Witam kochani.
Jestem z nowym rozdziałem.
Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.
Numb
Jestem z nowym rozdziałem.
Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.
Numb
Tajemnica
państwa Granger.
Hermiona
wzięła drżącymi rękami kopertę zaadresowana do niej. Powoli ja
otworzyła. W środku znalazła mały skrawek pergaminu, na którym
było napisane.
Droga panno
Granger
Wiem, że nie
nie będzie to dla ciebie zbyt dobra wiadomość. Twoi tak zwani
rodzice od 17 lat ukrywają przed tobą prawdę o twoim pochodzeniu.
Nie są oni twoimi prawdziwymi rodzicami. Nie jesteś tym za kogo
każdy ciebie uważa. Serdecznie pozdrawiam.
A. P.
Dziewczyna
skończyła czytać list od nieznajomej osoby. Poczuła się okropnie
dziwnie. Chciała tę sprawę załatwić jak najszybciej. Wręczyła
swojej przyjaciółce list i zaczęła się ubierać w wyjściowe
ciuchy. Planowała jechać do swoich rodziców i wszystko wyjaśnić.
Liczyła, że młoda Weasleyówna będzie jej przy tym towarzyszyć.
W
tym samym momencie Ginny skończyła czytać. Spojrzała na swoja
koleżankę i wiedziała co zamierza zrobić.
Obie
panie szybko opuściły mury szkoły. Była sobota więc mogły razem
wyjść i nikt by nie zauważył ich nieobecności. Winę zawsze
mogły zrzucić na chęć odespania całego tygodnia nauki.
Z
cichym trzaskiem aportowały się koło drzwi mieszkania państwa
Grangerów. Starsza z nich bez pukania weszła do środka. Rudowłosa
z lekkim ociąganiem się weszła za nią. Gdy tylko zobaczyły
rodziców dziewczyny udały się do salonu, gdzie zasiadły na
kanapie. Hermiona chwilę się przyglądała im po czym rzekła.
-Proszę
was o powiedzenie mi całej prawdy. Dziś rano otrzymałam list, w
którym napisane jest, że wy nie jesteście moimi biologicznymi
rodzicami. O co w tym wszystkim chodzi? Oczekuję wyjaśnień.
Państwo
Granger popatrzeli się po sobie. Głos zabrała Jane.
-Siedemnaście lat temu do naszych drzwi zapukała młoda kobieta. Była cała
zapłakana. Na rękach trzymała małe dziecko. Powiedziała nam, że
jej rodzina jest w niebezpieczeństwie a ty jako jej córeczka jesteś
narażona na niebezpieczeństwo ze strony nie jakiego Lorda
Voldemorta i prosiła nas abyśmy zajęli się tobą jak własnym
dzieckiem. Ja nie mogłam mieć swoich dzieci więc przyjęliśmy jej
prośbę. Tak zamieszkałaś z nami. Zostawiliśmy ci imię gdyż
nazwisko musiało zostać zmienione. Wychowywaliśmy cie przez te siedemnaście lat. Gdy dwa lata temu wspomniałaś nam, że ten cały Voldemort
powrócił przeraziliśmy się. Oboje z moim mężem zastanawialiśmy
się czy powiedzieć ci cała prawdę. Zrezygnowaliśmy z tego
pomysłu bo miałaś wtedy tylko piętnaście lat i baliśmy się, że nas
odrzucisz. Wybacz nam Hermionko. My chcieliśmy cię chronić.
-To
jest potwornie dziwne. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć -
odpowiedziała- Powiecie mi w takim razie kim są moi biologiczni
rodzice?
-Niestety
nie wiemy. Kobieta, która ciebie zostawiła nie powiedziała nam jak
się nazywa. Rzekła tylko, że wszystko wyjawi w twoje osiemnaste urodziny
więc jeszcze tylko dwanaście dni musisz być cierpliwa. Ale wiec, że nie
ważne co się stanie i poznasz swoja prawdziwa rodzinę my zawsze
będziemy cię kochać.
Po
tych słowach pani domu rozpłakała się i wybiegła z salonu.
Dziewczęta popatrzyły na siebie i teleportowały się przed bramę
Hogwartu.
***
Draco
chodził przez godzinę po pokoju wspólnym Slytherinu. Nie mógł
się doczekać wiadomości od pani Zabini. Jego najlepszy przyjaciel
Blaise siedział na sofie obok Pansy Parkinson, żadne z nich nie
wypowiedziało ani jednego słowa.
Po
kolejnych piętnastu minutach czekania przed nimi zmaterializował
się domowy skrzat. W swoich malutkich łapkach trzymał czerwona
kopertę. Blaise wiedział, że jest to list od jego rodzicielki.
Uwielbiała wysyłać mu je w kolorowych kopertach. Wziął ja od
skrzata i powoli otworzył. Wyciągnął brązowy pergamin i zaczął
czytać. Skończywszy wręczył kartkę Malfoyowi. Ten z uwaga zaczął
czytać napisane przez matkę Zabiniego słowa.
Blaise
Tak
znałam tych ludzi. Mieszkali dwie przecznice od nas. Kilkanaście
lat temu się wyprowadzili, ale nadal utrzymywałam z nimi kontakt.
Mieli wtedy rocznego synka. Jak dobrze pamiętam nazywał się Ben.
To byli mili ludzie, ale przyłączyli się do śmierciożerców.
Ponoć zagroził im pozbawieniem życia tego chłopca. Mordowali na
jego polecenia. Na kilka miesięcy przed jego upadkiem wycofali się
i ukryli. Nie wiem co się z nimi działo. A kiedy dwa lata temu
Voldemort ponownie powstał znalazł ich i za nieposłuszeństwo z
czyta krwią ich po prostu zabił. Bena i jego młodszej siostry nie
było więc przeżyli. Nie wiem co się z nim stało.
Mam
nadzieję, że ci trochę pomogłam. Życzę miłego semestru.
Mama
Draco
stał chwilę po czym usiadł na fotelu. Spojrzał na przyjaciela i
powiedział.
-Dobra
nie rozumiem tego całego Nicholsa. Skoro Voldemort zabił jego
rodziców to czemu oskarża Granger o ich zabójstwo? Muszę to
wszystko przemyśleć. A i Pansy nie chce kłamać ale wiesz mi na
słowo, że Potter całe dzisiejsze śniadanie patrzył na ciebie
wzrokiem jak by chciał cię w Wielkiej Sali przy wszystkich
rozebrać. Uważaj na niego.
Powiedziawszy
to opuścił swoich przyjaciół i wrócił do swojego prywatnego
dormitorium.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz