wtorek, 3 maja 2016

Rozdział 24

Witam wszystkich i każdego z osobna.
Przybywam z nowym rozdziałem.
Mam nadzieję, że wam się spodoba. 
I dziękuję za 10 000 wyświetleń.

Tak więc nie przedłużając zapraszam do czytania.
Zapraszam również na mojego fanpage



Informacje. Sylwester. Zabawa.

Kiedy do pomieszczenia wszedł Lucjusz Malfoy, Draco natychmiast stanął przed nim z różdżką w dłoni, a Narcyza zabrała Annie i Hermionę z jadalni do salonu zabezpieczając go zaklęciami, tak aby dziewczyny wyjść nie mogły, a nikt prócz niej nie mógł do nich wejść. Dla bezpieczeństwa obu Gryfonek. Wróciła do wcześniejszego pomieszczenia i spojrzała na swojego - jak do tej pory myślała - zmarłego męża. Ani ona, ani jej syn nie ukrywali swojego zdziwienia obecnością mężczyzny.
-Lucjuszu co ty tu robisz? - zapytała zaskoczona.
-Nie mamo nie co tu robi, ale czemu żyje – poprawił ją Draco. - Przecież widziałem, że był ledwie żywy.
-I tu się z Tobą zgodzę Draconie – odparł Malfoy senior. - Byłem ledwo żywy. Jednak ktoś się za mną wstawił w Ministerstwie i żyję. Przez długi okres byłem w Mungu na oddziale zamkniętym, gdzie doszedłem do siebie. I teraz mogę cieszyć się świętami razem z wami. Tak więc zaproście z powrotem pannę Granger i moją córkę. Zjedzmy w spokoju świąteczne śniadanie.
Cyzia nadal będąc w szoku poszła po dziewczyny i coś długo nie wracały więc panowie usiedli przy stole. Młodszy z Malfoy'ów cały czas obserwował swojego ojca jak by się chcąc upewnić, że nie jest to jakiś głupi sen, z którego zaraz się obudzi. W dalszym ciągu nie mógł uwierzyć, iż jego rodziciel siedzi przed nim i nie wygląda jak zmarły. Wręcz przeciwnie. Wyglądał na bardzo ożywionego i zdrowego. Bał się trochę jak mężczyzna może zareagować na widok Hermiony. Dobrze wiedział, że Jego ojciec nie tolerował czarodziei pochodzenia mugolskiego oraz mugoli. Miał jednak wielką nadzieję, że kiedy starszy Malfoy był w Mungu to dali mu eliksir co mogło zmienić życie seniora. Jego przemyślenia przerwały zbliżające się kroki.
-Spróbuj tylko je obrazić lub coś zrobić, a wtedy na pewno będziesz martwy – ostrzegł Draco swojego ojca.
-Bez obaw synu – odpowiedział. - Nie powiem ani nie zrobię nic głupiego.
Do jadalni weszły trzy panie. Narcyza usiadła po prawicy męża, obok niej Annie, a Hermiona zajęła miejsce obok Dracona. Chłopak złapał ją za rękę. Tak dla wsparcia dla niej i dla niego. Nie ukrywajmy bała się najstarszego z Malfoy'ów. Ale jako dobrze wychowana dziewczyna grzecznie się przywitała, na co wargi Lucjusza uniosły się lekko do góry. Para Prefektów spojrzała po sobie ze zdziwieniem.
-Lucjuszu jak ty się czujesz? - zapytała jego żona.
-Jestem trochę zmęczony i osłabiony, ale lekarze mówią, że szybko mi to przejdzie. Muszę tylko długo odpoczywać i zdrowiej jeść oraz nie spożywać alkoholu. Tak dla mojego zdrowia będzie bezpieczniej.
-A jak to się stało, że żyjesz? - nie przestawała pytać.
