niedziela, 21 sierpnia 2016

Miniaturka 9 cz. I

Witam.
Jestem z kolejną miniaturką.
Podzielona jest ona na dwie części.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.

Lost on you

Wojna siała spustoszenie w całej Europie. Czarodzieje jak i ludzie pochodzenia mugolskiego byli zagrożeni. Nikt nie był bezpieczny. Lord Voldemort po pokonaniu Albusa Dumbledora stał się najpotężniejszym czarodziejem na świecie. Nikt nie mógł się z nim równać. Podporządkował sobie oba światy. Władze Londynu w zgodzie współpracowały z czarnoksiężnikiem, aby przeżyć. Lord przejął najważniejsze miejsca, które miały ogromne znaczenie dla czarodziei – Ministerstwo Magii, Hogwart, Szpital Świętego Munga sadzając na nich swoich najwierniejszych sługusów. Severus Snape został mianowany dyrektorem szkoły. Pozwolił zostać na stanowiskach nauczycielom, ci musieli jednak podporządkować się rozkazom nowego władcy. Uczęszczać do szkoły mogli tylko uczniowie czystej krwi. Dyrektorem szpitala został Blasie Zabini, który pomimo młodego wieku wykazał się fantastyczną organizacją i dość dobrym zjednoczeniem swoich pracowników. Na stanowisku Ministerstwa Magii postawiono Lucjusza Malfoy'a. Wprowadził on bardzo dużo radykalnych zmian. Rządził twardą ręką , a wszystko z konsultacją u swojego Pana. Syn Lucjusza – Draco został prawą ręką Voldemorta. Był odpowiedzialny za wszystkie misje dalszego podboju świata, a najważniejszym jego zadaniem było odnalezienie Harrego Jamesa Pottera, który od śmierci swojego mentora Albusa czyli tzry lata, ukrywał się i nikt nie wiedział gdzie aktualnie przebywa. Draconowi udało się pojmać najlepszego przyjaciela swojego szkolnego wroga – Ronalda Weasley'a. I pomimo Veritaserum oraz dużej dawce cruciatusa nie znał miejsca pobytu Harrego. Młody Malfoy oddelegował Rudowłosego do prac społecznych pod czujnym okiem swojego kolegi z roku Gregorego Goyla oraz nałożonym namiarem. Blondyn miał w planach odnalezienie przyjaciółek Wybrańca, gdyż to właśnie one mogły wiedzieć więcej od Łasica. Niestety obie się ukrywały i trudno było je wykryć.
Zakon Feniksa rozproszył się po całym Londynie by móc funkcjonować z ukrycia. Ochronili swoje rodziny umieszczając ich w różnych miejscach i pod innymi postaciami.

***
Wraz z Ginny ukrywałyśmy się w Northumberland. Właśnie szykowałam śniadanie, które zamierzałyśmy zjeść przed domem korzystając z ostatnich ciepłych dni września. Jadłyśmy w ciszy każda pogrążona w swoich myślach. Chociaż i tak myślałyśmy o tym samym. Obie zastanawiałyśmy się gdzie mogą ukrywać się członkowie Zakonu oraz sam Harry. Od dwóch lat nie miałyśmy z nim żadnego kontaktu. Również dożo naszych szkolnych znajomych zniknęło w niewyjaśnionych okolicznościach. Wiedziałyśmy tylko, że Luna Lovegood i Levander Brown zostały niewolnicami Teodora Notta'a i Adriana Puey'a. Z tego co mi było wiadomo dobrze im się tam żyło. Nie były narażone na skutki wojny. Niewolnic nie było wolno zabijać ani zbyt brutalnie traktować. A skąd to wiem? Kiedyś udało nam się ukraść jedną z gazet i tam akurat trafiłam na ten artykuł. Wyczytałam również iż wiele młodych czarodziejek półkrwi trafiło do burdeli lub do prac społecznych w Ministerstwie czy Mungu.
Spojrzałam na swoją przyjaciółkę. Uśmiechnęłyśmy się delikatnie by następnie móc zacząć pakować nasz mały dobytek. Od śmieci Dumbledora ukrywamy się. Co kilka dni przenosimy się w inne miejsce. Zwykle są to pobliskie hrabstwa. Byłyśmy tylko we dwie i tylko na siebie mogłyśmy liczyć. Nie widziałam swoich rodziców. Wiem tylko, że zostali zamordowani przez sługusów tego potwora. Gin miała swoich rodziców lecz straciła trzech braci w pożarze jej rodzinnego domu, który notabene też zrobili śmierciożercy. Z radia wiedziałyśmy kto piastuje jakie stanowisko. Więc bez żadnego problemu mogłyśmy się przenosić by nie trafić na złych ludzi.
-Gin gdzie chcesz się dzisiaj przenieść? - zapytałam
-Nie wiem Miona – odpowiedziała. - A ty gdzie byś się chciała udać?
-Nie wiem. Może w okolice Devon? Rozbijemy gdzieś namiot i rzucimy porządne zaklęcia ochronne.
-Nie jestem jeszcze gotowa pojawić się w miejscu gdzie uśmiercili moich braci – rzekła smutno. - Co powiesz na Kent? Ponoć im bliżej wroga tym bezpieczniej.
-Możemy spróbować – odparłam. - Spędzimy tam tylko trzy dni. Zobaczymy co ciekawego po ciemnej stronie. Użyjemy peleryny niewidki, którą zostawił nam Harry by nikt nas nie zauważył. Nie chcemy przecież trafić ani do niewoli ani do żadnego burdelu.
Narzuciłam na nas pelerynę i teleportowałam z cichym trzaskiem na obrzeża Kent. Rzuciłam wszystkie sobie znane zaklęcia ochronne i rozbiłam namiot. Weszłyśmy do środka i usiadłyśmy na fotelach zagłębiając się w nasze ulubione książki.
***
Właśnie po raz kolejny przeniosłem się w tylko sobie znane miejsce. Robiłem tak już chyba od trzech lat. Zamierzałem w końcu ujawnić się swoim przyjaciółką. Ukrywałem się by móc w ten sposób ich ochronić przed całym tym złem. Myślałem, że jak zniknę z powierzchni ziemi One będą bezpieczne. Nie wiedziałem, że jest to nie prawda. Nie miałem pojęcia co się dzieje na przykład z Ronem, Levander czy moją dziewczyną Luną. Nie wiedziałem kompletnie nic. Musiałem poinformować chociaż Hermionę gdzie się ukrywam. Dobrze, że wymyśliła to zaklęcie dzięki któremu mogę wysłać jej cokolwiek bez użycia sowy. Zamierzałem zrobić to jutro rano. Może wieczorem będą mogły do mnie dołączyć. I już razem będziemy mogli się ukryć by obmyślić plan odzyskania naszego normalnego i spokojnego świata.
***
Szedłem właśnie na spotkanie z Czarnym Panem. Musiałem zdać mu relację z naszych poczynań w poszukiwaniu Pottera. Wiedziałem, że nie będzie zadowolony. Wolałem od razu powiedzieć mu całą prawdę. Zatajenie jej przed nim nic nie wskóra. Co najwyżej przyczyni się do mojej szybszej śmierci. Stojąc już przed wielkimi wrotami do gabinetu Lord zapukałem do nich. Usłyszałem władce „proszę” i wszedłem do środka. Gabinet był wielkim pomieszczeniem gustownie urządzonym. Ściany w szmaragdowym i grafitowym odcieniu idealnie ze sobą współgrały. Dębowe meble przyozdabiały większość pomieszczenia. Największe było biurko. Zajmowało całą ścianę równoległą do wejścia. Nie było tu okien co dodawało mroczniejszego klimatu. Pan wskazał mi miejsce, w którym usiadłem.
-Mój Panie – powiedziałem lekko się kłaniając. - Mam kilka informacji o moim zadaniu.
-Mów Draco – odpowiedział. - Znalazłeś już Pottera?
-Niestety nie mój Panie – rzekłem. - Wciąż podążamy jego śladem lecz za każdym razem udaje mu się nas przechytrzyć. Mam też inną informację. Naszemu człowiekowi w Ministerstwie udało się namierzyć silne użycie magi w hrabstwie Kent. Tylko jedna osoba potrafi rzucać takie zaklęcia.
-Masz na myśli tą pannę Granger? - zapytał. - Pomimo że jest szlamą to bardzo mądra dziewczyna. Nie możemy jej lekceważyć. Masz ją znaleźć. Pewnie wie gdzie ukrywa się ten przeklęty dzieciak. Przekaż swojemu ojcu, że ma obserwować każde użyte zaklęcie. Chcę wiedzieć gdzie kto jest i co właściwie robi. Znajdź ją. A o możesz wziąć ze sobą Zabiniego. Przyda mu się trochę odskocznia, a on sam woli pracę w terenie niż siedzieć na stołku.
Pożegnałem się i opuściłem gabinet. Zamykając za sobą wrota odetchnąłem z ulgą. Nie był zły, że nie złapałem jeszcze Pottera. Może w środku się gotował ze złości lecz nie pokazał tego po sobie. Mam dzisiaj szczęście. Idę do ojca, a później Blasiego. Trzeba złapać te dwie Gryfonki.
***
Siedziałyśmy i obmyślałyśmy kolejny plan przeniesienia. Wiedziałam, że tylko jedno hrabstwo zostało nam do przebycia. A było to miejsce, gdzie wychowała się moja Rudowłosa przyjaciółka. Postanowiłyśmy przenieść się tam jutro z samego rana by w spokoju móc przejść przez miejsce do którego się udajemy. Zjadłyśmy kolację i po kolei się wykąpałyśmy.
Leżąc już w swoim łóżku na górnej pryczy rozmyślałam o tym wszystkim. Nie mogłam zasnąć. Rozmyślałam o całej tej sytuacji. Brakowało mi chłopaków. Ich wygłupów i żartów. W szczególności Rona. Byliśmy przecież parą przed całą tą wojną. Kochałam go, a on spotykał się ze mną tylko dla swojej gejowskiej przykrywki. Bolało, kiedy się dowiedziała, ale niestety nie miałam możliwości zmienienia jego orientacji.
W końcu zamknęłam oczy i oddałam się w objęcia Morfeusza.
Następnego ranka zbudziło mnie ciepłe wrześniowe słońce. Wstałam jako pierwsza i zajęłam naszą małą łazieneczkę wykonując poranną toaletę. Kiedy w drzwiach minęłam przyjaciółkę posłałam jej pocieszający uśmiech. Zawsze tak się witałyśmy. Przygotowałam talerz z kanapkami, którymi żywiłyśmy się najczęściej. Nie miałyśmy możliwości na zakup czegoś lepszego. A przyznam szczerze, że zjadłabym kurczaka, albo chociaż jakąś pyszną zupę pani Weasley. Niestety musiałyśmy zadowolić się kanapkami z serem.
Po skończonym posiłku spakowałam zaklęciem nasz dobytek i gdy miałyśmy się już przenosić na moich dłoniach zaczęła materializować się jakaś przesyłka. Chwilę później trzymałam kopertę. Otworzyłam ją i szybko przeczytałam. Już miałam podać list Ginny gdy usłyszałam cichy trzask. Złapałam Gin za ramię i nas stamtąd zabrałam. Wylądowałyśmy na małej polance w hrabstwie Devon.
-Miona co się stało, że nas tak szybko zabrałaś? - zapytała Ruda.
-Ktoś nas znalazł. Nie jesteśmy już bezpieczne. To list od Harrego – rzekłam wręczając jej go. - Przeczytaj go kiedy będziemy już bezpieczne. Mówi tylko, że tęskni za nami i podał nam miejsce gdzie będzie się teraz znajdować byśmy mogły do niego dołączyć. A teraz chodźmy do miasta. Musimy gdzieś przenocować, nie chcę używać magi bo coś mi się zdaję, że nas właśnie tak chcą namierzyć.
I ruszyłyśmy w kierunku pobliskiej wioski.
***
Wiedziałem. Byłem pewien, że to Ona użyła tych zaklęć. Nie wiedziały, że są namierzone. Szkoda tylko iż Potter nie używa swojej różdżki. Sprawa byłaby prostsza. Ale mam namierzone te dwie Gryfonki. Udało mi się również usłyszeć o tym liście. Byśmy tylko go zdobyli, albo chociaż Granger. Zdążyła go przeczytać. Teraz musimy obmyślić plan jak pojmać te dziewczyny. Blaise mówił, że chce Rudą dla siebie jako swoją niewolnicę. Zobaczymy jak to będzie. Idziemy teraz za nimi do wioski. Nie chcę by wiedziały, że są śledzone.
Dojście do małej wioseczki Devon zajęło nam sporo czasu. Zapłaciłem tym podrapanymi dłońmi i kilkoma zadrapaniami na twarzy. Ale było warto. Czarny Pan będzie zadowolony. Kilka minut później weszły do małej obskurnej nory zwanej motelem. Wiedziałem iż chcą jak najlepiej się ukryć. I zauważyłem, że nie używają różdżek. Czyżby coś podejrzewały? Teraz trochę mnie to zdziwiło. Zbyt szybko się teleportowały. Granger chyba musiała coś zauważyć. Nie było innego wyjścia. A przecież nie jest głupia. Z zaklęciem kamuflującym weszliśmy za nimi do góry wąskim korytarzykiem. A później do małego obskurnego pokoiku, w którym były tylko dwa pojedyncze łózka pod oknem. Jedna szafa i goła żarówka pod sufitem. Ja przywykłem do luksusów. Dziewczyny ułożyły się na łóżku i nie minęła chwila, a spały już. Mogliśmy teraz zabrać je bez problemu. Lecz nie chcieliśmy. To za łatwe. Zero pościgu, a jakąś przecież musimy mieć rozrywkę. Lepiej by wiedziały kto i w jaki sposób to zrobił. Ten strach w oczach, gdy wiedzą co ich czeka. Z cichym trzaskiem zniknęliśmy poza budynek.
***
Zbudził mnie trzask teleportacji. Rozejrzałam się po małym pomieszczeniu zatrzymując wzrok na mojej przyjaciółce. Zauważyłam, że ona również nie spała. Uśmiechnęłam się pocieszająco. Już wiedziałam iż obie nie będziemy spały całą noc.
-Hermiona czy ci się również zdaję, że ktoś nas obserwuje? - zapytała.
-Tak Ginny – odpowiedziałam. - Dlatego tak szybko nas tutaj teleportowałam. Myślę, że na razie nie powinniśmy używać czarów. I najlepiej z samego rana zmienić miejsce. Dla naszego bezpieczeństwa.
Rozmawiałyśmy tak całą noc. Lubiłyśmy wspominać kiedy wszystko było jeszcze w porządku.
Następnego ranka wyszłyśmy bardzo szybko nim ktoś zdążył nas zauważyć. Szłyśmy bacznie rozglądając się w każdą z możliwych stron. Nie ukrywam, że się bałam i z oczu mojej koleżanki wyczytałam to samo. Spojrzałam w jedną z ciemniejszych alejek i zauważyłam dwie zakapturzone osoby. Pociągnęłam Rudą w przeciwną uliczkę, na której puściłyśmy się biegiem. Byłam pewna, że te osoby ruszą za nami. I się nie myliłam. Minęłyśmy kolejny zakręt. W biegu powiedziała.
-Gin uciekaj. Ja ich zatrzymam.
-Nie zostawię cie Miona – odpowiedziała. - Razem damy radę.
-Gin ty musisz żyć – rzekłam. - Masz dla kogo. Twoi rodzice żyją. Twój chłopak Neville. Harry. Musisz ich odnaleźć. Trzeba pokonać Sama-Wiesz-Kogo.
Zatrzymałam się a środku kolejnej uliczki. Chciałam dać Rudej więcej czasu na ucieczkę. Kiedy zniknęła za kolejnym budynkiem i ruszyłam w przeciwnym kierunku. Miałam nadzieję, że Śmierciożercy będą zmierzać w moją stronę. Nie pomyliłam się. Niestety nie przewidziałam, że moja przyjaciółka będzie chciała mi pomóc. Zderzyłam się z nią na następnym zakręcie. Zatrzymałyśmy się tylko na chwilę. Chciałam na nią nakrzyczeć lecz postanowiłam zostawić to na później. Teraz zastanawiało mnie dlaczego oni jeszcze nie rzucili w nas żadnym zaklęciem. Czyżby chcieli wziąć nas żywcem? Dobiegłyśmy do kolejnej alejki. I zauważyłam, że jesteśmy w pułapce. Spojrzałam na Rudowłosą. W jej oczach również był strach i przerażenie.
-Ginny błagam cię. Uciekaj – krzyknęłam. - No już. Znikaj. Odnajdź Harrego. Razem dacie radę. Błagam cię uciekaj. Zrób to dla mnie.
Moja przyjaciółka ze łzami Zaczęła wspinać się na dość wysoki murek, była jednak bardziej wysportowana niż ja więc bez problemu chwilę później znalazła się po jego drugiej stronie.. A ja spojrzałam na dwóch Śmierciożerców. Jeden z nich celował we mnie różdżką. Zanim straciłam świadomość usłyszałam jeszcze jedno zdanie.
-Zostaw Weasley, Ona zna miejsce pobyty Pottera.
***
Złapałem nieprzytomną Granger i teleportowałem się do siedziby Śmierciożerców dobrze wiedząc, że Blasie podąży za drugą dziewczyną. Nie chciał sobie odpuścić. Wszedłem do wielkiego zamczyska, który służył nam za nasz dom. Mieszkali tu wszyscy poplecznicy Czarnego Pana wraz ze swoimi rodzinami. Moje siedziby znajdowały się na drugiej kondygnacji w zachodnim skrzydle. Ruszyłem w tamtą stronę. Powinienem wrzucić Granger do lochów, ale wiedziałem, że inny z popleczników może przypisać sobie zasługi złapania jej. Mam dodatkową komnatę, w której zamknę Gryfonkę. Przyspieszyłem gdy zauważyłem iż jej oczy zaczęły pooli drgać. Nie chciałem by krzyczała na korytarzu, a pewnie tak by było. Wszedłem do drogo urządzonego salonu. Położyłem ją na kanapie i czekałem aż otworzy swoje oczy. Nie przeszkadzało mi trzymać ją na rękach. Była taka lekka. Ważyła tyle co piórko. Pewnie przez ten czas nie miała nic pożywnego w ustach. Usiadłem na fotelu i w spokoju czekałem na kolejny tok wydarzeń. Zawołałem swojego skrzata – Smrodka – i poprosiłem o kolację. Pomyślałem, że pewnie będzie głodna.
***
Otworzyłam swoje oczy i w pierwszej kolejności zauważyłam groteskowy sufit. Nie wiedziałam gdzie jestem, a otoczenie też mi nic nie mówiło. Byłam wystraszona i nie ukrywam, że się bałam.
-Ginny? - zapytałam.
-Witaj Granger.
Usłyszałam zimny głos, którego nienawidziłam przez te wszystkie lata w szkole i którego od trzech lat nie słyszałam. Od razu poderwałam się z kanapy i zobaczyłam blondyna siedzącego na fotelu. Z chęcią mordu w oczach spojrzałam na niego. Ten durny uśmieszek na bladej twarzy, aż prosił się o przyłożenie.
-Ty. Wredny. Pieprzony. Śmierciożeco – krzyczałam po każdym słowie uderzając go pięściami w klatkę piersiową. - Co ty sobie do cholery myślałeś porywając mnie. Masz mnie w tej chwili wypuścić.
-Uspokój się wariatko – złapał mnie za ręce. - Współpracuj, a pożyjesz dłużej.
-Możesz mnie zabić już teraz. Nic ci nie powiem – odpowiedziałam buntowniczo.

Malfoy pociągnął mnie w stronę kanapy. Jego zimne palce wbijały się w moje dłonie. Byłam pewna, że już teraz mam siniaki. Usadził na kanapie i puścił dłonie. Wcisnął w nie kubek z czym ciepłym w środku. Zerknęłam na niego podejrzliwie. Westchnął i powiedział.
-To tylko gorąca herbata. Nie ma w niej nic dodatkowego. Już ci mówiłem nie chcę się jeszcze ciebie pozbywać. Nic nie zrobię dopóki nie wyciągnę od ciebie wszystkich potrzebnych mi informacji. Zrozumiałaś?
Nie mając innego wyjścia kiwnęłam głową na znak zgody. Co mogłam zrobić innego, skoro tutaj jestem to nie mam możliwości wydostania się. Na pewno pełno tam śmierciożerców, a bez różdżki, której oczywiście nie mam, nie mogłam uciec. Nie miałam ochoty na rozmowę. A wolałam współpracować. Przecież byłam w siedzibie Czarnego Pana.






2 komentarze:

  1. Miniaturka świetna, poprzedni rozdział też był super!
    Przepraszam,że nie komentowałam, ale wszystko czytałam na telefonie,
    gdy byłam w pociągu, a w domu zapominałam skomentować ;)
    Czekam na kolejną część miniaturki i nowy rozdział.
    Pozdrawiam i weeny :*
    ~gwiazdeczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za bardzo miły komentarz.
      Również pozdrawiam :*
      mała gwiazdka

      Usuń