sobota, 27 września 2014

Rozdział 9

Hej kochani.
Jestem z dziewiątym już rozdziałem.
Póki co to najdłuższy jaki napisałam.
Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.


Czy jak płynie prosto z serca jest to szczere?

Następnego ranka obudził ją silny ból głowy. Wiedziała, że alkohol jest tego skutkiem mimo iż wczorajszego wieczoru nie wypiła aż tak dużo. Była pewna swojej decyzji o piciu wyłącznie wina, a czując się źle doszła do wniosku aby nastopnym razem zaopatrzyć się od razu w eliksir na kaca.
Usiadła na podłodze i rozejrzała się dookoła. Nie było tak wielkiego bałaganu jak wczoraj myślała. Kilka butelek i opakowań po słodyczach leżała na stole więc była pewna ich szybkiego posprzątania. Wstała powoli wciąż z bolącą głową i podeszła do barku, gdzie prócz alkoholu znajdowały się też eliksiry. Wzięła ten potrzebny i wypiła go do dna. Już od razu mogła odczuć ulgę. Ruszyła do siebie z postanowieniem iż najpierw przygotuje się na zajęcia, a później obudzi kolegów i posprząta salon. Wykąpała się i ubrała w szkolny mundurek.
Wróciła do salonu. Jednym zaklęciem ogarnęła śmieci. Krzyknęła również by chłopcy wstali i usiadła z książką w fotelu czekając na nich by mogli iść na śniadanie.
Pół godziny później ruszyli do Wielkie Sali. Kiedy Hermiona wraz z dwoma Ślizgonami przekroczyli próg stanęli jak spetryfikowani. Przy stole wspólnym Gryffindoru siedziała sobie jak by nigdy nic obok Harrego - Pansy. Kasztanowłosa uśmiechnęła się naturalnie. Nie spodziewała się takiego widoku, a z drugiej strony cieszyła się bo to znaczyło, że zmieniają odwieczną tradycję nienawiści pomiędzy tymi dwoma domami. Zamierzała ruszyć do nich by zjeść, gdy została pociągnięta przez chłopców do stołu przy którym jadali posiłki. Próbowała się wyrwać tłumacząc się, że nie może przecież siąść wraz z nimi. Uśmiechnęli się tylko przebiegle i Blasie powiedział.
-Skoro Pansy siedzie sobie przy waszym stole i rozmawiać z Potterem to ty masz takie samo prawo siedzieć z nami.
-Przecież te wszystkie Ślizgonki zjedzą mnie żywcem jak usiądę z wami – próbował się bronić.
-Nie marudź i chodź. - dodał Blaise. – Bo jak nie to ja cię tam zaniosę.
Nie mając innego wyjścia zgodziła się, ale kazała im za to iść wraz z nią do Ginny do szpitala. Zgodzili się kiwnięciem głowy i całą trójką usiedli przy stole Slytherinu. Kilka dziewczyn spojrzało na nią z chęcią mordu w oczach ale nic sobie z tego nie robiła. Przecież była najmądrzejszą czarownicą i znała bardzo dużo przydatnych zaklęć.
***
Wciąż znajdowała się w skrzydle szpitalnym jedząc śniadanie, które przyniosły jej skrzaty. Zmusiła się do jedzenia aby szybciej wyjść z pomieszczenia. Czuła się już o wiele lepiej i nie chciała spędzać tutaj więcej czasu niż to konieczne. Zastanawiała się również, kiedy odwiedzi ją jej najlepsza przyjaciółka. Nie było jej jeszcze tak samo jak starszego brata co jednocześnie ją zaciekawiło i uszczęśliwiło. Jako najmłodsza zawsze musiała się mierzyć z nadopiekuńczością braci. Kilka minut później jej rozmyślenia przerwała rozmowa przyjaciółki z jakimiś chłopakiem. Zdawało się, że zmierzają w jej kierunku. Nie pomyliła się i po chwili zobaczyła Hermionę z dwoma Ślizgonami. Dziewczyna podeszła do niej i od razu zapytała o samopoczucie. Tak jak to miała w zwyczaju. Najpierw inni później patrz na siebie.
-Czuję się bardzo dobrze. Pani Pomfrey powiedziała, że będę mogła niedługo wyjść. Cieszę się bo szpital przyprawia mnie o dreszcze.
-Skąd ja to znam – wtrącił się Zabini. - Widzę, że czujesz się dużo lepiej. Dobrze widzieć cię zdrową.
-Tak? McGonagall powiedziała, że to ty mnie tu przyniosłeś – zaczerwieniła się i dodała. - Dziękuję za pomoc.
-To czyta przyjemność – odpowiedział. - Czy w ramach rekompensaty przejdziesz się ze mną po błoniach?
Ruda spojrzała na roześmianą przyjaciółkę i Malfoya. Była lekko zszokowana propozycją Zabiniego. Nie spodziewała się takiego pytania. Nie z jego strony. Intrygował ją owszem, ale nie mogło przecież być tak łatwo. Chwilę się zastanawiała po czym rzekła.
-Okey mogę się wybrać, ale bez żadnych ślizgońskich sztuczek zrozumiano? A te dwa potworki idą z nami.
- Gin bardzo bym chciała, ale nie mogę iść i Malfoy też nie - odpowiedziała - Dziś mamy spotkanie prefektów w sprawie części artystycznej na nasz bal. Pervati nam pomoże. W końcu pochodzi z tamtych stron i pewnie coś wymyśli.
- No to Weasley zostaliście sami - dodał kpiąco Malfoy. - Zostawiam to zacne towarzystwo i idę szukać Pansy. Mam sprawę do nie, a ty Granger przekaż Potterowi że mam go na oku. Niech uważa bo jak ją skrzywdzi to połamie mu kości.
I wyszedł. Ginny usłyszawszy co przed chwilą powiedział chłopak, zrobiło jej się przykro i cały dobry humor odszedł wraz z informacją, zasmuciła się i zaczęła zbierać swoje rzecz aby udać się do dormitorium. Nie zważywszy na stojących obok znajomych wybiegła ze szpitala. Biegła szybko jak tylko mogła w kierunku wieży Gryffindoru. Chciała jak najszybciej znaleźć Pottera i z nim porozmawiać o tym co właśnie usłyszała. Chciała dowiedzieć się prawdy u źródła aby nie wyciągać pochopnych wniosków. A jeśli okaże się to prawdą będzie potrzebować czasu aby mogła wszystko zrozumieć.
***
Stała jeszcze przez chwilę obok Zabiniego po czym wraz z nim poszli w ślady Ginny. Hermiona zastanawiała się dlaczego jej ruda przyjaciółka wybiegła ze skrzydła tak szybko. Sądziła, że uda jej się z nią porozmawia, spędzić czas tylko we dwie. Jak kiedyś na ploteczkach i żalach.
-Miona czy ja powiedziałem coś złego, że tak szybko uciekła? - zapytał smutnie Blasie.
-Sądzę Diable, że to nie miało z tobą nic wspólnego. Ginny chyba chciała dowiedzieć się prawdy u Harrego - odpowiedziała mu. – Nie martw się będzie dobrze, dzisiaj zamierzam z nią plotkować wieczorem więc spróbuję się dowiedzieć co ona myśli o tobie. A teraz bardzo cię przepraszam, ale muszę znaleźć pannę Patil i zorganizować całe to spotkanie prefektów.
-Czekaj czekaj. Ty to wymyśliłaś bym był z Ginny sam na sam? - zapytał.
Kiwnęła głową i ruszyła w stronę pokoju wspólnego Gryfonów. Gdy tylko przeszła przez obraz zaczęła szukać swojej koleżanki. Siedziała sobie z Demelzą i Romildą na jednej z kanap zawzięcie o czymś plotkując.
-Pervati możemy chwilę porozmawiać? - zapytała koleżanki.
-Jasne - odpowiedziała i podeszła do niej. – Co się stało?
-Przyszłam w sprawie balu - zaczęła Hermiona. – Może byś nam pomogła wymyślić część artystyczną dla ostatnich klas? Liczyłam, że masz korzenie w Indiach i nam jakoś pomożesz.
-Pewnie nie ma sprawy - rzekła Patil. – Już myślałam, że mnie o to nie zapytasz. Już nawet wiem co moglibyśmy zrobić.
-Morgano, ale szybka jesteś. Cieszę się - odparła panna Granger. – Przyjdziesz dzisiaj to klasy zaklęć i przedstawisz wszystkim prefektom swój pomysł.
-Oczywiście, że przyjdę i wezmę ze sobą Padme.
-Pewnie to po obiedzie przyjdźcie. Pa.
I zaczęła wspinać się po schodach do sypialni dziewczyn z siódmego rocznika. Mając nadzieję znaleźć tam Ginevre. I miała racje. Jej przyjaciółka leżała na łóżku czytając książkę do eliksirów.
-Gin możemy porozmawiać porozmawiać - zaczęła.
-O czym? - zapytała Ruda.
-Co powiesz na ploteczki dzisiaj wieczorem? Przyniosę wino i trochę twoich ulubionych słodyczy.
-Bardzo chętnie – odpowiedziała i po chwili wahania dodała. - Herm czy ty rozmawiałaś może z Zabinim na mój temat? Dziwnie się dzisiaj zachowywał i chyba zależy mu na tym spacerze co? 
-Porozmawiamy wieczorem dobrze? Muszę iść poszukać wszystkich prefektów i umówić ich na dzisiejsze spotkanie.
Po zajęciach z eliksirów zeszły na obiad do WS. Usiadły przy bliźniaczkach Patil. Zaczęły jeść w ciszy. Gdy skończyły Hermiona pożegnała się z Ginny i wraz z Pervati i Padmą ruszyła do klasy zaklęć. W Środku siedział już Draco z Pansy, Luna z Michaelem i Hanna z Zachariaszem. Brakowało tylko Rona. Hermiona zawahała się czy czekać na gryfona, po czym powiedziała.
-Witam was na pierwszym spotkaniu prefektów. Jak wiecie na balu Bożonarodzeniowym ostatnie dwa roczniki mają przygotować pokaz artystyczny. Tak więc pomyślałam, że będzie nas bardzo dużo to lepiej zacząć przygotowania wcześniej aby każdy się nauczył co ma robić. Jeszcze nie wymyśliłam co będziemy robić, ale Parvati i jej siostra bardzo chętnie nam w tym pomogą. Już coś wymyśliły więc oddam im głos.
Po czym usiadła obok Dracona bo jakoś dziwnym trafem miał obok siebie wolne miejsce. I zaczęła słuchać co ma do powiedzenia jej koleżanka z domu Gryffindora. Zanim jednak panna Patil zaczęła do klasy wpadł jak burza zły Ronald.
-Czy ty nigdy nie możesz przyjść na czas? - Zapytała oburzona dziewczyna. - Za każdym razem trzeba na ciebie czekać. Siadaj i ani słowa bo dostaniesz szlaban.
Oburzony Rudzielec usiadł obok Zachariasza stawiając tam krzesło i zaczął słuchać swojej koleżanki.
-Tak więc Hermiona i Draco wybrali film Bollywood, więc oboje muszą coś o tym wiedzieć - zgodnie pokręcili głową. Zaczęła więc mówić dalej.- Tak więc w tych filmach jest bardzo dużo tańców i miłości. Bollywood jest to indyjski taniec filmowy. Jest połączeniem klasycznych tańców indyjskich z tańcem brzucha, hip – hopu, latino. Ma on w sobie dużo gracji i dynamiki. Bollywood dance jest bardzo energiczny i angażuje wszystkie części ciała począwszy od głowy aż po stopy. Dzięki temu daje on świetny trening mięśniom i modeluje sylwetkę. Taniec ten to język ciała i miłości, wyzwala pozytywne emocje i dodaje energii. Są też odpowiednie stroje. Kobiety są np. w sięgającej ziemi spódnicy lub w cienkich materiałowych spodniach i do tego mają bluzeczkę zakładaną najczęściej tylko na biust aby pokazywać swój płaski brzuch. Ale mogą mieć też tuniki i wtedy zakładają pod spód spodnie ala dzisiejsze rurki. No i oczywiście mają szal przewieszony przez szyję ale tak że dwa końce zwisają im na plecach. Panowie zaś są ubrani w garnitur, lecz tradycjonalni hindusi ubierają biały strój i również mają szal lecz zawieszony na szyi. To Chyba tyle. Mam zdjęcia ubioru więc wam pokażę.
I podała fotografie Hermionie. Wszyscy po kolei oglądali stroję w stylu filmów Bollywood.
-To teraz ja wam opowiem co wymyśliłyśmy gdy dowiedziałyśmy się jaka będzie tematyka balu. - powiedziała Padma. - Znacie może film pt. Mohabbetein? Co w wolnym tłumaczeniu oznacza Miłość żyje wiecznie. Tematem filmu jest miłość, która także wtedy, gdy ukochana umiera, trwa dalej w pamięci ukochanego i w miłości, której on pomaga objawiać się u innych. To film o godzeniu się o przebaczaniu sobie o tym, jak ci, co twardnieją w bólu, stają się podatni na skruchę i gotowi znów kochać i cieszyć się z miłości innych. W centrum filmu znajduje się relacja między mężczyzną, a ojcem jego ukochanej. Narayan Shankar to ambitny i konserwatywny dyrektor elitarnej szkoły dla chłopców, który jest kochającym ojcem Meghi. Kiedy dowiaduje się o uczuciu pomiędzy nią a jednym ze swoich uczniów bez żadnego spotkania wyrzuca chłopaka ze szkoły. Załamana Megha odbiera sobie życie. Kilka lat później w szkole swoją naukę w szkole rozpoczynają Vikram, Sameer i Karan. Wszyscy trzej zakochują się, ale z powodu sztywnych reguł szkoły nie mogą spotykać się z ukochanymi. Kiedy dyrektor zatrudnia nowego nauczyciela od muzyki do szkoły powoli wkracza radość - zrobiła pauzę by napić się wody - W filmie tym jest cudowny taniec poza murami collegu. Tańczą na ulicy. I ten właśnie taniec chciałam byśmy przedstawili. Ogólnie najczęściej widać tylko trzy pary ale my to zrobimy jak tańczą wszyscy to samo. Co wy na to?
-Ja się zgadzam. Oglądałam ten film jak byłam dzieckiem i wiem o jakim tańcu mówisz. Jest cudowny. Parvati bierzemy twój pomysł. Chyba wszyscy się ze mną zgodzicie, prawda?
Każdy bez zająknięcie pokiwał głową.
-Hermiono trzeba będzie wszystkich dobrać w pary. Ty oczywiście musisz zatańczyć z Malfoyem, oboje jesteście naczelnymi więc wypadałoby.
-Nie zgadzam się by ona tańczyła z tą fretką – oburzył się Ronald.
-Nie masz nic do gadania, będziemy tańczyć razem bo tak McGonagall chciała. I nie powinno cie to interesować. Zajmij się swoimi sprawami.
-Rób jak uważasz. Co ja się będę przejmował jakąś szlamą.
Powiedział zanim zdążył ugryźć się w język. Wszyscy na sali zaniemówili. Hermiona nie ociągając się ruszyła w jego kierunku i tak mocno go uderzyła, że była pewna złamanego nosa Rudzielca. Nie przejęła się tym zbytnio w końcu sobie na tozasłużył. Otarła wierzchem dłoni łzy płynące po policzku i wybiegła z klasy.
***
Gdy tylko kasztanowłosa wybiegła z pomieszczenia odjął gryfonowi dwadzieścia punktów i ruszył w poszukiwanie swojej współlokatorki. Zastanawiał się, gdzie mogła pójść. Postawił na ich dormitorium. Tam miała prywatność i mogła schować się przed wszystkimi. Szedł więc na trzecie piętro. Kiedy znalazł się w środku zastukał do jej pokoju.
-Odejdź kimkolwiek jesteś, nie chcę nikogo widzieć – usłyszał w odpowiedzi.
-Granger wpuść mnie do środka – rzekł głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Usłyszał po drugiej stronie kroki i chwilę później otworzyła drzwi.
-Czego chcesz Malfoy – zapytała. - Też chcesz mnie wyzywać jak Ron?
-Nie zamierzałem – odpowiedział. - Nie obraź się, ale trochę się dziwię, że po jego słowach płaczesz. Myślałem, że nie reagujesz już na to.
Bez zaproszenia wszedł do środka i usiadł na fotelu. Zrezygnowana dziewczyna zamknęła drzwi i wróciła do łóżka.
-Bo kiedy ty mnie wyzywałeś to też na początku płakałam. Z czasem się przyzwyczaiłam i te słowa nie robiły takiego wrażenia. Owszem nadal bolało, ale nie pokazywałam tego. A jak on to powiedział to zabolało podwójnie. Bo wiesz przez te wszystkie lata mówił mi, że to nie prawda. Żebym nie brała tego do siebie. Większość ślizgonów, a teraz i on uważa mnie za szlamę.
-Posłuchaj Granger – zaczął Draco siadając obok niej. - Wiem, że ja cię obrażałem w ten sam sposób. Wiem, że już przepraszałem, ale jeszcze wiele razy to zrobię. Jesteś przecież najmądrzejszą czarownicą od czasów samej Revenclaw i nikt cię w tym nie przebije. Nie przejmuj się Weasleyem. Nie zasługuje na to. A co do ślizgonów to akurat się mylisz. Tylko kilkoro tak uważa. Prawie wszyscy zazdroszczą ci tego zapału do nauki i tej całej Twojej wiedzy. Nie smuć się i chodź po szpiegować trochę naszych przyjaciół.
Pociągnął ją do wyjścia z pokoju, a kiedy zmierzali ku wrotom szkoły spotkali Pansy Parkinson.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz