Witam was w tej wigilijny dzień
Z okazji świąt Bożego Narodzenia
życzę wam wszystkim dużo ciepła, piękniej
miłości, mnóstwa prezentów.
Wesołych Świąt oaz Szczęśliwego Nowego Roku
A ja jestem ze świąteczną miniaturką inspirowaną
Listami do M.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.
Jedenaście
lat. Tyle długich lat poza kochanym Londynem. Tak bardzo tęskniłam.
Nie spodziewałam się kiedyś tu wrócić. Ale coś mnie ciągnęło
z powrotem w to miejsce. Może to nie powodzenia w Stanach. Jeszcze
gorsza seria porażek. I kolejny raz powrót do normalnego życia.
Czy chciałam wyjeżdżać? Nie. Dlaczego to zrobiła? Aby chronić
swoje i jej życie. A dlaczego wróciłam? Bo dowiedziałam się, że
mój prześladowca z wczesnego dorosłego życia zginął. Ma to na
co zasłużył. Nie powinnam tak mówić, ale powiedzmy sobie
szczerze zasłużył sobie na to. Wiem, że nie powinnam była
wracać. Ale teraz jestem już całkowicie wolna. Od mojej dawnej
przeszłości. Może uda mi się naprawić to co tak długo
żałowałam. Że podjęłam taką decyzję, a mogłam postąpić
inaczej. Teraz mogę w końcu być wolna we własnym kraju.
Los
Angeles. Piękne miejsce. Hollywood. Gwiazdy. Aleja sław. Wszystko
czynne całą dobę. Miasto, które nigdy nie śpi. Niestety nie
miało tego samego uroku co Londyn. Możliwe, że przyzwyczaiłam się
do szarej pogody. Ale i tam nie miałam szczęśliwego życia. Może
kiedyś o tym opowiem. Jeszcze na to nie pora. Chcę teraz tylko
kupić dom i odpocząć. A później to się zobaczy. Dzisiaj mamy 30
września. I to jedenaście lat
temu wszystko się zaczęło.
***
Jedenaście lat. Tyle właśnie
dzisiaj kończy moja jedyna córka. To właśnie dzisiaj otrzymała
swoją pierwszą miotłę wyścigową. Musi grać w Quidditcha. Tak
jak ja. No chyba, że wcieliła się w matkę i w ogóle nie będzie
potrafiła latać. Tak ją nauczę, że będzie to najlepsza
zawodniczka w Hogwarcie od moich czasów. A może nawet lepsza niż
ja. I tak bym się cieszył z tego. Chociaż inteligencję
odziedziczyła po matce. Na całe szczęście. Już wolę moją
przemądrzałą lecz kochaną córeczkę niż jakąś tępą
dziewczynkę. Dzisiaj mój kochany aniołek ma urodziny. Wiem, że
jest czarownicą i mam nadzieję, iż w przyszłym roku dostanie swój
pierwszy list ze Szkoły Magi i Czarodziejstwa. Będzie wspaniałą
czarownicą. Tak samo jak ja i jej matka. Pamiętam jak po raz
pierwszy ukazała jej się magia.
Miała
wtedy chyba z trzy latka. Siedzieliśmy u moich rodziców i mój
ojciec nie pozwolił obciąć sobie włosów. Mała tak się
zdenerwowała, że pierwszy jej magiczny wyczyn to łysy dziadek. Do
dziś jak to wspominamy z moją matką zawszę się śmiejemy. Na
całe szczęście (dla mojego taty oczywiście) udało się cofnąć
to zaklęcie. Wyglądał gorzej niż Voldemort. To były czasy.
***
Do Londynu wróciłam trzy miesiące
temu. Dzisiaj mamy dokładnie dwudziesty pierwszy grudnia. Uporałam
się z tamtym życiem. Mam nowy mieszkanie w centrum Londynu. Nie
jest jakieś wielkie czy bogato urządzone. Małe i skromne. Chociaż
dzielę je z szaloną współlokatorką.
Znalazłam
również pracę. Nie jest ona jakaś wielką i ambitna lecz na
początek musi to wystarczyć. Sama nie jestem z niej zadowolona. Nie
lubię kusych ubrań ani zapachu alkoholu. Przypomina mi dom moich
rodziców. Nie miałam łatwego dzieciństwa. A wstęp do nowego był
jeszcze gorszy. Praca. Jestem kelnerką w jednym z klubów
muzycznych. Najlepsze są tu piątki. Karaoke jest zawsze śmieszne.
Tak było i tego wieczoru. Mój strój jak codziennie skąpy. Krwisto
czerwona spódniczka i zakrywająca tylko piersi biała bluzeczka na
guziczki. Przynajmniej mam szczupłą sylwetkę. Żadnych nadmiernych
kilogramów. Moje blond włosy zostawiłam dzisiaj rozpuszczone.
Takie jak lubię.
***
Uwielbiam piątki. Oznacza to koniec
pracowitego tygodnia. Moja córeczka nocuje dzisiaj u swoich dziadków
więc ja mam wolny wieczór. Czasami fajnie jest się oderwać od
codzienności. Odetchnąć od natłoku pracy. Tak więc postanowiłem
się dzisiaj wybrać do jednego z klubów muzycznych z moim
najlepszym przyjacielem i jego nową dziewczyną. Zawsze wyskoczy z
czymś nowym.
O godzinie dwudziestej w trójkę
stawiliśmy się w „halowss”. Było sporo ludzi.
Obsługiwały nas młode i ładne dziewczyny ubrane w kusą bluzeczkę
i spódniczkę. Bardzo kuszące. Jak teraz tak sobie pomyśleć już
od jedensatu lat nie miałem żadnej kobiety w swoim łóżko. Moja
córeczka pochłonęła cały mój czas. Nie narzekam bo kocham ją
nad życie. I tylko ona będzie jedyną kobietą w moim życiu.
Jedenaście lat wychowywała się bez matki i dalej damy jakoś radę.
Ogólnie wystrój klubu jest idealny
jak na Ślizgona przystało. Chyba dzisiaj odbywa się tu karaoke.
Widziałem jak rozkładali wielki ekran. Może spróbuje swoich sił.
Jeszcze tego nie robiłem. A może być ciekawie. Przyzwyczaiłem się
do mugolskich wynalazków przez wzgląd na moją jedynaczką.
Chciałem by wiedziała, że istnieje inny świat niż ten magiczny i
że każdy człowiek jest taki sam nie ważne czy to czarodziej czy
mugol. Wszyscy jesteśmy sobie równi.
Na
scenę weszła jakaś blond włosa. Chyba jedna z kelnerek. Miała na
sobie ich służbowy strój. Czekała na pierwsze nuty i zaczęła
śpiewać.
***
Weszłam
na scenę jako pierwsza. Nie miałam tremy. Przyzwyczaiłam się do
tego. Zabrzmiały pierwsze takty muzyki i zaczęłam.
Times like this I wish I
never existed
Nobody wants to listen, I’m screaming out for help
Times like this I wish that I could let go
And open up a window, free to be myself
But then there’s you
Standing over me, tryna make a fool of me
Tryna get the best of me
Oh, then there’s you
Tryna shut me out, tryna kick me when I’m down
That ain’t gonna stop me now, no
How does it feel to know that I don’t care at all?
Your words don’t mean a thing at all
I choose to rise, you choose to fall
How does it feel to know that I am capable?
Of more than you will ever know *
Nobody wants to listen, I’m screaming out for help
Times like this I wish that I could let go
And open up a window, free to be myself
But then there’s you
Standing over me, tryna make a fool of me
Tryna get the best of me
Oh, then there’s you
Tryna shut me out, tryna kick me when I’m down
That ain’t gonna stop me now, no
How does it feel to know that I don’t care at all?
Your words don’t mean a thing at all
I choose to rise, you choose to fall
How does it feel to know that I am capable?
Of more than you will ever know *
Śpiewałam.
A ta piosenka idealnie odzwierciedlała moje dotychczasowe życie.
Miała ciężkie tak jak już wspominałam. Jestem czarownicom
mugolskiego pochodzenia. Odkąd pamiętam zawsze byłam przez kogoś
gnębiona. W najmłodszych latach przez ojca i starszego
przyszywanego brata (mieszkał obok mnie, ale całe dnie przebywał u
nas). Potem dowiedziałam się, że jestem czarownicą. Byłam
szczęśliwa. I poszłam na pierwszy rok było mi ciężko. W drugiej
klasie pierwszy raz powiedziano do mnie „szlama”. Zabolało nawet
bardzo. Płakałam wtedy zamknięta w toalecie Jęczącej Marty. Z
każdym kolejnym rokiem było co raz ciężej. Ale nauczyłam się z
tym żyć. Nie dałam po sobie poznać jak te słowa mnie raniły.
***
Jak ona cudownie śpiewała. Miała
taki lekki i spokojny głos. Idealny do kołysanek dla dzieci. Taki
ciepły i pełen uczuć. Piosenką, którą śpiewała była smutna.
Myślę, że trochę opisywała jej stan. Zrobiło mi się trochę
żal tej dziewczyny. Widać, że dużo przeszła w swoim młodym
życiu. Nie wiem dlaczego, ale nagle przypomniała mi się Hermiona
Granger. Czarownica mugolskiego pochodzenia. Była na tym samym roku
co ja. Zawsze ją obrażałem. Nigdy nie wiedziałem co ona wtedy
czuła. Ale to już przeszłość. Jedenaście lat temu zginęła w
pożarze. Niech odpoczywa w spokoju.
A
dziewczyna śpiewała dalej. Pierwszy raz w życiu zapragnąłem mieć
kobietę przy sobie nie tylko w łóżku. Najlepiej do końca życia.
I chciałem by to właśnie ona nią była.
***
Mój
głos rozchodził się po całym klubie. Wszyscy słuchali w ciszy i
skupieniu. Pierwszy raz w tym klubie tak się stało. Zawsze był to
jeden wielki hałas. Każdy śpiewał z każdym. Mężczyźnie pili
alkohol, a kobiety próbowały przekrzyczeć się nawzajem. Teraz
była cisza. Rozejrzałam się po sali. Zebrani patrzeli na mnie.
Kiedy moje oczy spotkały się z jednym z nich zamarłam na chwilę.
Dobrze pamiętałam te oczy. Niebiesko – szare. Te, które patrzały
na mnie z pogardą przez sześć lat nauki w Hogwarcie. I właśnie
to oczy widziałam 30 września 2000 roku. Szybko odwróciłam wzrok
i skończyłam śpiewać piosenkę. Schodząc ze sceny udałam się w
stronę baru, za którym stała moja współlokatorka Katie.
***
Kiedy
dziewczyna spojrzała na mnie zamarła. W jej oczach zobaczyłem
strach. Lecz trwało to zbyt krótko więc może mi się
przewidziało. Patrzałem na nią gdy skończyła śpiewać.
Yea,
I remember getting teased as a kid
‘Cause of the place that we lived
We never had it easy, believe me
But that don’t excuse the things that we did
Couldn’t accept that I was never accepted
Had so many tears like I fell in depression
But if I changed I wouldn’t get caught nays
But it was all the same, I was feeling rejected
Putting someone down is a low blow
Was goes around comes around like a yoyo
Wish that I could stop time like a photo
But we stand strong, bounce back like a pogo. *
‘Cause of the place that we lived
We never had it easy, believe me
But that don’t excuse the things that we did
Couldn’t accept that I was never accepted
Had so many tears like I fell in depression
But if I changed I wouldn’t get caught nays
But it was all the same, I was feeling rejected
Putting someone down is a low blow
Was goes around comes around like a yoyo
Wish that I could stop time like a photo
But we stand strong, bounce back like a pogo. *
I
zeszła ze sceny kierując się w stronę baru. Powiedziałem
Zabiniemu co zamierzam i szybko udałem się w tym samym kierunku.
Usiadłem na stołku obok zwracając się do barmanki.
-Poproszę
o Whisky z lodem.
Kiedy
dziewczyna stojąca za barem nalewała mojego ulubionego trunku do
białej szklaneczki zwróciłem się do siedzącej obok kobiety.
-Jestem Draco. Ładnie pani śpiewała.
-Dziękuję
– odpowiedziała i zwróciła się do swojej koleżanki. - Katie ja
uciekam już do domu. Jack pozwolił mi dziś wcześnie wyjść. Sama
wiesz dlaczego. Do widzenia Panu.
I
wstała zamierzając iść. Chciałem jeszcze z nią porozmawiać.
Poznać bardziej. Również wstałem. Chyba za szybko. Trunek
znajdujący się w mojej szklance wylądował na jej białe bluzce.
***
Co za
głupi bez szczelny, arogancki i narcystyczny palant. Najpierw
wpatruje się na mnie kiedy śpiewam. Oblewa mnie schłodzoną
whisky, a teraz jak gdyby nic patrzy na mój biust. Wiem, że mam
prześwitującą bluzkę. Dlatego tak bardzo nie lubię tej pracy.
Patrze na niego wściekłym wzrokiem i wychodzę do szatni dla
pracowników. Niestety nie jest mi to dane. Ten idiota złapał mnie
za rękę.
-Może odwieść cię do domu? -
zapytał
-Nie –
odpowiedziałam z takim jadem, że aż cofnął się o krok. -
Poradzę sobie.
I
weszłam do tej przeklętej szatni. Przebrałam się szybko u wyszłam
tylnym wejściem tylko dla pracowników by nie musieć się
przeciskać przez tłum. Wzięłam swoją różdżkę i
teleportowałam do domu.
***
A
niech mnie diabeł kopnie. Ta dziewczyna jest czarownic. Właśnie
widziałem jak teleportuje się w tylko sobie znanym kierunku. Pewnie
do domu. Tak myślę. Nie mogłem uwierzyć, że to się wydarzyło
naprawdę. Nie mając innego zajęcia sam również zniknąłem aby
znaleźć się w domu moich rodziców.
Od wizyty w klubie minęły trzy dni.
Ciągle pracowałem. Teraz żałuję, że oddałem moją własną
firmę Pansy Parkinson. No ale co na to poradzić. Musiałem zająć
się dzieckiem więc w pracy bywałem rzadko. Kiedy Sky skończyła
sześć lat mogłem ponowie pracować. Nie chciałem zabierać Pam
jej szefostwa. Radziła sobie i to bardzo dobrze. Szkoda, że stała
się okropną zołzą. Kiedy straciła synka kilka dni po porodzie
wpadła w wielką depresję i całkowicie oddała się pracy. Jej mąż
i nasz wspólny przyjaciel ze szkoły Teodor Nott jest poszukiwaczem
skarbów pracującym dla Gringotta. Często nie ma go w domu, może
dlatego Pansy taka się zrobiła. Tego nie wiem.
Zadzwonił mój telefon (mogę szybko
kontaktować się ze Skylar). Wiedziałem że dzwoni moja córeczka
więc odebrałem.
-Coś się stało skarbie? - zapytałem.
-Nie wszystko w porządku. Dzwonie
tylko by powiedzieć ci, że właśnie wstałam i robię sobie
śniadanie.
-Jak sobie radzisz bez dziadków?
-Tatuś jest dobrze - odpowiedziała. -
Wiesz, że nie jestem sama. Mama nade mną czuwa.
-Tak
wiem kochanie.
Powiedziałem
i spojrzałem na mojego kolegę, z którym dziele gabinet
pokazującego mi plan na dzisiaj.
-Muszę
kończyć Sky. Zadzwonię później.
Odłożyłem
telefon i podszedłem do planów. Spojrzałem na swoje nazwisko i
ujrzałem to czego nie chciałem zobaczyć.
-Kurwa mać – krzyknąłem nie
myśląc.
-Tato
nie rozłączyłeś się.
Usłyszałem
głos swojej córki. Miała rację. Nie zakończyłem rozmowy i moja
pociecha usłyszała jak przeklinam. Próbując szybko się
wytłumaczyć zacząłem coś mamrotać. W końcu skończyłem
rozmowę. Wściekły poszedłem do gabinetu mojej szefowej.
-Pansy musimy porozmawiać – rzekłem
od razu wchodząc do środka.
-Ciebie również miło widzieć Draco
– odpowiedziała przesłodzonym głosem.
-Widziałaś dzisiejszy plan? -
zapytałem.
-Oczywiście sama go układałam. Coś
nie tak?
-Wiesz, że dzisiaj jest wigilia?
-Zdaję sobie z tego sprawę –
odpowiedziała.
-Mamy trzy ważne święta. Rocznice
Bitwy o Hogwart, dzień Świętego Patryka i Wigilię. Ja wszystkie
te dni spędzam w pracy. Ale nie dzisiaj. Zamienię dzisiejszy dzień
na sześć dni Rocznicy o Hogwart. Tylko proszę cię chcę dostać
dzisiaj wolne. Nie mam z kim zostawić Skylar. Błagam cię.
-Jesteś
bardzo przekonujący – mówiła, a ja spojrzałem na nią z
nadzieją. - Może dlatego wygrywamy wszystkie procesy, w których ty
bierzesz udział. Dlatego życzę ci powodzenia na rozprawie Astorii
Greengrass.
Wyszedłem
trzaskając drzwiami. Byłem zły okropnie zły.
***
Uwielbiam
święta. Te wszystkie potrawy. Ten zapach pierników i innych
pyszności. Ale spędzam je samotnie. Nie mam rodziny. Zawsze zajmuję
się pracą. Biorę dodatkowe zmiany
Wigilijne. Nasz klub dodatkowo udziela świątecznych wizyt mikołajów
i mikołajek. Tak więc w wigilię idę do jakichś obcych ludzi i
wręczę ich dzieciom prezenty. Lubię to. Miło jest zobaczyć
uśmiech w oczach dziecka, którego obdarowuje prezentem. Dzisiaj też
miałam jedną z takich wizyt. A dodatkowo wraz z Katie i Sean
siedzimy w galerii handlowej. Dużo dzieci robi zdjęcia i siada
mikołajowi na kolana i proszą go o jakiś prezent. To takie
słodkie. Ciekawe czy moje dziecko również jest takie samo? Moje
maleństwo, którego nie widziałam już tyle lat.
***
Wróciłem do domu zły na cały świat.
Jak ja mam powiedzieć córce, że jej tata nie może spędzić z nią
wigilii? Zawsze pomagała mi mama. Ale w tym roku pojechała wraz z
ojcem do jakieś starej ciotki, która się rozchorowała.
Wszedłem do naszego mieszkania. Kilka
lat temu przeprowadziliśmy się tutaj. Sam nie wiem dlaczego. Może
chciałem by mała mogła zawsze zapukać do sąsiadów, gdy mnie nie
będzie, a w domu coś się stanie? Pewnie dlatego. Lubie to
mieszkanie. Jest odpowiednio duże i gustownie urządzone. Jak na
Malfoy'a przystało.
Moja
córka siedziała i oglądała bajki na swoim ulubionym kanale.
Uśmiechnąłem się na ten widok. Zawsze jest taka skupiona. Tą
cechę odziedziczyła akurat po swojej matce. Dzięki Merlinowi, bo
ja zawsze byłe nerwusem.
-Sky
kochanie ubieraj się idziemy do galerii.
Powiedziałem
do niej. Mała wstała i posłusznie poszła do swojego pokoju.
Wyszła kilka minut później i razem ruszyliśmy w stronę nowego
centrum.
-Tato co się stało? – zapytała po
jakimś czasie Sky.
-No bo ... Ja nie wiem jak mam ci to
powiedzieć skarbie.
-Musisz iść dzisiaj do pracy prawda?
-Jak ty to robisz? - zapytałem
uśmiechając się do niej.
-Nie
wiem. Myślę, że trzeba znaleźć ci dziewczynę tato. Bo jak byś
ją miał nie martwił byś się z kim mnie zostawić.
Chyba miała rację. Jest taka
inteligentna. Mój kochany aniołek. Myśli o wszystkim. Ale nie ma
odpowiedniej kobiety, która mogłaby zastąpić jej prawdziwą
matkę. Chociaż jej również nie poznała. Już do samej galerii
nie rozmawialiśmy. Oboje lubiliśmy ciszę. Kilka minut później
byliśmy już na miejscu. Chodziliśmy po różnych sklepach i
kupując kilka rzeczy w każdym sklepie. Stać mnie na to, a mojej
księżniczce niczego nie żałuję. Chce by miała jak najlepiej.
Tak aby nie musiała myśleć o braku matki.
Byliśmy
właśnie w księgarni, gdy opowiadałem Sky historię z czasów
szkoły. Kiedy na nią spojrzałem mojego skarbu mnie było obok
mnie. Zaniepokoiłem się i zacząłem biegać po całej księgarni w
poszukiwaniu córki. Tak bardzo się o nią bałem.
***
Stałam z Katie na scenie i śpiewałyśmy
jedną ze świątecznych piosenek. A Sean siedział na tronie i
wysłuchiwał prośby dzieci. Były takie urocze, a ja myślałam o
mojej córeczce. Tak dawno jej nie widziałam. To jest jedyna
decyzja, której żałuję. Jak bym mogła cofnąć czas i nie robić
tego co zrobiłam. Niestety piasek do cofnięć w czasach został
zniszczony w czasie naszej walki w ministerstwie kiedy byłam na
piątym roku.
Piosenka
się skończyła, a ja zaczęłam rozdawać dzieciom lizaki w
kształcie Mikołaja. Podeszła do mnie dziewczynka o kasztanowych
włosach. Spojrzała na mnie swoimi ślicznymi oczkami. Miała
brązowe oczy. Tak bardzo przypominające mi moje. Uśmiechnęłam
się do niej i zapytałam.
-Jak masz na imię?
-Skylar – odpowiedziała. - Ale
wszyscy mówią mi Sky.
-Masz bardzo ładne imię Sky –
powiedziałam
-Dziękuję. A pani jak się nazywa?
-Mam na imię Jane.
-Też
ładnie. A czemu Jane? Chociaż nie ważne jak kto ma na imię. Pani
pasuje idealnie. Może kiedyś się obie spotkamy i opowiesz mi o
swojej rodzinie. I całym życiu.
Ta
mała ma niezłe gadane. Z takim dzieckiem nie dało by się nudzić.
Z uśmiechem wręczyłam jej lizaka i zrobiłam zdjęcie z Seanem.
Grzecznie mi podziękowała. A gdy chciała zejść ze sceny
usłyszałam jak jeszcze do mnie mówi.
-Miło było panią poznać.
-I
nawzajem Skylar.
Pomogłam
zejść jej ze sceny, gdy ktoś do nas podbiegł i powiedział.
-Sky.
Nie rób mi tego więcej. Wiesz jak się martwiłem. Serce prawie mi
stanęło.
I
wtedy spojrzał na mnie. Moje brązowe oczy zlały się z jego
niebieskoszarymi. Jak ogień i woda. Ziemia i niebo. Yin i Yiang.
Alfa i omega. Na chwilę wstrzymała oddech. Już wiem czyje to oczy.
-Hej. My się chyba poznaliśmy w
piątek? - zapytał.
-Hej. Tak. Wylałeś na mnie swoją
whisky.
-A nie miałaś przypadkiem innego
stroju? - kolejne pytanie. - Chociaż w czerwieni ci do twarzy.
-Dziękuję – odparłam. - A ty masz
za to bardzo inteligentną córkę.
-Tym razem ja dziękuje – rzekł. -
Masz może ochotę. To znaczy byłaś może kiedyś na randce w
wigilię?
-Ja...
Bardzo bym chciała. Niestety mam na dzisiaj już inne plany.
Miałam
plany. A chciałam poznać tego mężczyznę. I tą małą Skylar.
Naprawdę wyglądali na szczęśliwą rodzinę. Nawet jak na Malfoya
przystało. Potrafił być czuły. Ciekawe czy tylko do swojej
pociechy czy innych również?
-Oh. Nie ma sprawy. Tak się właśnie
składa, że my też mamy plany.
-Ja naprawdę bym chciała.
Mówiłam kiedy już odchodził i nie
było szans by mnie usłyszał. Chciałam kogoś poznać. Wiem, że
to Malfoy. A oni nigdy się nie zmieniają. Ale co by zaszkodziło go
trochę poznać. I to imię jego córki. Tak bardzo przypomina mi jej
imię. Uświadomiłam sobie jak bardzo za nią tęsknię. I wiem, że
nie będzie mi dane ją bardziej poznać. W ogóle poznać.
Poczułam jak po mich policzkach
popłynęły łzy smutku. Szybko starłam je wierzchem dłoni i
wróciłam do swojej pracy myśląc, że czeka mnie jeszcze domówka
dziś wieczorem.
***
Wracałem razem ze Sky do domu.
Mieliśmy trochę zakupów. Szliśmy obok siebie. Nie rozmawiając,
aż do domu. Zrobiłem małą kolację, którą zjedliśmy we dwoje.
Cały czas rozmyślałem o tych ślicznych brązowych oczach i o
pięknej buzi pani Mikołajki. Nie dawało mi to spokoju. Wiedziałem,
że te oczy już gdzieś widziałem. Nie mogłem sobie tylko
przypomnieć gdzie to było.
O godzinie dwudziestej zostawiłem moją
córkę w domu. Wiedziałem, że nikomu obcemu nie otworzy. Jest
inteligentna. I ma własną skrytkę w podłodze, jak by ktoś się
włamał. Chociaż przy moich zaklęciach było to nie możliwe. No
ale czarodziej też mógł się włamać. I co wtedy?
Poszedłem do Ministerstwa Magii na
rozprawę Astorii Greengrass. Jednej ze znajomych z Hogwartu. Nigdy
jej jakoś nie lubiłem, ale Pansy stwierdziła, że na wgląd z lat
szkolnych powinienem jej pomóc wygrać ten proces. Nie miałem
innego wyjścia. A jej przypadek był naprawdę ciężki.
***
Właśnie zamknęli Galerię Handlową.
Została mi dzisiaj jeszcze ta głupia domówka. Wiem, że Święta
spędzam sama z dobrą komedią i pudełkiem lodów czekoladowych.
Ale myśl o większej kasie działa pobudzająco. A gotówka zawsze
się przyda.
Weszłam do wielkiego bloku
mieszkalnego. Cały budynek był elegancko przystrojony. Kto by się
spodziewał, że w tej części miasta jest tak ładnie? Mnie się w
każdym bądź razie bardzo podoba. Weszłam na ostatnie piętro,
gdzie znajdowało się mieszkanie pana Adamsa, u którego miałam
odbyć całą tą szopkę. Zapukałam do drzwi. Nic. Zadzwoniłam
dzwonkiem. Nadal nic. Wyszukałam w torbie swoją komórkę i
zadzwoniłam pod dany numer telefonu. Nikt nie odbierał. Zastukałam
do sąsiadów obok. Tam też nikt nie otwierał. Dzwonek kolejnych
rozbrzmiał po całym korytarzu. Już miałam zamiar iść, gdy
usłyszałam otwierany zamek. Odwróciłam się i zobaczyłam te same
oczy co w galerii. Te brązowe oczy małej Sky.
-O Pani Mikołajka. Jak miło. Wejdź
bo zimno jest na dworze.
I wciągnęła mnie do środka.
Zamknęła za mną drzwi. Ściągnęłam kurtkę i ruszyłam za
dziewczynką.
-Jesteś sama? - zapytałam.
-Nie bądź nie mądra. Mama jest ze
mną – wskazała na zdjęcie wiszące na ścianie. - A tatuś
poszedł do pracy. Jest adwokatem. Dzisiaj ma jakąś ważną sprawę
rozwodową. W wigilię. A ja zostałam sama. Zawsze mam dziadków
obok, lecz w tym roku musieli wyjechać do chorej cioci. Ale ty
zostaniesz. Upieczemy ciasteczka. I nie będziemy spać. Tatuś wróci
i z nami je zje.
Mówiła i mówiła. Mały słodki i
rozgadany aniołek. Taka urocza dziewczynka.
-Nie będę mogła zostać a długo.
Moja współlokatorka będzie się martwiła – powiedziała. A Sky
spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. Zrobiło mi się jej żal. -
Poczekaj. Tylko zadzwonię.
Wybrałam numer Katie i powiedziała co
mnie zatrzymało. Po krótkiej rozmowie obie poszłyśmy do kuchni,
aby upiec te ciasteczka. Bawiłyśmy się przy tym doskonale.
Pierwszy raz od tak dawna śmiałam się jak dziecko.
***
Wracałem właśnie do domu. Rozprawa
mnie wykończyła. Ale udało mi się ją wygrać. Miałem dowody na
zdradę tego Puceya. Nie rozumiem, jak ta blond wywłoka mogła
związać się z kimś takim. Chociaż ciągnie swój do swego.
Przejście z Ministerstwa do mojego
mieszkania zajmowało dwadzieścia minut wolnym spacerkiem.
Wiedziałem jednak, że w domu czeka na mnie Sky. Tak więc zajęło
mi to zaledwie kilka minut. Po cichu otworzyłem drzwi i wszedłem do
środka. Ściągnąłem kurtkę i powiesiłem ją na wieszaku.
Zauważyłem, że na moim miejscu wisi czerwony płaszczyk.
Zdezorientowany wszedłem do salonu. Na mojej kanapie na pół
siedziała na pół leżałam dziewczyna, którą poznałem w klubie.
A moja córeczka spała z głową na jej kolanach. W tle można było
usłyszeć rozmowy ludzi z telewizora. Jakaś komedia romantyczna. No
tak przecież takie lubią kobiety. Odchrząknąłem lekko budząc
tym samym kobietę. Próbowała wstać lecz chyba nie chciała
zbudzić małej. Wziąłem więc moją pociechę i zaniosłem do jej
pokoju. Ułożyłem na łóżku i wróciłem do blondynki. Ubierała
właśnie kurtkę. Chciałem ją zatrzymać. Tym razem nie pozwolę
jej odejść.
-Uciekasz już? - zapytałem.
-Tak – odpowiedziała szeptem. -
Trochę się zasiedziałam.
Podszedłem do niej i pocałowałem
prosto w te malinowe usta. Po chwili oddała pocałunek. Uśmiechnąłem
się nie przerywając pieszczoty i przyciągnąłem ją do siebie.
Trwało to może minutę, godzinę, albo całe wieki kiedy
oderwaliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza. Spojrzałem
w jej oczy. Próbowałem z nich wyczytać kim jest ta kobieta. Cały
dzień o tym myślałem i nie mogłem dowieść kim ona byłą.
Obserwowałem jej lekkie zmieszanie i chyba pogardę w oczach. Przez
moją głowę przeleciały te same oczy z lat szkolnych. Oczy tej
dziewczyny, którą od pierwszej klasy gardziłem. Tej samej, która
jedenaście lat temu zostawiła swoje dziecko w parku, a dwa dni
później zginęła w pożarze swojego domu. Przede mną stała.
-Granger – szepnąłem cicho.
-Co powiedziałeś? - zapytała? -
Powtórz to.
-A nic nie ważne.
-Nie musisz robić ze mnie idiotki
Malfoy – powiedziała to z taką pogardą, że się cofnąłem.
Całowała się nie źle, ale temperament ma ostry.
-Już nie bądź taka drobiazgowa
Hermiono Granger – odpowiedziałem i zauważyłem w jej oczach
przerażenie.
***
-Skąd wiesz kim jestem? Nikt nie
potrafił to odszyfrować, a ty akurat musiałeś? Proszę nabijaj
się ze mnie. Nabijaj się z matki, która zostawiła swoje dziecko w
parku. Obrażaj mnie. Rób co chcesz mi już wszystko jedno.
Myślałeś, że nie zauważę, że to ty wziąłeś moją małą
Sky. Nie przecz widziałam swoje zdjęcie na komodzie. Skąd je w
ogóle masz. I dlaczego stoi u ciebie na szafce?
Usiadłam na podłodze, a po moich
policzkach płynęły łzy. Schowałam głowę w ręce i płakałam.
Z bezsilności i samotności.
Poczułam jak ktoś dźwiga mnie do góry i idzie ze mną do salony. Usadził na kanapie i usiadł obok.
Poczułam jak ktoś dźwiga mnie do góry i idzie ze mną do salony. Usadził na kanapie i usiadł obok.
-Wziąłem Skylar wtedy z parku bo nie
mogłem jej tak zostawić. Miała przecież tylko kilka dni.
Myślałem, że uda nam się ciebie odnaleźć. Pomógł bym wam obu
wtedy. A patrze w niedzielę i widzę, że zginęłaś w pożarze.
Widzę jednak iż żyjesz i masz się dobrze. Co się tak naprawdę
wtedy wydarzyło. Zasłużyłem na wyjaśnienia.
-Dlaczego nie oddałeś jej do jakiegoś
domu dziecka, przecież wiedziałeś o tym, że jest moją córką.
Nienawidziłeś mnie Draco.
-Bo widziałem wielki smutek w Twoich
oczach i te łzy. A Skylar pokochałem jak tylko zobaczyłem jej
śliczne oczka.
-Dziękuję za wychowanie mojej córki.
Będzie jej z Tobą dobrze. A ja usunę się z waszego życia.
-Nie chcę byś odchodziła. Żałuję
tamtych słów w szkolę. Myślę, że opiekowanie Sky pozwoliło mi
myśleć, że może kiedyś byś mi to wybaczyła. Wtedy nie
wiedziałem, że żyjesz.
-Bo chciałam by tak wszyscy myśleli –
odpowiedziałam. Wzięłam swoją różdżkę i wróciłam do swojego
prawdziwego wyglądu. Moje włosy stały się dłuższe i
ciemniejsze. Rysy twarzy wróciły na swoje miejsce. - Widzisz to
zaklęcia mnie zmieniły. Musiałam tak postąpić. Kiedy skończyła
się wojna chciałam być szczęśliwa u boku Rona. Kochałam go. Rok
później Flint zabił go na jakieś akcji. Zamieszkałam z Harrym i
Ginny. Harry został Ministrem. Woda sodowa uderzyła mu do głowy.
Rok później Potter zabił moją przyjaciółkę. Nie wiedział, że
Ruda była w ciąży. Nie wiem czy chciał się pozbyć całej
rodziny Weasleyów. Dowiedziałam się kilka lat temu, że reszta
rodziny zginęła w pożarze podczas rocznicy ślubu Georga. Wiem, ze
to on ich zabił. Mnie wykorzystywał. Spłodził kolejne dziecko.
Nie udało mi się to ukryć więc pozwolił mi urodzić Sky. Kazał
ją potem zanieść do parku inaczej by ją zabił. Miałam nadzieję,
że ktoś ją znajdzie. Trafiło na ciebie. Gdy tej samej nocy
wróciłam do domu postanowiłam w końcu odejść. Kiedy następnego
dnia Potter poszedł do pracy, zabrałam z jego biura swoją różdżkę
i ubrania. Zmieniłam wygląd. Znalazłam jakąś starszą kobietę i
pozwoliłam jej spłonąć zamiast mnie. To ona została pochowana
jako ja. A ja osobiście uciekłam do Stanów. Jedenaście lat
mnie nie było. Kiedy dowiedziałam się o dziwnej śmierci Harrego
wróciłam bo wiedziałam, że będę wolna. Znalazłam Skylar i
wiem, że jest teraz bardzo szczęśliwa z Tobą.
Skończyłam mówić. Malfoy patrzał
na mnie zdziwionym i zamyślonym wzrokiem.
***
Nie spodziewałem się, że jej
historia może być aż taka. Myślałem, że to ja jestem potworem,
a tu proszę. Wielki wybawca świata okazał się gorszy. Fajnie, że
jednak żyła. Bo moja Sky będzie mogła ją poznać. Chociaż jak
się okaże, że dziewczynka, którą wychowywałem jedenaście lat
będzie chciała odejść z matką gdy dowie się całej prawdy o
naszej relacji z czasów szkoły? Trudno. Jakoś dąłbym radę. Chcę
tylko by była szczęśliwa.
Moje rozmyślenia przerwała Hermiona.
-Malfoy możesz coś powiedzieć? -
zapytała. - Wiem, że ją kochasz. Niech zostanie u Ciebie. A o mnie
nigdy się nie dowie. Tak będzie najlepiej. Nie chcę burzyć
waszego szczęśliwego życia.
-A ja nie chcę byś odchodziła –
usłyszeliśmy oboje zapłakany głos mojego. To znaczy naszego
aniołka. Przecież to jej córka. Nie? Ona musi ją kochać.
-Skylar – powiedziałem. - Jak długo
tu stoisz?
-Na tyle długo by dowiedzieć się
całej prawdy.
Powiedziała. Podeszła do nas i
rzuciła się na szyję swojej matce. Obie płakały. Chciałem dać
im trochę prywatności więc z zamiarem pójścia zrobić herbatę
powoli wstawałem z kanapy. Nie było mi to dane. Sky przyciągnęła
mnie do siebie i swojej matki przytulając mocno.
-Kocham was bardzo mocno. Nie chcę by
żadne z was odchodziło. Tatusiu nic nie szkodzi, że nie jesteś
moim biologicznym ojcem. Ja kocham cię pomimo to. Wychowałeś mnie.
A ciebie mamusi też kocham. Kocham już odkąd skończyłam
jedenaście lat i tatuś mi o Tobie opowiedział. Wiesz, że
on też cię lubi? Nie raz słyszałam jak myślał, że śpię jak
mówił do Twojego zdjęcia, które stało przy moim łóżku jak
bardzo mu Ciebie przypominam. Mówił i opowiadał jakim to był
idiotą, że kłócił się z taką odważną kobietą.
Panna Granger spojrzała na mnie ze
łzami w oczach i się delikatnie uśmiechnęła. Odwzajemniłem
uśmiech. Nie wiedziałem, że będzie mi dane to oglądać
codziennie.
***
17 lat później
Właśnie dzisiaj szłam ze swoim
chłopakiem na obiad do moich rodziców. Minęło siedemnaście lat
odkąd dowiedziała się, że moja mama żyje. Dowiedział się jak
wyglądało jej życie. Nigdy nie byłam na nią zła, że mnie wtedy
zostawiła w parku. Wiedziałam, że chce dla mnie jak najlepiej. A
dzięki temu poznałam mojego tatę. Może nie jest moim biologicznym
ojcem to i tak bardzo go kocham. Wychował mnie na porządnego
człowieka. Dzięki mnie się w sobie zakochali i po dwóch latach
zwieli ślub. Wtedy wyszły na jaw wszystkie brudne sprawy dotyczące
mojego prawdziwego ojca. Myślę, że tata Draco zrobił to
specjalnie dla mojej mamy. Kolejne dwa lata później urodził im się
synek. Mój młodszy braciszek. Pozwolili mi dać mu imię tak więc
dzięki mnie więc świat czarodziei poszerzył się o Scorpiusa
Dracona Malfoya. Teraz jesteśmy kochającą się rodziną a mój
brat jest wdzięczny za tak wspaniałych rodziców i mnie.
A teraz w pierwszy dzień świąt
idziemy do nich na obiad. Wraz z Dominikiem mamy dla nich prezent.
Ciekawe co o tym powiedzą. Mam nadzieję, że nie padną na zawał.
W końcu to ich pierwszy wnuk.
* Faydee ft Miracle - Unbreakable
W chwilach takich jak te, żałuję że istnieję
Nikt nie chce słuchać, choć wołam o pomoc
W chwilach jak ta, chciałabym odpuścić
Otworzyć okno, uwolnić się by wreszcie móc być sobą
Ale pojawiasz się Ty
Stoisz przede mną, próbując zrobić ze mnie głupca
Zabrać to, co we mnie najlepsze
Tak, jesteś Ty
Próbujesz się mnie pozbyć, dokopać, kiedy leżę
Ale to mnie już nie powstrzyma, nie
Jak to jest wiedzieć, że mnie to nie obchodzi?
Że Twoje słowa nic nie znaczą
Wstanę, kiedy Ty upadniesz
Jak to jest widzieć, że jestem do tego zdolna?
Zdolna do rzeczy, których się nie spodziewasz
Pamiętam, jak mnie sprawdzali, gdy byłam mała
Bo tam, gdzie żyliśmy
Nigdy nie było łatwo, wierz mi
Ale to nie tłumaczy naszego postępowania
Nie mogłam znieść tego, że nie byłam akceptowana
Tyle łez wylałam będąc załamaną
Ale jeśli bym się zmieniła, nikt się nie sprzeciwił
Jednak nic się nie zmieniło, nadal czułam się odrzucona
Upokorzenie kogoś jest ciosem poniżej pasa
Coś co wychodzi, również wraca, jak jojo
Chciałabym móc zatrzymać czas, jak na fotografii
Ale stoję silna, wracając na miejsce jak w pogo.
* Faydee ft Miracle - Unbreakable
W chwilach takich jak te, żałuję że istnieję
Nikt nie chce słuchać, choć wołam o pomoc
W chwilach jak ta, chciałabym odpuścić
Otworzyć okno, uwolnić się by wreszcie móc być sobą
Ale pojawiasz się Ty
Stoisz przede mną, próbując zrobić ze mnie głupca
Zabrać to, co we mnie najlepsze
Tak, jesteś Ty
Próbujesz się mnie pozbyć, dokopać, kiedy leżę
Ale to mnie już nie powstrzyma, nie
Jak to jest wiedzieć, że mnie to nie obchodzi?
Że Twoje słowa nic nie znaczą
Wstanę, kiedy Ty upadniesz
Jak to jest widzieć, że jestem do tego zdolna?
Zdolna do rzeczy, których się nie spodziewasz
Pamiętam, jak mnie sprawdzali, gdy byłam mała
Bo tam, gdzie żyliśmy
Nigdy nie było łatwo, wierz mi
Ale to nie tłumaczy naszego postępowania
Nie mogłam znieść tego, że nie byłam akceptowana
Tyle łez wylałam będąc załamaną
Ale jeśli bym się zmieniła, nikt się nie sprzeciwił
Jednak nic się nie zmieniło, nadal czułam się odrzucona
Upokorzenie kogoś jest ciosem poniżej pasa
Coś co wychodzi, również wraca, jak jojo
Chciałabym móc zatrzymać czas, jak na fotografii
Ale stoję silna, wracając na miejsce jak w pogo.
Piękna miniaturka :) cieszę się, że mogłam to przeczytać :) przepraszam Cię Aleksander za zabranie Ci pierwszego komentarza, ale nie mogłam się powstrzymać :)
OdpowiedzUsuń