czwartek, 12 października 2017

Rozdział 37

Witam.
Wiem, że tak długo mnie nie było za co bardzo przepraszam.
Opowiadanie jest moją małą odskocznią od codzienności
jednak są też rzeczy ważne i ważniejsze.
Teraz jednak powróciłam i mam dla was nowy rozdział.
Jest to już ostatni przed epilogiem.
To były długie trzy lata z tym opowiadaniem.
Wzloty i upadki. Trud przy braku weny
i wielka radość na wasze komentarze i liczba wyświetleń.
Moja praca nad tym opowiadaniem zakończona.
Powodzenia dla każdego z was.
Pozdrawiam mała gwiazdka.


"Czas przemija wypowiedziane słowo pozostaje."
Lew Tołstoj



Początek końca i koniec początku.

     Od ślubu państwa Potterów minął miesiąc. Kasztanowłosa dziewczyna szła właśnie do domu, w którym mieszkała przez tyle lat. Po jej policzkach płynęły łzy. Sama nie wiedziała czy były one ze smutku czy wręcz przeciwnie z radości. Wracała właśnie od magomedyka z wizyty kontrolnej. Dzieciątko, które trzymała pod swoim sercem rozwijało się prawidłowo. Dzieciątko, o którym nadal nie powiedziała swojemu chłopakowi. Bała się. I tak jak już tyle razy mówiła swoim przyjaciółkom nie zamierza mówić w ogóle. Weszła do małego niebieskiego domku i od razu zabrała się za sprzątanie bałaganu jaki pozostał po śmierci rodziców. Nie miała dalszej rodziny więc domek należał do niej.
Skończywszy sprzątać rzuciła wiele zaklęć maskujących na posiadłość i teleportowała się do domu swoich biologicznych rodziców. Sprawnie by nikt jej nie przeszkodził spakowała wszystkie swoje rzeczy i zmniejszając je wrzuciła do torebki i wyszła poza bramę domu. Spojrzała po raz ostatni na niego i wróciła do poprzedniego miejsc. Jednym zaklęciem rozpakowała się i zaparzyła kubek herbaty siadając na kanapie z ulubioną książką i uśmiechem na twarzy. Była pewna, że teraz nikt jej nie znajdzie.
***
Draco bardzo nerwowo przechadzał się po swoim pokoju. Już od ponad pół roku przeszukał całą Anglię w poszukiwaniu ukochanej mu osoby. Nigdzie jej nie znalazł, a był pewny że dziewczyna nie opuściła kraju. Czuł to całym sobą, że jest gdzieś blisko, a jednocześnie daleko niego. Nie umiał skupić się na niczym. Przerwał nawet szkolenie medyczne aby całymi dniami móc jej poszukiwać z czego nie byli zadowoleni rodzice. Oboje woleli by ich syn zajął się czymś pożytecznym chociaż uważali iż Hermiona jest dla niego ważna i na pewno nie przestanie poszukiwań. Nikt również nie wiedział, gdzie przebywa Hermiona i pomimo jego wielu próśb nie mogli mu pomóc. Przyjaciółki dziewczyny bardzo się o nią martwiły, a rodzice odchodzili od zmysłów. Mimo, że Kasztanowłosa wysyłała im raz na tydzień list lecz i tak nie mogli jej znaleźć ani wytropić.
Blondyn kolejną noc ślęczał nad mapą Londynu zaznaczając kolejne miejsce, które właśnie sprawdził. Miał już za sobą całą magiczną część Londynu i połowę tej niemagicznej. Zaznaczył kolejny hotel i ruszył do stolika znajdującego się na środku pokoju, usiadł w fotelu obok i nalał sobie Ognistej Whisky. Był bardzo zmęczony, ale na dzisiaj zostało mu jeszcze jedno miejsce do sprawdzenia.
***
Hermiona powoli i z przerwami wspinała się po schodach na pobliski most. Było jej ciężko iść lecz musiała w końcu dotrzeć na przystanek autobusowy skąd mogła pojechać w kierunku szpitala św. Munga. Termin porodu zbliżał się nieubłaganie szybko i został jej jeszcze tylko jeden dzień. Wolała jednak być wcześniej w szpitalu bo nigdy nie jest wiadomo, kiedy jej dziecko postanowi przyjść na świat.
Po kilku minutach doszła do celu i usiadła na małej lekko zaśnieżonej ławce aby odpocząć. Chwilę później przyjechał jej transport, do którego wsiadła i ruszyła w stronę centrum Londynu. Jechała kilkanaście minut, a będąc już na miejscu ruszyła w kierunku zamkniętego centrum handlowego. Rozejrzała się dookoła czy nikogo w pobliżu nie ma i przemówiła do manekina znajdującego się za szybą. Zaraz potem weszła przez szybę do środka. Znalazła się w szpitalnej poczekalni. Ruszyła do recepcji i powiedziała młodej kobiecie po co przyszła. Została skierowana na drugie piętro, gdzie przyjmuję czarodziejski ginekolog. Nie miała siły iść po schodach więc postanowiła na windę.
Weszła na oddział położniczy i od razu przy niej znalazła się pielęgniarka. Zabrała ją do jednej z sal, gdzie pomogła przebrać się w piżamę i zaprosiła pannę Granger na badania.
Trwały one przez bardzo długi czas. Przecież trzeba było sprawdzić czy wszystko w porządku z maluszkiem. Wróciła do swojej sali, gdzie na szczęście znajdowała się sama co ją niezmiernie ucieszyło. Położyła się i pozwoliła organizmowi wypocząć.
***
Małżeństwa Parkinsonów i Potterów siedzieli w salonie tych pierwszych rozmawiając na codzienne tematy popijając ciepłą herbatę. Kobiety wdały się w dyskusję na temat nowo wypromowanej kreacji wiosennej. Panowi zaś rozmawiali na temat ulubionego sportu czarodziei to znaczy Quidditcha. Niedługo miała się odbyć finałowy mecz ligi światowej więc mieli o czym rozmawiać. Kiedy tak rozmawiali w ich salonie pojawił się biały obłok, z którego wydobył się męski głos.
-Do Pani Potter. Pani siostra prosiła przekazać, że znajduję się w szpitalu św. Munga w Londynie. Bardzo prosiłaby o przybycie. Prosiła również by przekazać aby nie informowała Pani nikogo, gdzie panna Granger właśnie przebywa. Z poważaniem Zayn Showhan.
Wspomniana dziewczyna zbladła na twarzy i z szokiem spojrzała na pozostałych domownikach. Widziała w ich oczach pytane o co właściwie chodzi. Była pewna, że Hermiona nie wiedziała w jaki sposób zostanie jej przekazana wiadomość. A magomedyk pewnie chciał jak najszybciej ją poinformować. Skąd mógł wiedzieć, że dziewczyna przebywa w tym czasie ze swoim mężem i rodzicach. Wstała więc szybko i ruszyła w stronę drzwi chcąc wymigać się od odpowiedzi na niezadane pytania, a wiedziała że taki na pewno będą. Została jednak zatrzymana przez swojego ojca.
-Pansy Potter proszę z powrotem usiąść i nam to wszystko wyjaśnić – powiedział nieznoszącym sprzeciwu głosem.
-Pansy córeczko – zaczęła jej matka. - Proszę powiedź nam czy wiesz co z Hermionką? Tak bardzo się o nią martwimy. Już tyle czasu jej znowu nie widziałam.
-Mamo, tato ja obiecałam jej że nikomu nigdy tego nie powiem – powiedziała dziewczyna. - Nie chcę złamać danego słowa.
-Kochanie, a co jeśli byśmy cię wraz z rodzicami śledzili. I tak byśmy się zaraz dowiedzieli prawdy – rzekła Harry.
Zrezygnowana dziewczyna usiadła na kanapie. Zakryła dłońmi twarz i po chwili zaczęła mówić.
-Hermiona jest w szpitalu. Nie moglibyście poczekać aż od niej wrócę. Może to coś poważnego. Nie chcę tego odwlekać.
-To nasza córka, tak samo jak i ty, a wy wszystko ukrywacie. Nie tak cię wychowałem – wykrzyknął, a po chwili dodał już spokojniej. - W takim razie pójdziesz do szpitala, a my ci potowarzyszymy. Hemriona również nie jest bez winy więc i ona otrzyma reprymendę ode mnie.
***
Już kolejną godzinę męczyła się z silnymi skurczami. Nie były one jeszcze tak intensywne by zabierać ją na salę porodową więc leżała i myślała o całym swoim życiu. Z jej oczu płynęły łzy. Łzy bólu i samotności. Niby poprosiła lekarza o przekazanie informacji Pansy lecz nie wiedziała kiedy dziewczyna będzie mogła do niej przybyć. Byłą również pewna, że jeśli była u rodziców to na pewno nie mogła zrobić tego od razu. Poczuła kolejny silny skurcz i cicho krzyknęła. Chwile później do jej sali weszła czarnowłosa dziewczyna. Uśmiechnęła się smutno i podeszła do łóżka siostry.
-Cześć Hermiona. Proszę nie gniewaj się na mnie za to.
Kasztanowłosa już miała zapytać o co chodzi, gdy do pomieszczenia weszła jej biologiczna matka, a zaraz za nią ojciec. Była w szoku i gdy chciała coś powiedzieć, znowu poczuła ostry ból.
-Pam... Proszę... Zawołaj... Lekarza... Już się zaczęło.
Czarnowłosa wybiegła z sali nie patrząc na rodziców. Starsza z kobiet szybko zrozumiała o co chodzi i podbiegła do łóżka córki klękając na zimnych kafelkach. Złapała ją za dłoń i dodawała słowa otuchy. A Valentine stał cały czas przy drzwiach nie wiedząc co ma teraz powiedzieć. Właśnie się dowiedział, a raczej zobaczył, że zostanie za chwilę dziadkiem. Był w wielkim szoku i dopiero przybycie magomedyka przywróciło mu trzeźwość myślenia. Zostali wyproszeni z pokoju, a chwile później jego starsza córka została wywieziona z sali na porodówkę. Usiadł wraz z żoną i drugą córką na ławce i czekali na jakiekolwiek informację.
W tym czasie Hermiona od kilku minut mocno parła, aby jej dziecko mogło wyjść na świat. Na całe szczęście nie trwało to zbyt długo bo po dobrych dwudziestu minutach na świecie pojawił się jej synek Scorpius Draco Granger. Zmęczona mama tuliła ze szczęściem na twarzy swojego potomka. Szybko również została przewieziona na salę poporodową. Była wyczerpana lecz czekała ją jeszcze rozmowa z rodzicami. Wiedziała, ze to jej nie ominie więc czekała aż do niej przyjdą i była już nawet gotowa im wszystko powiedzieć. W końcu przez pół roku ją nie widzieli. Nie musiała czekać długo. Po kilku minutach do pomieszczenia weszło małżeństwo. Spojrzała na nich przepraszająco i wskazała krzesła by usiedli. Przytuliła się do chłopca i wzięła głęboki oddech. Nie zdążyła nic powiedzieć, gdy kobieta usiadł na brzegu łóżka i spytała cicho.
-Córeczko mogę potrzymać mojego wnuka?
Uśmiechnęła się do niej i podała matce swojego syna. Brenda Parkinson z delikatności wzięła dzieciątko na ręce i usiadła obok męża patrząc cały czas na chłopca uśmiechając się o niego.
-Hermiono co się z Tobą działo? Dlaczego nie powiedziałaś nam, ze jesteś w ciąży? Dlaczego to wszystko przed nami ukryłaś i zniknęłaś na pół roku? - Zaczął zadawać pytania ojciec dziewczyny. - Wstydziłaś się nas? Myślałaś, że cię odrzucimy i wydziedziczymy?
-To nie tak – zaczęła Hermiona. - Nie chciałam być dla nikogo przykrym obowiązkiem. Nie chciałam by wszyscy patrzeli na mnie z współczuciem. Nie chciałam być do niczego zmuszana. Mam dopiero 19 lat i już zostałam mamą, bez ślubu. Wiem, że w arystokratycznych rodzinach tak nie przystoi. Nie chciałam tego.
-Nie byłabyś przykrym obowiązkiem dla nikogo Hermiono – rzekła Brenda. - A nie ukryłaś się z tego powodu prawda. Nie chciałaś by to Draco się dowiedział, że zostanie tatą prawda? Bałaś się, że będzie taki sam dla dziecka jak Lucjusz dla niego.
-Nie mamo – pierwszy raz zwrócił się tymi słowami do kobiety. - On powiedział mi, że nie nadaję się na ojca. Nie mówiłam mu o ciąży bo nie chciałam by się na mnie zawiódł. Nie chciałam mu zabierać wolności by się nami opiekował. Dam sobie sama radę. Mam domek Grangerów, trochę pieniędzy po nich w spadku. Poradzę sobie jakoś sama.
-Nie możesz decydować za niego Hermiono – powiedział Val. - Powinnaś mu chociaż powiedzieć, że został tatą i pozwolić samemu podjąć decyzje.
Kasztanowłosa nieśmiało się uśmiechnęła. Siedzieli w trójkę jeszcze przez jakiś czas. W końcu rodzice dziewczyny poszli do domu by mogła wypocząć.
***
Valentine pomimo swoich słów od razu po przybyciu do domu za pomocą sieci fiuu udał się do dworku Malfoyów. Zamierzał porozmawiać ze swoim przyjacielem na ten temat. Nie miał zamiaru tego ukrywać, tym bardziej, że w świecie arystokracji to haniebny czyn.
Wyszedł z kominka znajdującego się w salonie i zawołał Lucjusza. Blondyn od razu pojawił się w pomieszczeniu i zaprosił przybysza do gabinetu, gdzie mogli w spokoju porozmawiać. Panowie usiedli w wygodnych fotelach i spojrzeli po sobie.
-Val co się stało? Nie przybywasz bez zapowiedzi – zaczął Lucjusz.
-Bo to nagła sytuacja Lu – odpowiedział. - Znaleźliśmy Hermionę.
-O to wspaniale już wołam Dracona by mu to powiedzieć.
-Nie tak szybko – zatrzymał go. - Jest coś o czym najpierw chcę z Tobą przedyskutować.
-O co chodzi? - Zapytał siadając z powrotem w fotelu.
-Jak by to ująć? Twój syn i moja córka jak wiesz spotykali się w szkole. Uchodzili za parę, aż do sierpnia kiedy to Hermiona uciekła. Zrobiła to ponieważ Twój syn spłodził wraz z nią potomka.
-Że co proszę?! - krzyknął bardzo głośno.
-Właśnie dzisiaj Hermiona urodziła syna. Jej i Dracona. Od razu to widać. Scorpius ma białe włoski i jego szare oczy.
***
Draco właśnie szedł korytarze. Zatrzymał się przed gabinetem ojca kiedy usłyszał jego krzyk. Zamierzał wejść do środka i dowiedzieć co się stało, gdy usłyszał drugi głos. Wiedział, że nie powinien podsłuchiwać, ale ciekawość wzięła górę. Podszedł bliżej drzwi i usłyszał to co zwaliło go z nóg. Z szoku usiał na podłodze korytarza.
Doznał szoku. Gdyby nie jego matka pewnie siedziałby tak długo aż panowie wyjdą z gabinetu. Zaciągnięty przez kobietę do salonu na dole nie wiedział czy to sen czy prawda. Właśnie dowiedział się, że został tatą. Nie od matki dziecka tylko od jej ojca.
-Draco co się stało? - Dopytywała dziewczynka. - Draco!! Ocknij się!
-Mamo? Co ja tu robię?
-Szłam do ojca, gdy zobaczyła cię w szoku na klęczącego na podłodze. Coś się stało?
-Mamo ja muszę gdzieś szybko iść coś sprawdzić. Opowiem jak wrócę.
I z cichym trzaskiem aportował się w centrum Londynu. Szedł szybko w stronę nieczynnego centrum handlowego i nie zważają czy są ludzie dookoła wszedł przez szybę do magicznego szpitala. Udał się w kierunku recepcji i żądał poinformowania go gdzie przebywa Hermiona Granger. Kobieta nie chciała udzielić mu informacji, gdyż zostało to zastrzeżone przez dziewczynę. Zdenerwowany udał się więc na drugie piętro bo jak przypuszczał tam powinna się znajdować dziewczyna skoro dopiero co urodziła. Przeszukał całe piętro aż w końcu dotarł do ostatnich drzwi na tym oddziale. Spojrzał przez szybę czy to na pewno ona tam siedzi i chwilę obserwował. Jako, że wszystko było dokładnie słychać wiedział co dziewczyna mówi do maleństwa. Zdenerwował się na jej słowa i gwałtownie wszedł do środka. Zszokowana kasztanowłosa spojrzała na niego z niedowierzaniem.
-M....Mal...Malfoy co ty tu robisz?
-Przyszedłem zobaczyć czy to prawda co mówił Twój ojciec mojemu – odpowiedział. - I widzę, że nie kłamał. Jak mogłaś mi to zrobić? Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Wiesz, że przez te ostatnie pół roku szukałem cię po całej Anglii? Nie ty nic nie wiesz! Wolałaś się ukryć jak jakiś tchórz. Co z ciebie za gryfonka skoro uciekasz przy pierwszej lepszej okazji?Dlaczego? Dlaczego to zrobiłaś?
Uklęknął na podłodze i zakrył twarz rękoma ukrywając tym samym łzy, które popłynęły z jego oczy. Hermiona była w szoku. Nie wiedziała co ma teraz zrobić. Bała się co może nastąpić po tym wszystkim. Chłopak miał rację. Była tchórzem. Nie tak została wychowana. Wstała więc z łóżka, delikatnie ułożyła synka w szpitalnym łóżeczku i podeszła do chłopaka. Uklęknęła przed nim i pociągnęła za jego dłonie.
-Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam Draco. Bałam się. Bałam się na całą tą sytuację – płakała. - Nie chciałam byś wiedział. Sam powiedziałeś, że nie chcesz mieć dzieci. Zadałam ci wtedy tamto pytanie bo czułam, że jestem w ciąży. A to co od ciebie usłyszałam przeraziło mnie. Nie mogłam ci powiedzieć. Nie chciałam cierpieć. Rozumiesz?
-Więc przemilczałaś to, a gdy nadszedł czas uciekłaś prawda?
-Bo nie chciałam byś czuł się zmuszany do kochania mnie i Scorpiusa.
-Głupia jesteś Granger. Niby taka mądra ale jednak głupia. Mogłaś mi powiedzieć. Pewnie by w końcu to do mnie dotarło. Zawiodłaś mnie. A teraz mnie posłuchaj Panno – wiem – to – wszystko. Kochałem cię i cały czas kocham. Jestem na ciebie zły, ale nie pozwolę ci już więcej uciekać. Rozumiesz?
Kiwnęła głową i pozwoliła się chłopakowi przytulić. Tak bardzo im tego brakowało. Klęczeli tak przytuleni do siebie dopóki nie przeszkodził im płacz malucha. Dziewczyna szybko wstała i podeszła do chłopca. Wzięła go delikatnie na ręce i kołysała cicho nucąc jakąś piosenkę. Draco również wstał i podszedł do nich. Objął Hermionę i spojrzał na swojego syna.
-Witaj na świecie Scorpius.
-Cieszę się, że tu jesteś Draco.
-A wiesz co to oznacza? - Zapytał, a dziewczyna spojrzała na niego pytająco. - Będziesz musiała wyjść za mnie. Nie pozwolę by nasz syn wychowywał się bez jednego z rodziców.
-Nic nie będę musiała – uśmiechnęła się.
-Tego będą oczekiwać od nas ojcowie.
Uklęknął na jedno kolano i wziął ją za rękę.
-Hermiono Jane Granger czy zostaniesz moją żoną. Nie mam wprawdzie pierścionka lecz to chyba nie jest ważne. Kocham cię. Zostań moją żoną.
-Kocham cię również. I z chęcią zostanę Twoją żoną.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz