czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział 13

Cześć.
Jestem z nowym rozdziałem.
Dedykuje go czterem wspaniałym dziewczyną.
Tonks, Ameneris Firegold, Amanda M oraz Love Dramione.
Dziękuję za miłe komentarze i wsparcie.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.

    Panna Annie

-W związku z tym musieliśmy znaleźć nowego nauczyciela eliksirów, a jest nim... Severus Snape.
Na Wielkiej Sali momentalnie zapadła cisza. Wszyscy uczniowie patrzeli niedowierzaniem na swoją dyrektorkę. Kilka osób głośno stwierdziło, że nauczycielce coś się poprzewracało w głowie. Kiedy Mistrz eliksirów zajął swoje miejsce przy stole nauczycielskim dwoje Prefektów Naczelnych spojrzało na siebie wymieniając przy tym porozumiewawcze uśmiechy. Tylko ta dwójka wiedziała o powrocie profesora nawet bardzo przy tym pomogli. Ponownie spojrzeli na dyrektorkę, która ponownie zabrała głos.
-Profesor Snape będzie kontynuował nauczanie was. Pierwsze zajęcia zaczynacie jutro. Teraz życzę wam dobrej nocy. Dobranoc.
I każdy rozszedł się do swojego dormitorium.
***
Nastała piękna, kolorowa i złocista jesień. Liście pospadały z drzew, a ptaki szykowały się do odloty w cieplejsze strony globu. Powietrze było rześkie i lekkie. Wiatr delikatnie stukał w szyby pokoju pewnej brązowowłosej Gryfonki, która zaczęła się budzić ze snu. Przetarła piąstkami swoje czekoladowe oczy i rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu swojego małego pupilka imieniem Diabełek. Nazwała go tak gdyż przypominał jej pewnego czarnoskórego Ślizgona. Mały, czarny kotek leżał wtulony w swój ulubiony kocyk znajdujący się niedaleko drzwi. Jeszcze zaspana Hermiona podeszła do swojego pupilka i pogłaskała go za uszkami. Ten cichutko miauknął i wtulił się w dłoń swojej pani. Dziewczyna uśmiechnęła się mimowolnie. Wyswobodziła rękę spod główki kota i udała się do łazienki na poranną toaletę. Dwadzieścia minut później ubrana w szkolny mundurek udała się do wielkiej sali na śniadanie. Usiadła na swoim ulubionym miejscu przy stole wspólnym Gryfindoru i zagadnęła do swojej najlepszej przyjaciółki Ginny.
-Jak tam Gin? Wyspana i przygotowana na zajęcia?
-Taaa - odpowiedziała Ruda ziewając. – A tak w ogóle mamy nowy plan zajęć. Wiedziałaś o tym? Musieli dopasować go na nowo bo wielu uczniów chce wrócić na zajęcia z eliksirów, tak jakby Slughor nie potrafił uczyć, albo może chcą się dowiedzieć czy Snape nie jest przez kogoś sabotowany. A my mamy jak na złość teraz wszystkie zajęcia ze Ślizgonami. Wiesz dla mnie to dobrze bo będę wiedziała co robi Blaise. A Mionuś bo zapomnę. Diabełek się pytał czy będziesz miała coś przeciwko temu byśmy mogli siedzieć razem?
-Jeśli ty będziesz siedzieć z nim to z kim ja mam siedzieć? Bo pewnie Harry będzie chciał z Pansy, z Ronem nie rozmawiam. To kto niby mi zostanie. Wiesz, że nie chce siedzieć z kimś kto nie jest wystarczająco skupiony na zajęciach?
-Wiem, wiem - na chwilę zamilkła po czym kontynuowała. - Tak sobie pomyśleliśmy z Blasie'm, że możesz siedzieć ze Smokiem. No wiesz sama. Jest dość inteligentny i w ogóle.
-Yhm - mruknęła. – A co na to Malfoy?
-Blaise z nim zaraz będzie pozmawiać.
I obie panie zakończyły rozmowę.
***
W tym samym czasie na drugim końcu Wielkiej Sali dało się słyszeć rozmowę dwóch przyjaciół.
-Zwariowałeś Diable? - Zapytał blondyn. – Ja mam siedzieć z Granger? Oszalałeś normalnie. Przecież ona mi żyć nie da.
-Nie marudź Smoku. Przecież każdy wie, że Hermiona nie jest ci obojętna. Proszę zrób to dla mnie - prosił jego przyjaciel.
-Dobra zrobię, ale ty w sobotę jedziesz ze mną do Azkabanu, a potem do matki i wisisz mi butelkę Ognistej.
Oboje byli zadowoleni z obrotu takiej sprawy. Ten pierwszy będzie mógł podokuczać Gryfonce, napić się dobrej Whisky i sam nie idzie odwiedzić ojca. Zaś drugi cieszył się, że nawet w czasie zajęć będzie mógł być ze swoją miłością.
Tydzień minął szybko. Pewien siedemnastoletni letni blondyn zastanawiał się jak poprosić Minerwę McGonagall o to by dała mu i jego przyjacielowi pozwolenie na opuszczenie w dniu jutrzejszym szkoły. Nie mając innego wyjścia ruszył powolnym krokiem do gabinetu profesor McGonagall. Kiedy znalazł się na miejscu wypowiedział hasło, a kiedy był przy drzwiach zastukał w nie lekko. Usłyszawszy ciche proszę wszedł do środka. Kobieta układała jakieś dokumenty na swoim jakże ogromnym biurku. Draco zawsze podziwiał ten gabinet. Okrągły, pełno w nim było różnorakich instrumentów. Nie wiedział do czego większość z nich służy. Rozejrzał się po wszystkich obrazach, na których znajdował się każdy dyrektor od samego założenia szkoły. Uśmiechnął się do obrazu Phineasa Blacka swojego przodka ze strony Matki. Usiadł w fotelu kiedy usłyszał pytanie właścicielki jakże wspaniałego pomieszczenia.
-Co pana sprowadza do mnie panie Malfoy?
-Miałbym do pani wielką prośbę pani dyrektor - zaczął. – Mój ojciec umiera w Azkabanie, a ostatnią Jego wolą jest zobaczenie mnie przed śmiercią. Moja mama wysłała mi list z prośbą odwiedzenia ojca. Chciałbym się tam wybrać i chciałem zabrać ze sobą Blaise'go. Jest moim przyjacielem i na pewno by mnie wsparł w tym wszystkim.
-Wie pan panie Malfoy, że pan może opuścić teren szkoły. Wystarczyło mnie tylko poinformować, ale jak Pan się pyta to zezwalam na opuszczenie szkoły pana i pana Zabiniego.
-Dziękuje Pani bardzo. Do widzenia.
Uśmiechnął się do opiekunki Gryffindoru i opuścił jej towarzystwo. Szybko pokonał te kilka pięter i był już w Pokoju Wspólnym Slytherinu. Kiedy tylko znalazł się w środku wiele Ślizgonek zaczęło rozbierać go wzrokiem. On nie był żadną z nich zainteresowany. Przeszedł obojętnie przez salon. Szybko odnalazł przyjaciela i zaciągnął go na górę. W środku nalali sobie po szklaneczce Ognistej i rozmawiali o dziewczynach, quidditchu, nauce, quidditchu. Ten sport był wielką pasją ich obu więc potrafili non stop o tym rozmawiać. Obmyślali nową taktykę na rozpoczynający się nowy sezon.
Dwie godziny później lekko wstawiony blondyn powiedział przyjacielowi dobranoc i udał się do swojego prywatnego pokoju znajdującego się na trzecim piętrze. Miał nadzieję, że nie spotka żadnego z nauczycieli gdyż dziesięć minut temu wybił dzwon ogłaszający ciszę nocną.
Szybko znalazł się w swoim dormitorium. Przebrał się w krótkie spodenki i z zamiarem popływania udał się do łazienki. Wchodząc do środka nie spodziewał się zobaczyć tam swojej współlokatorki. Momentalnie wytrzeźwiał kiedy ujrzał jej szczupłe ciało ubrane jedynie w skąpe bikini. Stała do niego tyłem więc nie mogła go zobaczyć. Po cichu podszedł do niej. Złapał ją w pasie i wraz z dziewczyną na rękach wskoczył do ciepłej wody. Kiedy oboje się wynurzyli dziewczyna zaczęła krzyczeć na winnego.
-Co ty sobie wyobrażasz Malfoy? Mogłeś mnie idioto utopić. Na mózg kompletnie ci padło? Upiłeś się czy naćpałeś? Nienawidzę cię!
Zamierzała wyjść z wody gdy chłopak ją zatrzymał.
-Nie upałem na mózg. Nie utopiłabyś się przy mnie. Nie zaprzeczę, że trochę wypiłem. Przecież jesteś cała i zdrowa. Po co te krzyki. Ja nic takiego nie zrobiłem
Powiedział z miną zbitego psa. Podpłynął do stojącej bliżej podestu dziewczyny. Widział w jej oczach lekki strach. Zastanawiał się czy to nie przez to, że ona boi się głębokości.
-Granger? - Zaczął.
-Wal się Malfoy - odpowiedziała mu.
-Z Tobą chętnie. Powiedz mi czy ty się boisz głębokości? - zapytał.
-Jesteś zboczony. Skąd ci to przyszło do tej tlenionej główki? - rzekła.
-Nie umiesz kłamać. Widać to po Tobie.
Dziewczyna spojrzała na niego pytająco. Usiadła na brzegu basenu zanurzając w nim nogi. Unikała wzroku Ślizgona. Zastanawiała się czy u powiedzieć dlaczego boi się głębokiej wody. Po chwili wahania zaczęła dość cicho.
-Miałam wtedy piętnaście lat. Było lato. Wraz z moją mugolską przyjaciółką, jej rodzicami i bratem wybraliśmy się nad wodę. Kocham pływać i Shirley też. Urządziłyśmy wyścigi, która pierwsza dopłynie do boi znajdującej się w połowie jeziora. Ona była szybsza. Ja musiałam zatrzymać się by złapać oddech wtedy jej brat wciągnął mnie pod wodę. Nie zdążyłam nabrać powietrza. Kiedy myślałam, że to koniec puścił mnie. Czym prędzej popłynęłam do brzegu. Zabrałam swoje rzeczy i płacząc uciekłam do domu. Do tej pory boje się głębokości. Jeśli kiedyś komukolwiek to powtórzysz przeklnę cię czymś paskudnym.
-Spokojna twoja rozczochrana. Nikt się o tym nie dowie.
Powiedział i usiadł obok niej. Wzrokiem zjechała go z góry na dół. Swoje oczy zatrzymała na średniej wielkości bliźnie znajdującej się przy miednicy chłopaka.
-A ty skąd to masz? - zapytała wskazując na bliznę. – Ja ci powiedziałam swój sekret. Teraz ty.
-No dobra. Miałem dziesięć lat. Ojciec wrócił z pracy upity. Rzucał cruciatusami na prawo i lewo. Moja mama niestety jednym z nich oberwała. Chciałem jej pomóc. Ale co może zrobić dziesięciolatek? No nic. Stanąłem przed nią broniąc moja rodzicielkę własnym ciałem. Nie usłuchałem ojca by zejść mu z drogi. Leviosą rzucił mnie o schody. Kawałek drewna wbił mi się i tak mam tą bliznę.
-Nie chciałeś się jej pozbyć? - Nie dawała za wygraną.
-A myślisz, że nie próbowałem? Robiłem to wiele razy. Nic się nie poprawiało. A blizna przypomina mi jak czasami warto stanąć w obronie osoby, która jako jedyna okazywała ci miłość.
Zamilkł. Siedzieli jeszcze tak przez kilka minut. Po czym Hermiona wstała. Ubrała na siebie szlafrok. Pocałowała chłopaka w policzek życząc mu dobranoc i szybko czmychnęła do swojej sypialni.
Chłopak siedział nadal rozmyślając. Ta kasztanowłosa dziewczyna zaintrygowała go i to bardzo. Zastanawiał się czemu zwierzyła mu się ze swojego sekret. Jestem pewien, że nikt o nim nie wie. Czuj się wyróżniony Malfoy. To znaczy, że ona jako tako ci ufa mówiąc ci swoją słabość.
Z rozmyśleniami o Gryfonce udał się do sypialni gdzie rzucając się na łóżko od razu zasnął.
Nastał nowy dzień. Sobota. Wielu uczniów smacznie spało w swoich ciepłych i wygodnych łóżkach. Pewien blondyn przewracał się na drugi bok kiedy poczuł coś mokrego na twarzy. Nie przypominał sobie by zapraszał jakąś dziewczynę na noc. Natychmiast otworzył oczy i zobaczył małą kupkę czarnego futerka. Dobrze wiedział czyje to zwierzątko. Wziął je na ręce i ruszył do pokoju sąsiadki. Bez ceremonialnie wszedł do jej pokoju i głośno krzyknął.
-Granger. Otwórz te swoje oczęta bo inaczej pożegnasz się z tym małym Diabłem.
Dziewczyna otworzyła swoje oczy i spojrzała na jasnowłosego. Widziała jego cyniczny uśmieszek. Wstała i zabrała mu swojego pupilka po czym ponownie weszła do łóżka. Zaskoczony chłopak lekko się zirytował. Przecież nikt nie będzie go olewał. Wziął lekki rozpęd i wskoczył prosto na łóżko dziewczyny lekko ją przygniatając. Ona zaś speszyła się trochę i próbował go z siebie zrzucić. Był jednak za ciężki i nie dała rady. Chłopak położył się tak by móc spojrzeć jej w oczy.
-Wiesz co Granger? Mnie się nie olewa. Teraz trochę pocierpisz - powiedział.
-Złaś Malfoy. Jesteś ciężki - odpowiedziała mu.
-A może by cię tak. Hmmm...
Dziewczyna nadal próbował go zrzucić. Bezskutecznie. Chłopak uśmiechnął się. Zszedł z niej ale nadal trzymał ją blisko siebie. Hermiona intrygowała go trochę i chciał wiedzieć czy ona jest taka uległa jak inne dziewczyny. Obejrzał ją od stóp po sam czubek głowy i uśmiechnął się lubieżnie. Miała na sobie krótką, lekko prześwitującą zieloną koszulę nocną. Przejechał ręką po jej nagim ramieniu. Poczuł jak dziewczyna lekka zadrżała. A więc mój dotyk doprowadza ją do takich rzeczy. Nachylił się nad nią z zamiarem zdenerwowania jej. Ich usta dzielił zaledwie centymetr. Draco miał wielką ochotę zasmakować jej malinowych ust. Właśnie zamierzał to zrobić gdy usłyszał wołanie z pokoju Wspólnego Prefektów Naczelnych. Zły na swojego przyjaciela powiedział do Gryfonki
-Jeszcze to dokończymy mała.
I wyszedł. Oszołomiona dziewczyna nie wiedziała co ma o tym wszystkim sądzić. Nie żeby Ślizgon nie był jej obojętny. Może i chciała tego pocałunku. Ale to nie powinno mieć miejsce. Ona w nic nie chce się angażować by później nie cierpieć przez tego łamacza kobiecych serc. Nie myśl o nim Hermiona. Tak będzie lepiej powiedział jej cichy głosik gdzieś w głowie.
W tym samym czasie blond włosy chłopak patrzał na swojego najlepszego przyjaciela wzrokiem, którego by się nie powstydził sam bazyliszek. Gdyby ludzki wzrok mógł zabić czarnoskóry chłopak leżał by teraz martwy na środku salonu.
-Diable po co jesteś tu z samego rana? - zapytał.
-Aż tak bardzo ci przeszkodziłem? Wczoraj powiedziałeś, że mam byś na dziesiątą. A jak byś nie zauważył już jest kilka minut po.
-Dobra dobra. Czekaj pięć minut muszę się ogarnąć i zaraz idziemy.
I poszedł do swojego dormitorium. Zabini usiadł wygodnie w jednym z foteli i czekał na przyjaciela. Równe pięć minut później blondyn był już gotowy.
Używając kominka przenieśli się do Malfoy Manore. Draco nawoływał swoją matkę. Kiedy pokazała mu się uściskał ją. Kobietę lekko zaskoczył czyn syna lecz szybko odwzajemniła tym samym. Zaprosiła chłopaków na śniadanie i już po chwili zajadali przepyszne przysmaki przyrządzone przez domowe skrzaty. Po zjedzonym posiłku udali się powoli na odwiedziny ojca Malfoya.
***
Hermiona dopiero po dłuższym czasie otrząsnęła się po wizycie Dracona. Wiedziała, że chłopak robił jej tylko na złość i na pewno nie chciał jej pocałować. Było jej trochę przykro. Lubiła go chociaż nie tak jak powinna. Pokręciła głową by odgonić wszystkie myśli dotyczące Malfoya. Wstała z łóżka, ubrała się i zamierzała iść do biblioteki odrobić prace domowe kiedy do jej salonu weszły jak burza trzy dziewczyny. Jedna ruda Gryfonka i dwie Ślizgonki. A były nimi nie kto inny jak najlepsza przyjaciółka Ginny Weasley oraz dwie nowe koleżanki Pansy Parkinson i Astoria Greengrass. Pierwsza z przybyłych przemówiła.
-Mionuś idziemy wszystkie do ciebie. Musimy trochę poplotkować.
Pozostałe dziewczyny zgodziły się z nią i chwilę później siedziały wygodnie na łóżku najstarszej z nich i zaczęły rozmawiać o chłopakach robiąc ranking najgorętszych przystojniaków Hogwartu.
***
Właśnie wraz Blaisem i Narcyzą wracali z Azkabanu. Jego ojciec mówił coś o jakiejś kobiecie o dziecku. Nikt nie rozumiał jego paplaniny. Ale czy to była prawda? Jedyna osoba wiedziała o co chodzi. Była nią Narcyza. Miała zamiar powiedzieć wszystko przy obiedzie. Kiedy znaleźli się w restauracji gdzie zawsze jadali obiady poza domem. Usiedli przy jednym ze stolików. Zamówili sobie obiad. Jedząc młody Malfoy przyglądał się swojej matce. Dobrze wiedział, że kobieta coś ukrywa. Miał racje bo po chwili przemówiła.
-Draco mam dla ciebie chyba nie zbyt dobrą wiadomość. Kiedy miałeś trzy latka Twój ojciec miał romans z moją najlepszą przyjaciółką Helen Berks*. I mają razem dziecko. Helen przyszła do nas i wszystko mi opowiedziała. Mówiła, że nie chce żadnych pieniędzy od nas ani pomocy. Nie potrzebuje łaski. Tak więc nikt się nie dowiedział o romansie Lucka. Kilka dni temu dostałam list od niego, że przyjdzie do mnie pewna kobieta, a ostatnim jego życzeniem jest to bym ją wysłuchała. Tak też zrobiłam. Godzinę później w progach naszego domu stała Helen. Wyglądała okropnie, tak jakby ktoś torturował. Obok niej stała mała blond włosa dziewczynka. Tak na około czternaście lat. Zaprosiłam je do środka. Usiadłyśmy w salonie. Helen opowiedziała mi jak spędziła te kilkanaście lat. Jak samotnie wychowywała córkę. Przed wyjściem poprosiła mnie o opiekę nad dziewczynką. Helen jest chora na raka, zostało jej tylko kilka miesięcy życia. Poprosiła również bym przygarnęła mało bo nie ma nikogo, a tak bardzo by nie chciała córki w sierocińcu. Odmawiałam jej. Mówiła, że Lucjusz jest jej ostatnią nadzieją. Tak więc w końcu zgodziłam się. Chcę ci synku powiedzieć, że zamieszka z nami i będzie uczęszczać do Hogwartu. Musi się normalnie uczyć, a nie w domu jak było do tej pory. Nie miej mi tego za złe, ale nie mogłam postąpić inaczej.
Chłopak był w ogromnym szoku. Nie wiedział co kierowało jego rodzicielką. Szok był tak wielki, że jego świadomość nie chcę przyjąć do wiadomości to, że on jedynak ma teraz siostrę i to od niego młodszą o trzy lata. Chwilę później do restauracji weszła kobieta, która prowadziła za rękę małą jak na swój wiek dziewczynkę o blond włosach takiego samego odcienia jak ma nasz bohater, małych szarych oczkach. Stanęła koło nich. Spojrzała na dwóch chłopaków po czym na Narcyzę.
-Draco to jest Annie. Annie to Draco. Twój starszy brat - przedstawiła ich sobie po czym dodała – Synku Annie idzie do Hogwartu, a ty masz się nią tam zająć jak będzie potrzebować pomocy. McGonagall już wszystko wie i dzisiaj Annie będzie przydzielona do któregoś z domów. A teraz zmykajcie do szkoły.
Tak więc nie mając innego wyjścia Draco zmniejszył kufer, który miała ze sobą, wziął za rękę nie ufną dziewczynkę drugą złapał przyjaciela i teleportował ich przed bramę szkoły.








*Helen Berks to wymyślona przeze mnie osoba tak samo jak Annie. Annie nosi nazwisko Malfoya. Poprosiła o zmianę go Helen.

4 komentarze:

  1. Świetne :D jestem ciekawa jak to teraz się wszystko potoczy :D i niech ci wena dopisuje :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem Ci, że świetnie to wymyśliłaś. Fajnie, że Draco ma siostrę.
    Dramione True Love <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :D czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze: Dziękuję za dedykacje, a komentuje z anonima, bo chwilowo nie mam internetów :)
    Po drugie: Świetne!!! Ten pomysł z siostrą Malfoya jest super! Zaciekawiłaś mnie ogromnie i możesz być pewna, że zostane z Tobą :*
    I ostatnie co chce napisać to:
    Pozdrawiam i weny życzę na kolejny tak samo wspaniały rozdział ;)
    Tonks :*

    OdpowiedzUsuń