Witam wszystkich.
Jestem z kolejną ósmą już miniaturką.
Taka krótka i nie do końca szczęśliwa.
Kolejny rozdział powinien pojawić się przed świętami.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.
Wracałem
właśnie do domu z pracy. Był środek nocy. Mnie to nie
przeszkadzało. Lubiłem ciemność. Nie musiałem nikogo oglądać i
być oglądanym. Pomimo tego, że wojna skończyła się cztery lata
temu, a ja pomogłem w uśmierceniu Voldemorta, ludzie nadal patrzyli
na mnie nieufnie. Nie dziwię im się. Potrafię przyznać się do
błędów. Byłem Śmierciożercą wraz z innymi ludźmi Czarnego
Pana plądrowałem wioski i zabijałem niewinnych. Na szczęście to
już przeszłość. Już daleko za mną. Mam własną dobrze
usytuowaną firmę adwokacką. Nie chcę wyjść na egoistę, ale
jest ona najlepsza w całym Londynie wśród czarodziei i mugoli.
Zmieniłem się. Nie stawiam siebie na pierwszym miejscu, nie mam już
panienek na jedną noc, w ogóle nie mam żadnej. Poświęciłem się
całkowicie pracy.
Przechodziłem
właśnie przez park, gdy moje rozmyślenia przerwał zrozpaczony
damski głos.
-Przepraszam
Skylar. Przepraszam skarbie, że muszę cię tu zostawić. Mam
nadzieję, że ktoś cię tu znajdzie i stworzy ci lepszą rodzinę.
Kocham cię Sky.
Słuchałem
stojąc sparaliżowany słowami kobiety. Ocknąłem się gdy na mnie
wpadła. Spojrzałem na nią. Wyglądała okropnie. Wychudzona, włosy
potargane, a ubrana nie odpowiednio nawet jak na tak późną porę
roku. Podniosła swoją głowę i spojrzała mi prosto w oczy. Miała
śliczne lecz przygaszone czekoladowe tęczówki. Już kiedyś takie
widziałem. Dotarło do mnie kto przede mną stoi. Była to osoba,
którą dręczyłem przez sześć lat nauki w Hogwarcie. Okazał się
to nie kto inny jak Hermiona Granger. Gryfonka, mugolaczka z tego
samego roku co ja.
Chciałem
się do niej odezwać. Niestety uciekła za nim zdążyłem otworzyć
usta. Długo patrzałem za oddalającą się młodą kobietą.
Zastanawiało mnie co się z nią stało. Pamiętam ją jako odważną
nastolatkę. A teraz wyglądała jak siedem nieszczęść.
Na
ziemię sprowadził mnie płacz dziecka. Działając chyba pod
wpływem impulsu podszedłem do małego zawiniątka. W kilka dość
wystrzępionych koców ułożona była mała dziewczynka. Miała może
z kilka dni. Wiedziałem, że to córka Granger. Miała te same oczy
i rysy twarzy. Nie mogłem tak zostawić małego dziecka. Wbrew
pozorom mam serce. Tak więc wziąłem małą Skylar ?(ona się tak
do niej zwróciła) i teleportowałem się do domu moich rodziców.
Kiedy
tylko przekroczyłem próg Malfoy Manore od razu zawołałem.
-Zdrapek!
I
przede mną zmaterializował się nasz skrzat domowy.
-Potrzebuję
ciepłego mleka w butelce ze smoczkiem. Kiedy już to zrobisz zbudź
moją matkę i przyprowadź do mojego starego pokoju.
Rozkazałem
i wraz z małą Sky udałem się do sypialni. Rozwinąłem koce i
położyłem dziewczynkę na łóżku. Gdy podniosłem, koce by móc
je wyrzucić wypadła z nich koperta. Uniosłem ją i przeczytałem
co było na niej napisane. „Jeśli zabrałeś moją
córkę”.Otworzyłem ją. W
środku były dwie kartki. Wziąłem pierwszą i zacząłem czytać.
Szanowny
człowieku.
Bardzo
dziękuję za zabranie mojego dziecka z tego parku. Kocham ją
bardzo,
ale niestety nie mogę jej mieć. Nie mam
możliwości
stworzenia jej dobrego i ciepłego domu.
Moje
życie to seria porażek.
Proszę
tylko byś zostawił/ła jej imię Skylar Hermiona. Jakie jej dałam
przy
narodzinach. Mam nadzieję, że pokochasz ją również tak bardzo
jak
ja.
Sky ma tylko dni dni. Mam wielką nadzieję, że stworzysz dla niej
wspaniałą
rodzinę.
Bardzo
dziękuję.
P.
S. Na drugiej kartce jest list do niej. Proszę o przekazanie go
w
dniu jedenastych urodzin (dwudziestego piątego września).
Byłem
zszokowany tym listem, ale co ja mogłem zrobić. Zostawię imię
takie jakie nadała jej matka.
Pięć
minut później weszła moja rodzicielka wraz ze Zdrapkiem. Skrzat
podał mi butelkę z ciepłym mlekiem. Kłaniając się nisko znikł.
Moja
rodzicielka spojrzała na mnie i rzekła.
-Draco
co się stało, że kazałeś zbudzić mnie Zdrapkowi o drugiej w
nocy.
-Wybacz
matko – odpowiedziałem. - Potrzebuję pomocy.
Opowiedziałem
jej jak wracałem do domu i usłyszałem płacz dziecka. Widziałem
kobietę uciekającą z miejsca zdarzenia. Pominąłem tylko, że tą
kobietą była Granger. Tego nie musiała wiedzieć.
Oczywiście
poparła moją decyzję. No i obiecała pomóc w wychowywaniu.
Zawołała kilka skrzatów i kazała zejść im do piwnicy poszukać
mojego starego łóżeczka, kołyski oraz moich niemowlęcych
ubranek. Na tą noc musi to wystarczyć, a jutro wybiorę się na
zakupy.
Pół
godziny później położyłem się i oddałem w objęcia Morfeusza
myśląc jak to wszystko się potoczy.
***
-No
wreszcie wróciłaś szlamo! - usłyszałam podniesiony głos
właściciela domu. - Pozbyłaś się tego bachora? Nie rozumiem
czemu chciałaś je rodzić. Stać mnie na to byś mogła usunąć
ciążę. Ale zaznałaś mojej łaski. Nie chciałem wyjść na
morderce nie narodzonego dziecka. A teraz wynoś się do swojego
konta w kuchni. Mam na dzisiaj dość oglądania twojej paskudnej
gęby.
Nie
mając innego wyjścia udałam się do swojego legowiska. Ułożyłam
się zwinięta w kłębek na cienkim kocu, okrywając drugim.
Rozmyślałam o całym swoim życiu. Jak mogłam doprowadzić się do
takiego stanu? Dlaczego nie odeszłam od niego kiedy było wszystko
dobrze? Wiedziałam dlaczego. Potrzebowałam wsparcia przyjaciół po
śmierci mojego ukochanego. Planowaliśmy razem naszą dalszą
przyszłość. Niestety Marcus Flint zabił go rok po wojnie.
Znalazłam wsparcie w Harrym i Ginny. Zamieszkaliśmy w trójkę. Na
początku wszystko było w jak najlepszym stanie. Kiedy Potter został
Ministrem Magi woda sodowa uderzyła mu do głowy. Zrobił z Gin i
mnie niewolnice. Rok później Gin zmarła niespodziewanie. Mówią,
że był to wypadek. Ja wiedziałam, że jednak to nie prawda. Ale co
ja biedna mogłam zrobić? Potter kazał od razu ją pochować. Nawet
nie zrobili sekcji zwłok aby dowiedzieć się powodu śmierci mojej
przyjaciółki. I tak chłopak pozbył się dwójki z nas. Nie
wiedział, że uśmiercając Gin zabił również swojego dziedzica.
Ruda nie powiedziała mu, że była w trzecim miesiącu ciąży. Może
i dobrze zrobiła. Przynajmniej maleństwo nie ma takiego koszmaru.
Ciekawe czemu mnie nadal trzyma przy życiu? No i nie kazał usunąć
ciąży. Nie chciał tego dziecka pomimo to pozwolił mi ją urodzić.
Ciekawe co się teraz z nią dzieję. Mam tylko wielką nadzieję, że
trafiła w dobre ręce. Może tego mężczyznę, którego widziałam
wtedy w parku. Wyglądał na dobrze usytuowanego człowieka. Oby to
był on. Może pokocha mój skarb tak bardzo jak ja i będzie dla
niej kochającym ojcem.
Zamknęłam
oczy i próbowałam zasnąć. Niestety nie było mi to dane bo
usłyszałam głos Pottera. Wstałam i poszłam do jego sypialni.
Wiedziałam, jak skończy się ta noc. Musiałam się w końcu od
niego uwolnić. W głowie układałam już plan.
***
Obudził
mnie płacz Skylar. Wygramoliłem się z łóżka i podszedłem do
kołyski, gdzie leżała mała. Była taka słodka, tak bardzo
niewinna. A teraz już moja. Jak to brzmi. Moja mała Sky. Dziwnie
jest być ojcem i to całkiem obcego dziecka. Kto by pomyślał, że
w tak młodym wieku zostanę ojcem i to bez odpowiedniej kobiety? Ale
co poradzić? Pokochałem ją od pierwszego momentu. Ja ten, który
od zawsze uważał, że nie ma uczuć. Wziąłem ją delikatnie na
ręce. Była przecież taka mała i bezbronna. Ubrałem w zielony
komplecik i zszedłem do kuchni. Samodzielnie przygotowałem mleko i
ją nakarmiłem.
Pół
godziny później udałem się na zakupy na Pokątną, a dokładnie
do sklepu z działem dziecięcym. Kupiłem wszystko to co napisała
mi mama.
Z
wielką ilością nowych butelek, smoczków, ubranek i innych rzeczy
udałem się do swojego domu.
Utuliłem
małą w wózku i udałem się do sypialni znajdującej się obok
mojego pokoju, aby móc urządzić go dla nowego domownika. Różdżką
pomalowałem ściany na delikatny odcień zgaszonej zieleni (musi być
trochę Ślizgońsko). Poukładałem ubranka oraz pozostałe przybory
w szafkach. Samodzielnie złożyłem łóżeczko prostopadle do okna.
Zadowolony
ze swojej pracy usiadłem w bujanym fotelu patrząc na śpiącą
dziewczynkę. I zastanawiałem się co by było gdybym jej jednak nie
wziął wtedy. Na pewno moje życie byłoby nudne.
***
Zbudziło
mnie uderzenie w tyłek. Szybko wstałam z łóżka Pottera.
Pośpiesznie ubrałam swoje zniszczone ubrania i wybiegłam do kuchni
przygotować mu kawę i śniadanie do pracy. Godzinę później
opuścił swój dom. Odczekałam jeszcze półgodziny tak dla
pewności, że czegoś nie zapomniał i zaczęłam wcielać swój
plan w życie. Udałam się do gabinetu na piętrze domku. Podeszłam
do wielkiego biurka skąd wyciągnęłam swoją różdżkę.
Następnie udałam się do pokoju, w którym znajdowały się ubrania
dla mnie i Ginny kiedy miał przyjść ktoś z zewnątrz. Spakowałam
kilka ubrań do znalezionej na dnie szafy torby. Przebrałam się w
czyste ciuchy i za pomocą różdżki doprowadziłam się do lepszego
stanu. Zmieniłam również kolor swoich włosów znacznie je
skracając. Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Nadal
wyglądałam bardzo źle, ale inaczej. Nie przypominałam już tej
samej Granger co kilka lat temu. I właśnie o to mi chodziło.
Wystarczy tylko ukartować swoją śmierć i po wszystkim. Oby tylko
się udało.
***
Cały
dzień spędziłem na opiece nad Sky. Wyczerpany zasnąłem tuląc do
siebie już teraz cały mój wszechświat.
Jak
wczoraj zbudził mnie płacz małej. Na szczęście dzisiaj była
niedziela więc miałem trochę czasu na odpoczynek. Wraz z dzieckiem
zszedłem do kuchni. Przygotowałem mleko i kawę. Nakarmiłem ją i
ułożyłem do kołyski. Była taka spokojna. Całkiem nie
przypominająca charakterem swojej matki. Kołysząc ją wziąłem
się za czytanie Proroka Niedzielnego.
Otworzyłem na pierwszą stronę i od razu wyplułem kawę, której
przed chwilą się napiłem.
WIELKA
TRAGEDIA MINISTRA MAGI – HARREGO JAMESA POTTERA
Wczoraj
późnym wieczorem otrzymaliśmy wiadomość, że Minister Magi –
Harry James Potter stracił swój dom, w którym znajdowała się
służba i najlepsza przyjaciółka Ministra – Hermiona Jane
Granger, która straciła trzy lata wcześniej narzeczonego Ronalda
Billiusa Weasley'a (więcej informacji patrz strona 7).
Dom
pana Pottera spłonął w pożarze, który spowodowany został
wybuchem gazu.
Jak
po swojej drugiej tragedii - śmierć Ginevry Weasley (patrz strona
7)– pozbiera się szanowny Minister? Panna Granger zostanie
pochowana na cmentarzu czarodziei obok swojej przyjaciółki.
Łączymy
się z wyrazami współczucia.
Redaktor
Naczelny
Proroka
Niedzielnego
Dominic
Vince.
No
nie wierzę. Normalnie nie mogę uwierzyć w takie brednie. Jak
ostatnim razem widziałem Granger nie wyglądała na szczęśliwą
przyjaciółkę. Miałem nadzieję, że Sky kiedyś będzie mogła
poznać swoją matkę. Chyba nie będzie jej to dane. No jeśli
istnieje opcja, że jednak żyje to co innego. Szkoda mi tej biednej
młodej kobiety. Obiecuję, że kiedy moja mała dorośnie na tyle by
zrozumieć pozna całą prawdę o Hermionie. Spojrzałem na
dziewczynkę. Spała głębokim snem więc postanowiłem udać się
na strych gdzie stał mój szkolny kufer. Przeszukałem całą
skrzynkę i w końcu znalazłem to co chciałem. Album z ruchomymi
zdjęciami mojego rocznika. Odszukałem Gryffindor i zdjęcia
Granger. Wyciągnąłem je i wróciłem do salonu. Zmieniłem zwykłą
książkę w album na zdjęcia. Zostawiłem pierwszą stronę. Na
kolejnych wkleiłem przyniesione zdjęcia i opisałem Gryfonkę. Sky
będzie już miała jedyne jej zdjęcia.
***
11
lat później.
-Tato!
Tato!! Gdzie jesteś? - wołała dziewczynka w poszukiwaniu swojego
ojca.
-Tu
jestem Skylar.
Usłyszała
odpowiedź dobiegającą z kuchni. A kiedy znalazła się już na
miejscu mężczyzna spojrzał na nią i zapytał.
-Co
się stało skarbie?
-Znalazłam
na strychu album z moimi zdjęciami z dzieciństwa. Na pierwszych
stronach jest jakaś kobieta. Kim ona była? Możesz mi o niej
opowiedzieć?
-Chyba
już na to czas – odpowiedział. - Usiądź to będzie długa
historia.
I
opowiedział jej jak poznał Hermionę Granger. Jak się nienawidzili
od pierwszej podróży do Hogwartu. Jak każdego roku się wyzywali i
wzajemnie obrażali. Jak trwała wojna. Jak dobro wygrała. Nie
pominął żadnego szczegółu. Na końcu dodał, że to właśnie
ona jest jej matką. A kiedy skończył dziewczynka miała łzy w
oczach.
-Tatusiu
czy moglibyśmy odwiedzić jej grób?
-Tak
pewnie.
Ubrali
się i udali na cmentarz czarodziei. Długo na nim siedzieli. Sky
wypytywała Dracona o wszystkie szczegóły dotyczące swojej matki.
Chciała być choć trochę bliżej niej.
mam nadzieję ze to nie koniec tej opowieści
OdpowiedzUsuń