sobota, 10 czerwca 2017

Rozdział 35

Witam.
Przybywam do was z nowym rozdziałem.
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Nowy powinien pojawić się za dwa - trzy tygodnie.
Zapraszam do czytania.


"Remember all the sadness 
and frustration and let it go"
Linkin Park "Iridescent"


Powrót do domu. Wspólne wakacje.


Pociąg ekspres Hogwart – Londyn z szybkością mijał pobliskie pola oraz cały krajobraz zmierzając z wszystkimi uczniami w stronę dworca King Cross. W jednym z przedziałów siedziała ósemka przyjaciół. Siedzieli, jedli, śmiali się i rozmawiali o zbliżających się wakacjach.
-A może byśmy się wybrali wszyscy razem na wspólne wakacje? - Zapytała Pansy. - Mamy mały domek nad morzem w Norfolk. Możemy razem spędzić ten czas przed wstąpieniem w dorosłe życie. Co wy na to?
-Taka odskocznia przed ślubem – zaśmiała się Gin. - Kto się zajmie przygotowaniem? Przecież to już za tydzień.
-Już wszystko jest ustalone. Sukienka zamówiona, kwiaty, catering. Tylko listę gości muszę jeszcze dokończyć. Nie chcę brać udziału w końcowych sprawach, którymi zajmie się mama. To co pojedziemy?
-Ja muszę najpierw zapytać się rodziców – powiedziała As. - Jako jedyna nie mam jeszcze 17 lat.
-Ja bardzo chętnie – zgodził się Teo. - Moja matka z siostrą jadą do ciotki do Francji więc i tak siedział bym sam w domu.
Wszyscy zgodzili się do wyjazdu, a Pansy obiecała zaraz po powrocie zapytać się rodziców Astori o zgodę. Tak do końca podróży planowali co i kiedy zwiedzą czy zrobią na ich wspólnych wakacjach.
***
Pociąg powoli zatrzymywał się na peronie 9 i 3/4. Kiedy całkowicie się zatrzymał uczniowie tłumnie zaczęli z niego wychodzić na peron, gdzie czekali już rodzice i rodziny uczniów. Hermiona wraz z Draconem ten ostatni raz przeszli się po całym pociągu sprawdzając czy nie zostało jakieś zwierze czy rzeczy osobiste. Następnie zabrali swoje kufry i wyszli z pociągu od razu zmierzając w kierunku swoich rodziców, którzy stali wraz z państwem Greengrass, panią Nott i Zabini. Kasztanowłosa od razu przywitała się słowami „dzień dobry” ze swoimi biologicznymi rodzicami nie wiedząc jak ma się zachować. Została i tak przytulona przez matkę. Poczuła matczyne ciepło i mimowolnie się uśmiechnęła. Wiedziała, że nie może być przecież aż tak źle. Odsunęła się od kobiety i stanęła obok swojej siostry, która od razu powiedziała jej że rodzice Tori zgodzili się na wyjazd ich młodszej córki. Co obie przyjęły z ulgą, gdyż nie chciały by Teodor był pozbawiony towarzystwa swojej dziewczyny.
-No dzieciaki, czas do domu – rzekł Victor Grengrass.
Przyjaciele pożegnali się między sobą umawiając na poniedziałek. Hermiona jeszcze szybko uściskała Panią Weasley i wróciła do Ślizgonów. Pocałowała Dracona po czym ruszyła za swoją rodziną do wyjścia z dworca. Udali się na pobliski parking, gdzie stało czarne auto, do którego Pansy zaczęła wsiadać. Kasztanowłosa zdziwiła się gdyż nie podejrzewała, że czarodzieje czystej krwi mają coś wspólnego z nowoczesnością mugoli. Valentine zapakował kufry dziewczyn do środka po czym wsiadł do pojazdu. Ruszyli w kierunku hrabstwa Kent, gdzie znajdowała się posiadłość Parkinsonów.
Będąc na miejscu w czwórkę wysiedli z pojazdu udali się do środka domu. Brenda – matka Hermiony i Pansy - od razu zaciągnęła starszą córkę w kierunku schodów i długiego korytarza, by po piciu minutach stanąć przy brązowych drzwiach, na których widniało imię kasztanowłosej. Uśmiechnęła się i pytająco spojrzała na kobietę.
-Pansy też taki napis ma – wskazała ręką na przeciwległe drzwi. - Jest tutaj wiele takich samych drzwi i lepiej nie pomylić swojego pokoju. A Twój sama urządziłam i mam nadzieję iż ci się spodoba. Jeśli będziesz chciała coś zmienić nie krępuj się.
Herm weszła do środka i rozejrzała się po pomieszczeniu. Ściany były w kolorze delikatnego błękitu ze złotym paskiem pośrodku. Pokój miał dwa wielkie okna pomiędzy którymi stało masywne łóżko mogące zmieścić trzy dziewczyny jej postury. Na przeciwko drzwi wejściowych znajdowały się kolejne. Była pewna, że jedne prowadzą do łazienki, a drugie do garderoby gdyż nie zauważyła żadnej szafy tylko wielkie biurko i toaletkę oraz ogrom półek zapewne na książki, które tak kochała. Postanowiła sprawdził te drugie drzwi. I nie myliła się, za nimi znajdowały się półki, na których starannie poukładane były kolorowe ubrania, buty i torebki. Nie potrzebowała tego wszystkiego. Zawsze mogła powiedzieć to swojej matce lecz nie chciała kobiecie sprawić przykrości. Przecież przez tyle lat o niej nie pamiętała.
Wyszła ze swojego pokoju i ruszyła w poszukiwaniu kuchni, gdzie zamierzała zrobić sobie coś do zjedzenia. Stanęła w holu i nie wiedziała, w którą stronę ma się teraz udać.
-Co się stało Hermiono? - Usłyszała męski głos i odwróciła się w jego kierunku.
-Szukam kuchni – odparła ojcu. - Chciałam sobie zrobić coś do jedzenia.
-Od gotowania mamy skrzaty – powiedział. - Powiedz mi drogie dziecko. Czy zamierzasz się do nas zwracać tak jak dziecko powinno do swoich rodziców?
-Nie oczekujesz zbyt wiele? - Zapytała. - Zawsze mamo i tato mówiłam Grangerom. Zmarli nie dawno i jeszcze nie umiem was nazwać rodzicami. Musicie dać mi czas. Może kiedyś.
-Jesteśmy w końcu nimi. Rozumiem, że musisz się przyzwyczaić ale szacunek w rodzinie takiej jak nasza musi być – rzekł Val. - Nie sprawiaj swojej matce przykrości. A co postanowiłaś z pracą i domem?
-Jeszcze nie podjęłam decyzji. Mam możliwość pracy w Ministerstwie lub innej instytucji. Ale ja zawsze muszę wszystko przemyśleć. Mam jeszcze trochę czasu na podjęcie decyzji.
Ruszyli razem w stronę jadalni, gdzie siedziały już pozostałe kobiety. Herm od razu usiał obok siostry, a Valentine jak przystało na głowę rodziny zajął miejsce na szczycie stołu. A chwilę później skrzaty podały pysznie pachnąc potrawy.
***
Blond włosy młody mężczyzna siedział wraz ze swoimi rodzicami i przyrodnią siostrą w jadalni, gdzie spożywali właśnie obiad. Rozmawiali o wynikach egzaminów końcowych. Chłopak miał pięć wybitnych i pozostałe zadowalające. Lucjusz oczywiście stwierdził, że mógł mieć same wybitne. Annie pochwaliła się jednym zadowalającym z historii magii, której nie znosiła oraz pozostałymi wybitnymi. Na co jej brat śmiechem porównał ją do swojej dziewczyny – Hermiony. Został spiorunowany wzrokiem przez swoją matkę i wolał już więcej się na ten temat nie wypowiadać. Bardzo dobrze pamiętał jak to jego ojciec każdego roku porównywał jego oceny z ocenami Granger. Nikt wtedy nie wiedział, że dziewczyna jest czystej krwi i rodzice Dracona ubolewali nad faktem iż córka mugoli miała lepsze oceny od niego. Teraz informacja o pochodzeniu Miony wyszła na jaw i nikt już go nie porównywał do jej ocen.
-Draco powiedz mi – zaczęła Narcyza. - Gdzie zamierzasz składać dokumenty do pracy.
-Jak to gdzie? - odparł Lucjusz. - Ma już zagwarantowane miejsce w Ministerstwie Magii w Departamencie Gier i Sportów.
-Nie będę pracować w Ministerstwie – oburzył się Draco. - Składam papiery do Munga. Chciałem was poinformować, że w poniedziałek wraz z moimi przyjaciółmi wyjeżdżam na tydzień na wakacje. Wrócimy w sobotę rano przed ślubem Pansy.
***
Weekend po zakończeniu roku minął bardzo szybko i nastał poniedziałek. Ledwie słońce wzniosło się na niebo, a szóstka młodych ludzi szła w kierunku wielkiej posiadłości, przed którą stały już dwie dziewczyny obie ubrane w letnie sukienki.
-Wszyscy już są? - Zapytała Hermiona. - To złapcie się tego pucharka. To świstoklik. Valentine załatwił go nam by było bezpieczniej i szybciej.
Wszyscy złapali przedmiot i chwilę później stali już przed średniej wielkości domkiem. Idąc parami weszli do środka i skierowali się schodami do góry aby pozajmować dla siebie pokoje. Kiedy każdy już zajął pomieszczenie zeszli na dół aby przygotować posiłek oraz zrobić grafik na sprzątanie i gotowanie.
***
Przyjaciele siedzieli na pobliskiej plaży opalając się i wylegując. Dzisiejszego dnia zamierzali poleniuchować a wieczorem zrobić sobie seans filmowy.
Hermiona leżała na leżaku z książką w ręku. Lubiła takie spędzanie czasu. Słońce, dobra książka i lekki powiew wiatru. Spojrzała w stronę brzegu morza kiedy usłyszała pisk swojej najlepszej przyjaciółki. Uśmiechnęła się widząc jak czarnoskóry chłopak przerzucił ją sobie przez ramię i wraz z nią wchodząc do wody od razu się zanurza. Zdenerwowana Ruda wyszła z morza i kipiąca złością ruszyła w stronę leżaków i usiadła obok kasztanowłosej.
-Jak ja go nienawidzę – powiedziała Ginny.
-A ja myślę, że jest wręcz przeciwnie – odpowiedziała Hermiona. - Wkurzasz się bo zrobił ci na złość, a ty tego nie lubisz.
-To tylko mały szczegół – odparła Ruda. - Powiedziałaś już rodzicom albo Draconowi?
-Nie, nie powiedziałam i nie zamierzam. Postanowiłam wyprowadzić się do domu Grangerów, zabezpieczę go zaklęciami i nikt tam nie wejdzie. Urodzę dziecko w Londynie, a następnie wyjadę do Stanów. Już wszystko postanowiłam i zaplanowała. I nikt mnie od tego nie odwiedzie. Nawet ty kochana. Tak będzie lepiej.
-Zależy dla kogo lepiej Herm. Wiesz, że tym złamiesz serce Dracona?
-To duży chłopiec poradzi sobie – odpowiedziała Herm. - Mogę cię prosić byś została matką chrzestną do maluszka? Ty i Blasie...
-O czym tak plotkujecie? - przerwał Draco idący w ich stronę.
-A tak sobie plotkujemy – odparła Gin. - Chodźmy pograć w piłkę. W końcu jesteśmy na wakacjach.
Miona zamknęła książę i z pomocą swojego chłopaka podniosła się i ruszyli w stronę pozostałych grając w piłkę plażową.
***
Tydzień minął zaskakująco szybko. Był piątek wieczór. Dziewczyny szykowały się do wyjścia na wieczór panieński. Tak ustalili wszyscy wspólnie. Panie zamierzały udać się do klubu tylko dla kobiet, a panowie postanowili zostać w domu i oglądać filmy oraz grać w męskie gry.
Gotowe dziewczyny ruszyły w stronę miasta, gdzie znajdował się klub. Rozmawiały o minionym tygodniu oraz czekającej ich jutrzejszym ślubie. Żadna nie mogła się doczekać tego wydarzenia. Wszystkie chciały być już po, a w szczególności Pansy, która cały tydzień nie myślała o tym swoim najważniejszym dniu, a dzisiaj była cała w nerwach i co chwilę dzwoniła do matki aby się upewnić czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik i czy na pewno niczego nie zabraknie.
Weszły do klubu „GIRL 25” i usiadły przy zarezerwowanym stoliku czekając na drinki i striptizera (pomysł Ginny i Hermiony), o którym Pam nie wiedziała. No taka niespodzianka od nich. Cały wieczór spędziły na zabawie i popijaniu alkohol.
***
W domku państwa Parkinsonów czterech młodych mężczyzn siedziało przy stole grając w pokera. Oczywiście grali na pieniądze, ale na biednego nie trafiło i obstawiali wysokie sumy. Harry również stresował się swoim jutrzejszym ślubem i przez co cały czas przegrywał.
-Potter jak tak dalej z Tobą pójdzie to przegrasz cały swój majątek i nie będziesz miał za co utrzymywać swojej rodziny – zażartował Blaise.
-O to się nie martw Diable. Nawet jakbym przegrał tyle to od razu tyle zarobie. Minister zaproponował mi szefostwo biur aurorów. No najpierw muszę przejść szkolenie i mam stołek szefa, nie ma się co więc martwić.
-Takiemu to dobrze – zaśmiał się Draco. - Ja odrzuciłem pracę w Ministerstwie, ale może coś się tam zmieni.
-Koniec gadania, grajmy – powiedział już lekko wstawiony Teodor.
Tak więc grali i pili, jak to mężczyźni. Gdy tylko kobiet nie ma to cały ich rozum poszedł wraz z nimi.


1 komentarz:

  1. Rozdział bardzo dobrze się czytało^^
    Liczę, że Hermiona jednak powie Draco o ciązy
    Nie mogę doczekać się tez ślubu Pans i Harrego.
    Czekam na kolejny i weny :*
    ~gwiazdeczka

    OdpowiedzUsuń