Witam.
Jestem z drugą częścią miniaturki dziesiątej.
Liczę, że się wam spodoba.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.
Iron
Jestem z drugą częścią miniaturki dziesiątej.
Liczę, że się wam spodoba.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.
Iron
Młody
Malfoy zagłębił się w lekturę listu.
Panno
Granger
Wiem
kim Pani jest i co Pani zrobiła w czasie wojny i wszystko po niej.
Wiem jaka była Pani odważna i nie bała się Tego Którego Imienia
nie Wolno Było Wymawiać. Otrzymała Pani od życia wiele przykrości
zwłaszcza ze strony czarodziei czystej krwi, z takiej której ja
pochodzę. Ale nie o tym chcę pisać.
Jeśli
otrzymała Pani list to znaczy, że dała go Noemi moja siostrzenica.
Spyta Pani pewnie dlaczego chciałam się jej pozbyć? Już wszystko
tłumaczę.
Noemi
jest czteroletnią dziewczynką moją siostrzenicą. Jest
jednorazowym wyskokiem mojej siostry. Byłą młoda i głupia.
Chciała się przypodobać Śmierciożercą, by zostać jedną z
nich. Byłą piękna i każdy nawet Czarny Pan chciał mieć ją na
swoje usługi. Noemi jest córką Lorda Voldemoerta i
Annabelli Blackwood.
Do
póki nie dowiedziałam się tego z listu, który otrzymałam kilka
miesięcy temu. Kochałam ją jak własne dziecko. Lecz tylko do
czasu. Mała zaczęła wykazywać potężne magiczne moce. Zabiła
mojego jedynego syna. Wraz z mężem nie możemy pozwolić sobie na
jej dalsze utrzymanie. Mój ukochany wyjechał daleko więc to na
mnie spadł obowiązek pozbawienia jej życia. Nie potrafię jednak
tego zrobić. Mam nadzieję, że Pani coś wymyśli. Ten potwór nie
może już dłużej żyć na tym świecie.
Z
wyrazami szacunku
M.P.
Draco
skończył czytać i spojrzał na śpiącą już dziewczynę.
Zamierzał ją zbudzić lecz coś mu nie pozwoliło. Usiadł więc
wygodniej i zaczął zastanawiać się co teraz ma zrobić. Przecież
to tylko mała dziewczynka i nikt nie powinien pozbawić jej życia.
A Blasie na darmo by go tutaj nie wysłał. I miał rację. On jako
były Śmierciożerca powinien coś wymyślić. Ponownie spojrzał na
końcówkę listu. Córka Voldemorta. Nawet nie mógł pojąć jak
mężczyzna bo przecież jako okrutny czarodziej nim był mógł
spłodzić swojego potomka. Przyznał oczywiście tylko w duchu, że
dobrze iż Panna Granger postanowiła jak na razie nikomu nie mówić
o istnieniu dziecka. I był pewien, że to sierocińca również jej
nie odda. Zastanawiało go tylko co w takim razie postanowi zrobić
jego koleżanka z pracy.
Z
tymi rozmyśleniami zamknął od środka drzwi i z cichym trzaskiem
teleportował się do swojego mieszkania z postanowieniem rozmowy na
następny dzień.
***
Słońce
powoli przedzierało się przez listopadowe chmury budząc młodą
dziewczynę. Hermiona Granger usiadła na nieprzytomnym wzrokiem
rozglądając się po swoim własnym salonie. Zastanawiała się jak
właściwie się tutaj znalazła zawsze przecież zasypiała w swojej
sypialni. Z rozmyśleń wyrwał ją głos stóp idących po schodkach
prowadzących z jej piętra. Zastanowiło ją do kogo mogą one
należeć. Szybko wstała z kanapy i ruszyła w kierunku przedpokoju.
Gdy dotarła na miejsce przed nią stanęła mała dziewczynka. Od
razu przypomniała sobie o nocnym gościu i liście. Uśmiechnęła
się do dziecka tak jak miała w zwyczaju uśmiechać się do swoich
podopiecznych w Nowej Nadziei.
-Witaj
kochanie – powiedziała ciepło. – Co powiesz na śniadanie?
-Jeśli
to nie sprawi Pani kłopotów to bardzo chętnie – odpowiedziała.
-Ależ
oczywiście, że nie. To będzie dla mnie przyjemność.
Wskazała
kierunek Noemi i razem ruszyły do kuchni. Pomogła blondynce usiąść
na dużym barowym stołku i sama zabrała się za przygotowywanie
posiłku, na które składała się jajecznica oraz grzanki takie
jakie zawsze robiła jej mama. Nuciła cicho piosenkę lecącą w
mugolskim radiu i od czasu do czasu patrząc na swoją towarzyszkę.
W
ciszy zjadły śniadanie i Hermiona zastanawiała się co ma teraz
zrobić z dzieckiem. Przecież musiała iść do pracy, a nie mogła
sobie pozwolić na zabranie jej ze sobą, gdyż regulamin wyraźnie
tego zabraniał. Po chwili zastanowienia napisała krótki list do
Pani Weasley, która powiedziała, że zawsze w jej domu będzie mile
widziana i zawsze pomoże. W oczekiwaniu na odpowiedź ubrała siebie
oraz pomogła ubrać się czterolatce znowu zmniejszając swoje stare
ubrania.
Odpowiedź
przyszła bardzo szybko i tłumacząc dziewczynce, gdzie ją zabiera
ruszyły w stronę kominka by za jego pomocą przenieść się do
Nory.
Uśmiechnięta
Pani Molly przywitała je w swoim salonie i zaproponowała śniadanie,
które odmówiły bo przecież zjadły w domu. Herm szybko i mało
szczegółowo wyjaśniła okoliczności pomijając istotny szczegół
i teleportowała się do swojego miejsca pracy.
Weszła
do budynku. Przywitała się z personelem pierwszej jego części i
ruszyła do swojego biura. Wiedziała, że będzie tam na nią czekał
już blondyn. Chociaż miała cichą nadzieję iż ten jednak
zrezygnował z pracy. Niestety jej prośby nie zostały wysłuchane i
weszła do gabinetu, gdzie czekał już mężczyzna.
Usiadła
na swoim krześle i spojrzała na niego wyczekująco. Nie chciała
zaczynać rozmowy na temat listu, a była pewna, że go przeczytał.
Cisza ją przytłaczała więc po chwili zaczęła.
-Czytałeś
ten list co ci go wczoraj dałam? – Zapytała.
-Tak
przeczytałem – odpowiedział. – Gdzie Noemi.
-Jest
u Pani Weasley – rzekła i szybo dodała. – Nie wie nic o niej
powiedziałam tylko, że znalazłam ją przed moimi drzwiami. Co o
tym myślisz? Co ja mam teraz zrobić? Nie mogę jej przecież zabić.
Nie wiem czy oddać ją we władzę Ministerstwa czy tutaj do
sierocińca. Jestem w totalnej kropce bez wyjścia.
-Nigdy
nie tęskniłem za tym Twoim głosikiem – powiedział sarkastycznie
Blondyn. – Nie możesz oddać jej Ministerstwu. Pomimo, że to
dziecko będą chcieli ją ukarać lub co gorsza zamknąć w
Azkabanie. Jest przecież córką Czarnego Pana. Tutaj też nie
możesz jej przyprowadzić bo nigdy nie znajdzie domu. Oczywiście
zabicia jej też nie możemy brać pod uwagę. Magia czarodziei nie
jest zabójcza ten chłopak musiał się jej naprawdę narazić.
Młoda magia nie okiełznana może szkodzić.
-To
co ja mam zrobić w tej sytuacji? Nie mogę jej zatrzymać. Nie mam
na to czasu. Pracuję tutaj każdego dnia bez żadnego wolnego. A nie
mogę cały czas Pani Weasley jej podrzucać bo nie jestem kukułką.
-Wiem
wiem – odrzekła. – Pomogę ci jakoś. W końcu Blasie z Gin nie
na darmo mnie do ciebie wysłali. No a ja jakoś chcę trochę
odpokutować te nasze kłótnie w szkole. Zapytam matki czy mogła by
się nią zajmować w ciągu dnia. I tak cały czas siedzi w domu.
Nawet ostatnio narzekała na brak towarzystwa. Trzeba ją nauczyć
panować nad mocą, a mama jej w tym pomoże.
-A
co na to Twój ojciec?- Zapytała. – Nikt nie może wiedzieć
prawdy Malfoy.
-Coś
wymyślimy. A o mojego ojca nie musisz się martwić. Leży od dwóch
lat martw pod Azkabanem.
-Nie
wiedziałam. Przykro mi.
-Nie
potrzebnie bo mi nigdy nie było przykro. Zasłużył sobie na to.
Wracajmy do pracy. Trzeba zbudzić dzieciaki.
Przez
cały dzień zajmowali się swoimi podopiecznymi. Oboje pochłonięci
obmyślaniem planu działania z małą Noemi. Hermiona musiała
przyznać rację Malfoyowi. Nie mogła nic powiedzieć Ministerstwu,
a tym bardziej przyprowadzić dziewczynki do sierocińca. Może
dzieci nie było w cale tak dużo bo tylko piętnaście, ale to
zawsze coś. Musi jakoś sobie poradzić.
Dzień
minął bardzo szybko i Kasztanowłosa po skończonej pracy
teleportowała się do Nory aby odebrać czterolatkę. Mała bardzo
szybko podbiła serca wszystkich Weasleyów, a najbardziej Georga,
który nawet po pięciu latach od śmierci swojego bliźniaka nie
może się pozbierać. Zauważyła też że i dziewczynka bardzo go
polubiła. Obiecała pokazywać się częściej i za pomocą sieci
fiuu wróciły do mieszkania byłej Gryfonki. Dziewczynka
opowiedziała co robiła przez cały dzień. I po kolacji kiedy obie
oglądały jeden z programów zapytała.
-Pani
Hermiono co się ze mną teraz stanie?
-Na
razie zostaniesz wraz ze mną – odpowiedziała pytana. – Kiedy ja
będę szła do pracy zajmować się Tobą będzie mama mojego
znajomego.
-A
czy ta Pani nie będzie miała nic przeciwko mnie?
-Oczywiście,
że nie – uśmiechnęła się. – Nawet bardzo się ucieszyła na
twoje towarzystwo.
I
Hermiona nie kłamała. Zaraz po powrocie do domu otrzymała list od
Dracona. Chłopak napisał jej to co powiedział matce. Miała się
tam zjawić jutro na godzinę przed pracą. Pani Narcyza chciała
poznać punkt widzenia Kasztanowłosej. Bała się tam iść lecz nie
miała innego wyjścia. Chciała jak najlepiej dla dziewczynki. I
nawet przezwycięży swój lęk prze Dworem Malfoyów, w którym byłą
kiedyś torturowana przez siostrę Narcyzy.
Ułożyła
Noemi do snu i sama udała się do swojej sypialni aby zadzwonić do
swojej przyjaciółki i powiedzieć jej to wszystko co dzisiaj
ustaliła. Rozmawiały dobre kilkadziesiąt minut po czym kończąc
rozmowę przebrała się w piżamę i ułożyła do snu.
***
Minął
cały miesiąc odkąd Malfoy zaczął z nią pracować i odkąd wraz
z nią mieszka czteroletnia Noemi. Miała teraz w domu bardzo wesoło.
Dziewczynka bardzo szybko się zadomowiła i podbijała serca
wszystkich, których poznawała. I nawet sama Hermiona nie mogła
teraz wyobrazić sobie bez niej życia. Nie była jeszcze gotowa na
zostanie matką lecz wszystko zmierzała w tym kierunku. Musiała
załatwić (oczywiście z pomocą Dracona) wszystkie dokumenty
dziecka i opiekę do niej. Nie była to jeszcze adopcja lecz jak na
razie rodzina zastępcza w innym wypadku Blondynka musiała by zostać
oddana do sierocińca na co ani Herm ani Draco nie mogli pozwolić.
Ich
stosunki od pamiętnego dnia w pracy bardzo się polepszyły.
Zwracali się do siebie po imieniu. I nawet Pani Malfoy ciepło
przyjęła ją w swoim domu, którym nie był już okropnie mroczny
dwór tylko mały, przytulny domek znajdujący się w innym
hrabstwie.
***
Panna
Granger właśnie podpisała trzecią umowę adopcyjną w tym
miesiącu. Bardzo się cieszyła, że już piątka dzieci otrzymała
nową szanse na lepsze życie. Została jeszcze tylko dziesiątka
maluchów i miała wielką nadzieję, że i one również znajdą
swój kochając dom.
Usłyszała
ciche pukanie do drzwi co przerwało jej myśli. Zaprosiła osobę do
środka. Do małego pomieszczenia weszła kobieta w średnim wieku.
Miała pochyloną głowę więc Hermiona nie wiedziała kto właśnie
do nie przyszedł. Przybyła usiadła na krześle i spojrzała wrogim
wzrokiem na Kasztanowłosą. Ta oczywiście nie wiedziała o co może
kobiecie chodzić. Spojrzała na nią pytająco i zaczęła rozmowę.
-Kim
Pani jest i co Panią do mnie sprowadza?
-Już
nie udawaj taką miłą Granger – odpowiedziała kobieta. –
Przyszłam zapytać dlaczego nie pozbyłaś się mojej siostrzenicy.
Tego małego potwora?
-Mówi
Pani o Noemi? – Zapytała. – Przecież to cudowne dziecko. Co
Pani ma na myśli o pozbyciu się jej?
-Nie
rozumiesz? Ona jest potworem. Zabiła niewinnego chłopca. Jak możesz
tak mówić.
Herm
chciała coś dodać lecz ponownie usłyszała pukanie do drzwi i
chwilę później w nich pojawiła się głowa blondyna. Kobieta
również spojrzała w jego stronę więc panna Granger bezgłośnie
pokazała mu by wszedł. Tak też uczynił. Stanął za koleżanką i
spojrzał na ciotkę Noemi. Miona pozwoliła mu przeczytać swoje
ostatnie myśli i ten od razu wiedział o co przybyłej chodzi.
-Widzi
Pani – zaczął Draco. – Noemi nie jest groźnym dzieckiem.
Wystarczyło tylko nauczyć jej odpowiednio kierować swoją mocą by
nikomu nie zaszkodzić. A zwłaszcza sobie. A to co Pani wspomniała
o swoim synu. Oczywiście jest nam bardzo przykro z tego powodu, ale
sądzę, że gdyby chłopiec jej nie krzywdził to na pewno by mu nic
nie zrobiła. I kilku lekarzy stwierdziło, że mała jest
nieszkodliwa dla otoczenia.
-Nie
wierzę Ci – krzyknęła kobieta i wstała ze swojego miejsca
kierując się w stronę drzwi. – Jeszcze mnie popamiętacie.
Zostali
sami. Spojrzeli po sobie i usiedli na krzesłach. To co powiedział
mężczyzna nie do końca było prawdą. Mała oczywiście wykazała
duże zdolności magiczne lecz jeszcze nikogo nie zabiła. Narcyza
każdego dnia uczyła Noemi jak kontrolować swoje zdolności
magiczne. I dziewczynce bardzo dobrze szło. Raz miała tylko jeden
napad złości spowodowany kłótnią z blondynem co skończyło się
jedynie na zmienionym kolorze jego włosów na różowo.
***
Hermiona
siedziała w swoim salonie czytając swoją ulubioną książkę.
Noemi mieszkająca wraz z nią już dawno spała więc miała chwilę
aby pomyśleć o całym dzisiejszym dniu. Po wyjściu kobiety i
zamknięciu sierocińca bardzo długo rozmawiała z Draconem starając
się wyjaśnić jej przybycie oraz słowa. Odepchnęła od siebie
wszelkie myśli i ruszyła do swojego pokoju. Ułożyła się na
łóżku i już po chwili spała.
Obudził
ją dziwny, drapiący w noc i oczy zapach. Szybko otworzyła oczy
przykrywając je piżamą. Podniosła się i zobaczyła ogień
rozprzestrzeniony w jej pokoju naprzeciw łóżka. Szybko wybiegła z
pokoju i chciała ruszyć do pokoju będącego naprzeciwko jej
sypialni. Dym na korytarzu był jeszcze większy niż w środku.
Zaczęła krzyczeć i próbowała wołać Noemi. Nacisnęła klamkę
gościnnego pokoju i upadła na podłogę tracąc przytomność.
***
Blond
włosy młody chłopak siedział w swoim salonie czekając na
informację od lekarza badającego jego koleżankę. Już od kilka
dni leżała w jego domu. Nadal nie odzyskała przytomności od
pożaru wywołanego w jej mieszkaniu. Rozmyślenia przerwało mu
wejście do pomieszczenia magomedyka. Lekarz szybko mu wytłumaczył
co i jak i opuścił posiadłość.
Malfoy
ruszył do sypialni, gdzie leżała Kasztanowłosa. Wszedł do środka
i od razu na nią spojrzał. Miałą otwarte oczy i lekko uśmiechnęła
się do niego co odwzajemnił od razu. Usiadł na krześle i od razu
zapytał.
-Jak
się czujesz? Jesteś głodna albo chce ci się pić.
-Gdzie
ja jestem i gdzie jest Noemi?
-Emi
jest u mamy. A ty jesteś u mnie w domu.
-Co
się właściwie stało? Dlaczego tutaj jestem. I czemu ty nie jesteś
w pracy?
-W
Twoim domu ktoś podpalił ci schowek na żywność. Ogień
rozprzestrzenił się bardzo szybko. Cało piętro spłonęło. A ja
akurat chciałem ci podrzucić dokumenty z pracy. Dobrze, że
zrobiłem to. Wyciągnąłem Ciebie i małą teleportując was do
siebie. Obie byłyście nieprzytomne więc od razu wezwałem
magomedyków by was zbadali. Noemi pół godziny później odzyskała
przytomność, a ty. A ty dopiero dzisiaj się obudziłaś. Martwiłem
się.
-Rozumiem.
A dlaczego nie jesteś w pracy? – Nie dawała za wygraną.
Chłopak
nie chciał jej nic powiedzieć. Nawet nie wiedział jak ma to
zrobić. Przecież ta praca była całym życiem dziewczyny.
-Draco
powiedz mi proszę co się stało, że nie jesteś w pracy? Zniosę
każdą prawdę. Proszę powiedź mi.
Wziął
oddech i chwilę później zaczął mówić.
-Ta
sama osoba, która podpaliła Twoje mieszkanie podpaliła również
część sierocińca przeznaczona dla dzieci Śmierciożerców.
Została już zatrzymana i odsiaduje teraz wyrok w Azkabanie. Czeka
ją pocałunek Dementora.
-Co
się stało z dziećmi? – Zadała koleje pytanie.
-Została
już zatrz…
-Draco
co się stało z dziećmi – przerwała mu.
-Nikt
nie przeżył Hermiono. Cały budynek spłonął. Nikomu nie udało
się przeżyć.
Miona
krzyknęła z rozpaczy i zalała się łzami. Chciała wstać z łóżka
i ruszyć do drzwi lecz chłopak zatrzymał ją łapiąc w pasie.
Odwróciła się w jego stronę i zaczęła bić go pięściami po
klatce piersiowej. Pozwolił jej na to. Wiedział, że w końcu się
uspokoi. I miał rację. Zmęczona wysiłkiem po tak długiej
nieprzytomności oparła czoło o jego zagłębieni miedzy szyją, a
ramieniem i płakała mocząc jego koszulkę. Przytulił ją do
siebie pozwalając na to wszystko. Stali tak dopóki nie usłyszał
jej miarowego oddechu. Podniósł ją do góry i zaniósł w stronę
łóżka. Ułożył i nakrył puchową poduszką po czym szybko
teleportował się do domu matki. Opowiedział co się stało i
zabrał Noemi wraz ze sobą.
***
Hermiona
i Noemi mieszkały już kolejny miesiąc u Dracona. Nie miały gdzie
się podział, a blondyn zaproponował im mieszkanie, gdyż jego dom
był duży i miał wiele miejsca więc we trójkę bez problemu mogli
w nim mieszkać.
Kasztanowłosa
kolejny poranek przygotowywała śniadanie. Lubiła to robić. Była
na długo zasłużonym urlopie, aż do odbudowania sierocińca, w
którym pracowała. Nie miała możliwości robienia czegokolwiek
więc starała się zrobić wszystko by ten dom oraz nowe położenie
pomogło jej odnaleźć się w nowej sytuacji.
Postawiła
talerz naleśników oraz dżem i syrop klonowy. Ruszyła w stronę
schodów z zamiarem zbudzenia Noemi oraz gospodarza domu. Pierwszą
zbudziła dziewczynkę, która od razu zeszła na dół skuszona
naleśnikami. Hermiona ruszyła do sypialni blondyna i bez pukania
weszła do środka. Draco leżał rozwalony na łóżku do połowy
nakryty kołdrą. Włosy miał rozłożone na poduszce, a twarz
przypominała małego cherubina. Uśmiechnęła się i podeszła do
łóżka. Usiadła na jego kancie i szturchnęła go w ramię. Nic
sobie z tego nie robił więc powtórzyła czynność. Przekręcił
się na bok i złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie od raz
kładąc ją koło siebie.
-Wiesz,
że nie wolno budzić śpiącego smoka?
-To
niech drogi smoczek wstanie ze swojego posłania i zejdzie na
śniadanie.
Uśmiechnęła
się. Przybliżył się do niej tak że znajdował się prawie nad
nią.
-Wiesz
co teraz Granger? Teraz to ty jesteś na mojej łasce.
-Głupoty
gadasz. Nic mi nie możesz zrobić.
-A
założysz się? – Zapytał. Zbliżył swoją twarz do jej twarzy.
-Pocałujesz
mnie w końcu czy nadal będziesz mnie tak prowokował?
Po
chwili wahania sama go pocałowała. Całowali się powoli i
namiętnie. Nigdzie im się nie śpieszyło. Oboje badali swoje
podniebienie. Cieszyli się swoją wzajemną obecnością.
Tę
chwilę namiętności przerwało im wejście do pomieszczenia
dziewczynki. Oderwali się od siebie i spojrzeli na Noemi.
***
7
lat później
Czwórka
ludzi zmierzała w stronę dworca King Cross. Na przodzie szła blond
włosa dziewczynka prowadząc wózek na bagaże, a zaraz obok niej
szedł blond włosy kilkuletni chłopczyk. A dwoje dorosłych szło
zaraz za nimi. Oboje byli uśmiechnięci. Weszli na peron dziewiąty
i zmierzali w stronę peronu dziesiątego. Kobieta wzięła za rękę
dziewczynkę i wraz z nią i mężczyzną trzymającym małego
chłopca przeszli przez barierkę oddzielający dwa perony. Stanęli
przed dużą, czerwoną lokomotywą. Oboje dorosłych uśmiechnęło
się do siebie na wspomnienie swoich szkolnych lat.
-Mamusiu
czy ja mogę jechać wraz z Noemi do Hogwartu?
-Kochanie
wiesz dobrze, że musisz jeszcze poczekać siedem lat aby pójść do
szkoły.
-Tak
wiem mamusiu – i chłopiec zwrócił się do dziewczynki. – Emi?
Czy będziesz wysyłać mi dużo listów? I prześlesz słodycze z
Miodowego Królestwa?
-Oczywiście
Scor.
Uśmiechnęła
się dziewczynka i weszła do jednego z wagonów pociągu
zmierzającego w kierunku Londyn – Hogwart. A cała trójka machała
jej aż do czasu dopóki pociąg nie zniknął im z oczu. A następnie
wrócili na główny dworzec skąd przeszli do swojego auta.
Cieszyli
się, że mają siebie wzajemnie i dwójkę kochanych urwisów. Byli
małżeństwem od sześciu lat. Wprawdzie dziewczynka nie była ich
biologiczną córką to kochali ją ponad wszystko. Ważne, że byli
szczęśliwi.
Świetna miniaturka 💖
OdpowiedzUsuńA teraz czekam na nowy rozdział