wtorek, 29 września 2015

Rozdział 21

Witajcie czytelnicy.
Jestem z nowym rozdziałem. 
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział bo mam trochę 
problemów zdrowotnych i większość czasu spędzam na 
bieganiu po lekarzach. 
Jak wszystko się unormuje zostaniecie o tym poinformowani.
Pozdrawiam was i zapraszam do czytania.


Rozterki.

Dni mijały nieubłaganie szybko. Śnieg pokrył cały teren Hogwartu, a chatka Hagrida wyglądała jak wielki lodowy tort. Do świąt Bożego Narodzenia zostało dwa tygodnie, a co za tym idzie? Koniec pierwszego semestru.
W północnej wieży Griffindoru czworo przyjaciół siedziało i rozmawiało ze sobą o zbliżających się świętach oraz o pewnej dziewczynie. Zastanawiali się jak zorganizować jej czas by nie miała kiedy myśleć o próbie samobójczej. Hermiona już jutro miała wyjść ze szpitala, a oni nawet nie wiedzieli co nią zrobić. Mieli tylko ustalone kto i o jakiej porze dnia miał przy niej czuwać.
Wszyscy bardzo się martwili o dziewczynę. Od próby samobójczej z nikim nie zamieniła ani słowa. Pomimo tego, że zawsze ktoś u niej był. Najczęściej była to Ginny albo Draco.
***
Siedziała na łóżku w Skrzydle Szpitalnym. Czytała notatki, które przyniósł jej współlokator. Zdziwiło ją to, że chłopak potrafi tak elegancko pisać. Notatki były bardzo dokładne i zawierały wszystkie potrzebne informacje. Czyżby specjalnie uważał na zajęciach? No bo jak inaczej to wytłumaczyć? Od września to od niej wszystko przepisywał. Chociaż przynajmniej raz to ona mogła odpisać. Chyba wpadam w depresje. Pani Pomfrey mówiła już im, że będzie mnie ciężko z tego wyciągnąć. Wiem, że chcą mnie chronić. Wszyscy. Ale ja potrzebuję rodziców. Mam dopiero osiemnaście lat i ich potrzebuję. Kto mi pomorze wejść w dorosłe życie? Kto będzie przy moich życiowych porażkach? Pomimo tego iż mam tak wspaniałych przyjaciół jestem sama. Rozmyślała kasztanowłosa. Wiedziała, że póki co może na nich polegać. Na wszystkich, ale zastanawiała się co będzie dalej? Bała się tego co czeka ją potem.
***
Siedział i pisał esej na temat eliksiru szczęścia. Lubił eliksiry, ale nienawidził pisać wypracowań. Zawsze je odrabiał by nie mieć marnych ocen. W tym roku pomagała mu Hermiona. Pokazywała co i gdzie znaleźć lecz nie pisała za niego. Czasami tylko sprawdzała czy czegoś nie pomylił.
Nie minęło dziesięciu minut jak usłyszał stukanie w portret. Zastanawiał się kto to może być bo wszyscy jego i Miony najbliżsi przyjaciele znali hasło. Chcąc nie chcąc poszedł otworzyć.
Na korytarzu stała jego młodsza siostra. Nie pytając o pozwolenie weszła do środka i usiadła na kanapie. Zrezygnowany chłopak usiadł na swoim miejscu i spojrzał na dziewczynkę.
-Co cie do mnie sprowadza? - zapytał.
-A co już nie można przyjść do swojego starszego brata? - odpowiedziała pytanie na pytanie.
-A tak naprawdę? - rzekł
-Dowiedziałam się co przytrafiło się twojej współlokatorce.
-Takie informacje za szybko się rozchodzą – powiedział.
-To nie tak. Nikt o tym nie wie. Ginny mi powiedziała kiedy zapytałam ją co z Mioną bo od kilku dni jej nie widzę. No to powiedziała mi, że jest w Skrzydle Szpitalnym. Poszłam do niej i z nią porozmawiałam.
-Czekaj. Rozmawiała z Tobą? - zapytał, a kiedy kiwnęła twierdząco głową powiedział. - Z nikim nie chciała rozmawiać więc dlaczego zmieniła zdanie?
-Bo ja ją rozumiem. Straciła rodziców tak samo jak ja. Nie było jej dane się z nimi pożegnać. Ja ją rozumiem więc dlatego ze mną rozmawia, a z wami nie. Ona potrzebuje zrozumienia, wsparcia i miłości. Trzeba zastąpić jej rodzinę. Musi mieć kogoś kto będzie ją kochał tak samo jak jej rodzice. Co czujesz do Hermiony?
Zapytała niespodziewanie. Zaskoczyła go tym pytaniem. Co czuje? Tego sam nie wiedział. Nie była mu obojętna tego był pewien. Podobała mu się. Lubił patrzeć kiedy się uczy, jak marszczy nos gdy czegoś nie rozumie. Lubił gdy słodko i niewinnie się rumieni gdy ktoś powie jej komplement. Pociągała go jej idealna figura, która już nie była zasłonięta obszernymi swetrami.
-Draco? Zawiesiłeś się czy jak? - zapytała.
-Zaskoczyłaś mnie takim pytaniem Annie – powiedział.
-Odpowiedz na nie – poprosiła.
-Nic nie czuję. Lubię jako koleżankę. Dobrą koleżankę.
-Podoba ci się. Widzie to. Nawet jak mam czternaście lat rozumiem więcej niż nie jeden dorosły człowiek. Mogę zobaczyć co kto czuje do danej osoby. Taki mój dar. A ja wiem, że Hermiona ci się podoba. I nie możesz zaprzeczyć.
-I nie przeczę. Jest ładna i inteligentna – odpowiedział uśmiechając się lekko.
-To już wiem – odparła. - Oboje macie się ku sobie lecz boicie się odrzucenia. Żadne z was nie chcę się do tego przyznać nawet przed sobą. Ty bo nie chcesz ją zranić, a ona nie chce być Twoją kolejną zabawką.
I nie czekając na odpowiedz brata wyszła zostawiając go samego.
Ta mała mnie zadziwia. Skąd ona wie, że traktowałem dziewczyny jak zabawki? Ciekawe skąd ma ten dziwny dar. Trzeba się będzie przed nią ukrywać z uczuciami i myślami. A ta inteligencja. Nie znałem Helen, ale na pewno nie odziedziczyła jej po ojcu. Z taką siostrą będzie zabawnie.
Przebrał się i ruszył w stronę Skrzydła Szpitalnego w odwiedziny do swojej współlokatorki.
***
Siedział na schodach w Wielkiej Sali czekając na dziewczynę, która mu się podobała. Nie byli wprawdzie parą ale spędzali ze sobą bardzo dużo czasu, sypiali razem, całowali się, ale żadne z nich jeszcze nic nie powiedziało nic na temat związku i chciał to zmienić.
Ciekawe co powiedzą jej rodzice jak się dowiedzą, że ich jedyna córka chodzi z byłym Śmierciożercą. Ale damy radę. Nie mam mrocznego znaku na przedramieniu. Matka tego nie chciała, a Voldemort szanował jej zdanie. Może mnie polubią za to kim jestem teraz, a nie kim byłem w czasie wojny. Chociaż stałem po dobrej stronie. Cóż zobaczymy w święta bo Ona zaprosiła mnie na pierwszy dzień. Myślę iż może być zabawnie.
***
Leżała i patrzyła na księżyc za oknem kiedy do szpitala wszedł blondyn. Spojrzała na niego, a kiedy usiadł na krześle powróciła do obserwowania nocnej gwiazdy. Wiedziała, że chłopak posiedzi tu aż do kolacji. Nie przeszkadzało jej to. Siedzieli milcząc tak już od sześciu dni. Ona nie chciała teraz z nikim rozmawiać. Bo i po co? Wyjątkiem była Annie. Tylko ona ją rozumiała.
Spojrzała ponownie na chłopaka i zauważyła, że chce coś powiedzieć. Zanim jednak to zrobił weszła pielęgniarka.
-Miło, że pana widzę panie Malfoy. Pomoże pan panience Granger dostać się do jej dormitorium. Jest osłabiona tym wszystkim.
-To ona może już dzisiaj wyjść? - zapytał chłopak.
-Tak. Właśnie to powiedziała. Panno Granger może pani już iść. Tylko proszę codziennie brać ten eliksir. Najlepiej rano przed śniadaniem. A teraz do widzenia.
Powiedziała i wyszła do swojego gabinetu. Draco spojrzał na koleżankę.
-Chodź idziemy – powiedział.
Zabrał jej torbę i wyszli z pomieszczenia. Szli powoli nic nie mówiąc. Mijali wielu uczniów, którzy patrzeli na nich z zaciekawieniem. A para nie wracała na nich uwagi. Hermiona chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim dormitorium by móc posiedzieć z dobrą książką w łóżku i mieć wszystko gdzieś. Draco natomiast zastanawiał się jakie będą teraz relacje między nim, a dziewczyną. Miał nadzieję, że wszystko będzie tak jak dawniej. Że będzie mógł się z nią wydurniać, dokuczać jej i patrzeć jak się uroczo denerwuje. Spojrzał na koleżankę i już wiedział, że będzie inaczej. Śmierć rodziców bardzo nią wstrząsnęła.
Kilka minut później weszli do salonu wspólnego Prefektów Naczelnych. Miona od razu skierowała swoje kroki do dormitorium za nim chłopak zdążył coś powiedzieć jej już nie było. Więc usiadł na fotelu kończąc swoją pracę domową.
Panna Granger w tym czasie przebrała się w coś wygodniejszego i usiadła na łóżku. Rozmyślała. Zamierzała się wziąć za prace domowe lecz nie miała pojęcia co było zadane, a nie chciała z nimi rozmawiać. Napisała więc krótki list do blondyna i posłała zaklęciem do niego.
Nie minęło pięciu minut jak usłyszała pukanie do drzwi sypialni. Draco chciał coś powiedzieć lecz zabrała mu szybko listę prac domowych i zamknęła drzwi. Nie chciała teraz rozmawiać. Nie była jeszcze na to gotowa. Usiadła przy biurku i zabrała się za pisani wszystkich esejów. Miała tego bardzo dużo, no w końcu nie było jej aż tygodnia na zajęciach. Ale oczywiście Hermiona była pilną uczennicą i szybko poradziła sobie z pracami.
Dwie godziny później zmęczona położyła się na łóżku zwinięta w kłębek. Koło niej ułożył się Diabełek – jej mały, czarny kotek. Leżała i głaskała pupila myśląc o swoich rodzicach. Tak bardzo za nimi tęskniła. Wspominała wszystkie wspólne chwile spędzone wraz ze swoimi rodzicielami. Przy wspomnieniach zapadła w lekki sen.
***
Nie wiedział co się dzieje z jego współlokatorką. Chciał z nią porozmawiać to zamknęła mu drzwi przed nosem. Nie sądził, że może być aż tak źle. No cóż każdy ma się prawo pomylić. Nawet jemu się to przydarza. Nie mając innego zajęcia zabrał się za resztę prac domowych na jutro.
Dwadzieścia minut przed dziewiętnasta zwinął wszystko i zaniósł do swojej sypialni. Wracając zapukał do sąsiadki. Nikt nie odpowiadał, a nie widział by dziewczyna wychodziła więc wszedł do środka. Rozejrzał się i stwierdził, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Podszedł do łóżka i szturchnął kasztanowłosą. Poczekał chwilę, a gdy otworzyła swoje brązowe oczy zapytał.
-Idziesz na kolacje? - zaprzeczyła głową. - Granger musisz jeść. Wstań i chodź na kolacje.
-Nie mam ochoty nic jeść – odpowiedziała szybko odzywając się pierwszy raz. - Zostaw mnie samą.
-Jak mam cię zostawić? Masz w tej chwili wstać i iść ze mną bo będę zmuszony ci tam zanieść. Nie każ mi tego robić.
Wykłócała się z nim jeszcze przez kilka minut. Zdenerwowany chłopak złapał ją za ramie i przerzucił przez swoje wychodząc z pokoju. Hermiona burzyła się przez całą drogę. Dopiero przed Wielką Salą postawił ją na nogi i nie zważając na protesty złapał za rękę i wciągnął do środka. Doszedł z nią do stołu Gryffindoru i posadził między Harry, a Ginnym.
-Dopilnujcie żeby coś zjadła.
I odszedł do swojego stołu obserwowany przez uczniów jak i nauczycieli.
***
Jak ten zakichany w sobie, pieprzony arystokrata, tleniona fretka śmiała zanieść mnie na kolację. Nie mam zamiaru nic jeść. A on sobie myśli, że każdy ma się go słuchać. Jak ja mam go dość. Zawsze musi stawiać na swoim. Normalnie nie wiem jak mam to wszystko wytrzymać. Może uciec ze szkoły i mieć od niego święty spokój? To nie możliwe. Nie mam gdzie. Do domu nie chce na razie wracać, za wcześnie jeszcze na to. Muszę dać jakoś radę do Świąt. Zostanę w Hogwarcie sama bo pozostali przyjaciele jadą. Odpocznę trochę od wszystkiego. Rozmyślała kasztanowłosa siedząc między swoimi przyjaciółmi. Spojrzała na nich. Zauważyła, że pomimo tego iż się rozstali to zachowywali się jak przyjaciele. Uśmiechnęła się smutno.
-Mionko zjedz coś proszę – poprosiła Ginny
-Nie mam ochoty Gin – powiedziała do przyjaciółki.
-Hermionko proszę – rzekł Harry.
Zdenerwowana wstała i wybiegła z sali zwracając uwagę wszystkich uczniów. Nic sobie z tego nie robiła. Miała wszystkiego dość. Była im wdzięczna za troskę, ale teraz przegięli. Biegła prosto przed siebie. Nawet nie wiedziała gdzie się znajdzie. W końcu stanęła przed wieżą astronomiczną. Nie zwlekając ani chwili dłużej weszła po schodach i usiadła przed barierką, a po jej policzkach popłynęły łzy.
***
Widział jak Granger wybiegła z sali. Odczekał chwilę i podszedł do swoich Gryfońskich przyjaciół.
-Co się stało, że Granger wybiegła z sali? - zapytał siadając koło Gin.
-Chcieliśmy ją namówić by coś zjadła – odparła smutnie dziewczyna. - I właśnie tak zareagowała.
-To trzeba ją teraz znaleźć bo coś myślę, że w dormitorium jej na pewno nie będzie – powiedział blondyn.
-Ja też wam pomogę – zaproponowała Annie.
-Niech będzie, ale powiem McGonagall by nie było – rzekł jej brat.
I tak zebrali przyjaciół Teodora, Astorie, Pansy i Blasie'go. Podzielili się na pary i zaczęli szukać. Annie miała pójść do salonu wspólnego prefektów i czekać jeśli by tam przyszła. Harry i Pam szukali w wieży Gryffindoru i ostatnie trzy piętra, Teo i As w lochach oraz pierwsze cztery piętra, Blaise i Gin na błonia. Draconowi wypadło sprawdzenie wieży astronomicznej, zegarowej i Skrzydła Szpitalnego.
-Jeśli ktoś ją znajdzie wysyła do pozostałych informację i idzie do nas do salonu i tam czeka – rozkazał Malfoy.
Rozeszli się w dane kierunki. Blond włosy chłopak zaczął od szpitala. Niestety tam jej nie znalazł. Tak samo jak i w wieży zegarowej. Została mu astronomiczna. Wspiął się po schodach. Stanął na szczycie i się rozejrzał. Zauważył koleżankę. Wysłał patronusa i po cichu usiadł obok niej. Nic nie mówił i czekał aż dziewczyna zauważy jego obecność. Czekał tylko pięć minut.
-Malfoy – powiedziała cicho. - Co tutaj robisz?
-Szukaliśmy cię – odpowiedział. - Wszyscy się o Ciebie martwimy.
-I nie trzeba. Nie zamierzałam zrobić niczego głupiego. Potrzebowałam trochę samotności.
-A nie mogłaś powiedzieć? - zapytał. - Ruda płakała bo stwierdziła, że to jej wina.
-Niech się nie martwi. Przecież jestem cała i prawie zdrowa. Chodźmy by się już więcej nie martwiła.
I ruszyli do siebie. Korytarze były już opuszczone. Chociaż do ciszy nocnej zostały dwie minuty. Więc nie zwlekając pospieszyli do pokoju wspólnego n trzecim piętrze. Kasztanowłosa jako pierwsza przeszła przez przejście za portretem. Usłyszała rozmowy swoich przyjaciół. Podeszła do nich i powiedziała.
-Dziękuję, że się tak o mnie troszczycie. Gin nie wiń siebie, że wybiegłam z Wielkiej Sali. A teraz wybaczcie, ale chciałaby się położyć spać. Jutro zaczynają się zajęcia.
I udała się do swojej sypialni, a następnie zabierając z niej piżamę do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic. Wyszykowana ułożyła się na łóżku i próbowała zasnąć. Niestety upragniony sen nie chciał przyjść. Więc tylko leżała. Zasnęła dopiero po północy.
***
Miał cudowny sen. Niestety jakiś krzyk go obudził. Zdezorientowany otworzył szare oczy. Próbował sobie przypomnieć o czym śnił i skąd był ten dziwny krzyk. Nie potrafił sobie przypomnieć więc ponownie się położył. Zamknął oczy i usłyszał. Wiedział skąd on pochodzi. Narzucił na siebie koszulkę i wyszedł z sypialni. Chwilę później był już w drugim dormitorium. Spojrzał na koleżankę, która wierciła się i cicho majaczyła, a po jej policzkach płynęły łzy. Podszedł do łóżka dziewczyny. Usiadł obok niej i próbował obudzić. W końcu mu się udało. Chciał jakoś pocieszyć Hermionę.
-Granger to tylko zły sen. Już wszystko dobrze. Nie masz się czego obawiać.
-Wiem, że to był sen, ale taki realistyczny – odpowiedziała.
-Co ci się śniło? - zapytał.
-Jak moi rodzice mieli wypadek, a jakaś osoba śmiała się z tego – powiedziała po chwili zastanowienia.
-To był tylko sen – odparł. - Jest mi przykro, że tak się stało. Ale zawsze masz Rudą i Bliznowatego. Diabeł też cię lubi. As, Teo, Pam i Annie. No i mnie. Wszystko się jakoś ułoży.
Przytulił ją do siebie, a ona wtuliła jak w pluszowego misia.
-Dziękuję.
Powiedziała. Siedzieli tak dość długo. Kołysali się w niesłyszalnych dźwiękach. Nie wiedział ile tak trwali. Kiedy usłyszał miarowy oddech sąsiadki próbował od siebie odsunąć by mogła spać w wygodniejszej pozycji. Niestety dziewczyna mocno się go trzymała. Nie mając innego wyjścia położył się okrył oboje kocem. I z przytuloną do siebie brązowooką oddał się w objęcia Morfeusza.








2 komentarze:

  1. Smutne, ale końcowka urocza. gratuluję pomysłu. nie żebym był nachalny, poza tym nie wiem czy Malfoyowie się w twoim opowiadaniu zmienili na lepsze, alefajnie by było żeby Ann namówiła Draco żeby zaprosić Mionkę do nich na święta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę. Zajebiste opowiadanie 💖 Czekam na więcej ❤💓💕💝

      Usuń