kolację. Nie
mam zamiaru nic jeść. A on sobie myśli, że każdy ma się go
słuchać. Jak ja mam go dość. Zawsze musi stawiać na swoim.
Normalnie nie wiem jak mam to wszystko wytrzymać. Może uciec ze
szkoły i mieć od niego święty spokój? To nie możliwe. Nie mam
gdzie. Do domu nie chce na razie wracać, za wcześnie jeszcze na to.
Muszę dać jakoś radę do Świąt. Zostanę w Hogwarcie sama bo
pozostali przyjaciele jadą. Odpocznę trochę od wszystkiego.
Rozmyślała kasztanowłosa siedząc między swoimi przyjaciółmi.
Spojrzała na nich. Zauważyła, że pomimo tego iż się rozstali to
zachowywali się jak przyjaciele. Uśmiechnęła się smutno.
-Mionko zjedz coś proszę –
poprosiła Ginny
-Nie mam ochoty Gin – powiedziała do
przyjaciółki.
-Hermionko proszę – rzekł Harry.
Zdenerwowana wstała i wybiegła z sali
zwracając uwagę wszystkich uczniów. Nic sobie z tego nie robiła.
Miała wszystkiego dość. Była im wdzięczna za troskę, ale teraz
przegięli. Biegła prosto przed siebie. Nawet nie wiedziała gdzie
się znajdzie. W końcu stanęła przed wieżą astronomiczną. Nie
zwlekając ani chwili dłużej weszła po schodach i usiadła przed
barierką, a po jej policzkach popłynęły łzy.
***
Widział jak Granger wybiegła z sali.
Odczekał chwilę i podszedł do swoich Gryfońskich przyjaciół.
-Co się stało, że Granger wybiegła
z sali? - zapytał siadając koło Gin.
-Chcieliśmy ją namówić by coś
zjadła – odparła smutnie dziewczyna. - I właśnie tak
zareagowała.
-To trzeba ją teraz znaleźć bo coś
myślę, że w dormitorium jej na pewno nie będzie – powiedział
blondyn.
-Ja też wam pomogę – zaproponowała
Annie.
-Niech będzie, ale powiem McGonagall
by nie było – rzekł jej brat.
I tak zebrali przyjaciół Teodora,
Astorie, Pansy i Blasie'go. Podzielili się na pary i zaczęli
szukać. Annie miała pójść do salonu wspólnego prefektów i
czekać jeśli by tam przyszła. Harry i Pam szukali w wieży
Gryffindoru i ostatnie trzy piętra, Teo i As w lochach oraz pierwsze
cztery piętra, Blaise i Gin na błonia. Draconowi wypadło
sprawdzenie wieży astronomicznej, zegarowej i Skrzydła Szpitalnego.
-Jeśli ktoś ją znajdzie wysyła do
pozostałych informację i idzie do nas do salonu i tam czeka –
rozkazał Malfoy.
Rozeszli się w dane kierunki. Blond
włosy chłopak zaczął od szpitala. Niestety tam jej nie znalazł.
Tak samo jak i w wieży zegarowej. Została mu astronomiczna. Wspiął
się po schodach. Stanął na szczycie i się rozejrzał. Zauważył
koleżankę. Wysłał patronusa i po cichu usiadł obok niej. Nic nie
mówił i czekał aż dziewczyna zauważy jego obecność. Czekał
tylko pięć minut.
-Malfoy – powiedziała cicho. - Co
tutaj robisz?
-Szukaliśmy cię – odpowiedział. -
Wszyscy się o Ciebie martwimy.
-I nie trzeba. Nie zamierzałam zrobić
niczego głupiego. Potrzebowałam trochę samotności.
-A nie mogłaś powiedzieć? - zapytał.
- Ruda płakała bo stwierdziła, że to jej wina.
-Niech się nie martwi. Przecież
jestem cała i prawie zdrowa. Chodźmy by się już więcej nie
martwiła.
I ruszyli do siebie. Korytarze były
już opuszczone. Chociaż do ciszy nocnej zostały dwie minuty. Więc
nie zwlekając pospieszyli do pokoju wspólnego n trzecim piętrze.
Kasztanowłosa jako pierwsza przeszła przez przejście za portretem.
Usłyszała rozmowy swoich przyjaciół. Podeszła do nich i
powiedziała.
-Dziękuję, że się tak o mnie
troszczycie. Gin nie wiń siebie, że wybiegłam z Wielkiej Sali. A
teraz wybaczcie, ale chciałaby się położyć spać. Jutro
zaczynają się zajęcia.
I udała się do swojej sypialni, a
następnie zabierając z niej piżamę do łazienki, gdzie wzięła
szybki prysznic. Wyszykowana ułożyła się na łóżku i próbowała
zasnąć. Niestety upragniony sen nie chciał przyjść. Więc tylko
leżała. Zasnęła dopiero po północy.
***
Miał cudowny sen. Niestety jakiś
krzyk go obudził. Zdezorientowany otworzył szare oczy. Próbował
sobie przypomnieć o czym śnił i skąd był ten dziwny krzyk. Nie
potrafił sobie przypomnieć więc ponownie się położył. Zamknął
oczy i usłyszał. Wiedział skąd on pochodzi. Narzucił na siebie
koszulkę i wyszedł z sypialni. Chwilę później był już w drugim
dormitorium. Spojrzał na koleżankę, która wierciła się i cicho
majaczyła, a po jej policzkach płynęły łzy. Podszedł do łóżka
dziewczyny. Usiadł obok niej i próbował obudzić. W końcu mu się
udało. Chciał jakoś pocieszyć Hermionę.
-Granger to tylko zły sen. Już
wszystko dobrze. Nie masz się czego obawiać.
-Wiem, że to był sen, ale taki
realistyczny – odpowiedziała.
-Co ci się śniło? - zapytał.
-Jak moi rodzice mieli wypadek, a jakaś
osoba śmiała się z tego – powiedziała po chwili zastanowienia.
-To był tylko sen – odparł. - Jest
mi przykro, że tak się stało. Ale zawsze masz Rudą i
Bliznowatego. Diabeł też cię lubi. As, Teo, Pam i Annie. No i
mnie. Wszystko się jakoś ułoży.
Przytulił ją do siebie, a ona wtuliła
jak w pluszowego misia.
-Dziękuję.
Powiedziała. Siedzieli tak dość
długo. Kołysali się w niesłyszalnych dźwiękach. Nie wiedział
ile tak trwali. Kiedy usłyszał miarowy oddech sąsiadki próbował
od siebie odsunąć by mogła spać w wygodniejszej pozycji. Niestety
dziewczyna mocno się go trzymała. Nie mając innego wyjścia
położył się okrył oboje kocem. I z przytuloną do siebie
brązowooką oddał się w objęcia Morfeusza.
Smutne, ale końcowka urocza. gratuluję pomysłu. nie żebym był nachalny, poza tym nie wiem czy Malfoyowie się w twoim opowiadaniu zmienili na lepsze, alefajnie by było żeby Ann namówiła Draco żeby zaprosić Mionkę do nich na święta
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę. Zajebiste opowiadanie 💖 Czekam na więcej ❤💓💕💝
Usuń