-Kiedy odwiedziliście mnie z Draconem i Blaisem to czułem się okropnie. Byłem pewny, że zaraz wykorkuję. Dwie może trzy godziny po waszym wyjściu przyszedł do mnie Noah Wilkson i oznajmił mi, że anonimowa osoba wstawiła się za mnie. Dowiedziałem się iż ktoś powiedział jak to było w czasie wojny i panowania Czarnego Pana. Ta osoba musiała być dość blisko nas bo znała wiele szczegółów, o których tylko Malfoy'owie powinni wiedzieć. Zabrali mnie z Azkabanu. Byłem ledwo żywy więc od razu teleportowali mnie do Munga. Trafiłem na oddział zamknięty. Sam w pokoju by nikt nie wiedział, że żyję. Do czasu. Zaczęło mi się poprawiać. Pokazywali mi różne szczęśliwe wspomnienia z całego mojego życia bym odzyskał szczęście, które Dementorzy powoli odbierali. Wypuścili mnie. Kazali tylko zastosować się do zaleceń lekarza. Tak więc zamierzam zrobić. Chcę znowu być szczęśliwy i nie wspominać to co było wcześniej. To wszystko mnie zmieniło. Czuję się lepszym człowiekiem.
-To, że się Pan tak czuję nie oznacza iż tak jest na prawdę. Musi Pan udowodnić swoją zmianę całemu światu – powiedziała cicho Hermiona ściskając mocniej dłoń Dracona..
-Ma Pani rację panno Granger – powiedział mężczyzna. - Tak więc zacznę od Pani. Bardzo przepraszam za moje zachowanie od początku naszej znajomości. Obiecuję, że z moich ust już nie padnie żadne obraźliwe słowo skierowane w Pani stronę oraz wszystkich czarodziei pochodzenia nie magicznego oraz istot nie magicznych.
Draco patrzał to na ojca to na matkę czekając aż mu ktoś powie, że jest w mugolskim programie Mamy cię, a Lucjusz to tylko aktor ucharakteryzowany na jego ojca. Dalej nie mógł w to wszystko uwierzyć. Nie patrząc na zebranych wstał od stołu i wyszedł trzaskając drzwiami.
***
Ja pierdziele. To nie może być prawda. Jestem ciekaw kto wstawił się za tym brutalem. Nie da się przecież zapomnieć tych wszystkich szkód i krzywd, które wyrządził światu. Może w czasie wojny zmienił stronę, ale bał się o swoje życie. Przeszedł na stronę Zakonu by uratować siebie. To nie dzieję się naprawdę. Wciąż nie mogę uwierzyć. Jak to w ogóle jest możliwe. Miało być inaczej. Miałem być ja, mama, Annie, później moja żona oraz wierni przyjaciele. Go nie miało być. Miało być po mojemu. Miałem skończyć szkołę by później otworzyć własną firmę. Znaleźć odpowiednią kobietę. Mieć dom i dzieci. Nie wyobrażam sobie tego wszystkiego. Jak on jest to pewnie zmusi mnie do tego ślubu z Astorią. Tak jak nam było to przeznaczone od jej narodzenia. Musielibyśmy oboje udowodnić, że zależy nam na kimś innym, a nas wcale nic nie łączy. A taka jest prawda. Lubię As, ale nie zabiorę jej szczęścia u boku Teodora zachciankami naszych rodziców. Muszę to wszytko przemyśleć. A najlepiej myśli się przy Ognistej.
***
Siedziała w pokoju, który tymczasowo zajmowała. Bała się. Bała się Lucjusza i tego co może zrobić. Przecież powiedziane przez niego słowa mogą nie mieć dla mężczyzny żadnego znaczenia. A była u Malfoy' ów w domu. Na jego terytorium. Ona czarodziejka mugolskego pochodzenia. Teraz trochę żałowała, że jednak nie pojechała do Ginny. Tam byłaby bezpieczna. Ale obiecała to wszystko Annie i Draconowi. Nie chciała ich zawieść. Jakoś da radę. Obiecała sobie, że nie zostanie sam na sam z tym mężczyzną. Poprosi Ann by cały czas była obok bo brata dziewczynki nie ma już od dwóch godzin i nikt nie wiedział gdzie się znajduje.
Panna Granger odpędziła od siebie te wszystkie myśli i postanowiła udać się na cmentarz do swoich rodziców. Wstała z łóżka i ubrała się w cieplejsze ciuchy. Zeszła na dół by po chwili wyjść na zewnątrz. Ruszyła za bramę dworu by bezpiecznie móc się teleportować. Będąc już na miejscu poszła w stronę grobu swoich rodziców. Wyczarowała ładną wiązankę świąteczną i położyła na płycie.
***
Wracał właśnie do swojego domu. Był piany, lecz nie za bardzo go to obchodziło. Musiał jakoś odreagować nagły powrót ojca. Na dworze ciemno więc wszyscy pewnie byli już po kolacji. Spojrzał na swój zegarek, który wskazywał godzinę dwudziestą trzecią. Wszedł do domu i od razu ruszył w stronę swojej sypialni. Zatrzymał się nagle gdy na kogoś wpadł. Spojrzał na zdziwioną Hermionę.
-A ty co tu robisz? - zapytał.
-Wracałam od Annie – odpowiedziała. - Gdzie byłeś?
-Nie ważne. Idź spać.
-Dobranoc.
Odpowiedziała i zrobiła krok w kierunku swojej sypialni gdy poczuła na swojej ręce lekki uścisk i chłopak przyciągnął ją do siebie.
-Chociaż jak już tu jesteś to mam zamiar z Tobą spać.
Powiedział uśmiechając się lubieżnie i wziął ją na ręce ruszając w kierunku swoich drzwi. Wszedł do środka zamykając nogą drzwi. Podszedł do łóżka, na które położył się wraz z szokowaną dziewczyną. Miał ochotę na dużo przyjemnych dla obu stron rzeczy. A Hermiona chyba w końcu odzyskała świadomość bo zaczęła się wyrywać blondynowi. Niestety nawet piany był dość silny więc nie miała z nim żadnych szans. Ślizgon zbliżył swoją twarz do jej i złożył na ustach delikatny pocałunek. Ręką szukał sznureczka od jej szlafroka.
-Mam zamiar kochać się z Tobą długo i namiętnie – powiedział.
-Ma... Ma... Malfoy – upomniała go zarumieniona dziewczyna.
Próbowała się wyrwać lecz ciężar leżącego na niej chłopaka uniemożliwił jej to. Ze strachem w oczach spojrzała na niego odwracając głowę w lewą stronę. Arystokrata leżał z zamkniętymi powiekami lekko pochrapując co mogło oznaczać, że właśnie zasnął. Odetchnęła z ulgą i spróbowała wyswobodzić się spod jego ciała. Śpiący nie reagował więc zrezygnowana ułożyła się, na ile to umożliwiło jej położenie i zamknęła oczy próbując zasnąć. Co przyszło jej z lekkością i nadzwyczaj szybko.
***
Słońce wysoko świeciło na niebie kiedy na korytarzu w Dworze Malfoy'ów dało się słyszeć dość głośne rozmowy Pani Malfoy wraz z jej przybraną córką.
-Ale jak to jej nie ma? - powiedziała Narcyza.
-Nie wiem ciociu – odpowiedział dziewczęcy głos. - Weszłam do niej tak jak mnie wczoraj poprosiła, ale nie było jej w pokoju. Łóżko też w nie naruszonym stanie. Rzeczy wszystkie są na swoim miejscu tylko ich właścicielki nie ma.
-Lucjusz!! - krzyknęła starsza z kobiet.
-Tak? - rzekł mężczyzna wychodząc ze swojego gabinetu.
-Nie wiesz, gdzie jest Hermiona? - zapytała kobieta. - Nie mówiłeś jej nic o tym, że ma się stąd wynosić czy innych przykrych słów. Martwię się o nią. Nie ma dokąd pójść.
-Nic nie zrobiłem – odpowiedział. - A sprawdziłyście cały dom? Przecież jest wielki. Może się gdzieś zgubiła. Albo zapytajcie Dracona. Wiem, że wrócił na noc.
Panie nie pomyślały o tym. Weszły na pierwsze piętro, gdzie znajdywały się sypialnie dzieci i ich przyjaciółki. Kobieta bezceremonialnie weszła do pokoju chłopaka. Stanęła w szoku w drzwiach widząc swojego jedynego syna z szukaną przez wszystkich dziewczyną śpiących razem na jednym łóżku w dość dwuznacznej pozycji. Uśmiechnęła się do siebie i wyszła z sypialni. Poinformowała pozostałych o swoim odkryciu i udali się do jadalni na śniadanie. Dając młodym jeszcze pospać.
***
Hermiona otworzyła swoje czekoladowe oczy pół godziny później. Rozejrzała się nie mogąc sobie przypomnieć gdzie się znajduje. Dopiero gdy jej oczy przywykły do słonecznego światła zaczęła kojarzyć fakty. Spojrzała na swoje ciało. Odetchnęła z ulgą widząc rozwiązany lecz ubrany szlafrok. Zerknęła na kolegę, który już nie spał tylko przyglądał się jej z lekkim uśmiechem. Z zarumienionymi policzkami próbowała wyjść z łóżka. Lecz chłopak nie pozwolił jej na to przytulając ją lekko do siebie.
-Nie idź jeszcze – powiedział.
-Dlaczego? - zapytała.
-Chcę się Ciebie o coś zapytać – rzekł, a widząc jej pytający wzrok dodał. - Czy ty i ja... Czy my... No wiesz spaliśmy ze sobą?
-A nie widać?
-Przepraszam. Byłem chociaż delikatny.
-Malfoy ty idioto. Nie spaliśmy ze sobą w tym sensie. Spaliśmy tylko razem w jednym łóżku nic więcej. Mogłeś bardziej sprecyzować swoje pytanie.
-Aaa. No mogłem – uśmiechnął się. - Wiesz, że moja matka cię szukała. No i widziała nas razem?
-A czy to jakiś problem? - zapytała. - Wstydzisz się mnie? A może jesteś wściekły bo spałeś ze szlamą?
-To nie tak. Lubię Twoje towarzystwo. I uwierz mi chętnie bym z Tobą spał w innych sytuacjach. Hermiona spójrz na mnie – powiedział do niej odwracając jej twarz w swoim kierunku. - Nie mów o sobie szlama. Dla mnie to od wieków nie ma znaczenia. Chodź idziemy na śniadanie.
Wstali. Dziewczyna poszła do swojej sypialni ubrać się w coś odpowiedniejszego niż krótka koszulka nocna i szlafroczek. Ubrana, uczesana i lekko pomalowana wyszła na korytarz. Draco stał nonszalancko oparty o ścianę przy jej drzwiach. I razem zeszli do jadalni, w której już nikogo nie było. Na stole stały potrawy, a przy ich talerzach dwie koperty. Jedna była zaadresowana do Hermiony. Wzięła ją do ręki i zaczęła czytać. Delikatnie uśmiechnęła się na słowa obcego człowieka.
Droga Hermiono.
Niestety nie było nam dane spotkać się na początku Twojego semestru. 
Mam nadzieję, że jednak będzie nam to dane.
Co by Panienka powiedziała na dzisiejszy wieczór?
Spotkajmy się w nowej restauracji na ulicy Pokątnej 75 A
o godzinie 18.
Z pozdrowieniami oraz życzeniami Wesołych Świąt.
V.P.
P. S. Będę miał ze sobą białą różę.
Chciała iść na to spotkanie. Musiała się dowiedzieć coś o tej jej niby rodzinie. Szybko naskrobała odpowiedź i wzięła się za śniadanie.
Gdy wybiła godzina siedemnasta panna Granger zaczęła szykować się do wyjścia. Od Dracona dowiedziała się, że nowa restauracja i to taka w bardzo dobrym stylu. Ubrała na siebie swoją wigilijną sukienkę, szare botki i granatowy płaszczyk. Do małej kopertówki włożyła dokumenty, kilka pieniędzy i różdżkę. Wyszła z posiadłości i udała się za bramę skąd bezpiecznie mogła się teleportować.
Kilka minut zajęło jej dojście do restauracji. Kiedy była już na miejscu spojrzała na budynek. Tak jak myślała. Budowla była wielka i bogato urządzona. Nigdy nie będzie mnie stać na kolację, ba nawet na szklankę herbaty w takim miejscu. Pomyślała. Uśmiechnęła się delikatnie i weszła do środka. Wnętrze tak samo jak na zawnątrz było bogato urządzone. Kolory współgrały ze sobą doskonale. Czerń, biel oraz kilka odcieni brązu. Rozejrzała się dookoła. Kiedy przeszła do recepcjonisty uśmiechnęła się i powiedziała w jakim celu przyszła. Chłopak chyba był uprzedzony o jej przybyciu bo od razu zaprowadził ją na sale, gdzie znajdowało się dużo stolików. Odebrał od niej płaszcz i zaniósł do szatni. Miona jeszcze raz rozejrzała się po sali. W rogu siedział mężczyzna elegancko ubrany z białą różą na stoliku. Wzięła głęboki wdech i poszła w jego kierunku. Chwilę później stanęła przed stolikiem. Tajemniczy V.P. wstał ze swojego miejsca. Ujął jej dłoń całując w nią i odsunął krzesło.
-Miło mi Panią poznać panno Granger – powiedział.
-Mnie również – odpowiedziała.
-Gdzie moje maniery. Proszę wybaczyć. Nazywam się Valentine. Pewnie jesteś ciekawa dlaczego napisałem prosząc o spotkanie – Hermiona kiwnęła głową twierdząco. - To opowiem od początku. Ale najpierw może coś zjemy. O koszty proszę się nie martwić. Ja za wszystko zapłacę.
Zamówili potrawy i w ciszy na nie czekali. Kasztanowłosa była w wielkim zdziwieniu, gdy tak szybko otrzymała danie.
-Bardzo chciałem Panią poznać. To może zacznę. Proszę na początku by nie osądzała Pani moje i mojej małżonki czyny. Oboje tego bardzo żałujemy. Ale nie mieliśmy innej możliwości. Trwała pierwsza wojna. Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać siał spustoszenie w całym kraju. Każdy bał się o siebie. Pracowałem wtedy w Ministerstwie. Znikali czarodzieje i nie tylko. A we wrześniu na świecie pojawiła się moja mała córeczka. Byłem szczęśliwy. Tak bardzo czekałem na jej narodziny. Wcześniej długo staraliśmy się o dziecko. Nawet jeśli nasze małżeństwo było zaaranżowane to od początku kochałem swoją żonę. Kiedy urodziła się nam dziewczynka oboje byliśmy w siódmym niebie. Jednak któregoś grudniowego dnia nasze życie zmieniło się w piekło. Całe nasze szczęście w postaci małej kruszynki zostało porwane. Szukaliśmy jej bardzo długo. Nigdy się nie poddawaliśmy. Następnego roku urodziła nam się kolejna córka. Kochaliśmy ją równie mocno co jej starszą siostrę. Moja żona cały czas porównywała ją do zaginionej córki. Nie mogłem pozwolić jej na rozpacz. Chciałem by była szczęśliwa. Usunąłem jej pamięć z ostatniego roku i całej poprzedniej ciąży. Wychowała drugą córkę nie wiedząc o wcześniejszej. Ja jednak nie mogłem jej zapomnieć. Nadal szukałem. Rok po narodzinami drugiego córki Lord został pokonany przez Pottera. Byliśmy teraz szczęśliwą rodziną lecz w moim serce nadal gościł smutek po pierworodnej. Szukałem. I w końcu znalazłem. Możesz mnie uważać za człowieka bez serca bo usunął żonie pamięć o poprzednim dziecku. Zrobiłem to dla jej dobra.
-A co Pana opowieść ma się do mnie? - zapytała po chwili ciszy.
-Może to być dla Ciebie wielki szok. To ty jesteś zaginioną dziewczynką, o której mówiłem. Twoi rodzice Richard i Jane Granger nie są Twoimi biologicznymi rodzicami.
-Bardzo mi przykro ale nic z tego nie rozumie. Liczyłam, że nie będzie to jakiś głupi żart. Pomyliłam się jednak. Proszę mi wybaczyć. Muszę już iść.
I wyszła z sali zabierając od kelnera swój płaszczyk. W ciemnej uliczce za restauracją teleportowała się na cmentarz. Chciała wszytko przemyśleć. Będąc już na miejscu usiadła na ławeczce. Spojrzała na zdjęcia swoich rodziców. Wiecie, że właśnie spotkałam się z Valentinem. Dowiedziałam się, że nie jestem waszą córką. Ale pewnie to jakiś głupi żart. Pewnie ktoś chce mnie wrobić w to wszystko. Jak bym nie była waszą córką to na pewno byście mi o tym powiedzieli. Prawda? Sama nie wiem co mam o tym sądzić. Cała ta sytuacja nie wygląda najlepiej. Dlaczego nie może was być obok mnie? Mogłabym się o to was zapytać, a tak sama muszę do wszystkiego dojść. Chyba zacznę od wskazówek w naszym domu. Rozmyślała i postanowiła się udać we wspomniane miejsce jeszcze dzisiaj. Wyczarowała patronusa aby powiadomić Malfoy'a gdzie się udaje by pani Narcyza się o nią nie martwiła. I z cichym trzaskiem aportowała się na obrzeża Londynu. Rozejrzała się po okolicy, w której spędziła całe swoje życie. Nie zauważyła niczego ciekawego więc powolnym krokiem ruszyła w stronę furtki z numerem 14. Stanęła w drzwiach i różdżką sprawdziła czy nikogo tu nie ma. Ze spokojniejszym oddechem poszła do gabinetu swojego ojca, gdzie znajdowały się wszystkie dokumenty. Przeszukała cały pokój i w końcu po kilkudziesięciu minutach znalazła to co szukała. Wszystkie dotyczące tylko jej osoby papierki. Otworzyła zieloną teczkę i zaczęła przeglądać.
***
Siedział w swoim pokoju czytając książkę, którą dostał na gwiazdkę od jednej ze swoich przyjaciółek. Właśnie zamierzał iść do sąsiedniego pokoju, gdy stanęła przed nim srebrna wydra.
Jestem w domu swoich rodziców. Nie wiem kiedy wrócę. Przekaż Twojej mamie by się o mnie nie martwiła. Hermiona. Zszedł na dół i powiedział matce, że jego koleżanki prawdopodobnie nie będzie na kolacji. I sam zamierzał wyjść. Zdziwiło go nagłe odwiedziny w domu swoich rodziców Miony. Teleportował się do domu Blasiego, gdzie przebywała panna Weasley. Będąc już w środku szybko powiedział o co chodzi. Otrzymawszy adres udał się tam. Stanął przed małym lecz uroczym domkiem. Zauważył pozapalane światła w całej posiadłości. Wszedł do środa zdecydowanym krokiem i zaczął szukać dziewczyny. Znalazł ją siedzącą na podłodze wśród porozrzucanych dokumentów. Nawet na niego nie spojrzała. Cały czas patrzyła się na kartki w swojej dłoni. Usiadł obok dziewczyny czym zwrócił jej chwilową uwagę.
-Granger co się stało?
Zapytał. Koleżanka długo nie odpowiadała więc powtórzył swoje pytanie. Spojrzała jeszcze raz na niego. Mógł zauważyć, że w jej brązowych oczach gości żal i smutek, ale też złość i rozczarowanie.
Podała mu papiery, które trzymała, a on szybko na nie zerknął.
-O co chodzi z tymi dokumentami adopcyjnymi?
-To oznacza, że oni nie byli moimi biologicznymi rodzicami. Zostałam adoptowana, a oni nawet nie raczyli mi o tym powiedzieć. Przez tyle lat ukrywali przede mną prawdę. A na dodatek dzisiaj spotkałam się z mężczyzną, który twierdzi, ze jest moim ojcem. Nie wiem co mam o tym wszystkim sądzić. Z jednej strony jestem zła, że mi nie powiedzieli. Z drugiej jednak to oni mnie wychowali i to ich kocham.
-Z kim się spotkałaś? - zapytał.
-Nie wiem za bardzo kim on jest, ale przedstawił się jako Valentine.
I zamilkli. Siedzieli tak rozmyślając o całej tej sytuacji. Kiedy wybiła pierwsza w nocy teleportowali się do domu blondyna.
***
Minęło kilka dni od spotkania Hermiony z Valentinem. Dziewczyna całymi dniami o tym myślała. Chciała się dowiedzieć o tym mężczyźnie. Niestety nie miała ze sobą odpowiedniej księgi, a w Hogwarcie będzie dopiero za dwa dni.
Wieczorem tego samego dnia zeszła do salonu ubrana w śliczną sukienkę sylwestrową. W środku czekali na nią domownicy również elegancko ubrani. Narcyza stałą koło Annie ubraną w dziewczęcą sukienkę, Pan Malfoy swoją najlepszą wyjściową szatę, a Draco zwykłe jeansowe spodnie i białą koszulę.
-To my wychodzimy – powiedziała Narcyza. - Annie zostawiamy wam pod opieką. Proszę byście nie dawali jej żadnego alkoholu. Jedzenie i napoje przygotują skrzaty i dostarczą wam za chwilę. Bawcie się dobrze.
I wraz ze swoim mężem udali się na Sylwestrową dobroczynność organizowaną przez Ministerstwo Magi. Pozostała trójka spojrzała po sobie.
-Chyba trzeba przygotować jakieś dekoracje. Zaraz zjawią się nasi goście.
Powiedziała Hemriona i wzięła się do pracy.
Chwilę przed dzwonkiem do drzwi wszystko było już gotowe. Gospodarz poszedł otworzyć i w salonie pojawiły się trzy dziewczyny żwawo o czymś dyskutujące. Ginny, Pansy i Astoria. Każda miała na sobie ciemną sukienkę. A za nimi trzech przystojnych chłopaków każdy ubrany w podobny sposób co Smok. Kiedy goście usiedli na kanapach, fotelach i spojrzeli po sobie. Dziewczyny zaczęły się śmiać. A chłopcy po chwili im zawtórowali.
-To żeśmy się zgadały co do ubioru – powiedziała As.
-Kto by pomyślał, że to właśnie na sylwestra każda ubierze czarną sukienkę – dodała Pam.
-Nawet Ann ma taką – rzekła Gin.
Całą noc grali, śpiewali tańczyli. Ich zabawy nie było końca. Każdy cieszył się myślą, że ma tak wspaniałych znajomych. Usnęli nad ranem, gdzie każdy był zmęczony.





3 komentarze:

  1. Hej. Świetny rozdział. Szkoda tylko, że nie zbetowany.
    ~Yumi Hiko

    OdpowiedzUsuń
  2. "Malfoy idioto"kocham po prostu kocham.
    W pierwszej chwili bałam się ze Draco cos jej na serio zrobi ale pozniej wyszlo słodko.
    Czy tylko ja w owym fragmencie "Lucjusz!! - krzyknęła starsza z kobiet.
    -Tak Cyziu? - rzekł mężczyzna wychodząc ze swojego gabinetu.
    -Nie wiesz, gdzie jest Hermiona? - zapytała kobieta. - Nie mówiłeś nic o tym, że ma się stąd wynosić czy innych przykrych słów. Martwię się o nią. Nie ma dokąd pójść.
    -Nic nie zrobiłem – odpowiedział. - A sprawdziłyście cały dom? Przecież jest wielki. Może się gdzieś zgubiła. Albo zapytajcie Dracona." widze piękną komediową akcje(?)może cos ze mną nie tak ale popłakałam się ze śmiechu w dobrym tego słowa znaczeniu.
    No i oczywiście słynny fragment "Malfoy idioto" także mnie rozwalił na czynniki pierwsze.
    W skrócie wspaniale aczkolwiek mogło być jeszcze lepiej czego ci życzę.

    Pozdrawiam SweetBlackHoodie

    PS.oczywiscie wiedz ze ja zawsze mam niedosyt wrażeń wiec nie zwracaj na to uwagi

    OdpowiedzUsuń