piątek, 4 grudnia 2015

Miniaturka 8 cz. I

Witam wszystkich.
Jestem z kolejną ósmą już miniaturką.
Taka krótka i nie do końca szczęśliwa.
Kolejny rozdział powinien pojawić się przed świętami.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.


Wracałem właśnie do domu z pracy. Był środek nocy. Mnie to nie przeszkadzało. Lubiłem ciemność. Nie musiałem nikogo oglądać i być oglądanym. Pomimo tego, że wojna skończyła się cztery lata temu, a ja pomogłem w uśmierceniu Voldemorta, ludzie nadal patrzyli na mnie nieufnie. Nie dziwię im się. Potrafię przyznać się do błędów. Byłem Śmierciożercą wraz z innymi ludźmi Czarnego Pana plądrowałem wioski i zabijałem niewinnych. Na szczęście to już przeszłość. Już daleko za mną. Mam własną dobrze usytuowaną firmę adwokacką. Nie chcę wyjść na egoistę, ale jest ona najlepsza w całym Londynie wśród czarodziei i mugoli. Zmieniłem się. Nie stawiam siebie na pierwszym miejscu, nie mam już panienek na jedną noc, w ogóle nie mam żadnej. Poświęciłem się całkowicie pracy.
Przechodziłem właśnie przez park, gdy moje rozmyślenia przerwał zrozpaczony damski głos.
-Przepraszam Skylar. Przepraszam skarbie, że muszę cię tu zostawić. Mam nadzieję, że ktoś cię tu znajdzie i stworzy ci lepszą rodzinę. Kocham cię Sky.
Słuchałem stojąc sparaliżowany słowami kobiety. Ocknąłem się gdy na mnie wpadła. Spojrzałem na nią. Wyglądała okropnie. Wychudzona, włosy potargane, a ubrana nie odpowiednio nawet jak na tak późną porę roku. Podniosła swoją głowę i spojrzała mi prosto w oczy. Miała śliczne lecz przygaszone czekoladowe tęczówki. Już kiedyś takie widziałem. Dotarło do mnie kto przede mną stoi. Była to osoba, którą dręczyłem przez sześć lat nauki w Hogwarcie. Okazał się to nie kto inny jak Hermiona Granger. Gryfonka, mugolaczka z tego samego roku co ja.
Chciałem się do niej odezwać. Niestety uciekła za nim zdążyłem otworzyć usta. Długo patrzałem za oddalającą się młodą kobietą. Zastanawiało mnie co się z nią stało. Pamiętam ją jako odważną nastolatkę. A teraz wyglądała jak siedem nieszczęść.
Na ziemię sprowadził mnie płacz dziecka. Działając chyba pod wpływem impulsu podszedłem do małego zawiniątka. W kilka dość wystrzępionych koców ułożona była mała dziewczynka. Miała może z kilka dni. Wiedziałem, że to córka Granger. Miała te same oczy i rysy twarzy. Nie mogłem tak zostawić małego dziecka. Wbrew pozorom mam serce. Tak więc wziąłem małą Skylar ?(ona się tak do niej zwróciła) i teleportowałem się do domu moich rodziców.
Kiedy tylko przekroczyłem próg Malfoy Manore od razu zawołałem.
-Zdrapek!
I przede mną zmaterializował się nasz skrzat domowy.
-Potrzebuję ciepłego mleka w butelce ze smoczkiem. Kiedy już to zrobisz zbudź moją matkę i przyprowadź do mojego starego pokoju.
Rozkazałem i wraz z małą Sky udałem się do sypialni. Rozwinąłem koce i położyłem dziewczynkę na łóżku. Gdy podniosłem, koce by móc je wyrzucić wypadła z nich koperta. Uniosłem ją i przeczytałem co było na niej napisane. „Jeśli zabrałeś moją córkę”.Otworzyłem ją. W środku były dwie kartki. Wziąłem pierwszą i zacząłem czytać.
Szanowny człowieku.
Bardzo dziękuję za zabranie mojego dziecka z tego parku. Kocham ją
bardzo, ale niestety nie mogę jej mieć. Nie mam
możliwości stworzenia jej dobrego i ciepłego domu.
Moje życie to seria porażek.
Proszę tylko byś zostawił/ła jej imię Skylar Hermiona. Jakie jej dałam
przy narodzinach. Mam nadzieję, że pokochasz ją również tak bardzo jak
ja. Sky ma tylko dni dni. Mam wielką nadzieję, że stworzysz dla niej
wspaniałą rodzinę.
Bardzo dziękuję.
P. S. Na drugiej kartce jest list do niej. Proszę o przekazanie go
w dniu jedenastych urodzin (dwudziestego piątego września).
Byłem zszokowany tym listem, ale co ja mogłem zrobić. Zostawię imię takie jakie nadała jej matka.
Pięć minut później weszła moja rodzicielka wraz ze Zdrapkiem. Skrzat podał mi butelkę z ciepłym mlekiem. Kłaniając się nisko znikł.
Moja rodzicielka spojrzała na mnie i rzekła.
-Draco co się stało, że kazałeś zbudzić mnie Zdrapkowi o drugiej w nocy.
-Wybacz matko – odpowiedziałem. - Potrzebuję pomocy.
Opowiedziałem jej jak wracałem do domu i usłyszałem płacz dziecka. Widziałem kobietę uciekającą z miejsca zdarzenia. Pominąłem tylko, że tą kobietą była Granger. Tego nie musiała wiedzieć.
Oczywiście poparła moją decyzję. No i obiecała pomóc w wychowywaniu. Zawołała kilka skrzatów i kazała zejść im do piwnicy poszukać mojego starego łóżeczka, kołyski oraz moich niemowlęcych ubranek. Na tą noc musi to wystarczyć, a jutro wybiorę się na zakupy.
Pół godziny później położyłem się i oddałem w objęcia Morfeusza myśląc jak to wszystko się potoczy.
***
-No wreszcie wróciłaś szlamo! - usłyszałam podniesiony głos właściciela domu. - Pozbyłaś się tego bachora? Nie rozumiem czemu chciałaś je rodzić. Stać mnie na to byś mogła usunąć ciążę. Ale zaznałaś mojej łaski. Nie chciałem wyjść na morderce nie narodzonego dziecka. A teraz wynoś się do swojego konta w kuchni. Mam na dzisiaj dość oglądania twojej paskudnej gęby.
Nie mając innego wyjścia udałam się do swojego legowiska. Ułożyłam się zwinięta w kłębek na cienkim kocu, okrywając drugim. Rozmyślałam o całym swoim życiu. Jak mogłam doprowadzić się do takiego stanu? Dlaczego nie odeszłam od niego kiedy było wszystko dobrze? Wiedziałam dlaczego. Potrzebowałam wsparcia przyjaciół po śmierci mojego ukochanego. Planowaliśmy razem naszą dalszą przyszłość. Niestety Marcus Flint zabił go rok po wojnie. Znalazłam wsparcie w Harrym i Ginny. Zamieszkaliśmy w trójkę. Na początku wszystko było w jak najlepszym stanie. Kiedy Potter został Ministrem Magi woda sodowa uderzyła mu do głowy. Zrobił z Gin i mnie niewolnice. Rok później Gin zmarła niespodziewanie. Mówią, że był to wypadek. Ja wiedziałam, że jednak to nie prawda. Ale co ja biedna mogłam zrobić? Potter kazał od razu ją pochować. Nawet nie zrobili sekcji zwłok aby dowiedzieć się powodu śmierci mojej przyjaciółki. I tak chłopak pozbył się dwójki z nas. Nie wiedział, że uśmiercając Gin zabił również swojego dziedzica. Ruda nie powiedziała mu, że była w trzecim miesiącu ciąży. Może i dobrze zrobiła. Przynajmniej maleństwo nie ma takiego koszmaru. Ciekawe czemu mnie nadal trzyma przy życiu? No i nie kazał usunąć ciąży. Nie chciał tego dziecka pomimo to pozwolił mi ją urodzić. Ciekawe co się teraz z nią dzieję. Mam tylko wielką nadzieję, że trafiła w dobre ręce. Może tego mężczyznę, którego widziałam wtedy w parku. Wyglądał na dobrze usytuowanego człowieka. Oby to był on. Może pokocha mój skarb tak bardzo jak ja i będzie dla niej kochającym ojcem.
Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Niestety nie było mi to dane bo usłyszałam głos Pottera. Wstałam i poszłam do jego sypialni. Wiedziałam, jak skończy się ta noc. Musiałam się w końcu od niego uwolnić. W głowie układałam już plan.
***
Obudził mnie płacz Skylar. Wygramoliłem się z łóżka i podszedłem do kołyski, gdzie leżała mała. Była taka słodka, tak bardzo niewinna. A teraz już moja. Jak to brzmi. Moja mała Sky. Dziwnie jest być ojcem i to całkiem obcego dziecka. Kto by pomyślał, że w tak młodym wieku zostanę ojcem i to bez odpowiedniej kobiety? Ale co poradzić? Pokochałem ją od pierwszego momentu. Ja ten, który od zawsze uważał, że nie ma uczuć. Wziąłem ją delikatnie na ręce. Była przecież taka mała i bezbronna. Ubrałem w zielony komplecik i zszedłem do kuchni. Samodzielnie przygotowałem mleko i ją nakarmiłem.
Pół godziny później udałem się na zakupy na Pokątną, a dokładnie do sklepu z działem dziecięcym. Kupiłem wszystko to co napisała mi mama.
Z wielką ilością nowych butelek, smoczków, ubranek i innych rzeczy udałem się do swojego domu.
Utuliłem małą w wózku i udałem się do sypialni znajdującej się obok mojego pokoju, aby móc urządzić go dla nowego domownika. Różdżką pomalowałem ściany na delikatny odcień zgaszonej zieleni (musi być trochę Ślizgońsko). Poukładałem ubranka oraz pozostałe przybory w szafkach. Samodzielnie złożyłem łóżeczko prostopadle do okna.
Zadowolony ze swojej pracy usiadłem w bujanym fotelu patrząc na śpiącą dziewczynkę. I zastanawiałem się co by było gdybym jej jednak nie wziął wtedy. Na pewno moje życie byłoby nudne.
***
Zbudziło mnie uderzenie w tyłek. Szybko wstałam z łóżka Pottera. Pośpiesznie ubrałam swoje zniszczone ubrania i wybiegłam do kuchni przygotować mu kawę i śniadanie do pracy. Godzinę później opuścił swój dom. Odczekałam jeszcze półgodziny tak dla pewności, że czegoś nie zapomniał i zaczęłam wcielać swój plan w życie. Udałam się do gabinetu na piętrze domku. Podeszłam do wielkiego biurka skąd wyciągnęłam swoją różdżkę. Następnie udałam się do pokoju, w którym znajdowały się ubrania dla mnie i Ginny kiedy miał przyjść ktoś z zewnątrz. Spakowałam kilka ubrań do znalezionej na dnie szafy torby. Przebrałam się w czyste ciuchy i za pomocą różdżki doprowadziłam się do lepszego stanu. Zmieniłam również kolor swoich włosów znacznie je skracając. Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Nadal wyglądałam bardzo źle, ale inaczej. Nie przypominałam już tej samej Granger co kilka lat temu. I właśnie o to mi chodziło. Wystarczy tylko ukartować swoją śmierć i po wszystkim. Oby tylko się udało.
***
Cały dzień spędziłem na opiece nad Sky. Wyczerpany zasnąłem tuląc do siebie już teraz cały mój wszechświat.
Jak wczoraj zbudził mnie płacz małej. Na szczęście dzisiaj była niedziela więc miałem trochę czasu na odpoczynek. Wraz z dzieckiem zszedłem do kuchni. Przygotowałem mleko i kawę. Nakarmiłem ją i ułożyłem do kołyski. Była taka spokojna. Całkiem nie przypominająca charakterem swojej matki. Kołysząc ją wziąłem się za czytanie Proroka Niedzielnego. Otworzyłem na pierwszą stronę i od razu wyplułem kawę, której przed chwilą się napiłem.
WIELKA TRAGEDIA MINISTRA MAGI – HARREGO JAMESA POTTERA
Wczoraj późnym wieczorem otrzymaliśmy wiadomość, że Minister Magi – Harry James Potter stracił swój dom, w którym znajdowała się służba i najlepsza przyjaciółka Ministra – Hermiona Jane Granger, która straciła trzy lata wcześniej narzeczonego Ronalda Billiusa Weasley'a (więcej informacji patrz strona 7).
Dom pana Pottera spłonął w pożarze, który spowodowany został wybuchem gazu.
Jak po swojej drugiej tragedii - śmierć Ginevry Weasley (patrz strona 7)– pozbiera się szanowny Minister? Panna Granger zostanie pochowana na cmentarzu czarodziei obok swojej przyjaciółki.
Łączymy się z wyrazami współczucia.
Redaktor Naczelny
Proroka Niedzielnego
Dominic Vince.
No nie wierzę. Normalnie nie mogę uwierzyć w takie brednie. Jak ostatnim razem widziałem Granger nie wyglądała na szczęśliwą przyjaciółkę. Miałem nadzieję, że Sky kiedyś będzie mogła poznać swoją matkę. Chyba nie będzie jej to dane. No jeśli istnieje opcja, że jednak żyje to co innego. Szkoda mi tej biednej młodej kobiety. Obiecuję, że kiedy moja mała dorośnie na tyle by zrozumieć pozna całą prawdę o Hermionie. Spojrzałem na dziewczynkę. Spała głębokim snem więc postanowiłem udać się na strych gdzie stał mój szkolny kufer. Przeszukałem całą skrzynkę i w końcu znalazłem to co chciałem. Album z ruchomymi zdjęciami mojego rocznika. Odszukałem Gryffindor i zdjęcia Granger. Wyciągnąłem je i wróciłem do salonu. Zmieniłem zwykłą książkę w album na zdjęcia. Zostawiłem pierwszą stronę. Na kolejnych wkleiłem przyniesione zdjęcia i opisałem Gryfonkę. Sky będzie już miała jedyne jej zdjęcia.
***
11 lat później.
-Tato! Tato!! Gdzie jesteś? - wołała dziewczynka w poszukiwaniu swojego ojca.
-Tu jestem Skylar.
Usłyszała odpowiedź dobiegającą z kuchni. A kiedy znalazła się już na miejscu mężczyzna spojrzał na nią i zapytał.
-Co się stało skarbie?
-Znalazłam na strychu album z moimi zdjęciami z dzieciństwa. Na pierwszych stronach jest jakaś kobieta. Kim ona była? Możesz mi o niej opowiedzieć?
-Chyba już na to czas – odpowiedział. - Usiądź to będzie długa historia.
I opowiedział jej jak poznał Hermionę Granger. Jak się nienawidzili od pierwszej podróży do Hogwartu. Jak każdego roku się wyzywali i wzajemnie obrażali. Jak trwała wojna. Jak dobro wygrała. Nie pominął żadnego szczegółu. Na końcu dodał, że to właśnie ona jest jej matką. A kiedy skończył dziewczynka miała łzy w oczach.
-Tatusiu czy moglibyśmy odwiedzić jej grób?
-Tak pewnie.
Ubrali się i udali na cmentarz czarodziei. Długo na nim siedzieli. Sky wypytywała Dracona o wszystkie szczegóły dotyczące swojej matki. Chciała być choć trochę bliżej niej.


1 komentarz: