niedziela, 2 października 2016

Miniaturka 9 cz. II

Cześć wszystkim.
Jestem z drugą częścią miniaturki dziewiątej.
Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.

Who

Minęły dwa tygodnie odkąd zostałam zabrana przez Malfoy'a do twierdzy Śmierciożerców. Dwa długie tygodnie siedzę tutaj zamknięta. Nie mam żadnej książki, nawet głupiej poezji. Nie znoszę jej, a z braku laku dobre było by i to. Byle tylko nie siedzieć bezczynnie. Mogłam co prawda iść do salonu i siedzieć przed komikiem, ale nic więcej.
Teraz wykąpana leże na swoim pojedynczym łóżku i rozmyślam o tym wszystkim. Jestem tutaj tyle czasu i jeszcze ani razu nie zostałam postawiona przed obliczem Voldemorta. Co jednocześnie mnie cieszy jak i przeraża. A co jeśli szykują dla mnie coś bolesnego. Nie chcę tego wiedzieć. Wolę żyć jeszcze z myślą, że trzymają mnie tutaj tylko aby ściągnąć Harrego. Możliwe iż chcą by informacja o moim miejscu pobytu dotarła również do niego, Wiem, że tak nie będzie. Tuż po śmierci Dumbledora powiedzieliśmy sobie, że nikt ma nie szukać i nie reagować jak coś usłyszymy o sobie. Bo wojna przecież kiedyś się skończy, a my to przecież przeżyjemy i będzie jak dawniej.
Moje rozmyślania przerwało otwieranie drzwi. Wstałam by ubrać szlafrok i stanęłam przy łóżku. W progu stał blondyn. Zdziwiła mnie jego przybycie. Nigdy tutaj nie przychodził. Wszedł go do środka i stanęłam obok drzwi. Spojrzałam na niego pytająco czekając na to aż się w końcu odezwie. Milczał uważnie mi się przyglądając. Dopiero po kilku minutach się odezwał.
-Słuchaj Granger. Jutro mam cię przyprowadzić na przesłuchanie do Czarnego Pana. Miałem ci nie mówić, ale pewnie chcesz się psychicznie przygotować.
-Dziękuję za to choć wiem, że mnie nienawidzisz. Ale i tak dobrze wiesz, że nic nie powiem Volde...
Nie zdążyłam dokończyć, gdy dłoń chłopaka znalazła się an moich ustach, Był to delikatny, ciepły dotyk, który wywołał ciarki na moim ciele i nie były one z obrzydzenia co mnie zdenerwowało bo nie powinien tak na mnie działać. Jesteśmy przecież wrogami. Nie powinno tak być.
Staliśmy tak przy ścianie. Między nami panowała cisza. Spojrzałam w oczy Malfoy'a. To co w nich zobaczyłam zaintrygowało mnie. Nie widziałam w nich zobojętnienia czy obrzydzenia tylko czyste pożądanie. Nie trwało to jednak długo bo chwilę później znowu przybrał na twarz tą swoją maskę obojętności. Myślałam, że się ode mnie odsunie. Nie zrobił tego. Nadal trzymając dłoń na moich ustach powiedział
-Nie wymawiaj jego imienia. Jest na nie nałożone taboo. Nie chcesz chyba by Czarny Pan zjawił się w Twojej sypialni?
Kiwnęłam przecząco głową gdyż nie mogłam nic powiedzieć. I ponownie nastała między nami cisza. Uważnie obserwowałam jego twarz. Powoli zabrał dłoń lecz nadal trzymał mnie blisko ściany. Nie ukrywam, że ciepło od niego bijące było bardzo przyjemne. Ron, z którym byłam nigdy tak nie zrobił. A później okazało się iż woli chłopaków. Niestety Draco działał na mnie uspokajająco. To było dziwne uczucie. Przemówił ponownie tym swoim uwodzicielskim głosem, od którego miękły nogi. Dobrze, że mnie trzymał bo pewnie już dawno był upadła.
-Pachniesz moim szamponem Granger.
Wciągnął powietrze i delikatnie wypuścił. Spojrzał na moje usta. A następnie w oczy jak by pytając o pozwolenie. Chciałam by mnie pocałował. Nie zabroniłabym mu tego zrobić. Nadal się we mnie wpatrywał. Kiwnęłam ledwie zauważalnie głową. Jakby tylko na to czekając wbił się w moje usta. Nie był to zachłanny mocny pocałunek, wręcz przeciwnie. Był bardzo delikatny jak muskanie skrzydeł motyla. Oddałam go. Językiem otworzył moje usta pogłębiając pocałunek. Pieścił nim moje podniebienie co wywołało kilka fal przyjemności. Było mi przyjemnie. Jęknęłam kiedy przyciągnął mnie bliżej siebie. Chyba pod wpływem chwili przeczesałam palcami jego włosy. I nagle wszystko się skończyło. Malfoy odsunął się ode mnie i wyszedł z sypialni lekko zatrzaskując drzwi. Nawet na mnie nie spojrzał. Tak jakby wróciła mu świadomość i przypomniał sobie z kim się całuje. Chciał pewnie tylko chwili zapomnienia. I mnie do tego wykorzystał. Źle się z tym czułam, bo mi to naprawdę sprawiło przyjemność. Potrząsnęłam głową chcąc odpędzić od siebie nieprzyjemne myśli. Nadal czując dotyk jego ust na moich ułożyłam się na łóżku chcąc zasnąć. Niestety sen nie przyszedł aż do następnego ranka.
***
Wszedłem do swojej sypialni i zrzuciłem dzban z wodą na podłogę. Co się ze mną dzieję? Całowałem Granger. Nie całowałem Granger, ja całowałem się z nią. I muszę przyznać przed samym sobą, że mi się to podobało. Nawet bardzo. Jej usta takie słodkie i miękkie. No i oddała ten pocałunek. Byłem pewien, że dostanę w twarz, a tu takie zdziwienie. Pozwoliłam mi się całować. Jeszcze nikt nie całował mnie z taką czułością i delikatnością.
Rozebrałem się i poszedłem w stronę naszej wspólnej łazienki. Wszedłem pod prysznic i puściłem zimną wodę. Dla ochłodzenia. Chciałem zmyć z siebie jej zapach, sięgając po szampon zrozumiałem, że jest to nie możliwe. Szybko się umyłem i w samym ręczniku ruszyłem z powrotem do sypialni. Rzuciłem się na łóżko. Nie minęła chwila, a oddałem się w objęcia Morfeusza.
Poranek nastał szybciej niż się spodziewałem. Moim zdaniem świt nastał za szybko. Leniwie wstałem z łóżka. Ubrałem się w mój ulubiony strój czyli białą koszulę i czarne spodnie, a na nogi wojskowe buty. No jeszcze do tego peleryna Śmierciożercy i będę gotowy na spotkanie z Tym Którego Imienia Nie Wolno Wypowiadać. Wszedłem do salonu. Na kanapie znajdującej się na zaraz przed kominkiem siedziała Ona z parującym kubkiem w dłoni wpatrując się w płomienie. Nie spojrzała na mnie cały czas wpatrzona w ogień. Zastanawiałem się czy wie w ogóle, że w tym pomieszczeniu jesteśmy razem. Nie wiedziałem jak mam zareagować na jej obecność obok mnie. Postanowiłem nie poruszać tematu wczorajszego pocałunku.
-Jesteś gotowa na spotkanie z Czarnym Panem? - powiedziałem. - Powiedz mu od razu to co chce usłyszeć, a nie będziesz musiała cierpieć. Wiem, ze Twój Gryfoński upór ci na to nie pozwoli, ale zrób to by przeżyć. Rozumiesz?
-To nie ma znaczenia Malfoy – odpowiedziała spoglądając na mnie. - I tak nie pozwoli mi długo żyć więc czemu nie skończyć tego teraz? Chcę tylko by Ginny przeżyła. Możesz coś dla mnie zrobić? Przekaż jej ten list po wszystkim.
Podała mi złożoną kartkę. Wziąłem ją i odłożyłem na biurko do swojej służbowej teczki. Ponownie podszedłem do dziewczyny.
-Idźmy już bo za chwilę mamy być na miejscu. Powiedz to co chce wiedzieć i będzie po sprawie.
Nie odezwała się już więcej. Podeszła bliżej. Chyba tylko odruchowo, ale złapałem ją za rękę. Ruszyliśmy w stronę wyjścia. Droga do głównej sali przesłuchań nie zajęła nam dużo czasu. Otworzyłem wielkie wrota i ostatni raz spojrzałem na Granger. Ledwie zauważalnie kiwnęła głową i weszliśmy do środka. Zdziwiłem się obecnością prawię wszystkich sługusów. Czarny Pan zauważyła nasze przybycie bo od razy wskazał środek sali. Tam miałem zostawić Gryfonkę. Popchnąłem ją trochę mocniej niż zamierzałem tak aż upadła na kolana. A ja sam stanąłem w szeregu między Severusem, a Blasiem gdzie było moje miejsce. Na twarz przywdziałem maskę obojętności. Nikt nie musiał wiedzieć w jakim stopniu było mi jej naprawdę szkoda. Lord nic nie powiedział tylko od razu rzucił w dziewczynę Cruciatusem. Nie krzyknęła. Zauważyłem, że z jej oczu poleciały tylko łzy. Wiedziałem cierpienie na jej twarzy. Nie mogłem jednak nic zrobić. Mogłem jedynie patrzeć na to co czarnoksiężnik robi. W jej stronę poleciało kolejne zaklęcie torturujące. Wiem, że jest bardzo silna, ale musiała w końcu tego nie wytrzymać. Z jej gardła wydobył się przeraźliwy krzyk. Robił to specjalne. Tak by ją złamać. Śmierciżercy za każdym razem tak robili by tylko wydobyć ze swojej ofiary potrzebne im informacje.
-Mów Granger gdzie znajduję się Potter – rozbrzmiał mocny głos Voldemorta.
-Nic ci nie powiem – odparła ledwie słyszalnie. - Możesz mnie zabić, ale i tak nic ci nie powiem. Nigdy w życiu.
Została potraktowana jeszcze wieloma potężnymi zaklęciami. Nie powiedziała jednak nic. Aż z bólu i wycieńczenia zemdlała. Lord kazał ją zabrać i wyszedł. Słudzy jeden po drugim opuszczali salę. Zostałem tylko ja, Granger i Severus, który podał mi eliksiry dla dziewczyny. Tak delikatnie jak tylko mogłem wziąłem ją na ręce i ruszyłem do swoich komnat.
***
Czułam ból. Tak bardzo mocny, że nie umiem tego opisać. Ból rozrywał moje ciało na milion kawałeczków. Rozpadałam się. Byłam pewna, że ten potwór mnie zabiję. Chyba miał inne plany wobec mnie. Oby tylko nie były gorsze niż to co teraz przeżyłam. Wiem, ze straciłam przytomność. Wiem, że ktoś mnie bardzo delikatnie podniósł i niósł po schodach. Każdy krok tej osoby sprawiał mi ból. Ale byłam pewna, że nie robi tego specjalnie. Wiedziałam, ze niósł mnie Malfoy. Któż by inny? Ułożył mnie na miękkim posłaniu. Moje było małe i nie zbyt wygodne. Czyżbym leżała na jego łóżku? Aż tak się poświęcił. Czyżby zżerało go poczucie winy. Mógł przecież nie gonić mnie i Gin tamtego dnia. Byłybyśmy obie bezpieczne.
Zostały mi podane jakieś okropne eliksiry, ale czułam iż moje ciało zaczęło się regenerować. Poważniejsze rany opatrzone. Leżałam tak próbując otworzyć oczy. Lecz niestety nie mogłam. Pozwoliłam by ciemność zawładnęła moim ciałem. Miałam tylko nadzieję, że jeszcze będę mogła zobaczyć wolny od wojny świat.
***
To już tydzień jak nieprzytomna Granger nadal nie otworzyła tych swoich czekoladowych oczu. Tydzień mi wystarczył by zdradzić mojego Pana i przejść na jasną stronę. Nie było łatwo grać rolę podwójnego agenta, ale miałem oparcie w Severusie i o dziwo moim ojcu. Oboje już dawno temu udali się na tą lepszą stronę. Czekali kiedy i ja dojdę do wniosku jakim potworem jest Lord. Blaise i kilku innych niżej postawionych rangą Śmierciożerców również postanowiło odpowiedzieć się po lepszej stronie. Dlatego pozwoliłem sobie na potajemne przyprowadzenie Ginevry do nieprzytomnej dziewczyny. Byłem pewien, ze jej obecność pomoże odzyskaniu przytomności. Niestety się nie udało. Zabini zabrał Rudą do swojej siedziby.
A ja powoli traciłem nadzieję, że jeszcze kiedyś zobaczę jej oczy i będę się mógł z nią pokłócić. Na dodatek sprawa Pottera stoi w miejscu. Weasley'ówna nie chce powiedzieć gdzie on się aktualnie znajduje. A my z Diabłem nie chcemy by Czarny Pan wiedział o tym że o ona została schwytana. Utrzymujemy to wszystko w tajemnicy. Nawet to że Snape wraz z Zakonem planują w najbliższych dniach atak na siedzibę. Lecz do tego wszystkiego brakuje nam Pottera.
Gryfonka zajmuję moje łóżko więc kolejny dzień śpię na fotelu. W bardzo niewygodnym fotelu. Muszę tu być bo jak się obudzi trzeba podać jej eliksiry wzmacniające. Tak więc ułożyłem się w najwygodniejszej pozycji próbowałem zasnąć. Prawie mi się to udało. Lecz nad ranem usłyszałem cichy jęk. Szybko poderwałem się z fotela i podszedłem do łóżka, gdzie dziewczyna właśnie otworzyła oczy.
***
Ciemność ogarnęła mnie całą. Próbowałam ją przezwyciężyć. Nie wiem ile czasu byłam w tej ciemności. Słyszałam różne głosy mówiące bym wróciła. Nawet głos Gin. Ciekawe dlaczego tutaj była? Mam tylko nadzieję, że nie musiała przechodzić przez to co ja.
Powoli spróbowałam otworzyć swoje oczy. Nic mnie nie trzymało. W końcu udało mi się to zrobić. Nade mną wisiał baldachim z szmaragdowego materiału. Wyglądał imponującą. Spróbowałam się podnieść. Niestety moje ciało było wycieńczone. Jęknęłam cicho i chwilę później głowa blondyna pojawiła się na widoku. Usiadł obok mnie przytykając do moich ust fiolkę z eliksirem. Był ohydny ale wiedziała, że mi pomoże.
-Gin – powiedziałam cicho.
-Przyjdzie tutaj później. Teraz musisz odpocząć. Potrzebujesz czegoś? - zapytał.
-Wody – udało mi się powiedzieć trochę głośniej.
Dostałam wodę do picia. Chłopak spojrzał na mnie z ulgą wymalowaną na twarzy. Co mnie zaciekawiło. Miałam tyle pytań lecz nie chciałam na razie nic mówić. Musiałam nabrać trochę sił. Czułam, że eliksir zaczyna działać. Siedzieliśmy. A raczej ja leżałam on siedział nie odzywając się do siebie. Tak w ciszy, którą przerwało głośne stukanie do drzwi wejściowych. Chłopak szybko wyszedł, a ja miałam możliwość rozejrzenia się po sypialni. Był to duży prostokątny pokój. Dwa wielkie okna osłonięte dużymi zasłonami. Między oknem a równoległą do łóżka ścianą stała trzydrzwiowa szafa. Na środku pomieszczenia znajdował się stolik do kawy i dwa fotele. Wszystko było drogo zdobione lecz w dobrym guście. Żadnego przepychu. Na ciemnozielonych ścianach wisiało kilka krajobrazów, w tym zamek szkoły i Wrzeszcząca chata. Na małej komodzie stało kilka ramek ze zdjęciami. Niestety nie widziałam co się na tych zdjęciach znajdowało. Moje obserwacje przerwało przybycie mojego szkolnego wroga. Rzucił wzrokiem w moją stronę i podszedł do szafy, z której wyciągnął strój, w którym był na moim przesłuchaniu. Bez skrępowania przebrał się. Mogłam zobaczyć jego prawie nagie ciało. Był dobrze zbudowany, mięśnie tam gdzie powinny się znajdować. Z lekkim rumieńcem odwróciłam wzrok.
-Muszę wyjść – poinformował mnie. - Znaleźli ślad Pottera w Hogsmead. Idę to sprawdzić. A ty możesz robić to co chcesz. Tylko nie wychodź poza komnaty. Wezwij skrzata by przygotował ci coś do zjedzenia. Zapytam się go czy to zrobiłaś. No i za około godzinę powinien zjawić się tu Zabini. Przyprowadzi ze sobą Rudą. Nie wiem kiedy wrócę. Tylko nie wychodź z komnat. Za dużo osób chce się do ciebie dobrać i pewnie nie tylko po to by osobiście przesłuchać. Do środka nikt kto nie jest nie upoważniony nie wejdzie. Tylko Blaise i Snape. Idę Granger. Do zobaczenia.
I wyszedł. Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć. Cóż trzeba coś pożytecznego zrobić. Nie mogę wiecznie leżeć w jego łożu. Powoli podniosłam się i podpierając się ściany ruszyłam do łazienki. Napełniłam wodą wannę i dolałam do niej płynu, który znalazłam na półce. Pachniał czekoladą i malinami. Mój ulubiony zapach. Czyżby zrobił to specjalnie dla mnie? Czy może przeszkadzało mu to, że używam jego szamponu? Sama nie wiem co mam o tym myśleć. Możliwe iż zrobię to później teraz czas na odświeżenie mojego ciała. Rozebrałam się i weszłam do gorącej wody. Wszystkie myśli i troski odeszły w głębsze zakamarki. Nie wiem ile tak leżałam. Z mojej chwili relaksu wyrwało mnie nawoływanie przyjaciółki. Odpowiedziałam jej, że jestem w łazience i zaraz do niej przyjdę. Szybko wytarłam się mięciutkim ręcznikiem i ubrałam się w zakupione na początku mojego pobytu przez służące mieszkające w Twierdzy. Rozczesałam włosy i ruszyłam do salonu, gdzie z pewnością siedziała Ginny. Chwilę później byłam już przytulana przez Rudowłosą.
Usiadłyśmy na kanapie opowiadając sobie co się działo przez ten czas gdy się nie widziałyśmy. Gin opowiedziała mi jak tego samego dnia co ja została złapana przez czarnoskórego. Jak został jej zapewniony osobny pokój w domu byłego Ślizgona. Oficjalnie nikt nie wiedział, że jest u niego. Lecz tak naprawdę na wiele więcej miała pozwolenie. Mogła nawet pracować. Oczywiście tylko w szpitalu i to pod przebraniem oraz czujnym okiem swojego „Pana”. Co jej wcale nie przeszkadzało. Od zawsze chciała zostać magomedykiem. Może nie pracowała na stanowisku, które sobie upatrzyła, ale cieszyła się iż ogólnie mogła pomagać ludziom. Ja jej w zamian opowiedziałam jak minął mi czas tutaj. Jak codziennie się nudziłam i nie miałam z kim porozmawiać, a z blondynem się unikaliśmy. Jak byłam torturowana i jak dzień wcześniej chłopak mnie pocałował.
-Malfoy cię pocałował, a ty mi dopiero to mówisz na samym końcu? - powiedziała lekko oburzona. - Opowiadaj.
-Nie ma co opowiadać – opowiedziała. - Prawię na głos powiedziała imię Czarnego Pana. Zatkał mi usta dłonią. Potem wspomniał coś o zapachu i mnie pocałował. Całował naprawdę nieziemsko. Szkoda, że skończyło się to tak szybko. Wyszedł nawet na mnie nie patrząc.
Wraz z moją najlepszą przyjaciółką spędziłyśmy bardzo miło dzień. Oczywiście nie wychodząc poza komnaty. Razem zjadłyśmy obiad przygotowany przez skrzata Malfoy'a. Uwielbiałyśmy wymieniać zdania. Gin potrafiła rozbawić mnie do łez.
Wieczorem odebrał ją Zabini. Obiecała, ze jeszcze mnie odwiedzi. Złapała chłopaka za dłoń i wyszli. Usłyszałam jeszcze tylko jak zabezpiecza zaklęciem drzwi i zostałam sama.
Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Blondyn nie powiedział kiedy wróci. Zauważyłam regał z książkami. Podeszłam do niego. W większości znajdowały się na nim książki czarno magiczne i do eliksirów. A na samym dole znajdowała się Historia Hogwartu. Od razu wzięłam ją do ręki i usiadłam na dywanie opierając plecy o fotel zagłębiając się w lekturze.
***
Było już dawno po północy kiedy wróciłem do swoich komnat. Niestety Pottera nie udało nam się złapać, ale taki był nasz plan. Miał się tylko pojawić, a ja miałem grać pozory, że go szukam. Jak na złość rozwścieczyło to Czarnego Pana. Oberwałem paroma cruciatusami, na szczęście przeżyłem. Byłem może zbyt cenny dla niego by mnie zabił. Myślę jednak iż znajdzie inny sposób by i mnie złamać. Dobrze, że tak doskonale potrafię Oklumencję. Wiedział by już o zdradzie i nie tylko mojej.
Wszedłem do środka i zobaczyłem leżącą na podłodze dziewczynę. Podszedłem do niej nie pewny dlaczego tak leży. A ona sobie spała w najlepsze przytulając Historię Hogwartu do siebie. Jak mogło być inaczej. Wyjąłem z jej dłoni książkę i odłożyłem na miejsce. A Granger wziąłem na ręce i zaniosłem do swojej sypialni. Jakoś tak było mi bliżej. Przyzwyczaiłem się do jej obecności w moim łóżku. Ułożyłem ją na nim, a ona otworzyła swoje oczy.
-Draco? - zapytała cicho. - Kiedy wróciłeś?
-Przed chwilą – odpowiedziałem. - Śpij Granger.
Ruszyłem do drzwi kiedy światło lampki padło na moje poplamione krwią ubranie. I ona musiała to zauważyć bo wyskoczyła z łóżka jak poparzona. Podeszła do mnie i uważnie mi się przyjrzała.
-Jesteś ranny – bardziej stwierdziła niż zapytała. - Co się stało?
-Czarnemu Panu nie spodobało się niepowodzenie akcji złapania Twojego przyjaciela. Potraktował wszystkich uczestników zaklęciami. Nie jest źle.
-Chodź opatrzę cię.
Powiedziała i pociągnęła mnie w stronę łazienki. Skąd brała tyle siły? Przecież dzisiaj dopiero przytomność odzyskała. Zadziwia mnie coraz bardziej. Będąc w łazience zaczęła przeszukiwać szafki w celu znalezienia odpowiednich eliksirów. Ja w tym czasie rozebrałem się z koszuli wrzucając ją do kosza na pranie. Gotowa dziewczyny odwróciła się w moją stronę wciągając głośno powietrze. Niby wiedziałem dlaczego lecz wolałem się nie odzywać. Granger sprawnie opatrzyła moje rany i kilka minut później jedliśmy w salonie bardzo późną kolację. Rozmawialiśmy na neutralne tematy unikając naszych szkolnych kłótni i czasu wojny. Ona opowiedziała mi trochę o swoim dzieciństwie, ja jej o swoim. Ziewanie zmusiło nas do udania się spać. Kiedy byliśmy już w korytarzyku prowadzącego do dwóch sypialni i toalety stanęliśmy. Chciałem ponownie zasmakować jej ust. I tak też zrobiłem. Tylko przez krótką chwilę była bierna. Z przyjemnością oddała pocałunek, a ja delikatnie przycisnąłem ją do ściany. Objęła rękami moją szyję. Złapałem ją za tyłek i podniosłem do góry zmuszając ją by oplotła nogami moje biodra. Zaniosłem ją do swojej sypialni i ułożyłem na łóżku cały czas całując. Oboje chcieliśmy zapomnienia w tym wojennym zgiełku. Chwili przyjemności tylko dla siebie. Rozebraliśmy się wzajemnie nigdzie się nie śpiesząc. Spojrzałem na jej nagie ciało. Była śliczna. Nie za gruba i było widać jej żebra, ale to dlatego, że podczas wojny nie miała szansy na porządny posiłek bez udania się do siedzib Śmierciożerców. Piersi miała idealnie wpasowując się w moje dłonie. Jęknęła kiedy bawiłem się jej sutkami.
-Spójrz mi w oczy – poprosiłem. - Na pewno tego chcesz?
Byłem zły na sam siebie za to pytanie, lecz kiwnęła głową na znak zgody. Dłużej nie czekając powoli w nią wszedłem stając się jednością. Była bardzo ciasna co mnie jeszcze bardziej podniecało. Kochaliśmy się delikatnie bez pośpiechu wzajemnie doprowadzając się na szczyt rozkoszy. Po wszystkim zasnęła przytulając się do mnie. Tak więc i ja oddałem się w objęcia Morfeusza.
***
Zbudził mnie potężny huk. Nie mogłam się podnieść z łóżka bo coś mocno mnie trzymało. Odwróciłam głowę by spojrzeć na śpiącego Malfoy'a, który w najlepsze spał. Nastąpił drugi huk. Tym razem chłopak wyskoczył z łóżka z różdżką w dłoni. Spojrzał na mnie zdezorientowany. I ponownie huknęło obok nas.
-Ubieraj się szybko! - rozkazał odchodząc od okna. - Twierdza jest atakowana.
Pobiegłam do drugiej sypialni, gdzie znajdowała się szafa z moimi ubraniami. W przeciągu dwóch minut byłam już w drodze do salonu zawiązując włosy w koński ogon. Stanęłam w pełni gotowa zaraz przed nim. Draco wręczył mi moją różdżkę, którą tyle czasu nie miałam w dłoniach.
-Chyba to koniec wojny Granger – powiedział przyciągając mnie do siebie. - Jak to wszystko się skończy i jak my przeżyjemy zabiorę cię na prawdziwą randkę. Co ty na to?
Kiwnęłam głową na znak zgody i pocałowałam go mocno i namiętnie. Po czym wybiegliśmy z komnaty. Dookoła nas szaleli Śmierciożercy rzucając zaklęciami na prawo i lewo. W ostatniej chwili udało mi się zablokować nas przed jednym z nich. Powiększając zaklęcie tarczy poszliśmy w stronę schodów prowadzących na zewnątrz budynku. Zdołałam zauważyć Harrego wraz z pozostałymi członkami Zakonu do których dołączyła Ginny z Blaisem, Severus i o dziwo Lucjusz Malfoy co mnie najbardziej zdziwiło. Spojrzałam pytająco na blondyna ten tylko kiwnął głową że powie mi o tym później. Dobiegliśmy do grupki i wszyscy razem ruszyliśmy do walki.
Bitwa była zaciekła. Zginęło wiele ludzi. Na szczęście udało się pokonać Czarnego Pana i wyłapać większość jego popleczników. Teraz byłam pewna, że cały świat może odetchnąć z ulgą. A wszystko w końcu wróci do normy.
***
6 miesięcy później
Draco tak jak obiecał zabrał mnie na randkę. I to nie jedną. Zaraz po zakończeniu wojny Blasie z Ginny ogłosili swoje zaręczyny i dwa miesiące później wzięli ślub, zasądzając huczne wesele zapraszając na nie dwieście osób.
A ja jestem szczęśliwa u boku chłopaka, którego przez tyle lat nienawidziłam, a teraz pałam do niego wielkim uczuciem. Mamy w planach zakupienie domu i założenie rodziny, ale jak na razie skupiamy się sobie i naszych potrzebach.


1 komentarz:

  1. Świetna miniaturka ^^
    Czekam na kolejny rozdział i weeny ^^
    ~gwiazdeczka

    OdpowiedzUsuń