piątek, 28 kwietnia 2017

Miniaturka 10 cz. II

Witam.
Jestem z drugą częścią miniaturki dziesiątej.
Liczę, że się wam spodoba.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.

Iron

Młody Malfoy zagłębił się w lekturę listu.
Panno Granger
Wiem kim Pani jest i co Pani zrobiła w czasie wojny i wszystko po niej. Wiem jaka była Pani odważna i nie bała się Tego Którego Imienia nie Wolno Było Wymawiać. Otrzymała Pani od życia wiele przykrości zwłaszcza ze strony czarodziei czystej krwi, z takiej której ja pochodzę. Ale nie o tym chcę pisać.
Jeśli otrzymała Pani list to znaczy, że dała go Noemi moja siostrzenica. Spyta Pani pewnie dlaczego chciałam się jej pozbyć? Już wszystko tłumaczę.
Noemi jest czteroletnią dziewczynką moją siostrzenicą. Jest jednorazowym wyskokiem mojej siostry. Byłą młoda i głupia. Chciała się przypodobać Śmierciożercą, by zostać jedną z nich. Byłą piękna i każdy nawet Czarny Pan chciał mieć ją na swoje usługi. Noemi jest córką Lorda Voldemoerta i Annabelli Blackwood.
Do póki nie dowiedziałam się tego z listu, który otrzymałam kilka miesięcy temu. Kochałam ją jak własne dziecko. Lecz tylko do czasu. Mała zaczęła wykazywać potężne magiczne moce. Zabiła mojego jedynego syna. Wraz z mężem nie możemy pozwolić sobie na jej dalsze utrzymanie. Mój ukochany wyjechał daleko więc to na mnie spadł obowiązek pozbawienia jej życia. Nie potrafię jednak tego zrobić. Mam nadzieję, że Pani coś wymyśli. Ten potwór nie może już dłużej żyć na tym świecie.
Z wyrazami szacunku
M.P.
Draco skończył czytać i spojrzał na śpiącą już dziewczynę. Zamierzał ją zbudzić lecz coś mu nie pozwoliło. Usiadł więc wygodniej i zaczął zastanawiać się co teraz ma zrobić. Przecież to tylko mała dziewczynka i nikt nie powinien pozbawić jej życia. A Blasie na darmo by go tutaj nie wysłał. I miał rację. On jako były Śmierciożerca powinien coś wymyślić. Ponownie spojrzał na końcówkę listu. Córka Voldemorta. Nawet nie mógł pojąć jak mężczyzna bo przecież jako okrutny czarodziej nim był mógł spłodzić swojego potomka. Przyznał oczywiście tylko w duchu, że dobrze iż Panna Granger postanowiła jak na razie nikomu nie mówić o istnieniu dziecka. I był pewien, że to sierocińca również jej nie odda. Zastanawiało go tylko co w takim razie postanowi zrobić jego koleżanka z pracy.
Z tymi rozmyśleniami zamknął od środka drzwi i z cichym trzaskiem teleportował się do swojego mieszkania z postanowieniem rozmowy na następny dzień.
***
Słońce powoli przedzierało się przez listopadowe chmury budząc młodą dziewczynę. Hermiona Granger usiadła na nieprzytomnym wzrokiem rozglądając się po swoim własnym salonie. Zastanawiała się jak właściwie się tutaj znalazła zawsze przecież zasypiała w swojej sypialni. Z rozmyśleń wyrwał ją głos stóp idących po schodkach prowadzących z jej piętra. Zastanowiło ją do kogo mogą one należeć. Szybko wstała z kanapy i ruszyła w kierunku przedpokoju. Gdy dotarła na miejsce przed nią stanęła mała dziewczynka. Od razu przypomniała sobie o nocnym gościu i liście. Uśmiechnęła się do dziecka tak jak miała w zwyczaju uśmiechać się do swoich podopiecznych w Nowej Nadziei.
-Witaj kochanie – powiedziała ciepło. – Co powiesz na śniadanie?
-Jeśli to nie sprawi Pani kłopotów to bardzo chętnie – odpowiedziała.
-Ależ oczywiście, że nie. To będzie dla mnie przyjemność.
Wskazała kierunek Noemi i razem ruszyły do kuchni. Pomogła blondynce usiąść na dużym barowym stołku i sama zabrała się za przygotowywanie posiłku, na które składała się jajecznica oraz grzanki takie jakie zawsze robiła jej mama. Nuciła cicho piosenkę lecącą w mugolskim radiu i od czasu do czasu patrząc na swoją towarzyszkę.
W ciszy zjadły śniadanie i Hermiona zastanawiała się co ma teraz zrobić z dzieckiem. Przecież musiała iść do pracy, a nie mogła sobie pozwolić na zabranie jej ze sobą, gdyż regulamin wyraźnie tego zabraniał. Po chwili zastanowienia napisała krótki list do Pani Weasley, która powiedziała, że zawsze w jej domu będzie mile widziana i zawsze pomoże. W oczekiwaniu na odpowiedź ubrała siebie oraz pomogła ubrać się czterolatce znowu zmniejszając swoje stare ubrania.
Odpowiedź przyszła bardzo szybko i tłumacząc dziewczynce, gdzie ją zabiera ruszyły w stronę kominka by za jego pomocą przenieść się do Nory.
Uśmiechnięta Pani Molly przywitała je w swoim salonie i zaproponowała śniadanie, które odmówiły bo przecież zjadły w domu. Herm szybko i mało szczegółowo wyjaśniła okoliczności pomijając istotny szczegół i teleportowała się do swojego miejsca pracy.
Weszła do budynku. Przywitała się z personelem pierwszej jego części i ruszyła do swojego biura. Wiedziała, że będzie tam na nią czekał już blondyn. Chociaż miała cichą nadzieję iż ten jednak zrezygnował z pracy. Niestety jej prośby nie zostały wysłuchane i weszła do gabinetu, gdzie czekał już mężczyzna.
Usiadła na swoim krześle i spojrzała na niego wyczekująco. Nie chciała zaczynać rozmowy na temat listu, a była pewna, że go przeczytał. Cisza ją przytłaczała więc po chwili zaczęła.
-Czytałeś ten list co ci go wczoraj dałam? – Zapytała.
-Tak przeczytałem – odpowiedział. – Gdzie Noemi.
-Jest u Pani Weasley – rzekła i szybo dodała. – Nie wie nic o niej powiedziałam tylko, że znalazłam ją przed moimi drzwiami. Co o tym myślisz? Co ja mam teraz zrobić? Nie mogę jej przecież zabić. Nie wiem czy oddać ją we władzę Ministerstwa czy tutaj do sierocińca. Jestem w totalnej kropce bez wyjścia.
-Nigdy nie tęskniłem za tym Twoim głosikiem – powiedział sarkastycznie Blondyn. – Nie możesz oddać jej Ministerstwu. Pomimo, że to dziecko będą chcieli ją ukarać lub co gorsza zamknąć w Azkabanie. Jest przecież córką Czarnego Pana. Tutaj też nie możesz jej przyprowadzić bo nigdy nie znajdzie domu. Oczywiście zabicia jej też nie możemy brać pod uwagę. Magia czarodziei nie jest zabójcza ten chłopak musiał się jej naprawdę narazić. Młoda magia nie okiełznana może szkodzić.
-To co ja mam zrobić w tej sytuacji? Nie mogę jej zatrzymać. Nie mam na to czasu. Pracuję tutaj każdego dnia bez żadnego wolnego. A nie mogę cały czas Pani Weasley jej podrzucać bo nie jestem kukułką.
-Wiem wiem – odrzekła. – Pomogę ci jakoś. W końcu Blasie z Gin nie na darmo mnie do ciebie wysłali. No a ja jakoś chcę trochę odpokutować te nasze kłótnie w szkole. Zapytam matki czy mogła by się nią zajmować w ciągu dnia. I tak cały czas siedzi w domu. Nawet ostatnio narzekała na brak towarzystwa. Trzeba ją nauczyć panować nad mocą, a mama jej w tym pomoże.
-A co na to Twój ojciec?- Zapytała. – Nikt nie może wiedzieć prawdy Malfoy.
-Coś wymyślimy. A o mojego ojca nie musisz się martwić. Leży od dwóch lat martw pod Azkabanem.
-Nie wiedziałam. Przykro mi.
-Nie potrzebnie bo mi nigdy nie było przykro. Zasłużył sobie na to. Wracajmy do pracy. Trzeba zbudzić dzieciaki.
Przez cały dzień zajmowali się swoimi podopiecznymi. Oboje pochłonięci obmyślaniem planu działania z małą Noemi. Hermiona musiała przyznać rację Malfoyowi. Nie mogła nic powiedzieć Ministerstwu, a tym bardziej przyprowadzić dziewczynki do sierocińca. Może dzieci nie było w cale tak dużo bo tylko piętnaście, ale to zawsze coś. Musi jakoś sobie poradzić.
Dzień minął bardzo szybko i Kasztanowłosa po skończonej pracy teleportowała się do Nory aby odebrać czterolatkę. Mała bardzo szybko podbiła serca wszystkich Weasleyów, a najbardziej Georga, który nawet po pięciu latach od śmierci swojego bliźniaka nie może się pozbierać. Zauważyła też że i dziewczynka bardzo go polubiła. Obiecała pokazywać się częściej i za pomocą sieci fiuu wróciły do mieszkania byłej Gryfonki. Dziewczynka opowiedziała co robiła przez cały dzień. I po kolacji kiedy obie oglądały jeden z programów zapytała.
-Pani Hermiono co się ze mną teraz stanie?
-Na razie zostaniesz wraz ze mną – odpowiedziała pytana. – Kiedy ja będę szła do pracy zajmować się Tobą będzie mama mojego znajomego.
-A czy ta Pani nie będzie miała nic przeciwko mnie?
-Oczywiście, że nie – uśmiechnęła się. – Nawet bardzo się ucieszyła na twoje towarzystwo.
I Hermiona nie kłamała. Zaraz po powrocie do domu otrzymała list od Dracona. Chłopak napisał jej to co powiedział matce. Miała się tam zjawić jutro na godzinę przed pracą. Pani Narcyza chciała poznać punkt widzenia Kasztanowłosej. Bała się tam iść lecz nie miała innego wyjścia. Chciała jak najlepiej dla dziewczynki. I nawet przezwycięży swój lęk prze Dworem Malfoyów, w którym byłą kiedyś torturowana przez siostrę Narcyzy.
Ułożyła Noemi do snu i sama udała się do swojej sypialni aby zadzwonić do swojej przyjaciółki i powiedzieć jej to wszystko co dzisiaj ustaliła. Rozmawiały dobre kilkadziesiąt minut po czym kończąc rozmowę przebrała się w piżamę i ułożyła do snu.
***
Minął cały miesiąc odkąd Malfoy zaczął z nią pracować i odkąd wraz z nią mieszka czteroletnia Noemi. Miała teraz w domu bardzo wesoło. Dziewczynka bardzo szybko się zadomowiła i podbijała serca wszystkich, których poznawała. I nawet sama Hermiona nie mogła teraz wyobrazić sobie bez niej życia. Nie była jeszcze gotowa na zostanie matką lecz wszystko zmierzała w tym kierunku. Musiała załatwić (oczywiście z pomocą Dracona) wszystkie dokumenty dziecka i opiekę do niej. Nie była to jeszcze adopcja lecz jak na razie rodzina zastępcza w innym wypadku Blondynka musiała by zostać oddana do sierocińca na co ani Herm ani Draco nie mogli pozwolić.
Ich stosunki od pamiętnego dnia w pracy bardzo się polepszyły. Zwracali się do siebie po imieniu. I nawet Pani Malfoy ciepło przyjęła ją w swoim domu, którym nie był już okropnie mroczny dwór tylko mały, przytulny domek znajdujący się w innym hrabstwie.
***
Panna Granger właśnie podpisała trzecią umowę adopcyjną w tym miesiącu. Bardzo się cieszyła, że już piątka dzieci otrzymała nową szanse na lepsze życie. Została jeszcze tylko dziesiątka maluchów i miała wielką nadzieję, że i one również znajdą swój kochając dom.
Usłyszała ciche pukanie do drzwi co przerwało jej myśli. Zaprosiła osobę do środka. Do małego pomieszczenia weszła kobieta w średnim wieku. Miała pochyloną głowę więc Hermiona nie wiedziała kto właśnie do nie przyszedł. Przybyła usiadła na krześle i spojrzała wrogim wzrokiem na Kasztanowłosą. Ta oczywiście nie wiedziała o co może kobiecie chodzić. Spojrzała na nią pytająco i zaczęła rozmowę.
-Kim Pani jest i co Panią do mnie sprowadza?
-Już nie udawaj taką miłą Granger – odpowiedziała kobieta. – Przyszłam zapytać dlaczego nie pozbyłaś się mojej siostrzenicy. Tego małego potwora?
-Mówi Pani o Noemi? – Zapytała. – Przecież to cudowne dziecko. Co Pani ma na myśli o pozbyciu się jej?
-Nie rozumiesz? Ona jest potworem. Zabiła niewinnego chłopca. Jak możesz tak mówić.
Herm chciała coś dodać lecz ponownie usłyszała pukanie do drzwi i chwilę później w nich pojawiła się głowa blondyna. Kobieta również spojrzała w jego stronę więc panna Granger bezgłośnie pokazała mu by wszedł. Tak też uczynił. Stanął za koleżanką i spojrzał na ciotkę Noemi. Miona pozwoliła mu przeczytać swoje ostatnie myśli i ten od razu wiedział o co przybyłej chodzi.
-Widzi Pani – zaczął Draco. – Noemi nie jest groźnym dzieckiem. Wystarczyło tylko nauczyć jej odpowiednio kierować swoją mocą by nikomu nie zaszkodzić. A zwłaszcza sobie. A to co Pani wspomniała o swoim synu. Oczywiście jest nam bardzo przykro z tego powodu, ale sądzę, że gdyby chłopiec jej nie krzywdził to na pewno by mu nic nie zrobiła. I kilku lekarzy stwierdziło, że mała jest nieszkodliwa dla otoczenia.
-Nie wierzę Ci – krzyknęła kobieta i wstała ze swojego miejsca kierując się w stronę drzwi. – Jeszcze mnie popamiętacie.
Zostali sami. Spojrzeli po sobie i usiedli na krzesłach. To co powiedział mężczyzna nie do końca było prawdą. Mała oczywiście wykazała duże zdolności magiczne lecz jeszcze nikogo nie zabiła. Narcyza każdego dnia uczyła Noemi jak kontrolować swoje zdolności magiczne. I dziewczynce bardzo dobrze szło. Raz miała tylko jeden napad złości spowodowany kłótnią z blondynem co skończyło się jedynie na zmienionym kolorze jego włosów na różowo.
***
Hermiona siedziała w swoim salonie czytając swoją ulubioną książkę. Noemi mieszkająca wraz z nią już dawno spała więc miała chwilę aby pomyśleć o całym dzisiejszym dniu. Po wyjściu kobiety i zamknięciu sierocińca bardzo długo rozmawiała z Draconem starając się wyjaśnić jej przybycie oraz słowa. Odepchnęła od siebie wszelkie myśli i ruszyła do swojego pokoju. Ułożyła się na łóżku i już po chwili spała.
Obudził ją dziwny, drapiący w noc i oczy zapach. Szybko otworzyła oczy przykrywając je piżamą. Podniosła się i zobaczyła ogień rozprzestrzeniony w jej pokoju naprzeciw łóżka. Szybko wybiegła z pokoju i chciała ruszyć do pokoju będącego naprzeciwko jej sypialni. Dym na korytarzu był jeszcze większy niż w środku. Zaczęła krzyczeć i próbowała wołać Noemi. Nacisnęła klamkę gościnnego pokoju i upadła na podłogę tracąc przytomność.
***
Blond włosy młody chłopak siedział w swoim salonie czekając na informację od lekarza badającego jego koleżankę. Już od kilka dni leżała w jego domu. Nadal nie odzyskała przytomności od pożaru wywołanego w jej mieszkaniu. Rozmyślenia przerwało mu wejście do pomieszczenia magomedyka. Lekarz szybko mu wytłumaczył co i jak i opuścił posiadłość.
Malfoy ruszył do sypialni, gdzie leżała Kasztanowłosa. Wszedł do środka i od razu na nią spojrzał. Miałą otwarte oczy i lekko uśmiechnęła się do niego co odwzajemnił od razu. Usiadł na krześle i od razu zapytał.
-Jak się czujesz? Jesteś głodna albo chce ci się pić.
-Gdzie ja jestem i gdzie jest Noemi?
-Emi jest u mamy. A ty jesteś u mnie w domu.
-Co się właściwie stało? Dlaczego tutaj jestem. I czemu ty nie jesteś w pracy?
-W Twoim domu ktoś podpalił ci schowek na żywność. Ogień rozprzestrzenił się bardzo szybko. Cało piętro spłonęło. A ja akurat chciałem ci podrzucić dokumenty z pracy. Dobrze, że zrobiłem to. Wyciągnąłem Ciebie i małą teleportując was do siebie. Obie byłyście nieprzytomne więc od razu wezwałem magomedyków by was zbadali. Noemi pół godziny później odzyskała przytomność, a ty. A ty dopiero dzisiaj się obudziłaś. Martwiłem się.
-Rozumiem. A dlaczego nie jesteś w pracy? – Nie dawała za wygraną.
Chłopak nie chciał jej nic powiedzieć. Nawet nie wiedział jak ma to zrobić. Przecież ta praca była całym życiem dziewczyny.
-Draco powiedz mi proszę co się stało, że nie jesteś w pracy? Zniosę każdą prawdę. Proszę powiedź mi.
Wziął oddech i chwilę później zaczął mówić.
-Ta sama osoba, która podpaliła Twoje mieszkanie podpaliła również część sierocińca przeznaczona dla dzieci Śmierciożerców. Została już zatrzymana i odsiaduje teraz wyrok w Azkabanie. Czeka ją pocałunek Dementora.
-Co się stało z dziećmi? – Zadała koleje pytanie.
-Została już zatrz…
-Draco co się stało z dziećmi – przerwała mu.
-Nikt nie przeżył Hermiono. Cały budynek spłonął. Nikomu nie udało się przeżyć.
Miona krzyknęła z rozpaczy i zalała się łzami. Chciała wstać z łóżka i ruszyć do drzwi lecz chłopak zatrzymał ją łapiąc w pasie. Odwróciła się w jego stronę i zaczęła bić go pięściami po klatce piersiowej. Pozwolił jej na to. Wiedział, że w końcu się uspokoi. I miał rację. Zmęczona wysiłkiem po tak długiej nieprzytomności oparła czoło o jego zagłębieni miedzy szyją, a ramieniem i płakała mocząc jego koszulkę. Przytulił ją do siebie pozwalając na to wszystko. Stali tak dopóki nie usłyszał jej miarowego oddechu. Podniósł ją do góry i zaniósł w stronę łóżka. Ułożył i nakrył puchową poduszką po czym szybko teleportował się do domu matki. Opowiedział co się stało i zabrał Noemi wraz ze sobą.
***
Hermiona i Noemi mieszkały już kolejny miesiąc u Dracona. Nie miały gdzie się podział, a blondyn zaproponował im mieszkanie, gdyż jego dom był duży i miał wiele miejsca więc we trójkę bez problemu mogli w nim mieszkać.
Kasztanowłosa kolejny poranek przygotowywała śniadanie. Lubiła to robić. Była na długo zasłużonym urlopie, aż do odbudowania sierocińca, w którym pracowała. Nie miała możliwości robienia czegokolwiek więc starała się zrobić wszystko by ten dom oraz nowe położenie pomogło jej odnaleźć się w nowej sytuacji.
Postawiła talerz naleśników oraz dżem i syrop klonowy. Ruszyła w stronę schodów z zamiarem zbudzenia Noemi oraz gospodarza domu. Pierwszą zbudziła dziewczynkę, która od razu zeszła na dół skuszona naleśnikami. Hermiona ruszyła do sypialni blondyna i bez pukania weszła do środka. Draco leżał rozwalony na łóżku do połowy nakryty kołdrą. Włosy miał rozłożone na poduszce, a twarz przypominała małego cherubina. Uśmiechnęła się i podeszła do łóżka. Usiadła na jego kancie i szturchnęła go w ramię. Nic sobie z tego nie robił więc powtórzyła czynność. Przekręcił się na bok i złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie od raz kładąc ją koło siebie.
-Wiesz, że nie wolno budzić śpiącego smoka?
-To niech drogi smoczek wstanie ze swojego posłania i zejdzie na śniadanie.
Uśmiechnęła się. Przybliżył się do niej tak że znajdował się prawie nad nią.
-Wiesz co teraz Granger? Teraz to ty jesteś na mojej łasce.
-Głupoty gadasz. Nic mi nie możesz zrobić.
-A założysz się? – Zapytał. Zbliżył swoją twarz do jej twarzy.
-Pocałujesz mnie w końcu czy nadal będziesz mnie tak prowokował?
Po chwili wahania sama go pocałowała. Całowali się powoli i namiętnie. Nigdzie im się nie śpieszyło. Oboje badali swoje podniebienie. Cieszyli się swoją wzajemną obecnością.
Tę chwilę namiętności przerwało im wejście do pomieszczenia dziewczynki. Oderwali się od siebie i spojrzeli na Noemi.
***
7 lat później
Czwórka ludzi zmierzała w stronę dworca King Cross. Na przodzie szła blond włosa dziewczynka prowadząc wózek na bagaże, a zaraz obok niej szedł blond włosy kilkuletni chłopczyk. A dwoje dorosłych szło zaraz za nimi. Oboje byli uśmiechnięci. Weszli na peron dziewiąty i zmierzali w stronę peronu dziesiątego. Kobieta wzięła za rękę dziewczynkę i wraz z nią i mężczyzną trzymającym małego chłopca przeszli przez barierkę oddzielający dwa perony. Stanęli przed dużą, czerwoną lokomotywą. Oboje dorosłych uśmiechnęło się do siebie na wspomnienie swoich szkolnych lat.
-Mamusiu czy ja mogę jechać wraz z Noemi do Hogwartu?
-Kochanie wiesz dobrze, że musisz jeszcze poczekać siedem lat aby pójść do szkoły.
-Tak wiem mamusiu – i chłopiec zwrócił się do dziewczynki. – Emi? Czy będziesz wysyłać mi dużo listów? I prześlesz słodycze z Miodowego Królestwa?
-Oczywiście Scor.
Uśmiechnęła się dziewczynka i weszła do jednego z wagonów pociągu zmierzającego w kierunku Londyn – Hogwart. A cała trójka machała jej aż do czasu dopóki pociąg nie zniknął im z oczu. A następnie wrócili na główny dworzec skąd przeszli do swojego auta.
Cieszyli się, że mają siebie wzajemnie i dwójkę kochanych urwisów. Byli małżeństwem od sześciu lat. Wprawdzie dziewczynka nie była ich biologiczną córką to kochali ją ponad wszystko. Ważne, że byli szczęśliwi.




1 komentarz: