niedziela, 14 grudnia 2014

Miniaturka 3


Witam kochani.
Jestem z miniaturką.
Liczę, że się wam spodoba. 

Pozdrawiam i zapraszam do czytania.




Jestem dwudziestopięcioletni blondynem przechadzającym się po swojej
wielkiej posiadłości i wspominającym kilka ostatnich miesięcy, które spędziłem z
najcudowniejszą osobą na świecie. A mianowicie swoją tymczasową żoną, którą była
pewna brązowowłosa dziewczyna z tego samego roku, z tej samej szkoły, z innego
domu. Takie dwa inne światy. Całkiem inne życie, upodobania, rodzina, pochodzenie.
Zawsze wielcy wrogowie od najmłodszych lat. A co właściwie nas połączyło? Głupie
zdobycie reputacji przez mojego ojca. Odzyskanie dawnego pochodzenia, władzy.
Odzyskanie to co w czasie wojny zostało utracone. Wszystko zaplanowane tak aby
odkupić winy naszej arystokratycznej rodziny, która zawsze dostawała wszystko to
co chciała. Jestem Draco Malfoy. A to moja historia. Może zacznę od początku.
Była wojna, która zabrała ze sobą wielu naszych ukochanych. Naszych przyjaciół. Skończyła się zwycięstwem dobra. Harry Potter - kiedyś mój wielki wróg,
teraz jakimś dziwnym trafem nawet dobry kumpel - pokonał Czarnego Pana.
Uratował wszystkich od złego, a mnie i moich rodziców obronił przed Azkabanem.
Ale to nie wystarczyło mojemu zakochanemu w sobie ojcu. Chciał odzyskać władzę
jak i swoje arystokratyczne pochodzenie. Wpadł na genialny według niego plan.
Chciał abym ja poślubił jakąś dziewczynę, która pochodziła z mugolskiej rodziny.
Udowodnił by tym, że na prawdę się zmieniliśmy i nie zależy nam na czystości krwi.
Teoretycznie mnie nigdy nie zależało. W szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie
znajdywało się bardzo dużo takich dzieci. Ja dokuczałam tylko jednej z nich.
Największej przyjaciółce Pottera, najmądrzejszej dziewczynie od czasów samej
Roveny Revenclaw. Była nią Hermiona Granger. Dlaczego jej dokuczałem? Sam nie
wiem. Bo jej zazdrościłem prawdziwych przyjaciół, kochających rodziców, takiego
zapału do nauki. Tak zazdrościłem jej właśnie tego wszystkiego. Wracając do
pomysłu mojego ojca właśnie z panną Granger miałem wziąć ślub. Było ciężko
zdobyć jej zaufanie po latach wyzwisk. Spotkałem ją pewnego dnia na Pokątnej.
Przeprosiłem. Nie chciała mnie słuchać. Stwierdziła, że upadłem na głowę. A co ja
miałem na to poradzić? To wszystko wina mojego ojca. Nie mając innego wyjścia
poprosiłem Harrego o pomoc.
Na początku nie chciał się na to zgodzić, ale za namową mojej przyjaciółki, a
jednocześnie jego żony Pansy jako się udało. Zaprosił pewnej niedzieli Hermionę na
obiad, na którym byłem i ja. Nie wiedziała, że tam będę, Hermiona była matką
chrzestną do małego Jamesa Syriusza Pottera więc przyszła dla swojego małego
chrześniaka. Ja też polubiłem to dziecko. Było inne niż Pam czy Bliznowaty. Takie
kochane. Siedzieliśmy przy jednym stole. Harry posadził nas koło siebie. Pannie
Granger to nie odpowiadało, ale nie wyrażało głośno swojej opinii. Zajęta była
zabawianiem Jamesa. Obiad przebiegł w dość spokojnej i miłej atmosferze.
Przyglądałem się dziewczynie siedzącej obok mnie. Stała się prawdziwą kobietą. Jej
włosy zwykle rozczochrane zmieniły się w eleganckie loki sięgające pasa. Miała duży
i kształtny biust. Ubrana była w niebieską krótką sukienkę, która odsłaniała jej
zgrabne, długie i opalone nogi. Po skończonym posiłku usiedliśmy w salonie. Pansy zaproponowała nam nocleg. Ja od razu się zgodziłem, a Hermiona po dość długich prośbach ciężarnej Potterowej (tak Pansy była w ciąży z drugim synkiem). Dostaliśmy pokoje obok siebie. Nie chciałem naruszać prywatnej przestrzeni byłej Gryfonce, ale jak inaczej się miałem do niej zbliżyć? Tak więc czekałem tylko, aż wróci z kuchni, gdzie pomagała zmywać po obiedzie i kolacji. W końcu weszła do góry (Potterowi zajmowali sypialnie na dole) spojrzała na mnie z lekką nienawiścią i już chciała wejść do swojego pokoju, gdy ją zatrzymałem.
-Czego chcesz Malfoy? - zapytała z odrazą
-Chciałem tylko z Tobą porozmawiać. - odpowiedziałem
-Nie mamy o czym. A teraz Dobranoc.
-Proszę daj mi kilka minut na wyjaśnienia potem możesz iść spać.
Poprosiłem. Zgodziła się. Usiedliśmy na parapecie w końcu korytarza. Siedziała z
podkulonymi nogami, a ja jej opowiadałem jak to wszystko było. Dlaczego się tak
zachowywałem w szkole. Przepraszałem z kilkadziesiąt tysięcy razy. W końcu mi
przebaczyła. Siedzieliśmy tak długo. Minęło chyba z kilka godzin. Za oknem było już
ciemno. Hermiona zasnęła milcząc oparta o moje ramię. Poczułem wtedy miłe uczucie gdzieś w okolicy serca. Nigdy czegoś takiego nie zaznałem. Zaniosłem śpiącą dziewczynę do jej tymczasowej sypialni, ułożyłem delikatnie na łóżku, a wychodząc pocałowałem jej policzek. Zobaczyłem jak uśmicha się lekko przez sen. Pomyślałem wtedy, że może coś jednak wyjdzie z planu ojca.
Od tamtego dnia spotkaliśmy się kilka razy. Pewnego dnia przedstawiłem jej
swój plan. A raczej plan mojego ojca. Podeszła do tego bardzo sceptycznie. Dałem
jej kilka dni na zastanowienie się. Minął tydzień. Potem drugi. Od Granger nie miałem żadnej informacji. Kiedy skończył się trzeci tydzień zapukała do drzwi Malfoy Manore. Zgodziła się. Ucieszyła mnie ta wiadomość. Kilka razy pokazywaliśmy się na różnych bankietach. W ekskluzywnej restauracji oświadczyłem się jej. Zgodnie z umową przyjęła oświadczyny. Trafiliśmy na pierwsze strony Proroka Codziennego. Wszyscy uwierzyli w naszą udawaną miłość. A czy na prawdę była udawana? Nikt tego nie wiedział nawet my. Miesiąc po zaręczynach wyprawiliśmy wielkie wesele, na którym zjawiło się dużo naszych znajomych ze szkoły. Nie tylko moich, ale również wszyscy znajomi Hermiony. Ojciec nie chciał aby ktoś odkrył naszą tajemnicę. Noc poślubną spędziliśmy w mojej sypialni. Ona spała na łóżku, a ja na kanapie. Nie było mowy o sexie na samym początku. Miałem nadzieję, że to ulegnie zmianą. Uległo. Byliśmy ze sobą trzy lata kiedy urodził się nasz pierworodny. Nazwała go Scorpius. Zawsze podobało mi się to imię. Kiedy zobaczyłem na swoje oczy tego słodkiego szkraba o blond włoskach i pięknych brązowych oczach już wtedy wiedziałem, że nie chce ich nikomu oddawać.
Wszystko zaczęło się psuć kiedy rodzice mojej żony zginęli w wypadku samochodowym. Nie umiałem jej wtedy pocieszyć. Oddaliliśmy się od siebie. Popadła w depresje, z której wyciągnęła ją Ginny Zabini małżonka mojego najlepszego przyjaciela. Zaczęliśmy na nowo się poznawać. Powoli wracało to do dawnego stanu. Pewnego dnia po moim powrocie z pracy zastałem na łóżku mały liścik od Hermiony. Napisała w nim, że bardzo mnie przeprasza, ale odchodzi wraz z moim małym synkiem. Nie wiedziałem jaki jest powód jej odejścia. Przecież wszystko było tak jak dawniej. Nie kłóciliśmy się. Mieliśmy dobre stosunki.
Teraz przechadzam się po Malfoy Manore i zatrzymuję w różnych miejscach wspominając chwilę spędzone z Hermioną. Od jej odejścia minął miesiąc. Cały czas ją szukam. Niestety nikt nie wie gdzie się ukryła. Zacząłem powoli zapadać się w sobie. Nie jadłem systematycznie, nie spałem. Przestałem chodzić do pracy. W gazetach zaczęto pisać o rzekomym rozstaniu moim i Miony. Zaprzeczałem wszystkim mówiąc, że nadal jesteśmy razem. Stwierdzili wtedy, że oboje zostali porwani. Utrzymywałem tą wersję. A co innego miałem zrobić. Nie mogłem przecież wyjawić prawdy. Usiadłem na kanapie w salonie. Piłem ognistą. Zawsze to robię. Kiedy usłyszałem jak drzwi się otwierają. Miałem wielką nadzieję, że Hermiona wróciła. Pomyliłem się. W moich progach stała Ginny. Spojrzała na mnie smutnym wzrokiem po czym usiadła obok mnie. Wzięła kilka głębokich i powiedziała.
-Malfoy muszę ci co ważnego powiedzieć.
Pokazałem jej ręką, że może mówić. Więc dalej mówiła,
-Ja już nie umiem patrzeć na ciebie jak się tak męczysz. Wiem gdzie jest Hermiona z
Scorpiusem. Od samego początku to wiedziałam, ale obiecałam jej nic tobie nie mówiąc.
Kiedy to usłyszałem od razu zapaliła się u mnie czerwona lampka nadziei.
-No mów gdzie jest Hermiona i mój synek. Proszę cię - poganiałem ją
Opowiedziała mi o rozterkach Miony. O tym, że ten nasz udawany związek po
narodzinach Scora zaczął mieć dla niej większe znaczenie. Zaczęła coś do mnie czuć.
Kiedy uświadomiła sobie, że mnie kocha musiała odejść bo bała się mojego odrzucenia. Myślał, że dla mnie liczy się tylko odzyskanie honoru rodziny. A nie była to prawda. Po jej odejściu uświadomiłem sobie, że czuję coś do tej wrednej i przemądrzałej Gryfonki. Gin powiedziała mi, że Hermiona kupiła mały domek na obrzeżach Londynu i tam mieszka wraz z Scorpiusem. Poprosiłem Rudą by sprowadziła do Malfoy Manore Harrego, Pansy, Blaise'go, moich rodziców i wszystkich nam bliskich znajomych. Ja w tym samym czasie teleportowałem się do domu mojej żony. Rozejrzałem się po okolicy. Cicha mała i dość bezpieczna zwykła mugolska uliczka. Wziąłem głęboki wdech i zastukałem do drzwi. Po kilku minutach otworzyła mi moja miłość (tak uświadomiłem sobie, że na prawdę ja kocham) była w szoku. Korzystając z chwili jej zaskoczenia wszedłem do środka. Rozejrzałem się po saloniku i zobaczyłem mojego synka. Czym prędzej do niego podszedłem i wziąłem na ręce (Scor ma już 1,5 roku). Chłopczyk spojrzał na mnie, uśmiechnął się i powiedział "tata". Moje oczy zrobiły się mokre od łez. Tak bardzo za nimi tęskniłem. Nagle usłyszałem chrząknięcie. To Hermiona uświadomiła się mojej obecności.
- Malfoy co ty tu robisz? Jak mnie znalazłeś? - pytała
Nie zważając na jej protesty mocną ją do siebie przytuliłem. Po czym powiedziałem.
-Miona jak ja za tobą tęskniłem. Wiem o wszystkim. Wiem czemu odeszłaś. Gin mi powiedziała gdzie jesteś. Nie gniewaj się na nią. Chciała dobrze. Proszę cię wróć ze Scorem do mnie do Malfoy Manore. Nie chcę cię stracić. Kocham cię Hermiono. Od długiego czasu cię kocham. Proszę wróć ze mną. Obiecuję nigdy cię nie zostawiać.
-Draco. Ja nie wiem. Kocham cię, ale boję się, że mnie zostawisz. Nie chciałam
się angażować za bardzo - odpowiedziała smutnie
-Kocham cię i nigdy nie zostawię.
Chyba to podziałało bo rzuciła mi się na szyję. Mocną ją przytuliłem. Nie puszczając
dziewczyny jednym ruchem różdżki spakowałem wszystkie jej i Scorpiusa rzeczy po
czym teleportowałem nas do domu. Naszego domu.
Od tamtej pory minęło dziesięć lat. Stoimy teraz razem na dworcu King Cross
odprowadzając naszego najstarszego synka. Żyje nam się dobrze. Rok po powrocie
Hermiony do domu urodziła nam się córeczka Jane Narcyza Malfoy. Jesteśmy
szczęśliwą i kochającą się rodziną. A zaczęło się to od głupiego pomysłu mojego
ojca. Dziękuję mu za to, że teraz mam Hermionę i dwójkę wspaniałych dzieci.

2 komentarze: