Witam.
Przybywam do was z nowym rozdziałem.
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Nowy powinien pojawić się za dwa - trzy tygodnie.
Zapraszam do czytania.
"Remember all the sadness
and frustration and let it go"
Linkin Park "Iridescent"
Powrót
do domu. Wspólne wakacje.
Pociąg ekspres Hogwart – Londyn z
szybkością mijał pobliskie pola oraz cały krajobraz zmierzając z
wszystkimi uczniami w stronę dworca King Cross. W jednym z
przedziałów siedziała ósemka przyjaciół. Siedzieli, jedli,
śmiali się i rozmawiali o zbliżających się wakacjach.
-A może byśmy się wybrali wszyscy
razem na wspólne wakacje? - Zapytała Pansy. - Mamy mały domek nad
morzem w Norfolk. Możemy razem spędzić ten czas przed wstąpieniem
w dorosłe życie. Co wy na to?
-Taka odskocznia przed ślubem –
zaśmiała się Gin. - Kto się zajmie przygotowaniem? Przecież to
już za tydzień.
-Już wszystko jest ustalone. Sukienka
zamówiona, kwiaty, catering. Tylko listę gości muszę jeszcze
dokończyć. Nie chcę brać udziału w końcowych sprawach, którymi
zajmie się mama. To co pojedziemy?
-Ja muszę najpierw zapytać się
rodziców – powiedziała As. - Jako jedyna nie mam jeszcze 17 lat.
-Ja bardzo chętnie – zgodził się
Teo. - Moja matka z siostrą jadą do ciotki do Francji więc i tak
siedział bym sam w domu.
Wszyscy zgodzili się do wyjazdu, a
Pansy obiecała zaraz po powrocie zapytać się rodziców Astori o
zgodę. Tak do końca podróży planowali co i kiedy zwiedzą czy
zrobią na ich wspólnych wakacjach.
***
Pociąg powoli zatrzymywał się na
peronie 9 i 3/4. Kiedy całkowicie się zatrzymał uczniowie tłumnie
zaczęli z niego wychodzić na peron, gdzie czekali już rodzice i
rodziny uczniów. Hermiona wraz z Draconem ten ostatni raz przeszli
się po całym pociągu sprawdzając czy nie zostało jakieś zwierze
czy rzeczy osobiste. Następnie zabrali swoje kufry i wyszli z
pociągu od razu zmierzając w kierunku swoich rodziców, którzy
stali wraz z państwem Greengrass, panią Nott i Zabini.
Kasztanowłosa od razu przywitała się słowami „dzień dobry”
ze swoimi biologicznymi rodzicami nie wiedząc jak ma się zachować.
Została i tak przytulona przez matkę. Poczuła matczyne ciepło i
mimowolnie się uśmiechnęła. Wiedziała, że nie może być
przecież aż tak źle. Odsunęła się od kobiety i stanęła obok
swojej siostry, która od razu powiedziała jej że rodzice Tori
zgodzili się na wyjazd ich młodszej córki. Co obie przyjęły z
ulgą, gdyż nie chciały by Teodor był pozbawiony towarzystwa
swojej dziewczyny.
-No dzieciaki, czas do domu – rzekł
Victor Grengrass.
Przyjaciele pożegnali się między
sobą umawiając na poniedziałek. Hermiona jeszcze szybko uściskała
Panią Weasley i wróciła do Ślizgonów. Pocałowała Dracona po
czym ruszyła za swoją rodziną do wyjścia z dworca. Udali się na
pobliski parking, gdzie stało czarne auto, do którego Pansy zaczęła
wsiadać. Kasztanowłosa zdziwiła się gdyż nie podejrzewała, że
czarodzieje czystej krwi mają coś wspólnego z nowoczesnością
mugoli. Valentine zapakował kufry dziewczyn do środka po czym
wsiadł do pojazdu. Ruszyli w kierunku hrabstwa Kent, gdzie
znajdowała się posiadłość Parkinsonów.
Będąc na miejscu w czwórkę
wysiedli z pojazdu udali się do środka domu. Brenda – matka
Hermiony i Pansy - od razu zaciągnęła starszą córkę w kierunku
schodów i długiego korytarza, by po piciu minutach stanąć przy
brązowych drzwiach, na których widniało imię kasztanowłosej.
Uśmiechnęła się i pytająco spojrzała na kobietę.
-Pansy też taki napis ma – wskazała
ręką na przeciwległe drzwi. - Jest tutaj wiele takich samych drzwi
i lepiej nie pomylić swojego pokoju. A Twój sama urządziłam i mam
nadzieję iż ci się spodoba. Jeśli będziesz chciała coś zmienić
nie krępuj się.
Herm weszła do środka i rozejrzała
się po pomieszczeniu. Ściany były w kolorze delikatnego błękitu
ze złotym paskiem pośrodku. Pokój miał dwa wielkie okna pomiędzy
którymi stało masywne łóżko mogące zmieścić trzy dziewczyny
jej postury. Na przeciwko drzwi wejściowych znajdowały się
kolejne. Była pewna, że jedne prowadzą do łazienki, a drugie do
garderoby gdyż nie zauważyła żadnej szafy tylko wielkie biurko i
toaletkę oraz ogrom półek zapewne na książki, które tak
kochała. Postanowiła sprawdził te drugie drzwi. I nie myliła się,
za nimi znajdowały się półki, na których starannie poukładane
były kolorowe ubrania, buty i torebki. Nie potrzebowała tego
wszystkiego. Zawsze mogła powiedzieć to swojej matce lecz nie
chciała kobiecie sprawić przykrości. Przecież przez tyle lat o
niej nie pamiętała.
Wyszła ze swojego pokoju i ruszyła w
poszukiwaniu kuchni, gdzie zamierzała zrobić sobie coś do
zjedzenia. Stanęła w holu i nie wiedziała, w którą stronę ma
się teraz udać.
-Co się stało Hermiono? - Usłyszała
męski głos i odwróciła się w jego kierunku.
-Szukam kuchni – odparła ojcu. -
Chciałam sobie zrobić coś do jedzenia.
-Od gotowania mamy skrzaty –
powiedział. - Powiedz mi drogie dziecko. Czy zamierzasz się do nas
zwracać tak jak dziecko powinno do swoich rodziców?
-Nie oczekujesz zbyt wiele? - Zapytała.
- Zawsze mamo i tato mówiłam Grangerom. Zmarli nie dawno i jeszcze
nie umiem was nazwać rodzicami. Musicie dać mi czas. Może kiedyś.
-Jesteśmy w końcu nimi. Rozumiem, że
musisz się przyzwyczaić ale szacunek w rodzinie takiej jak nasza
musi być – rzekł Val. - Nie sprawiaj swojej matce przykrości. A
co postanowiłaś z pracą i domem?
-Jeszcze nie podjęłam decyzji. Mam
możliwość pracy w Ministerstwie lub innej instytucji. Ale ja zawsze
muszę wszystko przemyśleć. Mam jeszcze trochę czasu na podjęcie
decyzji.
Ruszyli razem w stronę jadalni, gdzie
siedziały już pozostałe kobiety. Herm od razu usiał obok siostry,
a Valentine jak przystało na głowę rodziny zajął miejsce na
szczycie stołu. A chwilę później skrzaty podały pysznie pachnąc
potrawy.
***
Blond
włosy młody mężczyzna siedział wraz ze swoimi rodzicami i
przyrodnią siostrą w jadalni, gdzie spożywali właśnie obiad.
Rozmawiali o wynikach egzaminów końcowych. Chłopak miał pięć
wybitnych i pozostałe zadowalające. Lucjusz oczywiście stwierdził,
że mógł mieć same wybitne. Annie pochwaliła się jednym
zadowalającym z historii magii, której nie znosiła oraz
pozostałymi wybitnymi. Na co jej brat śmiechem porównał ją do
swojej dziewczyny – Hermiony. Został spiorunowany wzrokiem przez
swoją matkę i wolał już więcej się na ten temat nie wypowiadać.
Bardzo dobrze pamiętał jak to jego ojciec każdego roku porównywał
jego oceny z ocenami Granger. Nikt wtedy nie wiedział, że
dziewczyna jest czystej krwi i rodzice Dracona ubolewali nad faktem
iż córka mugoli miała lepsze oceny od niego. Teraz informacja o
pochodzeniu Miony wyszła na jaw i nikt już go nie porównywał do
jej ocen.
-Draco powiedz mi – zaczęła
Narcyza. - Gdzie zamierzasz składać dokumenty do pracy.
-Jak to gdzie? - odparł Lucjusz. - Ma
już zagwarantowane miejsce w Ministerstwie Magii w Departamencie
Gier i Sportów.
-Nie będę pracować w Ministerstwie
– oburzył się Draco. - Składam papiery do Munga. Chciałem was poinformować, że w poniedziałek
wraz z moimi przyjaciółmi wyjeżdżam na tydzień na wakacje.
Wrócimy w sobotę rano przed ślubem Pansy.
***
Weekend po zakończeniu roku minął
bardzo szybko i nastał poniedziałek. Ledwie słońce wzniosło się
na niebo, a szóstka młodych ludzi szła w kierunku wielkiej
posiadłości, przed którą stały już dwie dziewczyny obie ubrane
w letnie sukienki.
-Wszyscy już są? - Zapytała
Hermiona. - To złapcie się tego pucharka. To świstoklik. Valentine
załatwił go nam by było bezpieczniej i szybciej.
Wszyscy złapali przedmiot i chwilę
później stali już przed średniej wielkości domkiem. Idąc parami
weszli do środka i skierowali się schodami do góry aby pozajmować
dla siebie pokoje. Kiedy każdy już zajął pomieszczenie zeszli na
dół aby przygotować posiłek oraz zrobić grafik na sprzątanie i
gotowanie.
***
Przyjaciele siedzieli na pobliskiej
plaży opalając się i wylegując. Dzisiejszego dnia zamierzali
poleniuchować a wieczorem zrobić sobie seans filmowy.
Hermiona leżała na leżaku z książką
w ręku. Lubiła takie spędzanie czasu. Słońce, dobra książka i
lekki powiew wiatru. Spojrzała w stronę brzegu morza kiedy
usłyszała pisk swojej najlepszej przyjaciółki. Uśmiechnęła się
widząc jak czarnoskóry chłopak przerzucił ją sobie przez ramię
i wraz z nią wchodząc do wody od razu się zanurza. Zdenerwowana
Ruda wyszła z morza i kipiąca złością ruszyła w stronę leżaków
i usiadła obok kasztanowłosej.
-Jak ja go nienawidzę – powiedziała
Ginny.
-A ja myślę, że jest wręcz
przeciwnie – odpowiedziała Hermiona. - Wkurzasz się bo zrobił ci
na złość, a ty tego nie lubisz.
-To tylko mały szczegół – odparła
Ruda. - Powiedziałaś już rodzicom albo Draconowi?
-Nie,
nie powiedziałam i nie zamierzam. Postanowiłam wyprowadzić się do
domu Grangerów, zabezpieczę go zaklęciami i nikt tam nie wejdzie.
Urodzę dziecko w Londynie, a następnie wyjadę do Stanów. Już
wszystko postanowiłam i zaplanowała. I nikt mnie od tego nie
odwiedzie. Nawet ty kochana. Tak będzie lepiej.
-Zależy dla kogo lepiej Herm. Wiesz,
że tym złamiesz serce Dracona?
-To duży chłopiec poradzi sobie –
odpowiedziała Herm. - Mogę cię prosić byś została matką
chrzestną do maluszka? Ty i Blasie...
-O czym tak plotkujecie? - przerwał
Draco idący w ich stronę.
-A tak sobie plotkujemy – odparła
Gin. - Chodźmy pograć w piłkę. W końcu jesteśmy na wakacjach.
Miona zamknęła książę i z pomocą
swojego chłopaka podniosła się i ruszyli w stronę pozostałych
grając w piłkę plażową.
***
Tydzień minął zaskakująco szybko.
Był piątek wieczór. Dziewczyny szykowały się do wyjścia na
wieczór panieński. Tak ustalili wszyscy wspólnie. Panie zamierzały
udać się do klubu tylko dla kobiet, a panowie postanowili zostać w
domu i oglądać filmy oraz grać w męskie gry.
Gotowe dziewczyny ruszyły w stronę
miasta, gdzie znajdował się klub. Rozmawiały o minionym tygodniu
oraz czekającej ich jutrzejszym ślubie. Żadna nie mogła się
doczekać tego wydarzenia. Wszystkie chciały być już po, a w
szczególności Pansy, która cały tydzień nie myślała o tym
swoim najważniejszym dniu, a dzisiaj była cała w nerwach i co
chwilę dzwoniła do matki aby się upewnić czy wszystko jest
dopięte na ostatni guzik i czy na pewno niczego nie zabraknie.
Weszły do klubu „GIRL 25” i
usiadły przy zarezerwowanym stoliku czekając na drinki i
striptizera (pomysł Ginny i Hermiony), o którym Pam nie wiedziała.
No taka niespodzianka od nich. Cały wieczór spędziły na zabawie i
popijaniu alkohol.
***
W domku państwa Parkinsonów czterech
młodych mężczyzn siedziało przy stole grając w pokera.
Oczywiście grali na pieniądze, ale na biednego nie trafiło i
obstawiali wysokie sumy. Harry również stresował się swoim
jutrzejszym ślubem i przez co cały czas przegrywał.
-Potter jak tak dalej z Tobą pójdzie
to przegrasz cały swój majątek i nie będziesz miał za co
utrzymywać swojej rodziny – zażartował Blaise.
-O to się nie martw Diable. Nawet
jakbym przegrał tyle to od razu tyle zarobie. Minister zaproponował
mi szefostwo biur aurorów. No najpierw muszę przejść szkolenie i
mam stołek szefa, nie ma się co więc martwić.
-Takiemu to dobrze – zaśmiał się
Draco. - Ja odrzuciłem pracę w Ministerstwie, ale może coś się
tam zmieni.
-Koniec gadania, grajmy – powiedział
już lekko wstawiony Teodor.
Tak więc grali i pili, jak to
mężczyźni. Gdy tylko kobiet nie ma to cały ich rozum poszedł
wraz z nimi.
Rozdział bardzo dobrze się czytało^^
OdpowiedzUsuńLiczę, że Hermiona jednak powie Draco o ciązy
Nie mogę doczekać się tez ślubu Pans i Harrego.
Czekam na kolejny i weny :*
~gwiazdeczka