Kochani mam dla was kolejny rozdział.
Jest trochę dłuższy niż pozostałe.
Zapraszam więc do czytania.
Zapraszam więc do czytania.
„Cierpienie”
Draco
wstał dzisiaj dość wcześnie. Jak nigdy. Był śpiochem i nie
chciało mu się tak szybko wstawać z łóżka nawet w czasie roku
szkolnego. Jednak dzisiaj czuł silną potrzebę wcześniejszego
wyjścia z ciepłego posłania. Nie wiedział dlaczego jego ciało
zareagowało inaczej niż zawsze. Ubrany w same spodenki do spania
skierował swoje kroki do łazienki, gdzie wszedł pod prysznic. Woda
spływała po jego ciele chłodząc go. Po dwudziestu minutach
kąpieli wyszedł i osuszył się za pomocą różdżki. Nie mając
pomysłu co ze sobą zrobić wszedł więc do pokoju Gryfonki. Jego
sposób patrzenia na właśnie tą dziewczynę zmienił się
całkowicie. Kiedyś uważał ją za nieatrakcyjną szlamę. Dopiero
kiedy skończyła się wojna, a jego ojciec znalazł się w Azkabanie
sposób pojmowania tego słowa zmienił się radykalnie. Tak jakby
niewidzialna siła kazała nienawidzić wszystkiego co nie magiczne i
mu tak mało znane. Teraz nawet nie potrafił tego słowa pomyśleć,
a co dopiero wypowiedzieć na głos. Tak więc przestał nazywać
swoją koleżankę tak obraźliwie. Nawet jego własna matka poleciła
mu zmienić relację z czarodziejami urodzonymi w niemagicznej
rodzinie. Kobieta uważała, że jej jedyny syn powinien poznać inny świat i również czerpać z niego radość. Młody arystokrata uważnie przyglądał się
Granger. Doszedł do wniosku, że jest bardzo ładna. Nie sztuczna
lecz prawdziwa. Nie nosiła wyzywającego ubioru ani makijażu.
Jednym słowem była naturalna. Miała swoje dość widoczne kształty
kobiece, na które każdy chłopak od piątej klasy zwracał uwagę.
Usiadł
wygodnie w fotelu. Przymknął na chwilę oczy, nawet nie wiedząc
kiedy oddał się w objęcia Morfeusza.
***
Hermiona
otworzyła swoje zaspane oczy. Spojrzała na zegarek. Do śniadania
został jej półtorej godziny, lecz nie zamierzała spać dalej
przecież jest rannym ptaszkiem. Wstała więc. Była pewna, że jej
współlokator jeszcze śpi więc w samej koszuli nocnej podeszła do
szafy, aby zabrać ze sobą ubrania i kosmetyczkę. Ruszyła do
drzwi, gdy jej wzrok przykuł uwagę blond włosy na głowie chłopaka
śpiącego w jej fotelu. Wzięła z łóżka koc i go nim nakryła.
Przecież miała serce po właściwej stronie. Wyszła do łazienki.
Wzięła szybki letni prysznic. Osuszyła się, ubrała i zabrała do
lekkiego makijażu. Wróciła do pokoju.
Draco
wciąż spał. Postanowiła go obudzić. Odłożyła najpierw na
swoje miejsce rzeczy i podeszła do Malfoya. Potrząsała go za
ramię. Nie reagował. Lekko zła zbliżyła się do niego.
Powtórzyła próbę zbudzenia go. Ten tylko rozciągnął ręce.
Objął i przyciągnął do siebie za bardzo zdziwioną Mionę zanim
zdążyła uciec. Dalej spał. Speszona dziewczyna nie wiedziała co
ma zrobić. Ręce, które ją obejmowały były silne. Ponownie
zerknęła na zegarek. Nie spodziewała się, że aż tyle brała
orzeźwiający prysznic. Wskazał dwadzieścia minut przed siódmą, a o ósmej odbywało się śniadanie. Próbowała się
poruszyć. Jej wysiłek na nic się nie zdał. Zrezygnowana spojrzała
na Ślizgona. Została jej ostatnia broń. Krzyczenie na niego.
-Malfoy
wstawaj - krzyknęła. – Słyszysz? Wstawaj!
Otworzył
swoje szare tęczówki. Zerknął na nią z niezadowoleniem.
Rozejrzał się po pokoju i starał się sobie przypomnieć co robił
w pokoju Hermiony. Powiedział do niej.
-Co
się tak drzesz? Nie dasz człowiekowi porządnie się wyspać, a tu
mi się tak wygodnie spało. Musiała przerwać mi tak fantastyczny
sen?
-Możesz
mnie w końcu puścić? - zapytała speszona.
Puścił
ją. Wstał z fotela i rozciągnął się. Znowu zerknął na
dziewczynę. Podobało mu się to co zobaczył. Miała na sobie
obcisłą bluzkę z krótkim rękawkiem, do tego dopasowaną czarną,
plisowaną, szkolną spódniczkę. Jej długie nogi podkreślały
sandały na lekkiej szpilce. Wszystko to ukryła pod nie zapiętym
szkolnym mundurkiem.
Przez
jego twarz przeszedł delikatny uśmiech. Prawdziwy, szczery uśmiech
podziwu. Hermiona była w lekkim szoku. Nigdy w swoim życiu, odkąd
zna tego blondyna nie widziała u niego szczerości. Grzecznie
poprosiła by wyszedł się ubrać bo za chwilę śniadanie. Wyszła
zaraz za nim i usiadła na kanapie w salonie wspólnym czekając na
niego.
Kilka
minut później oboje wchodzili do Wielkiej Sali. Wszystkie oczy
uczniów jak i nauczycieli już obecny skierowany był w ich stronę.
Herm nie przejęła się tym i z podniesioną głową żwawo podeszła
do stołu Gryffindoru. Usiadła pomiędzy Ginny, a Pervati. Obie
spojrzały na nią pytająco lecz żadna nic nie powiedziała. Dwie
starsze dziewczyny wdały się w wspomnienia z poprzednich lat, gdyż
rudowłosa była nieobecna. I jak zauważyła jej przyjaciółka
miała zaczerwienione od płaczu oczy. Zamyślona i zmartwiona o
swoją prawie siostrę nie usłyszała jak Pervati coś do niej mówi.
-Ziemia
do Hermiony – machała jej przed oczami ręką.
-Tak?
- odpowiedziała.
-Nowy
chłopak się na ciebie patrzy. Oo teraz tutaj idzie.
-Co?
Jak? Kto?
Zapytała
pani Prefekt. Nie usłyszała już odpowiedzi, gdy właśnie do ich
stolika podszedł chłopak. Po szacie Herm wiedziała, że jest z
Gryffindoru. Był wysokim, przystojnym brunetem o piwnych oczach.
-Hej
jestem Ben Nichols.
-Cześć
- odpowiedziały mu chórem.
-Ty
jesteś Prefekt Naczelną? - zapytał Mionki, a ona kiwnęła na znak
zgody. - McGonagall prosiła byś mnie oprowadziła po szkole. Nie
orientuje się jeszcze w tych wszystkich klasach.
-Okey.
- powiedziała – Chodź odprowadzę cię na zajęcia. Dziewczyny
widzimy się na zielarstwie.
I
powiedziała szeptem do ucha Ginny:
-Widzimy
się dzisiaj po zajęciach u mnie w dormitorium. Hasło to miętowa
świeżość. Nikomu go nie podawaj.
I
wraz z nowym kolegą wyszli z Wielkiej Sali. Oprowadziła chłopaka
po szkole. Przy okazji dowiedziała się różnych rzeczy o tym
przystojnym Gryfonie. Był starszy od niej o rok. Edukacje zaczął w
tym samym wieku co Mionka w szkole Magi we Włoszech. Osobiście
wyglądem nie przypominał Włocha co zdziwiło Gryfonkę. Chorował
na białaczkę dlatego nie skończył jeszcze szkoły.
Gryfoni
spędzili ze sobą cały dzień aż do kolacji. Hermiona dobrze się
bawiła w jego towarzystwie i umówili się na jutro na spacer.
Po
kolacji Prefekt Naczelna udała się do kuchni po kilka słodyczy i
kremowe piwo. Udała się w stronę swojego prywatnego pokoju. Jej i
pewnego Ślizgona. Zostawiła przyniesione słodycze na małym
stoliku w swojej sypialni. Wzięła piżamkę z szafy i udała się
do łazienki. Wskoczyła pod prysznic i pozwoliła wodzie spływać
po swoim ciele. Gdy usłyszała pukanie do drzwi szybko się
wysuszyła i weszła do sypialni. Na jej łóżku siedziała
najmłodsza latorośl Weasleyów. Uśmiechnęły się do siebie.
Kasztanowłosa dołączyła do Rudej i zaczęły rozmawiać o błahych
sprawach. W końcu temat zszedł na związek Ginewry z Potterem. Na
początku zielonooka nie chciała nic mówić. Zaczęła dopiero gdy
Hermiona ubłagała ją w końcu.
-No
dobra powiem ci w końcu. Odkąd wyjechałaś z Nory moje relacje z
Harrym się pogorszyły. Zaczął dostawać dużo listów od swoich
wielbicielek. Z kilkoma nawet się spotkał nic mi o tym nie mówiąc.
Ron też o tym milczał. Raz przyłapałam go jak siedział w
kawiarni z jakąś Matyldą. Tłumaczył mi, że nic ich nie łączy.
A ja głupia mu uwierzyłam. W końcu nadal jest moją pierwszą
miłością. Kocham go chociaż już nie tak
bardzo jak na samym początku ale kocham. A teraz wszystko zaczęło
się jeszcze bardziej sypać. Dzisiaj z samego rana się z nim
pokłóciłam. Powiedział za dużo słów co mnie bardzo zabolało. Wyznał, że kocha mnie, ale nie wie czy to nie jest tylko braterska miłość. I on chce zakończyć nasz związek by się przekonać jakim rodzajem miłości mnie darzy. Mionka to tak bardzo boli. Proszę powiedz mi co ja mam zrobić?
Siedziały
tak chwilę póki panna Granger nie przemyślała słów swojej
przyjaciółki. Wzięła jedno ciastko. Zjadła je po czym
powiedziała.
-Ginny
co ja mam ci powiedzieć. To nie jest moja decyzja tylko wasza wiesz o tym prawda?
Tydzień
minął zaskakująco szybko. Nim się obejrzeć był już piątek.
Hermiona cały tydzień spędziła z Benem. Po dwóch dniach
uchodzili już za nową parę. Nie przeszkadzało im to. Przecież
tak dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Całymi dniami razem
uczyli się w bibliotece lub pokoju wspólnym Gryffindoru. Panna Granger byłą bardzo dumna, że tak szybko znalazła pocieszenie po
rozstaniu z Ronem. Oczywiście poza trzymaniem się za rękę czy
małych i krótkich pocałunków na nic więcej nie pozwalała. A
chłopak nie nalegał na nią z przyśpieszeniem relacji między
nimi.
Nastała
piątkowa kolacja. Pierwszy tydzień nauki była bardzo pracowity
zwłaszcza dla pary Prefektów Naczelnych. W końcu wymyślenie
tematu balu nie przychodzi z taką łatwością. Tak więc podczas
tej kolacji wszyscy uczniowie jak i nauczyciele byli bardzo ciekawi i
nadzwyczaj w świecie nikt nie chciał jeść. Po dwudziestu minutach
pani dyrektor nie kazała im już dłużej czekać. Wstała i
podeszła do mównicy i jedną ręką uciszyła całą salę.
-Zapewne
każdy z was jest ciekawy tematyki balu z okazji wygranej II Bitwy o
Hogwart. - przemówiła. – Już dłużej was nie utrzymuję w nie
pewności. Tematyką balu jest „film Bollywood”. Obowiązują was
stroje z tego gatunku. A i uprzejmie proszę wszystkie dziewczęta o
zakup stroi, które nie będą odsłaniały zbyt wiele ciała.
Oczywiście roczniki 6 jak i 7 wezmą udział w pokazie artystycznym,
który wymyślą Prefekci Naczelni. Młodsze klasy przedstawią coś
swojego. Zwracam się teraz to tych osób, które bez alkoholu nie
potrafią się bawić. Nie życzę sobie by na sale balową był
wniesiony jakikolwiek alkohol. To na tyle. Życzę miłej nocy.
Dobranoc.
Uczniowie
powoli wychodzili z sali. Hermiona wraz z Benem udali się na krótki
spacer po błoniach. Młody Nichols zaprowadził swoją wybrankę
bliżej Zakazanego Lasu na małą polankę. Wyczarował koc i usiedli
na nim. Nic nie mówili. Ben przysunął się bliżej niej i zaczął
delikatnie całować. Oddawała mu pocałunki. Przyciągnął ją do
siebie i wraz z nią się położył na koc. Powoli zjeżdżał ręką
w kierunku rąbka spódniczki. Hermiona wystraszona odsunęła się
od chłopca. Ten jednak nie dawał za wygraną. Unieruchomił jej
ręce na plecach i zaczął łapczywie całować szyję partnerki.
Drugą ręką zerwał z niej bluzkę i gniótł jej pierś. Krzyczała
na cały głos. Niestety w pobliżu nikogo nie było więc nikt nie
mógł jej usłyszeć i przybyć z pomocą. Po jej policzkach
popłynęły słone łzy upokorzenia i smutku. Już się kompletnie
poddała. Wiedziała co się teraz stanie. Nagle ktoś odciągnął
od niej okropnego chłopaka. W duchu dziękowała Merlinowi. Było
dość ciemno i nie widziała twarzy swojego wybawcy, ale była
pewna, że musi być to mężczyzna, gdyż inny nie dałby rady go od
niej odciągnąć. Próbowała zakryć się resztkami swojej koszuli.
Na marne.
-No
to będę musiała iść tak. Niezły będą mieli ze mnie ubaw i jak
nic dostanę szlaban za paradowanie półnago. - pomyślała
Wstała
i zamierzała ruszyć w stronę zamku, gdy ktoś ją zatrzymał.
-Stój!
Nic ci nie jest?
Zapytał
i podszedł do niej. Miała zakrytą włosami twarz, a rękami
próbowała zakryć swoje półnagie ciało.
-Nie
wszystko w porządku. - odpowiedziała. – Dziękuję.
I
podniosła do góry swój wzrok by zobaczyć kto ją uwolnił od tego
potwora.
-Osz
ty w mordę. - pomyślała.
– Czemu to
akurat Malfoy musiał mnie ratować? No to masz babo placek. Na 100 %
rozpowie wszystkim co się tutaj stało. No super. I na co się tak
gapisz?
-O ja pierdolę - pomyślał tym razem Draco - Ona ma taką śliczną figurę. Ten płaski brzuch, a te piersi aż proszą się o pieszczoty.
Nagle
w jego głowie odezwał się cichy głosić rozsądku.
-Na
co się idioto patrzysz? Nie widzisz, że jest jej cholernie zimno? A
ty stoisz jak spetryfikowany przez bazyliszka. Zrób, że coś!
Chłopak
słuchając się rozsądku szybko zdjął marynarkę i okrył
zmarzniętą dziewczynę. Podziękowała mu i spojrzała na miejsce
gdzie jakieś dwie minuty temu był jeszcze jej chłopak.
-Były
chłopak – pomyślała.
Znowu
została przez los skrzywdzona. Nie mogła powstrzymać płynących
po policzkach łez. Odwróciła się na pięcie i pobiegła w stronę
zamku. Draco próbował ją zatrzymać lecz na marne.
Hermiona
weszła do szkoły i udała się do swojego dormitorium Po drodze
jednak coś się jej nie podobało. Miała dziwnie złe przeczucie.
Właśnie skręciła w korytarz przez, który musiała przejść aby
dostać się do pokoju. Stanęła jak wryta. Przed nią stał Ben z
jakąś dziewczyną. Byli zbyt blisko siebie. Odzyskawszy władzę w
nogach szybko schowała się za rogiem i zaczęła podsłuchiwać.
Wiedziała, że było to niewłaściwe, ale nie mogła się
powstrzymać zwłaszcza iż chciał ją skrzywdzić w tak okrutny
sposób.
-Ale
kotku ja mam już dość patrzenia jak migdalisz się z całą tą
szlamom Granger. Nie rozumiem czemu to robisz.
-
Moja Marietto zrozum mnie w końcu. Chce się zemścić za moich
rodziców. Po kolei wykończyć wszystkich bliskich Pottera.
Zaczynając od tej szlamowatej gówniary. A na dodatek ta głupia
tiara przydzieliła mnie do tego durnego Gryffindoru, przecież
dobrze wiesz, że pasowałbym do Slytherinu. No ale...
Nagle
urwał bo dziewczyna zamknęła mu usta pocałunkiem. Zszokowana
Hermiona rzuciła zaklęcie drętwoty na stojącą tyłem do niej
dziewczyny. Podeszła do swojego ex.
-Jak
mogłeś ty podły draniu – z każdym słowem uderzała go w pierś
– Zaufałam ci. A ty mnie tylko wykorzystałeś do swojej zemsty.
Najpierw udajesz takiego cudownego i czarującego a potem się do
mnie dobierasz, teraz to. JESTEŚ PODŁY!!!
Zaczęła
płakać. Nie umiała powstrzymać łez. Uderzyła go po raz ostatni
i zamierzała odejść, gdy ten ją zatrzymał. Stał z wyciągniętą
różdżką.
-Będziesz
robić co ci każę. Inaczej pożałujesz, a perfekcyjnie znam
zaklęcie imperiusa.
Powiedział
i uderzył ją w twarz. Upadła na podłogę. Zamierzała już wstać,
gdy ktoś to jej uniemożliwił. Podniosła zapłakane oczy do góry
i ujrzała przed sobą Dracona, który już drugi raz w ciągu
piętnastu minut ją ratuje. Podszedł on do Gryfona i walnął w nos
tak, aż poleciała z niego krew i powiedział.
-Spróbuj
ją uderzyć jeszcze raz albo jakąkolwiek inna kobietę czy
dziewczynę, a pożałujesz, że się urodziłeś. Zapamiętaj to
sobie. Przez ciebie Gryffindor traci 15 pkt, a ty Nichols masz
miesięczny szlaban u McGonagall. Zaraz jej to zgłoszę. A teraz
marsz to swojej wieży.
Wrócił
do zapłakanej dziewczyny. Podniósł ja z podłogi i spojrzał w
oczy. Wystraszona Hermiona wyminęła go i czym prędzej pobiegła do
swojego dormitorium. Tam w ubraniach zła na cały świat rzuciła
się na łóżko i od razu zasnęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz