niedziela, 6 września 2015

Rozdział 19 cz. II


Witam was kochani.
Jestem z nowym rozdziałem. 
Tak jak obiecałam.
Macie podany link do filmiku, którym się inspirowałam.
Warto zobaczyć aby wiedzieć o co chodzi,
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.





Bal cz. II

Dlaczego te cholerne eliksiry muszą być takie trudne. Gdybym nadal miał książkę Snape'a na ten rok dałbym sobie radę. A na dodatek ponownie nas naucza. Jak to się stało, że żyje? Może i się zmienił i miał rację co do mojego ojca. Dlatego i ja muszę się zmienić. Nie chcę wyjść na takiego samego mężczyznę jakim był mój tata. Dobrze, że wszystko w końcu zrozumiałem. Nie, nie lubię już Severusa, ale to nie zmienia faktu iż jest on dalej nauczycielem eliksirów i nie daje mi spokoju. Tym razem dał mi korki te prawdziwe. Porozmawialiśmy sobie bardzo długo. Dowiedziałem się wielu rzeczy o mojej mamie. Snape bardzo ją lubił może coś więcej.
***
Spacerował po błoniach. Zawsze to robił jak było mu źle. Ostatnio ma dużo problemów w domu. Jego młodsza siostra Anastazja ciężko choruje. A on jako starszy brat powinien być przy niej. Niestety nie może. Obiecał matce, że w końcu skończy szkołę. Znajdzie dobrą prace, odpowiednią kobietę. Założy rodzinę. Tak chciała by jego mama. Może i ma śliczną dziewczynę na oku, ale on nie wie czy wybranka jego serca coś do niego czuje. Musi się o tym przekonać. Dlatego zaprosił ją na bal.
***
Kasztanowłosa szła raźnym krokiem w kierunku gabinetu owalnego. Musiała porozmawiać z dyrektorką o zgodę na wyjście do butiku po stroje na bal. Obiecała swoim przyjaciółką, że nie odpuści i uda im się pojechać do Londynu, gdzie znajdowało się studio tańca bollywood, w którym można również zakupić stroje. Kilka minut później stała przed wielką chimerą strzegącą wejście do gabinetu dyrektora. Powiedziała hasło i wspięła się po schodach do góry. Zapukała delikatnie w wielkie wrota. A kiedy usłyszała odpowiedz weszła do środka.
-Dzień dobry pani dyrektor.
-Witam panno Granger – odpowiedziała starsza kobieta. - Co cię do mnie sprowadza?
-Chciałam zapytać czy wraz z kilkoma dziewczynami mogłybyśmy się wybrać do Londynu kupić stroję na bal?
-O ilu dziewczynach jest mowa? - zapytała nauczycielka.
-Mniej niż dziesięć – odpowiedziała Hermiona.
-No dobrze. Wpisz siebie i koleżanki na listę i możecie udać się do Londynu. Tylko proszę na siebie i koleżanki uważać panno Granger. Jest pani za nie wszystkie odpowiedzialna.
Powiedziała Minerwa wskazując stos pergaminów na małym blacie stojącym obok biurka. Panna Granger z uśmiechem na ustach wpisała siebie i pozostałe koleżanki. Po czym mówiąc do widzenia swojemu ulubionemu belfrowi wyszła z gabinetu. By móc szybko poinformować koleżanki o możliwości wyjścia wysłała im patronusa i sama udała się do swojego pokoju aby się cieplej ubrać. Kiedy znalazła się na miejscu zaraz po wejściu do salonu prefektów zobaczyła swojego współlokatora rozmawiającego z młodszą siostrą. Uśmiechnęła się na ten widok. Nie sądziła, że Malfoy potrafi się tak zachowywać wobec młodszej siostry, którą dopiero co poznał.
Kilka minut później ubrana w ciepły zimowy płaszczyk, szalik i czapkę z torebką w ręku wyszła z sypialni.
-Hej. Wybierasz się gdzieś? - usłyszała pytanie chłopaka.
-Tak idę z dziewczynami do Londynu – odpowiedziała.
-Cóż myślę, że dojście zajmie wam kilak tygodni. Wiesz do Londynu jest okropnie daleko – uśmiechnął się do niej. - A bal jest za tydzień. Mam nadzieję, że zdążysz bo nie będę miał partnerki na jakże wspaniałą noc.
-Coś myślę, że bardzo dużo dziewczyn chce z tobą pójść. Dlaczego to akurat ja?
-Bo tylko ty jesteś w stanie wytrzymać ze mną nie rzucając się na mnie jak rozwścieczona lwica. Uważaj na siebie tam w Londynie.
Pocałował ją w policzek i schował się w łazience.
Miona stała jeszcze przez kilka chwilę. Zdziwił ją ten gest i prośba. Zrobiło jej się miło, że to właśnie on się o nią martwi. Nie zwlekając szybko zbiegła do Wielkiej Sali gdzie miały czekać dziewczyny. Zebrane wszystkie udały się poza bramy szkoły skąd mogły bezpiecznie teleportować się do Londynu.
***
Pocałowałem Granger w policzek. Mam nadzieję, że nie zrozumie tego źle. Przecież to tylko buziak. Nawet przyjaciele tak robią. No bo dla mnie właśnie to znaczyło. Chyba. Już się sam w tym wszystkim pogubiłem. To znaczy, że czas zawołać chłopaków i napić się ognistej.
Kilka minut później w salonie wspólnym zjawił się Harry, Blaise i Teodor. Chłopcy rozsiedli się na kanapach i delektowali pysznym trunkiem rozmawiając o Quidditchu, dziewczynach i zbliżającym się balu.
***
W tym samym czasie wiele mil od Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie młode kobiety właśnie płaciły za swoje kupione stroje. Każda z nich sama wybierała i nie pokazywała drugiej. Umówiły się tylko jakie kolory. Aby żadna z nich nie miała takiego samego.
***
Wracała właśnie do lochów. Szła sama bo Pansy chciała jeszcze spotkać się ze swoim chłopakiem. As nie miała aktualnie żadnego mężczyzny u swojego boku. Trochę jej tego brakowało, no ale nie można mieć wszystkiego. Podobali jej się kilku Ślizgonów. Jeden zajęty, drugi woli chłopców, trzeci sam nie wiem co czuje do pewnej dziewczyny. Tylko jeden jest wolny. Może to właśnie z nim spróbować. A dowiedziała się, że ten chłopak nie miał jeszcze żadnej partnerki. Może to ona powinna być tą pierwszą. Powinna spróbować.
Rozmyślenia przerwało jej uderzenie w coś miękkiego. Przed upadkiem uratowały ją czyjeś ręce. Podniosła wzrok i przed nią stał Teodor Nott. Chłopak dwa lata od niej starszy. Przystojny i bardzo inteligentny. Spędzali ze sobą dużo czasu ze względu na wspólnych przyjaciół. Imprezowali razem. Nawet raz ze sobą spali (w normalnym tego słowa znaczeniu). Chłopak odstawił ją na podłogę lecz nadal trzymał blisko siebie.
-Dziękuję za ratunek – szepnęła.
-Proszę – również jej szepnął.
-Dlaczego szepczemy? - zapytała
-Ty zaczęłaś – odpowiedział uśmiechając się.
-Tak wiem. Jeszcze raz dziękuję – powiedziała już normalnym głosem.
-Nie ma za co. As może poszłabyś ze mną na spacer po błoniach?
-Teraz? - zdziwiła się.
-A czemu nie – odparł. - Wieczorami można zobaczyć dużo gwiazd. A one pozwalają się odprężyć. To jak idziesz?
-Chętnie.
Odpowiedziała. Złapała za wyciągnięta rękę chłopaka i razem poszli w stronę wyjścia ze szkoły.
***
Właśnie weszła do salonu prefektów. Ściągnęła kurtkę wraz z szalikiem i czapką odkładając na fotel. Nalała sobie soku i usiadła na kanapie. Wypiła powoli i udała się do sypialni aby zabrać swoją piżamę i ruszyła do łazienki. Wzięła długą kąpiel. Pół godziny później ubrana jedynie w krótką koszulkę przeszła przez pokój salon. Za nim zdążyła wejść do swojego dormitorium ktoś złapał ją w pasie i do siebie przyciągnął sadzając na swoich kolanach. Dobrze wiedziała kto to.
-Malfoy proszę puść mnie – powiedziała lekko speszona.
-Nie mam zamiaru. Za taki stój to powinni ciebie zamknąć. Ale dobrze, że tylko ja mam takie widoki.
-Bardzo zabawne – rzekła.
-No wiem. Posiedzisz ze mną? - zapytał.
-Tylko pozwól mi się ubrać. Nie mogę tak tu siedzieć bo zmarznę.
-Ja cię szybko rozgrzeje – powiedział poruszając sugestywnie brwiami.
Wyswobodziła się z jego uścisku. Uderzając go w ramię uciekła do swojego dormitorium.
Ubrała leginsy i tunikę. I wróciła do salonu. Usiadła na kanapie obok chłopaka wcześniej zabierając kieliszek z winem. Rozmawiali do późnej nocy.
***
Dni mijały nie ubłagalnie szybko. Nim się odwrócić nastał już piątek. Dzień balu. Lekcje zostały skrócone by każdy mógł się wyszykować na ten wspaniały wieczór. Dziewczyny biegały po szkole w papilotach i wałkach na włosach. Tylko chłopcy byli bardzo spokojni.
W pewnym dormitorium. Pewnej kasztanowłosej Gryfonki będącej Prefekt Naczelną na bal szykowały się cztery dziewczyny. Każda każdej robiły fryzury i makijaż.
Za dziesięć dwudziesta przed wielką salą stali już prawie wszyscy uczniowie. Brakowało tylko pary Prefektów Naczelnych. Przybyli dopiero po pięciu minutach. Szli razem trzymając się za ręce. Co związało się ze spojrzeniami wielu fanek blondyna i pozostałych uczniów. Hermiona stanęła koło przyjaciółek. Uśmiechnęła się do nich bo wszystkie miały taki sam strój tylko w innych kolorach. Ona sama postawiła na kremowy, gdyż jak wspomniał wcześniej Malfoy idealnie pasował do czarnego, w który był ubrany. Ginny miała błękitny, Pansy zielony, a Astoria różowy.
Pani dyrektor szybko uspokoiła harmider i wpuściła uczniów do środka. Jako pierwsi weszły pary do piątego roku. Ostatnie dwie klasy miały wejść rozpoczynając występ artystyczny.
Kiedy zabrzmiały pierwsze takty muzyki do sali rytmicznym kokiem weszli wszyscy chłopcy. Ustawili się w dwóch rzędach i czekali na swoje partnerki, które weszły trzymając w rękach świeczki w kształcie kwiatu lotosu. Podeszły do swoich partnerów i razem z nimi odłożyli świeczki na stoliki stojące pod ścianą. Kiedy znaleźli się ponownie na scenie rozpoczęli swój taniec (proszę o obejrzenie aby wiedzieć jak to wygląda). Pokaz rozpoczęły dziewczyny. Stojąc w trzech rzędach wdzięcznie pokazywały bransoletki znajdujące się na ich nogach. Okrążyły swoich partnerów. I uciekając znalazły się z powrotem ustawione w rzędach. Aby ustąpić miejsce chłopakom, którzy również pokazali kilka kroków układu. Tańczyli razem i osobno. Wszystko wyglądało idealnie. Jak w filmie. Na koniec pokazu do tańczących uczniów dołączyła się reszta szkoły wraz z nauczycielami. Kiedy zakończyła się ostatnia nuta na podest wystąpił Minister Magii – Kingsley Shacklebolt.
-Witam wszystkich bardzo serdecznie – zaczął. - Dziękuję pani dyrektor za zaproszenie mnie na tę uroczystość. Jak wiadomo ten bal został zorganizowany aby uczcić pamięć wszystkich poległym walczących w czasie II Bitwy o Hogwart. Proszę teraz wznieść kieliszki na ich cześć. I uczcić ich minutą ciszy.
Na sali zrobiło się cicho. Każdy wzniósł kieliszek z szampanem i nie rozmawiał. Po upłynięciu minuty głos ponownie zabrał Minister.
-A teraz zapraszam wszystkich na kolację.
Uczniowie rozeszli się do stolików. Największy z nich zajęli Prefekci Naczelni wraz ze swoimi przyjaciółmi oraz kilkoma dodatkowymi osobami. Tak więc przy jednym stole znajdowało się dwanaście par. Podczas kolacji rozmawiali i śmiali się z żartów Blaise'go.
Kiedy każdy był najedzony ze stolików zniknęły resztki kolacji, a pojawiły się desery i różnego rodzaju napoje. A na parkiecie zagościło już kilka par.
Pewna kasztanowłosa Gryfonka uwalniając się od swoich przyjaciół udała się na krótki spacer po szkolnych błoniach. Lubiła spacerować sama, chociaż wszyscy próbowali wybić jej to z głowy. Wiedziała, że się o nią martwią, ale musiała pobyć sam na sam z własnymi myślami. Usiadła na ławce znajdującej się blisko jeziora. Widok wody uspokajał ją. Bała się głębokości, ale lubiła na nią patrzeć. Zamknęła na chwilę oczy. Szybko je odtworzyła kiedy poczuła jak ktoś łapie ją za ręce i podnosi do góry. Stanęła w twarzą w twarz ze swoim byłym chłopakiem – Benem Nicholsem. Wystraszyła się i próbowała wyrwać rękę z jego uścisku. Niestety chłopak był od niej silniejszy. Poczuła pod powiekami napływające do jej oczu łzy, gdyż uścisk chłopaka był coraz mocniejszy i była pewna, że pojawią się tam siniki. Nie chcąc okazać słabości szybko się ich pozbyła i zaczęła krzyczeć.
-Nie drzyj się mała bo nikt cię nie usłyszy – powiedział chłopak. - Wszyscy są w Wielkiej Sali.
-Puść mnie! - krzyknęła Miona.
-Nie mam zamiaru. Czas wyrównać porachunki. Teraz nie ma tu tego blondaska, który cię uratuje. Nie ma nikogo kto mógłby ci pomóc. A ja w końcu mogę dokonać mojej zemsty na wszystkich którzy przyczynili się do śmierci moich rodziców.
-Co ja ci takiego zrobiłam? - zapytała się.
-Ty nic. No nie licząc tego cholernego szlabanu, który miałem przez cały wrzesień. Jest kilka osób, które mnie wkurzają. Potter bo to jego wina, że Voldemort wcześniej nie wykorkował. Marietta bo przez was się ode mnie odwróciła. Dafne bo ciągle jest napalona. I ten pieprzony arystokrata Malfoy. Wkurza mnie jak się panoszy po szkole. Dlatego się na ciebie odegram bo mu zależy właśnie na Tobie.
-Nie zależy mu – próbowała się jakoś bronić dziewczyna.
-Uwierz, że zależy. Inaczej już dawno związał by się ze starszą Greengrass. A mu zależy tylko na tobie. Te jego spojrzenia kiedy się uśmiechasz lub delikatnie rumienisz. Jestem mężczyzną więc widzę to z jego punktu widzenia. Szkoda, że ty się nie będziesz mogła przekonać.
Wyciągnął swoją różdżkę i zamierzał wypowiedzieć zaklęcie. Niestety ktoś go powstrzymał i brunet padł na ziemię. Do rozdygotanej Gryfonki podszedł dobrze jej znany chłopak.
-Wszystko w porządku, Hermiono? - zapytał jej były przyjaciel.
-Ronald co ty robisz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. - Dziękuję za ratunek.
-To dla mnie nic takiego. Widziałem jak on próbuje ci coś zrobić. Nie mogłem mu na to pozwolić. Nawet jeśli się z nim przyjaźnie. Ty nadal pozostałaś dla mnie ważna.
-Dziękuję ci bardzo – powiedziała. - A teraz jeśli wybaczysz wrócę do środka bo jest mi już zimno.
I ruszyła w stronę szkoły. Weszła z powrotem do Wielkiej Sali dołączając do znajomych. Nikomu nie wspomniała zdarzenia nad jeziorem. I miała nadzieję, że również i Ron zachowa to dla siebie. Nie myśląc o tamtym wydarzeniu bawiła się wraz z pozostałymi. Tańczyła, śpiewała ulubione kawałki, śmiała się.

Wieczór jak i noc bardzo szybko się skończyła. A o siódmej rano w Wielkiej Sali nie było żywej duszy. Wszyscy rozeszli się do swoich dormitoriów. A pani dyrektor stwierdziła, że ta noc przyniesie wiele zmian w życiu młodych adeptów magii.


2 komentarze: